My, naród

Swego czasu p. poseł K. Morawiecki wygłosił w sejmie oświadczenie, przyjęte owacją na stojąco, w którym wyraził nowe, rewolucyjne podejście do prawa i praworządności. Panie Marszałku, pani premier, Wysoka Izbo! — zagaił. p. poseł. Prawo jest ważną rzeczą, ale prawo to nie świętość […] — nad prawem jest dobro Narodu! Jeśli prawo to dobro zaburza, to nie wolno nam uważać to za coś, czego nie możemy naruszyć i zmienić. To mówię — prawo ma służyć nam! Prawo, które nie służy narodowi to jest bezprawie!

Oczywiście ‚naród’ w tym wywodzie odgrywa rolę zasłony dymnej. Kluczowa jest informacja komu prawo ma służyć:  „prawo ma służyć nam!” Można z tego wysnuć wniosek, że naród to oni, lecz nie do końca jest to prawda, ponieważ tak naprawdę naród to ten, kto ma władzę. Mimo to, a może właśnie dlatego, wbrew temu co mówił K. Morawiecki, prawo nawet dla narodu stanowi pewną wartość. Potwierdzeniem jest historia opowiedziana w programie „Czarno na białym”:

Sześć dni po połączeniu stanowisk ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, w ciszy zaczęły pojawiać się pozornie drobne i przez mało kogo zauważone zmiany w kodeksach. W pierwszej kolejności zmieniony został przepis dotyczący spraw takich jak ta dotycząca śmierci ojca Zbigniewa Ziobry. Art. 55 poprawiono tak, że w sprawę toczącą się z prywatnego oskarżenia — a taką jest sprawa rodziny Ziobrów — może w każdej chwili włączyć się prokurator i ją de facto przejąć, bo oskarżenie prywatne zmienia się w publiczne.

Zanim Zbigniew Ziobro wrócił na stanowisko prokuratora generalnego, prokuratura umarzała dwukrotnie sprawę śmierci jego ojca uznając, że nie doszło do przestępstwa. Dlatego rodzina złożyła prywatny akt oskarżenia. Niecały miesiąc po zmianie prawa, którą przygotowało ministerstwo sprawiedliwości, nastąpił zwrot w sprawie. Sprawą zajął się prokurator Paweł Baca. Nie jest on — jak dotychczas praktykowano — z prokuratury rejonowej albo z nowo stworzonego przez ministra wydziału do Spraw Błędów Medycznych. To śledczy z zamiejscowego wydziału Prokuratury Krajowej, który został stworzony do walki z przestępczością zorganizowaną. Podlega w praktyce bezpośrednio Zbigniewowi Ziobrze.

To oczywiście nie wszystkie zmiany. Z uwagi na to, że w każdym procesie kluczową rolę odgrywają ekspertyzy, więc

Pojawił się artykuł 640 uniemożliwiający obciążenie oskarżyciela posiłkowego — a takim jest rodzina Ziobrów — kosztami ekspertyz. Zmienia się też kolejny — art. 233. Pierwotnie była tu mowa o fałszowaniu opinii i tłumaczeń. Dodano ekspertyzy i maksymalną karę podniesiono z 3 do aż 10 lat. Dodano także zapis o złagodzeniu albo odstąpieniu od wymierzenia kary, jeżeli autor dobrowolnie sprostuje fałszywe zeznanie przed zakończeniem procesu. Dopisano także nowe przestępstwo — nieumyślne fałszowanie opinii.

Malkontenci mogliby w tym miejscu stwierdzić, że te kosmetyczne zmiany w prawie nie służyły Ziobrze lecz narodowi. I oczywiście będzie miał absolutną rację. Nic tak nie służy narodowi jak oskarżanie lekarzy, światowej sławy kardiochirurgów i kogo tylko się da. W końcu mamy tylu fachowców, że jak kilku najwybitniejszych braknie, to nikt tego nie odczuje. Problem pojawia się tam, gdzie naród nie okazał się wystarczająco przewidujący i jeszcze nie dostosował prawa do swoich potrzeb. Na przykład nie zmieniono w porę przepisu umożliwiającego sądowi zabezpieczenie powództwa. Skutkiem tego niedopatrzenia było postanowienie nakazujące ukazującej się raz w tygodniu „Gazecie [nomen omen] Polskiej” wstrzymanie kolportażu patriotycznych naklejek z napisem „Strefa wolna od LGBT”.

Gdy prawo nie nadąża i zaburza dobro narodu, oczywistą oczywistością jest, że aby tego uniknąć ów musi wziąć sprawy w swoje narodowe ręce, uznać wyrok za niewiążącą opinię i zignorować. I tak właśnie rzeczony tygodnik uczynił — zlekceważył postanowienie, ponieważ prawo, które nie służy narodowi to jest bezprawie! Gdyby komuś przyszło do głowy oponować, zaprzeczać faktom, zaklinać rzeczywistość i przekonywać, że Polska jest przecież „demokratycznym państwem prawnym”, no bo mówi o tym Konstytucja w artykule drugim, to powinien wiedzieć, że jest w błędzie. Polen ist ein demokratischer Nationalstaat (Polska jest demokratycznym państwem narodowym) — wyjaśnił M. Morawiecki niemieckim czytelnikom niemieckiej gazety. Pozbawieni szacunku wraży dziennikarze zatytułowali wywiad »Warum hat Polen so einen schlechten Ruf, Herr Morawiecki?« (Dlaczego Polska ma tak złą reputację, panie Morawiecki?)

Sejm to prawodawca. Tak twierdzi Konstytucja w artykule nr 95. Kancelaria sejmu, mówiąc kolokwialnie, olewa prawomocny wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego zgodnie z którym należy niezwłocznie opublikować listę osób popierających kandydatów do nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Ci, którzy uważają takie postępowanie za skandal zapominają,  że NSA wydał wyrok w oparciu o obowiązujące prawo, a przecież nad prawem jest jeszcze dobro narodu! I właśnie to dobro wymaga, aby te listy pozostały tajne. Co innego lista funkcjonariuszy.

W czasach minionych wstęgi przecinało, łopatę wbijało, kamień węgielny wmurowywało, przodownikom pracy dziękowało kierownictwo partii. Gdy do Polski zawitał statek z pomarańczami z Kuby, dzielnym marynarzom ze łzami w oczach dziękował sam I Sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka, a później Edward Gierek. Gdy do portu zawinął statek z Ameryki ze skroplonym gazem, do „uczestników i organizatorów uroczystego odbioru przez PGNiG pierwszej dostawy skroplonego gazu ziemnego LNG z USA do Polski w ramach wieloletniej umowy z Cheniere Energy Inc. w Świnoujściu” list dziękczynny skierował sam p. prezydent Rzeczpospolitej Polskiej. Chodzą niepotwierdzone słuchy, że akurat w tym przypadku naród bardziej by się ucieszył, gdyby zamiast płynnego gazu przypłynęły leki, ale gaz też się może przydać, ponieważ za jego pomocą również da się definitywnie skrócić męki cierpiących.

Tak więc członkiem Unii Europejskiej jest kraj, w którym najwyższe organy władzy państwowej lekceważą prawo. W którym sejm to organ ustawodawczy partii, senat służy do pilnowania, by nie przeszła żadna poprawka zgłoszona w sejmie przez opozycję, zaś rząd to organ wykonawczy partii. Jest jeszcze prezydent. Jego atrybutem jest długopis, którym składa podpis.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1