Mam sumienie i nie zawaham się go użyć!

Osiemdziesiąt lat temu Tadeusz ‚Boy’ Żeleński opisywał piekło kobiet. Po bez mała wieku znaleźliśmy się dokładnie w tym samym miejscu. Pod koniec ubiegłej kadencji sejmu, w zeszłym roku, przez sejm znowu przetoczyła się „debata”. Jak zwykle jedni kierując się sumieniem chcieli zaostrzenia przepisów, drudzy wręcz przeciwnie. Oczywistą oczywistością jest, że nasi wybrańcy, którym musi pomagać bóg, bo sami nie potrafią, nie kierują się interesem kraju i obywateli, zdobyczami nauki, wiedzy, techniki. Kierują się tak zwanym sumieniem, czyli bóg wie czym.

Stanisław Żelichowski z PSL tak w zeszłym roku tłumaczył dlaczego projekt restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej został skierowany do komisji: – Jest taki zwyczaj parlamentarny, że nie odrzuca się projektów obywatelskich w pierwszym czytaniu. Pod tym projektem podpisało się ponad 500 tysięcy osób. Nie uważam, że w Polsce jest potrzebna wojna religijna, to co jest powstało w wyniku kompromisu. Ten projekt skierowano do komisji, aby uniknąć awantury. Walka będzie na komisji, a nie na plenarnych obradach sejmu, na czym wielu zależało.

Po co wybieramy parlamentarzystów? Po to, żeby rozwiązywali problemy? Żeby uchwalali dobre ustawy i poprawiali złe? Skąd! Po to, żeby sobie powalczyli, poawanturowali się jak nie na sali plenarnej, to chociaż w komisji. Podatnik stawia!

Z kolei prof. Tomasz Nałęcz, doradca prezydenta RP daje odpór Markowi Jurkowi: – Trudno podzielić przekonanie marszałka Jurka, że Polacy chcą wracać do kwestii aborcji, bo wszystkie badania opinii publicznej wskazują, że większość akceptuje ten kompromis z lat dziewięćdziesiątych i nie chce wracać do skrajnych rozwiązań. Kościół też to akceptuje, ale jest w trudnej sytuacji, mimo że w kategoriach światopoglądowych, ideologicznych, ontologicznych nie może tego zaakceptować. Jeśli chodzi o praktykę politycznego działania to Kościół to akceptuje.

Co ma kościół do akceptowania w świeckim państwie prof. Nałęcz nie wyjaśnił. Z dobrze poinformowanych źródeł wiadomo jednak, że ludożercy z wysp Hula Gula nie akceptują zakazu konsumpcji ludzkich podrobów. Czy tym problemem Sejm również się zajmie w celu wypracowania kompromisu?

Dzisiaj dowiadujemy się, że osadzony przez Premiera na stołku ministra sprawiedliwości Jarosław Gowin ma prawo w swojej pracy kierować się swoim światopoglądem. – Jeżeli lewa część Platformy otwiera spory światopoglądowe, to – proszę wybaczyć – ale my też mamy prawo do artykułowania swoich przekonań – oświadczył. W cywilizowanym świecie przyjęło się, że państwowy funkcjonariusz swoje poglądy i przynależność partyjną zostawia na progu gabinetu, by w pracy zachować jak największą bezstronność i kierować się zdobyczami nauki, wiedzą, interesem obywateli, a nie interesem partii czy dogmatami wiary.

Jeżeli coś zagraża jedności Platformy, to próba wprowadzenia dyktatu w spawach sumienia. Na to zgodzić się nie możemy – oznajmia mini ster. Oni nie mogą się zgodzić. My musimy. Gowin na każdym kroku daje do zrozumienia, że żyje zgodnie z naukami i stosuje je w życiu. Przyjmijmy więc deklaracje za dobrą monetę i przyjrzyjmy się bliżej jak stosowanie zasad wygląda w praktyce. Jedna z nich głosi: Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone. Pytanie pierwsze: Dlaczego Gowin zawraca głowę lekarzom zamiast się modlić, a w nagłych wypadkach wzywa karetkę zamiast księdza z butelką oleju?

Inna zasada mówi, że: Ktokolwiek cudzołoży z żoną bliźniego, będzie ukarany śmiercią i cudzołożnik, i cudzołożnica. Pytanie drugie: Dlaczego Gowin jeszcze nie złożył projektu nowelizacji kodeksu karnego?

Kolejna zasada wyraźnie zakazuje kontaktów z rozwódkami: Każdy, kto oddala swoją żonę – poza wypadkiem nierządu – naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa. I zaleca zacieśnianie więzi rodzinnych: Ja jestem Pan! Nie weźmie za żonę ani wdowy, ani rozwódki, ani pohańbionej, ani nierządnicy: żadnej z takich nie weźmie, ale weźmie dziewicę spośród swych krewnych. Pytanie trzecie: Czemu minister sprawiedliwości nic w tej sprawie nie zrobił? Liczba rozwodów w Polsce rośnie, a jemu sumienie pozwala przymykać oczy na szerzący się nierząd. Iluż towarzyszy parlamentarzystów i parafian „oddaliło” swoje żony i cudzołoży? A on nic – nawet nie wzdraga się przed zasiadaniem wraz z nimi w ławach…

Istnieje zasada dotycząca rodziców i ich pociech: Ktokolwiek złorzeczy ojcu albo matce, będzie ukarany śmiercią: złorzeczył ojcu lub matce, ściągnął śmierć na siebie. Pytanie czwarte: Co z kodeksem rodzinnym, mr. Gowin?

Można by tak długo, więc jeszcze tylko zasada dotycząca niedzieli. Sześć dni będziesz wykonywał pracę, ale dzień siódmy będzie dla was świętym szabatem odpoczynku dla Pana; ktokolwiek zaś pracowałby w tym dniu, ma być ukarany śmiercią. Nie będziecie rozpalać ognia w dniu szabatu w waszych mieszkaniach. Chciałoby się zakrzyknąć – Gowinie, na miłość boską! Jak możesz spokojnie patrzyć na setki tysięcy rodaków Polaków siódmego dnia jak gdyby nigdy nic zapalających kuchenki gazowe i grille, a gdzieniegdzie świece i nawet nie kiwnąć palcem!? Nikogo nie pokarzesz jeśli nie śmiercią, to przynajmniej ustawą? A ci co w niedzielę pracują? Ujdzie im to na sucho? Pytanie piąte i ostatnie: Jak można być tak dwulicowym?

Dodaj komentarz