Monopol na prawdę, monopol na przemoc

35 lat temu ganialiśmy się z milicją, bo święto było zakazane — napisał na amerykańskim Twitterze polski premier. Od tego czasu dużo się zmieniło. Dziś nie święto ale ganianie jest zakazane. Co więcej — nie jest już uznawane za przejaw patriotyzmu. Mimo to wczoraj byliśmy świadkami ganiania się z policją. Rok temu byliśmy świadkami ganiania się z policją. Dwa lata temu byliśmy świadkami ganiania się z policją.

A jeszcze na początku sierpnia tego roku pan premier deklarowali: Zrobimy wszystko, żeby zarówno obchody 11 listopada, jak i to wielkie wydarzenie międzynarodowe, jakim jest szczyt klimatyczny, odbyły się w spokoju. Na początku drugiej dekady listopada zobaczyliśmy na własne oczy jak wygląda w praktyce robienie wszystkiego przez tę ekipę.

Komentatorzy po obu stronach sceny politycznej prześcigają się w szukaniu winnych. Nie obchodzi ich rozwiązanie problemu, nie zastanawiają się co zrobić, by do podobnych ekscesów nie dochodziło w przyszłości. Chodzi tylko o to, by jak najboleśniej uderzyć w przeciwnika, obrazić, znieważyć, zohydzić. Słowa faszyści, dzicz, zwierzęta, hołota odmieniane są przez wszystkie przypadki.

A co ma rząd do zaproponowania młodym ludziom? Surowe kary, jeszcze bardziej surowe kary, zakazy, grzywny, mandaty, przepełnione więzienia, bezrobocie i obowiązek alimentacyjny względem rodziców, których rząd rujnując system emerytalny pozbawia emerytur? Bilionowe długi, które będą musieli spłacać? Coraz bardziej opresyjny system fiskalny? Kulawe, niesprawiedliwe prawo, raz kuriozalnie surowe, innym razem nieziemsko wyrozumiałe?

Jednak nie można twierdzić, że władza nic nie robi. Pan prezydent wyszedł z inicjatywą, by zakazać ukrywania twarzy. Jedyne rozwiązania jakie znają polscy politycy, to zakaz i surowa kara. Wydaje się jednak, że prezydent niepotrzebnie się ogranicza, że proponuje półśrodki. Należałoby pójść na całość i zabronić atakowania ambasad, szczególnie rosyjskich, atakowania squatów oraz podpalania tęcz. Zakaz wnoszenia i wykorzystywania podczas manifestacji środków pirotechnicznych sprawdził się przecież znakomicie. Nie były w ogóle używane podczas obchodów Święta Niepodległości. Nikt o zdrowych zmysłach nie może bowiem uznać za środki pirotechniczne rac, petard, butelek z benzyną czy zapałek. A nawet jeśli prawo zostało złamane, to co? Zakaz jest? Jest! No to o co chodzi? Zakaz jest po to żeby był, a nie po to, żeby się do niego stosować, a co dopiero egzekwować.

Zresztą jak do problemu awanturujących się młodych ludzi podszedł rząd? Nazwał ich po imieniu — bandyterka. A bandyterkę należy surowo karać, a nie wspierać i stwarzać warunki do życia i pracy. Dlatego premier zapowiedział, że skróci swój pobyt na szczycie dotyczącym młodych bezrobotnych. To lepiej niż wielogodzinne exposé ukazuje priorytety. Jeszcze niedawno PO stwarzała pozory, że „walczy” z korupcją, kolesiostwem, sobiepaństwem. Teraz media nagłaśniają kupczenie stanowiskami w państwowych spółkach, a wszystkie możliwe służby i rzecznicy milczą jak groby. Nawet pani Ju. Pitera nabrała wody w usta.

