Moralnie naganne, acz pomocne

Marcin Horała zabrał głos w sprawie afery w ministerstwie sprawiedliwości. „A Neumann?” — zapytał Horała i udzielił odpowiedzi: „A Neuman nie podał się do dymisji!” — oznajmił triumfalnie. O jaką dymisję chodzi, skoro Neumann nie pełni żadnej funkcji rządowej Horała nie ujawnił, a dziennikarz nie dopytał. A chodzi o to, że w sprawie Neumanna toczy się śledztwo prokuratury, na której czele stoi jego przeciwnik polityczny. To gwarantuje bezstronność czego dowodem wznowienie śledztwa, które zostało wcześniej umorzone. Zadawszy pytanie i odpowiedziawszy na nie Horała wspomniał o standardach w PiS-ie (wysokich) i w PO (niskich): „Neuman nie podał się do dymisji, a proszę, u nas kilku prawo złamało i natychmiast dwóch do dymisji się podało, z ministerstwa wyleciało!” Ale prawa wykonywania zawodu nie stracili, choć przecież powołano specjalną izbę dyscyplinarną, i to jest sprawiedliwe oraz bardzo słuszne! Mogą się jeszcze przydać.

Dziwne jest stałe zarzekanie się poszkodowanych „jeśli to okaże się prawdą”. Co ma się okazać prawdą? To, że prof. Gersdorf dostawała plugawe kartki? Przecież sama to przyznała. Kłamie? A informacje o życiu prywatnym sędziów, do których nie ma dostępu zwykły zjadacz chleba to też nieprawda? Na szczęście sprawa zostanie szybko i sprawnie wyjaśniona i zastrzegać się już nie będzie potrzeby. Zbigniew Ziobro przejmie osobisty nadzór nad śledztwem, które wykaże, że Zbigniew Ziobro nic nie wiedział, a jak się dowiedział, to się zeźlił i winnych wyrzucił. I nikt nie powie, że brakuje transparentności, ponieważ, jak tłumaczył Zbigniew Ziobro trzy lata temu, Najgorsze są naciski niewidoczne. Nasza ustawa daje możliwość kontroli, ale wprowadza transparentność. Przełożony będzie mógł zmienić decyzję prokuratora prowadzącego sprawę, ale musi to zrobić jawnie, na piśmie, za co weźmie odpowiedzialność. Podwładny może zaś wystąpić o wyłączenie go ze śledztwa, jeśli nie zgadza się z szefem. Oczywiście możliwość kontroli nie oznacza obowiązku kontroli, ponieważ Prawo do ingerowania w śledztwa czyni sytuację klarowną. A jasny mechanizm – przekazywania decyzji i ich uzasadnień na piśmie – usuwa pokusę działania poza prawem. Lepiej, żeby nie było tego mechanizmu?

Z mechanizmem związanym z pismem bywa ten problem, że nie wszyscy urzędnicy umieją pisać i czytać. Dlatego po analizie pism marszałek Kuchciński najpierw wcale nie latał z rodziną, potem poleciał kilka razy, potem lotów było ponad dwadzieścia, potem poleciała sama żona, ale tylko raz, potem lotów była bez mała setka, a to wszystko w oparciu o analizę tych samych pism. Można więc wątpić, że Zbigniew Ziobro na piśmie poprosi Zbigniewa Ziobro by wyłączył się ze sprawy.

Pełnomocnik pani, która zgodziła się dla idei zostać narzędziem dobrej zmiany, a którą, gdy grunt zaczął palić się pod nogami, pozostawiono samą sobie, zdradza kulisy:

Na pierwszy ogień poszli akurat sędziowie, bo to oni najgłośniej protestowali przeciwko zmianom w wymiarze sprawiedliwości. Ta grupa ludzi stojących za wspomnianym procederem wymyśliła, co trzeba zrobić, żeby takie niewygodne jednostki czy całe grupy skompromitować i „wyciszyć”. Tyle że potrzebowali kogoś, kto ich myśl wcieli w życie, kto będzie narzędziem wykonywania tych działań. Wpadka z panem Mateckim, obecnym radnym PiS-u, pokazała im, że nie może się to odbywać drogą oficjalną, w sposób sformalizowany. Potrzebny był im ktoś o prawicowych poglądach, bardzo zdeterminowany i świetnie poruszający się w mediach społecznościowych.

Żeby ułatwić zadanie

zaproponowano jej dostęp do informacji i dokumentów, do których dostęp mieli tylko sędziowie, politycy i urzędnicy państwowi. Do dokumentów, w posiadanie których zwykły obywatel nigdy nie miałby prawa wejść. Poza tym dla takiej osoby jak pani Emilia fakt, że jest doceniania, komplementowana i szanowana przez prominentnych urzędników państwowych sam w sobie był gigantyczną nagrodą.

Współpraca uległa zakończeniu gdy okazało się, że parasol ochronny rozciągnięty nad orędowniczką dobrej zmiany jest dziurawy i z narzędzia stała się w ofiarę. Dlatego

jest bardzo rozgoryczona, bardzo rozczarowana tym, jak to wszystko się potoczyło i jak się skończyło. Na pewno czuje wielki smutek i żal, jest jej wstyd. Zdaje sobie sprawę, że to, co pisała, rozpowszechnianie wrażliwych lub wręcz nieprawdziwych informacji o innych ludziach jest moralnie naganne. Akceptuje swoją winę i nie chce uchylać się od odpowiedzialności. Wstyd jej za to i żałuje tego, co się stało. Gdyby mogła cofnąć czas i wiedziała, jak sprawy się potoczą, nie zdecydowałaby się drugi raz na tę współpracę.

Najpierw oczerniała innych, potem jej własny mąż postanowił pokazać jej jak to smakuje gdy samemu się skosztuje. W tym celu wystosował pismo do Magdaleny Gałczyńskiej, autorki artykułu opublikowanego na Onet.pl, w którym poinformował, że jego żona

„jest osobą uzależnioną od alkoholu oraz środków psychoaktywnych (benzodiazepiny), cierpi również na zaburzenia emocjonalne (typu borderline), była często hospitalizowana”. Mąż Emilii pisze, że kobieta przeszła już próby samobójcze, a jej aktualny stan psychiczny „wskazuje na mocne rozchwianie emocjonalne”.

Najgłupszy wyborca musi zorientować się, że władza wie o nim bardzo dużo. Że w każdej chwili może dostać maila lub list, w którym przeczyta, że jeśli nie uspokoi się, nie przestanie narzekać, szydzić z dobrej zmiany, lub robić czegoś, co władza nie pochwala, to koledzy i koleżanki z pracy dowiedzą się jaki z niego ogier z małym syfilitycznym fiutkiem, zobaczą to na zdjęciach i dowiedzą się innych równie ciekawych rzeczy. A gdy odda sprawę do sądu spotka w nim uśmiechniętego od ucha do ucha Piebiaka lub innego sędziego z zasadami.

Wkrótce okaże się, czy można mówić o kolejnym cudzie nad Wisłą — istnieniu głupszych od najgłupszych.

 

PS.
Przywódca opozycji poinformował, że Zbigniew Ziobro jako minister sprawiedliwości i prokurator generalny jest sędzią we własnej sprawie; składamy projekt ustawy dotyczący rozdzielenia tych dwóch funkcji. Dlaczego żaden dziennikarz nie zapyta arcy populisty co zrobi, jaki projekt złoży, gdy ministrem sprawiedliwości zostanie na przykład Piebiak, a prokuratorem generalnym Ziobro, albo odwrotnie? Czy on jest durniem, czy ma wyborców za idiotów?

Dodaj komentarz