My ze wsi, my z miast, oni ze stolicy

Jeśli ktoś fuksem zdobywa pełnię władzy w kraju, w którym prawo jest powszechnie kontestowane, to zupełnie naturalną rzeczą jest, że będzie wszystkimi możliwymi sposobami dążył do przejęcia pełnej kontroli nad wszystkim. Gdyby swego czasu AWS nie zmieniła rzutem na taśmę ordynacji wyborczej, to do tej pory rządziłoby SLD, który cieszyło się wtedy większym poparciem niż PiS dwa lata temu. Tym bardziej dziwi zdziwienie z jakim publicyści informują o tym, że PiS planuje przykroić ordynację wyborczą tak, by zbędne stało się poprawianie wyników i wykorzystywanie sądów wszędzie tam, gdzie suweren nie stanął na wysokości zadania i dokonał niewłaściwego wyboru.

Warto odnotować, że propozycjami zmian w ordynacji wyborczej zajął się portal wyborcza.pl. Omówił je w artykule »PiS ujawnił zmiany w ordynacji, a wśród nich ograniczenie kadencji, dwie komisje wyborcze, reforma PKW«, który ukrył przed opinią publiczną żądając opłaty. Jest to postawa ze wszech miar godna pochwały, ponieważ im mniej osób będzie wiedziało na czym polegają zmiany i jakie mogą być ich konsekwencje, tym lepiej dla pomysłodawców.

Lider partii Nowoczesna, Ryszard ‚światełko w tunelu’ Petru oznajmił, że Propozycja ze strony PiS-u, która padło pokazuje, że PiS przygotowuje zmiany ordynacji pod siebie, podPiS. Warto zwrócić uwagę na jeden punkt jego wypowiedzi dotyczący JOW-ów. PiS chce zlikwidować jednomandatowe okręgi wyborcze w mniejszych miejscowościach, tak zwane JOW-y. I to oznacza upartyjnienie… Dwa lata temu portal wyborcza.pl porównał dopiero co wprowadzony system oparty na JOW-ach do obowiązującego wcześniej i wyszło mu, że JOW-y Wzmacniają lokalne partie władzy i dają większą władzę urzędującym burmistrzom. To potwierdza, że ukrywanie analiz przed opinią publiczną jest jak najbardziej zasadne.

Ciekawą analizę planów wyborczych partii rządzącej przedstawił portal oko.press. Wynika z niej, że o wynikach wyborów nie decydują wyborcy, leczy wyłącznie PiS oraz ordynacja wyborcza. I akurat w tym przypadku może to być prawda, czego dowodzi poparcie jakim niezmiennie cieszy się władza. PiS doskonale zdaje sobie sprawę, że tam, gdzie mandatów jest kilka i niewielka liczba wyborców, system proporcjonalny może zdziałać cuda i pozwolić wygrać ugrupowaniu, które poparła znikoma liczba wyborców. Oczywiście fakt, że to ugrupowanie jest związane w ten czy inny sposób z partią rządzącą, to czysty przypadek.

Jest jednak pewien szkopuł, który całe rozumowanie może wywrócić na nice. Otóż dogłębna analiza kija wykazała, że ma on dwa końce. Jeśli jednym końcem da się w cuglach wygrać wybory samorządowe zgodnie z oczekiwaniami, to na drugim są lokalne więzi, lokalne problemy oraz lokalna solidarność. A to może oznaczać, że wbrew oczekiwaniom ci, którzy powinni wygrać nie dostaną ani jednego głosu i wszelkie partyjne komisje wyborcze wraz z sądami będą miały ciężki orzech do zgryzienia. Oczywiście pozorny, ponieważ dla tego obozu powtarzanie głosowania aż do uzyskania satysfakcjonującego wyniku to normalna procedura. W najgorszym razie odpowiednie instytucje bez trudu wykażą, że wyborcy nie oddając głosu na konkretne ugrupowanie w rzeczywistości je popierają. Pomocna będzie tutaj parafraza słów zastępcy Rzecznika Praw Obywatelskich: Ten wynik musimy analizować w szerszym kontekście i to niezależnie od intencji głosujących.

Jan Pietrzak następująco skomentował wypowiedzi, których „mądrość” poraża: Gdybym nie wiedział, że głupota, to bym pomyślał, że prowokacja. Jednak od totalnej opozycji i przedstawicieli instytucji stojących na straży praw i wolności obywatelskich można oczekiwać choćby odrobinę rozsądku. Nie pozwala bowiem z optymizmem spoglądać w przyszłość ani świadomość, że wszystko w Polsce już spoczywa, a jeśli nie spoczywa, to wkrótce będzie spoczywało w rękach ludzi prawych oraz sprawiedliwych, ani to, że stery opozycji dzierżą Schetyna i Petru, ani nawet to, że niektóre instytucje jeszcze nie zostały opanowane. Nie zostały. I co z tego?

 

PS.
W folderze SPAM znalazłem informację, zgodnie z którą 13 grudnia 2017 roku nastąpi zakończenie działalności blogów i usunięcie wszystkich dotychczasowych treści (notek, plików, blogów, komentarzy). Swego czasu Adam Michnik przekonywał, że Władza postanowiła z nas wypić krew i dziurki nie zostawić. Więc jak rozmawiam z moimi dziennikarzami, to mówię „albo-albo”: albo ocalimy „Gazetę” i z nią ważną instytucję demokracji polskiej i będziemy mieli w CV: „ocalili demokrację”, albo nie ocalimy, będziemy mieli wtedy w CV: „do ostatniej kropli krwi bronili demokracji”. Teraz wszyscy wpiszemy sobie jeśli nie w CV, to w pamiętniku: 13 grudnia 1981 roku wprowadzono Stan Wojenny, 13 grudnia 2017 roku śladu po blogach nie ma. W obronie demokracji i wolności słowa!

Z treści listu dowiadujemy się, że Platforma Blox.pl będzie działała normalnie, nie planujemy zmian z działaniu Bloxa. Mimo to postanowiono wieloletnią pracę blogerów wysłać w kosmos, czyli skasować, zamiast przenieść na działającą normalnie platformę. To rzuca nieco światła na sposób, w jaki koncern traktuje swoich klientów i szacunek, jakim ich darzy. Łatwiej także uwierzyć, że nie planują, bo jak zaplanują, to poinformują.

Dodaj komentarz