Zadymiarze to ci sami ludzie, którzy dymią pod stadionami, organizują ustawki. Wszczynają burdy, bo nigdy nie przepuszczają okazji, by poganiać się z policją, porozrabiać, zdewastować coś, podpalić, zniszczyć. Tacy sami ludzie (w sensie mentalnym) ganiali się z milicją w stanie wojennym. Ale dopóki zadymy opłacają się obu stronom politycznego sporu, dopóty będą tolerowane. Ponieważ pozwalają z jednej strony prężyć muskuły pokazując twardość, kreować się na gospodarza, do którego Polacy po cichu tęsknią, który przyjdzie, złapie za mordę i zrobi porządek. Z drugiej strony pozwalają doskonale odwrócić uwagę od coraz większych problemów.

Rządowi udało się coś, co udało się swego czasu komunistom — zabić entuzjazm, nadzieję na przyszłość. Całe społeczeństwo postrzegane jest przez władzę jako potencjalni złodzieje, którzy dzień i noc knują jak by tu oszukać fiskusa i nie płacić podatków. Z drugiej jednak strony nieuczciwi są premiowani i wręcz zachęcani do nieuczciwości. Fiskus potrafi ścigać kobietę za niewydanie paragonu opiewającego na kilkadziesiąt groszy, a przymyka oczy na milionowe przekręty.

Żaden kraj, którego obywatele nie ufają ani sobie nawzajem, ani władzy, nie osiągnął sukcesu. W Polsce na dokładkę nieufność jest podsycana zarówno przez rządzących jak i opozycję. Z drugiej strony mijanie się z prawdą jawi się jako element polskiej racji stanu i pozostaje całkowicie bezkarne. Zaś Polacy, przynajmniej na razie, dali sobie wmówić, że jak ktoś jest z PiS-u to jest lepszy od tego, kto jest z PO, albo odwrotnie. Najwyższa pora by sobie wreszcie odpowiedzieli na pytanie czy chcą mieć sprawną władzę, która będzie rządzić z korzyścią dla wszystkich? A może jednak wolą partyjniackie rządy nieudaczników, kupczących stanowiskami i wykorzystujących pozycję do swoich prywatnych celów? Czy minister Sikorski był lepszym ministrem w rządzie PiS-u, czy w rządzie PO? Czy Joanna Kluzik-Rostkowska jest lepszym posłem należąc do PO, czy do PiS-u? Czy nic nie szkodzi jeśli polityk kłamie, kręci i oszukuje?

Święto mamy za sobą. Teraz policja wyszukuje „sprawców”, prokuratura stawia „zarzuty”. A sąd? A sąd udziela lekcji patriotyzmu. Nie tym, którzy podpalili tęczę, nie tym, którzy brali udział w ataku na squat czy ambasadę. Trzy miesiące więzienia (bez zawieszenia!), tysiąc złotych nawiązki oraz pokrycie kosztów sądowych otrzymał młody człowiek, który upojony alkoholem (2,4 promila) obrzucił wyzwiskami policjanta. Chłopak chciał dobrowolnie poddać się karze. Najpierw zaproponował 2.000 grzywny, potem pół roku prac społecznych (30 godzin miesięcznie) i 2.000 zł nawiązki dla obrażonego policjanta. Sąd uznał jednak, że to za mało. Że lepiej będzie jak gówniarz posiedzi w przepełnionym więzieniu, a podatnicy sfinansują mu wikt i opierunek. Przynajmniej czegoś się tam nauczy. Oskarżony krzyczał, że jest patriotą, przy czym zachowanie oskarżonego wskazuje, że kompletnie nie zdaje sobie sprawy, czym jest patriotyzm. Jeśli oskarżony nie wie, czym jest patriotyzm, to sąd oskarżonemu przypomni — uzasadnił wyrok sędzia. Jak można sobie przypomnieć coś, czego się nie wie, wie polski wymiar sprawiedliwości.

Surowo karany jest więc nie ten, kto dokonał jakiegoś groźnego czynu, popełnił przestępstwo, ale ten, kto miał pecha trafić na sędziego, który z procesu uczyni pokazówkę. Mamy wspólne przekonanie, że uda się pokazać, iż monopol na przemoc ma państwo, a nie bandyci — mówił podczas konferencji prasowej minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz. Monopol na przemoc mają przeważnie państwa totalitarne.

Dodaj komentarz