Mogła zawrzeć

Gdy „Fakt” poinformował o kobiecie, u której po zaszczepieniu się preparatem AstraZeneca wystąpiły niepokojące symptomy, uruchomili się niektórzy dziennikarze „wolnych” mediów i sam mini ster zdrowia. Gdy „Rzeczpospolita” już w tytule  zawiera sugestię, że AstraZeneca przedstawiła nieaktualne wyniki testów szczepionki nie reaguje nikt. Nie byłoby w tym niczego nagannego gdyby to była informacja, a nie domniemanie.  W lidzie czytamy:

Amerykański Instytut Alergii i Chorób Zakaźnych (NIAID) w wydanym oświadczeniu wyraził „obawę, że AstraZeneca mogła zawrzeć nieaktualne informacje z testów klinicznych w USA w dostarczonych informacjach na ich temat, co może być źródłem „niepełnego obrazu danych na temat skuteczności” szczepionki.

Gdy wiele osób rezygnuje ze szczepień preparatem tej firmy, niepodpisany autor w płatnym materiale snuje domniemania. Tomasz Żółciak z kolei, który rozdzierał szaty ujrzawszy okładkę „Faktu” tym razem nabrał wody w usta. Nie rwał sobie włosów z głowy mimo, iż wprost zaprzeczył rewelacjom „Rzeczpospolitej” pisząc

Nie ma wątpliwości, że przyczyną kryzysu zaufania do szczepień są kontrowersje, jakie w ostatnich dniach narosły wokół AstryZeneki. To właśnie preparat tej firmy jest dziś podawany osobom w ramach tzw. szczepień populacyjnych (medykom i osobom w wieku 70+ podawane są produkty Pfizera i Modemy). I choć unijny regulator farmaceutyczny EMA ponownie stwierdził, że AstraZeneca jest bezpieczna, a wczoraj to samo potwierdzili naukowcy z USA dodając, że jest ona skuteczna również dla osób po 70. roku życia – odbudowanie zaufania może potrwać tygodnie.

Owszem, NIAID wydała oświadczenie, w którym wyraża obawę, że dane z wstępnych badań klinicznych dotyczące skuteczności szczepionki były nieaktualne. To nie pierwsze kłopoty AstryZeneki w Stanach. W listopadzie ubiegłego roku na przykład potwierdzono nieprawidłowości we wstępnych badaniach skuteczności, gdy błąd produkcyjny spowodował zastosowanie dwóch różnych schematów dawkowania w światowych badaniach. Zamieszanie może opóźnić zatwierdzenie szczepionki w Stanach Zjednoczonych, ale pozostaje bez wpływu na Europę. Portal Deutsche Welle (nie mylić z dritte Welle czyli trzecią falą) opisuje jak działa szczepionka Astry:

Mamy tu do czynienia z tak zwaną szczepionką wektorową. Jak podaje niemiecki Instytut Paula Ehrlicha (PEI) bazuje ona na niegroźnych dla ludzi wirusach przeziębienia, występujących u szympansów. Należące do rodziny adenowirusów wirusy przeziębienia zostały tak zmodyfikowane, że posiadają gen będący czymś na kształt instrukcji budowy zoptymalizowanego białka szczytowego koronawirusa SARS-Cov-2. Po szczepieniu wirus wnika w nieliczne ludzkie komórki, które wykorzystują gen do produkcji białka szczytowego. Systemu immunologiczny rozpoznaje je jako obce i w reakcji zaczyna produkować przeciwciała i limfocyty T, które powinny chronić przed infekcją koronawirusem.

Jakie z punktu widzenia zwykłego śmiertelnika ma znaczenie, czy szczepionka jest skuteczna w 87% czy 78% skoro to i tak jest zdecydowanie więcej niż zero? Jeśli zgodnie z oficjalnymi danymi zaszczepiono do dziś 5.077.928 osób a liczba niepożądanych odczynów wynosiła 5136, to stanowi to ledwie jedną dziesiątą procenta. Nawet jeśli przyjąć, że z powodu bałaganu, niekompetencji i dla celów propagandowych jest dziewięciokrotnie zaniżona, to to da jeden procent, czyli kilkanaście razy mniej niż liczba osób, które zakaziwszy się lądują w szpitalach, umierają lub zmagają się z powikłaniami. Rezygnowanie ze szczepienia się bo jedna baba drugiej babie coś powiedziała, jakiś dziennikarz anonimowo coś opublikował, względnie z tego powodu, że Stany Zjednoczone robią trudności europejskiemu preparatowi, choć swoim nie rzucały kłód pod nogi i dawno zatwierdziły, nie znamionuje rozsądku. To spostrzeżenie potwierdza Biblia, w której powiedziane jest iż „wargi sprawiedliwego prowadzą wielu, lecz głupcy umrą z nierozsądku” (Prz 10.21).

Do rozważenia pozostaje kwestia, czy spadek populacji głupców nie jest aby zjawiskiem pozytywnym?

Dodaj komentarz