Może pojawić się wrażenie

Czy jest coś ważniejszego od szczepień? Oczywiście! Dużo ważniejsza od szczepień jest rejestracja chętnych do zaszczepienia się! Choć nie gwarantuje nabycia odporności, to jest czynnością kluczową i w skrajnych przypadkach wieńczy cały proces. Dlatego rząd przygotował system umożliwiający rejestrację i zapisy 30 milionów osób tygodniowo, który zatkał się gdy próbowało z niego skorzystać kilkadziesiąt tysięcy osób. Okazało się, że tak olbrzymie zainteresowanie akcją, które przeszło najśmielsze oczekiwania władzy, było nie do przewidzenia.

Równolegle z systemem zapisów i rejestracji przygotowano sieć punktów szczepień umożliwiającą zaszczepienie grubo ponad trzech milionów chętnych miesięcznie, czyli ponad 750.000 tygodniowo. Rząd nie wiedział, bo niby skąd miał wiedzieć? że szczepionka dopiero co została zarejestrowana, co dało zielone światło dla rozpoczęcia masowej produkcji. Ponieważ zapotrzebowanie było i jest gigantyczne, o czym rząd też nie wiedział, bo skąd? więc dostawy były i są nader skąpe. Nie ma jednak tego złego co by dobre nie wyszło, ponieważ niewielka liczba dostępnych na początku szczepionek pozwoliła dogłębnie przetestować system. Okazało się, że szczepienie 30 (słownie: trzydzieści) osób tygodniowo przebiega szybko, sprawnie i bez większych zgrzytów.

Szczepią się

Rząd jako jedyny na świecie przewidział kłopoty z dostawami szczepionek, dlatego dzielił je na dwie części. Jedna służyła bieżącym potrzebom, druga była rezerwową drugą dawką. Dzięki temu szczepienia drugą dawką… kuleją!? Jak tłumaczy dr Michał Sutkowski, prezes warszawskich lekarzy rodzinnych z uczelni Łazarskiego ta druga dawka miała być przecież w Agencji Rezerw Materiałowych i mieliśmy na nią czekać i uzyskać wtedy, kiedy trzeba. Otóż my czekamy, przekładane są szczepienia z uwagi na przyjazd tych drugich dawek bardzo późno. Pacjenci są zapisani na wtorki, najczęściej tak jest, bo obiecano nam w poniedziałki już szczepienia, a we wtorki nie ma, w środę nie wiadomo kiedy. Rzut oka na oficjalne dane  potwierdza, że coś jest nie tak. Otóż 26 stycznia ministerstwo zdrowia poinformowało, że zaszczepiono już 776.987 osób. Zgodnie z zaleceniami producenta i zapewnieniami rządu drugą dawkę należy podać po trzech tygodniach. Na oficjalnej stronie ministerstwa widnieje informacja, że drugą dawkę podano dotąd tylko 645.971 osobom.

Wyjaśnienie jest proste. To są dane propagandowe. Po to zostały zablokowane wszelkie niezależne kanały informacji, żeby rząd mógł podawać takie liczby, jakie chce. Nie przypadkiem na rządowej stronie brak danych archiwalnych. Warto zwrócić uwagę, że przy dziennej liczbie szczepień wynoszącej 13.537 zaszczepienie 2.122.245 osób trwa 156 dni. Innymi słowy, aby do dziś zaszczepić 2.122.245 osób należało szczepić po 42.445 osób dziennie.

