Na filmie widać

Po II wojnie światowej przed seansem zachodniego filmu w kinie pojawiał się prelegent i tłumaczył o czym będzie i na co należy zwrócić szczególną uwagę. Oczywiście co bardziej obrazoburcze sceny zostały wcześniej skrupulatnie wycięte. Potem pojawiła się telewizja, więc pan prelegent pojawiał się na wizji. A potem pojawiły się niezależne media.

Na materiale filmowym widać dziecko siedzące z nogami zwieszonymi nad wodą na krawędzi podmytego przez wodę lodu i drugie, które sadowi się obok. Widząc to do krawędzi podszedł mężczyzna by sprawdzić, czy lód nie jest w tym miejscu zbyt cienki na siedzenie na nim. Nie stanął na samej krawędzi lecz zrobił wykrok badając stopą wytrzymałość. Gdy nieco powiększył wykrok tafla za nim pękła i kra wraz z nim i jednym dzieckiem wpadła  do wody. Na szczęście nie skruszyła się, więc tylko zmoczyli nogi. Co innego dostrzegła relacjonująca zdarzenie p. redaktor. Dziś opowiadała o mężczyźnie, który tupnięciem sprawdzał jak gruby jest lód, zaś wczoraj mówiła, że Dziewczynka siedząca sobie na brzegu takiej lodowej tafli i tata, który przychodzi by tupnięciem sprawdzić jak jest wytrzymała. Równie ciekawy jest znajdujący się na portalu telewizji opis tego, co na filmie widać:

Na filmie widać, że dwie dziewczynki siedzą na zamarzniętym brzegu morza. Nagle podchodzi do nich mężczyzna. Uderza nogą, jakby chciał sprawdzić grubość lodu. Pokrywa jednak nagle pęka i on razem z jedną z dziewczynek wpadają do wody.

Nie można przejść do porządku dziennego nad twórczą interpretacją tego, co widać w kraju, w którym wiele osób nie rozumie tego, co się do nich mówi i pisze. Skądinąd przemiła p. redaktor powinna spróbować przed emisją materiału zrobić wykrok i tupnąć. I dopiero mając pewność, że jest to wykonalne snuć swoją opowieść. Chyba, że podobnie jak fala, prawo, sprawiedliwość i wiele innych słów tupanie już także znaczy zupełnie co innego niż się wydaje.

W zeszłym roku lewica nalegała, by PiS powołało niezależną komisję, która miałaby zająć się pedofilią w Kościele. Kolejną akcją lewicy w tej sprawie było utrącenie kandydatury księdza Isakowicza-Zaleskiego. Komisja rozpoczęła działalność pod koniec ubiegłego roku, co najwidoczniej w zupełności zaspokoiło oczekiwania lewicy. Tymczasem posłowie Koalicji Obywatelskiej postanowili sprawdzić jak też sobie radzi i okazało się, że znakomicie. Jeszcze dobrze nie zaczęła działać, a już związany z Ordo Iuris przewodniczący Błażej Kmieciak zwrócił się do p.rezydenta o uwzględnienie „członków komisji w zmianach ustawy dotyczącej wynagrodzeń osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe”. P.rezydent przychylnym okiem spojrzał na wniosek i

30 grudnia wydał rozporządzenie, które włącza członków komisji do grupy płac przysługujących sekretarzom stanu, czyli wiceministrom właśnie. Dzięki tej decyzji każdy z członków komisji zarabia 12 650 złotych plus dodatki funkcyjne.

Lewica, która nie ma zwyczaju niczego badać ani niczego sprawdzać i z pełną wyrozumiałością podchodzi do bezczynności, na wieść o zarobkach tak się nakręciła, że aż zatrzęsła się z oburzenia. Miało być pomaganie, miało być ściganie przestępców seksualnych — wylicza Agnieszka Dziemianowicz-Bąk — jest skok na kasę. To jest wyjątkowo obrzydliwe, że ze wszystkiego, nawet z cierpienia dzieci, nawet z krzywdy, tak brutalnej krzywdy wyrządzanej osobom małoletnim prawica potrafi zrobić dojną krowę jeżeli chodzi o swoje finanse i stołki. Wygląda na to, że dopiero teraz do przedstawicieli lewicy dotarło, że Ta komisja niczego jeszcze nie rozwiązała, ta komisja niczego nie wyjaśniła, ta komisja nie ma czym się wykazać poza kolosalnymi zarobkami swoich członków. Czyli dokładnie tak, jak posłowie lewicy, którzy także nie próbują niczego wyjaśnić, nie mają czym się wykazać poza pobieraniem diet i subwencji dla swojej partii, stawaniem okoniem i częstym popieraniem przedłożeń rządowych. Warto wspomnieć, że Agnieszka Dziemianowicz-Bąk wraz z sześcioma towarzyszami z Razem jako jedyni z całej lewicy byli przeciwko podwyżkom diet poselskich. To tłumaczy dlaczego tylko ona zabiera głos, a przewodniczący Czarzasty, któremu zwykle gęba się nie zamyka, milczy jak zaklęty.

Z perspektywy czasu, w obliczu wyniosłego milczenia członków Komisji z rekomendacji PO i RPO, łatwiej zrozumieć dlaczego PO ręką w rękę z lewicą utrąciły kandydaturę księdza Isakowicza-Zaleskiego. On by nie milczał…

Tymczasem przybierają rzeki. To dobra wiadomość, ponieważ od kilku lat spore obszary Polski zmagają się z suszą, a poziom wód gruntowych jest dramatycznie niski. Niestety, woda to wróg numer jeden, więc władza robi wszystko, by się jej pozbyć. Przecież woda może wedrzeć się na posiadłość, zalać piwnicę, podtopić coś. Susza najwyżej da się we znaki rolnikom. Wiadomo, w miastach wody nigdy nie braknie. Nawet, gdy rzeki wyschną, a wody głębinowe zostaną wypompowane do ostatniej kropli. Mądrość zbiorowa nie sięga poza tu i teraz, dlatego nikt nie zadaje sobie pytania czy jak dziś szybko pozbędziemy się wody, to jutro będziemy mieli co pić?

Przyroda zlitowała się nad targaną suszami krainą i obdarowała ją obfitymi opadami śniegu. Tubylcy nie potrafią docenić daru i gardzą nim. Suszy nie da się zmagazynować, zachować na później, wodę da się, ale nikt tego nie robi. Dlaczego?

Dodaj komentarz