Na fałszywych papierach

Teoretycznie PO nie rządzi od bez mała 7 lat, a Tusk nawet nieco dłużej. Praktycznie wszystko, co dzieje się w kraju to wina jak nie Tuska, to PO. Wyborcza ujawniła właśnie, że fala molestowań kobiet korzystających z tak zwanego przewozu osób, czyli pojazdów zamawianych przez aplikacje to wina PO. I to mimo, iż

Od 2015 roku rządzi Prawo i Sprawiedliwość i bez wątpliwości to ono jest odpowiedzialne za tę sytuację. Sześć lat to wystarczająco dużo czasu, aby problem rozwiązać. Trudno jednak abstrahować od roli zafiksowania większości opozycji na punkcie deregulacji, która ma być — jej zdaniem — dobra sama w sobie.

Zaiste, trudno abstrahować zwłaszcza, że

PiS i w 2019 roku — po strajkach taksówkarzy — znowelizował ustawę o transporcie drogowym. Ktokolwiek miał choć podstawowe pojęcie o rynku przewozu osób, wiedział z góry, że nowelizacja jest fikcją i niczego nie rozwiąże. Co też — jak wiemy dzisiaj – się wydarzyło.

Na jesieni roku 2019 odbyły się wybory. Nowelizację przyjęto na wiosnę. Jakie to ma znaczenie? Dla przyjętej przez Wyborczą tezy kluczową, ponieważ wtedy PiS miało bezwzględną większość nie tylko w Sejmie ale także w Senacie. Owszem, można uznać, że PO argumentowała niemądrze. Tylko jakie to ma znaczenie? Obarczanie winą PO za to, że państwo nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa swoim obywatelkom nie ma nic wspólnego z rzetelnością dziennikarską. Zwłaszcza, że Wyborcza każe sobie płacić za dostęp do takich wątpliwej jakości treści. Publicystka pisze, że dziś

polskich kierowców zastąpili imigranci ze Wschodu —  wciąż jeżdżą na umowach o dzieło, bez umów, na fałszywych papierach, podpięci pod pośredników – firmy krzak. Dzięki nowelizacji jeżdżą (choć wciąż nie wszyscy) na licencjach – po kilku na jednej.

Czyli gdyby PO w 2019 roku podzielała poglądy publicystki Wyborczej z 2022 roku, to dziś polskich kierowców nie zastąpiliby imigranci ze Wschodu? Nie jeździli by w oparciu o umowy o dzieło i bez umów oraz na fałszywych papierach? Nie dochodziłoby do gwałtów i molestowania? Dlaczego dziś dochodzi? Bo nie ma progu!

Bo jakikolwiek próg wejścia do zawodu — choćby już sama konieczność wyrobienia (własnej) licencji, zdania rozlicznych egzaminów, wielokrotnego przedłożenia dokumentów, które politycy o liberalnych poglądach uważają za prowadzący do strat finansowych przejaw nadmiernej regulacji — stanowi już czysto psychologiczną barierę.

Żeby zostać księdzem trzeba przez sześć lat studiować na seminarium duchownym i ukończyć je. Konieczność przedłożenia dokumentów i zdania rozlicznych egzaminów jakoś nie stanowi psychologicznej bariery dla zwyrodnialców w sutannach, którzy molestują i gwałcą jak leci — mężczyzn, kobiety i dzieci. Ale nie to dodaje sprawie pikanterii lecz to, że wbrew temu, co pisze Adriana Rozwadowska

Jeśli chcesz wykonywać w Polsce działalność polegającą na przewozie osób samochodem osobowym to musisz uzyskać licencję.

Można zrozumieć, że każdy pretekst jest dobry, żeby zmieszać z błotem tych paskudnych liberałów z PO. Tylko… po co? I czy przypadkiem nie ociera się o próbę wyłudzenia, a przynajmniej nakłanianiem do niekorzystnego rozporządzenia mieniem, żądanie opłat za tego typu bełkotliwe, nierzetelne teksty?

Dodaj komentarz