Warto zwrócić uwagę na pewną, ujmijmy rzecz delikatnie, nieścisłość. Otóż Michał Dworczyk zapewniał, że Przyjęliśmy model działania, że każda dostawa szczepionki jest dzielona na dwie części, aby każdy pacjent, który otrzymał pierwszą dawkę, miał gwarancję uzyskania drugiej dawki. Ta sytuacja pokazuje, że to była dobra strategia, a kierowaliśmy się bezpieczeństwem pacjenta. Adam Niedzielski zadaje kłam słowom Dworczyka przyznając, że druga dawka pochodzi z nowych dostaw: Jeżeli chodzi o drugą dawkę, to system logistyki, który jest opracowany przez Agencję Rezerw Materiałowych, te zadania, które są realizowane pod nadzorem ministra Dworczyka daje gwarancje, że na drugą dawkę zawsze starczy. Zawsze starczy, ale czasem nie starcza, ponieważ są pewne opóźnienia związane z dostawami. […] My te szczepionki, na przykład dzisiaj dostaliśmy ponad 380.000 Pfizera rano przyjechało do Warszawy, ale żeby go rozwieźć efektywnie po kraju, to jest oczywiście potrzeba trochę czasu. Ta dystrybucja jeżeli mamy tą dostawę Pfizera robioną w godzinach porannych, to ona jednak dopiero realizuje się gdzieś tam w okolicach popołudniowych, a wiem, że często te terminy, które są umawiane są umawiane również na poniedziałki, więc stąd może pojawiać się takie wrażenie, że nie ma na drugą dawkę, a ona po prostu jest w drodze.

Kto powinien być zaszczepiony w pierwszej kolejności? To już przecież zostało ustalone, nie bez awantur i żali! Owszem, zostało ustalone, ale to, co znajduje się na oficjalnej stronie ministerstwa nijak się nie ma do tych ustaleń. Choć dla osób po zawale, udarze, z mukowiscydozą, cukrzycą, nadciśnieniem płucnym (TNP) czy nadciśnieniem zakrzepowo-zatorowym (CTEPH) zakażenie koronawirusem może być równoznaczne z wyrokiem śmierci, to nie ma ich na liście uprawnionych do szczepień w pierwszej kolejności. A kto jest?

Służby mundurowe, funkcjonariusze albo żołnierze: Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, Policji, Straży Granicznej, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Służby Wywiadu Wojskowego, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Celno-Skarbowej, Państwowej Straży Pożarnej, Służby Ochrony Państwa, Służby Więziennej, Inspekcji Transportu Drogowego, straży ochrony kolei, strażnicy miejscy, prokuratorzy i asesorzy prokuratury oraz członkowie ochotniczych straży pożarnych, ratownicy górscy i wodni wykonujący działania ratownicze.

Do „walki” o poluzowanie obostrzeń przyłączył się sam wicepremier i mini ster od spraw niebywale istotnych z punktu widzenia rozwoju, pracy oraz technologii Jarosław Gowin. Walczymy o restauracje i kawiarnie — oświadczył. Choć nawet dziecko byłoby w stanie przewidzieć, że gdy obostrzenia zostaną zniesione w przeddzień weekendu to nastąpi eksplozja radości, a odzyskana swoboda moze niektórym odebrać rozum, to pytany o to w poniedziałek mini ster od zdrowia Adam Niedzielski odparł, że nie jest optymistą, niestety. No, zapowiedzi wskazywały, że wszyscy będą zachowywać się odpowiedzialnie. Czy było do przewidzenia? Ja niestety nie jestem takim optymistą i uważałem, że ryzyko takich właśnie zachowań jest dosyć duże, tym bardziej, że mamy do czynienia z takim okresem zdalnej nauki, gdzie ludzie będą chcieli właśnie go wykorzystać do nadrobienia pewnego okresu feryjnego. Tak mówi członek rządu, minister odpowiedzialny za zdrowie, który w rządzie najwidoczniej nie ma jednak nic do gadania.

