Masz prawo mieć prawo

Prawo to coś, co obowiązuje, albo coś, co się ma. Na przykład pacjent ma prawo poskarżyć się Rzecznikowi Praw Pacjenta. Każdy szpital oprócz kapelana ma rzecznika. Z tą różnicą, że kapelan podlega kurii, a rzecznik kierownictwu szpitala. Należałoby zastanowić się, czy sądy i prokuratury, oczywiście w trosce o jak najwyższą jakość usług, nie powinny podlegać mafii i przestępcom. To pozwoliłoby zwiększyć niezależność tych instytucji od nacisków polityków i usprawnić działanie.

W czasach minionych, czyli podczas niesłusznych rządów PiS-u, skargi na działanie służby zdrowia można było składać na wiele sposobów, także telefonicznie. Te niebywałe brewerie niezadowolonych pacjentów należało ukrócić. No więc ukrócono. Prezes NFZ ustalił jak można składać skargi tak, by ich zbyt dużo nie wpływało.  Zarządzenie dotyczące trybu i sposobu składania skarg i wniosków ujrzało światło dzienne w 2010. I już doczekało się dwóch „nowelizacji”. Nie można więc zarzucić ministerstwu zdrowia, że zbija bąki. Dwoi się i troi by służba zdrowia rosła w siłę, a lekarzom żyło się dostatnio. Dlatego nieistotne są dane dotyczące liczby osób, które zmarły nie doczekawszy terminu wyznaczonej wizyty u specjalisty. Nieistotne jest też liczba osób zmarłych w szpitalach z powodu niewłaściwego leczenia, nieprzestrzegania procedur, niechlujstwa i rutyny. Ci ludzie już nigdy na żadną skargę nie pójdą, więc po co sobie nimi głowę zaprzątać?

Departament Spraw Świadczeniobiorców Centrali w terminie do 30 dnia miesiąca następującego po zakończonym kwartale, przekazuje Prezesowi Funduszu, Zastępcy Prezesa do spraw Medycznych, oraz Zastępcy Prezesa do spraw Służb Mundurowych oraz do wiadomości i wykorzystania służbowego Gabinetowi Prezesa, Departamentowi Świadczeń Opieki Zdrowotnej, Biuru Komunikacji Społecznej, zbiorcze sprawozdanie kwartalne w zakresie skarg i wniosków, które wpłynęły do Centrali oraz oddziałów, wraz z analizą rozparzonych skarg i wniosków.

Ktoś nie rozumie jeszcze dlaczego w tym systemie na leczenie brakuje środków? W minionym ustroju liczyły się tylko plan i sprawozdawczość. Trybuna Ludu tryumfalnie donosiła, że „zakontraktowano tyle a tyle tysięcy sztuk trzody chlewnej i tyle a tyle tysięcy sztuk bydła rogatego, dzięki czemu udało się osiągnąć zaplanowane wolumeny, a nawet nieco je przekroczyć”. Mimo niewątpliwych sukcesów na odcinku kontraktacji, mięso było towarem luksusowym ściśle reglamentowanym. Dziś Trybuny Ludu już nie ma, więc media triumfalnie donoszą, że „zakontraktowano tyle a tyle tysięcy procedur medycznych i tyle a tyle tysięcy milionów złotych przeznaczono na refundację leków”. Może budzić zdziwienie analogia? Może dziwić, że z usługami medycznymi jest teraz jak z mięsem niegdyś — chwilowo, przejściowo brak? A przecież miesiąc w miesiąc każdy pracujący i niepracujący, ale zarejestrowany jako bezrobotny, Polak wnosi obowiązkowe przedpłaty na te zakontraktowane dobra w postaci składek zdrowotnych.

Ale oprócz tego, że pacjent ma prawo być leczony, jeśli doczekał wyznaczonego terminu, to ma także prawo wiedzieć jak jest leczony, czym, i dlaczego. Chyba, że nie chce wiedzieć, bo prawo do niewiedzy także zostało przewidziane. Ale jeśli chce wiedzieć, to ma prawo. Mało. Ma prawo wskazać osobę, która także będzie miała prawo dowiedzieć się o stanie zdrowia, procedurach i rokowaniach. Jak to prawo jest realizowane w praktyce? No więc pacjent ma prawo do informacji przez godzinę dziennie od poniedziałku do piątku. Gdy wielu pacjentów chce się czegoś dowiedzieć prawo pacjenta znajdującego się na końcu kolejki przekładane jest na kolejny dzień. Informacji o stanie zdrowia pacjentów udziela lekarz prowadzacy, od poniedziałku do piatku w godzinach 13-14.

W minionych czasach prawa wszelakie były w większości iluzoryczne. Mimo to żadnemu urzędowi ani instytucji nie przyszło do głowy z nich tak jawnie kpić.

 

P.S.

Jak rozporządzenie ministra zdrowia działa w praktyce opisała Gazeta. Pan ojciec nieletniego pacjenta złożył skargę, ale skarga nie spełniła „wymogów formalnych”. Więc została przez urzędników olana zgodnie z procedurami. Rzeczniczka oddziału NFZ wyjaśniła, że ten kto składa skargę musi być w pełni znany. Samo podanie w mailu danych osobowych to za mało. Nam chodzi o uwiarygodnienie osoby — mówi rzeczniczka. Na szczęście dotąd nie jest wymagany odcisk palca, skan tęczówki oka ani okup. Ale trzeba mieć na względzie, że do wyborów pozostał jeszcze niemal rok. A zarząd NFZ też nie zasypia gruszek w popiele.

Charakterystyczne, że wiarygodny i nieanonimowy musi być zawsze obywatel, ale już nie urzędnik czy firma handlująca na przykład solą przemysłową, pozieleniałym mięsem czy cuchnącymi wędlinami. Chociaż… Donosów też nie trzeba uwiarygodniać. Zwłaszcza adresowanych do fiskusa.

Dodaj komentarz