Całe szczęście, że Niedzielski jest członkiem ekipy, która w odwracaniu kota ogonem osiągnęła mistrzostwo świata. Antoni Macierewicz wyjaśniał zawiłości awiacji i przyczyny katastrofy lotniczej: Ten samolot nie dlatego się rozbił, że uderzył w ziemię, tylko dlatego uderzył w ziemię, że się rozbił. Identycznie według Adama Niedzielskiego ma się sprawa z działaniami rządu. To nie one mają wpływ na liczbę zakażeń, lecz liczba zakażeń wywiera wpływ na nie. Innymi słowy nie jest problemem to, że luzujemy obostrzenia, tylko to, że zaczynamy się przemieszczać w związku z tym. Czyli ryzykiem epidemicznym nie jest hotel jako miejsce tylko są wszystkie inne bodźce z tym związane, które skłaniają do przemieszczania, do tego typu zachowań i one bezpośrednio, mówię o, o, o, o tych hotelach, o innych miejscach, nie generują tego, ale niestety są okazją właśnie do takich zachowań. Jeszcze raz zapytajmy: kto mógłby przypuszczać, że otwarcie hoteli na weekend skłoni ludzi do przemieszczania się i „tego typu zachowań”? Nikt!

Niedawno mowa była o tym, że jeśli dzienna liczba zakażeń przekroczy 10.000, to wrócą obostrzenia. Kiedy to nastąpi? Ano wtedy, gdy rząd uzna, że to mu się z jakichś przyczyn opłaci. Trwa konflikt w koalicji, Gowin staje okoniem, a ponieważ jak sam przyznał „walczył” o poluzowanie obostrzeń, więc nadarza się doskonała okazja by zwalić winę na niego i nawet wyrzucić z rządu. Na razie mamy do czynienia z wzrostem mniej więcej 5%, tych średnich tygodniowych jeżeli chodzi o nowe zakażenia, bo my na pewno nie będziemy patrzyli tylko na pojedyncze dni, a na to co się dzieje tak w sposób bardziej tak powiedziałbym zagregowany, żeby uciec od tych takich falujących zmian, które są z dnia na dzień. Należy mieć na względzie, że liczba zakażeń może rosnąć lub maleć w dowolnym przedziale czasu, ponieważ

w systemie raportowym, w indywidualnych przypadkach wyniki mogą zmienić się wstecznie na skutek wprowadzanych korekt. […] Co za tym idzie, globalna liczba przypadków będzie wyliczana na każdy dzień od nowa, a zmiana tej wartości w określonym przedziale czasu może nie być równa sumie wszystkich nowych przypadków zaraportowanych w poszczególnych dniach tego okresu.

Tak więc z tego, że na razie ta średnia tygodniowa wzrosła nam o 5% absolutnie nic nie wynika, ponieważ jutro, w wyniku korekt może równie dobrze spaść do 3% jak i sięgnąć 33%. Dlatego obostrzenia mogą być wprowadzone jak zwykle znienacka i nikt nie zna ani dnia, ani godziny.

W Warszawie i innych miastach pokojowe manifestacje policja traktowała pałkami teleskopowymi, uczestników pryskała gazem po oczach, zamykała w kotłach i masowo legitymowała. W całej Polsce wraz z sanepidem masowo nachodzi przedsiębiorców, kontroluje, wyrzuca gości, nakłada kary. Natomiast w Zakopanym z wielką pobłażliwością i zrozumieniem traktowała rozbawioną tłuszczę nie zachowującą żadnych zasad, łamiącą wszelkie przepisy i obostrzenia. Trudno nie zapytać, dlaczego władza jest niebywale stanowcza i brutalna wobec tych, którzy manifestują zgodnie z prawem i niebywale pobłażliwa dla tych, którzy ostentacyjnie prawo łamią? Można spokojnie postawić dolary przeciw orzechom, że impreza zostałaby natychmiast spacyfikowana, gdyby zamiast ryków podpitej tłuszczy dało się słyszeć okrzyki ***** *** lub podobne.

W miarę upływu czasu coraz wyraźniej widać, że rząd to zbieranina ludzi bez kompetencji i umiejętności, z których każdy dba wyłącznie o swoje interesy, pod warunkiem, że nie są sprzeczne z nadrzędnym interesem prezesa Kaczyńskiego. Stąd niezborne działania, decyzje podejmowane ad hoc w ostatniej chwili, chaos informacyjny. Jedyne co jako tako działa to aparat przemocy.

Dodaj komentarz