Majdan czyli ekwipunek patrioty

Przez krótką chwilę byliśmy świadkami niemalże drugiego cudu nad Wisłą. Oto polscy politycy zaczęli mówić jednym głosem. Putinowi mowę odjęło i stracił rezon. Okazało się, że ten krótki epizod w dziejach polskiej polityki zagranicznej skończył się równie szybko jak się zaczął. Prezes partii opozycyjnej ani na chwilę nie zapomniał gdzie jest centrala, ale potrzebował czasu, by przekonać się jak się sprawy na Ukrainie potoczą. Gdy wszystko stało się jasne ruszył z połajankami. Putin odetchnął z ulgą.

Zbrodnia i zdrada okrągłego stołu polegała na tym, że przeciwnicy zasiedli wspólnie do rozmów zamiast skoczyć sobie do gardeł. Ówczesna władza zmarnowała szansę przysłużenia się sprawie. Zamiast wysłać na ulice armię i krwawo pacyfikować protesty przystąpiła do rozmów. A co jej szkodziło? Przecież dobrze zadekowanym, zakonspirowanym przywódcom włos by z głowy nie spadł, więc ryzyka żadnego nie było. Im groziło w najgorszym wypadku więzienie, a nie śmierć od kul. Wystarczyłby więc malutki ruch władzy, jeden rozkaz, a splendor spadłby na niezłomnych bojowników walczących z krwawym reżimem! A tak co? Nie da się wygumkować swojej obecności przy tym zacnym meblu. Można tylko głosić, że zostało się przy nim posadzonym siłą i wbrew woli. I było się przeciw — przeciw podpisaniu umowy, niepodpisaniu umowy, braniu udziału w obradach, niedopuszczeniu do udziału w obradach, umowie, kompromisowi, wyborowi miejsca i czasu oraz kształtowi mebla.

Na szczęście nie tylko prezes rozumie na czym polega polityka. Dał się bowiem sfotografować z banderowcami. Banderowcy są źli, bo rzezali Polaków zamiast dać się wyrżnąć Polakom i przyjąć zwierzchność Watykanu. No więc gdy prezes dał się sfotografować z banderowcami, to okazało się, że o wolność Ukrainy nie walczą Ukraińcy, tylko banderowcy. Rosyjskie media podpowiedziały polskim patriotom, że nie tylko banderowcy, ale i naziści. Miedwiediew z kolei stwierdził, że uznanie przez część państw Zachodu nowych władz na Ukrainie jest „aberracją”. Zaś MSZ Rosji wydało oświadczenie, w którym pisze, iż „Na Ukrainie obrano drogę podporządkowania sobie niezadowolonych w niektórych regionach metodami dyktatorskimi, a czasem także terrorystycznymi”.

W tym miejscu należy wyjaśnić na czym polega demokracja. Otóż demokracja jest wtedy, gdy wybierani w wyborach są właściwi ludzie. Gdy na przeszkodzie na przykład wybraniu tego samego prezydenta na trzecią kadencję stoi konstytucja, należy ją zmienić dostosowując do wymogów państwa prawa. Podobnie z władzą. Zmiana jest niewskazana ponieważ destabilizuje państwo. Dlatego w Rosji Rosjanie mogli wybierać między Putinem a Miedwiediewem, a w Polsce mogą wybierać między PO a PiS. Przy czym wygrana PiS nie gwarantuje, że ministrami nie zostaną członkowie PO. I vice versa. W tym miejscu trzeba bardzo mocno podkreślić, że jeśli chodzi o PO, to tak zwane „Pisiory” są groźne jedynie w strukturach terenowych, ale nie na stanowiskach ministerialnych.

Nie można jednak przejść do porządku dziennego nad wkładem opozycyjnym nie odnotowawszy, że zwycięstwo rewolucji na Ukrainie możliwe stało się dopiero wtedy, gdy rewolucjoniści, czy może raczej rewolucjonistki, naocznie przekonały się, że mołojcy pod względem wyposażenia w niczym nie ustępują prawdziwym patriotom. Tym niemniej choć Opozycja robi więcej niż zazwyczaj, robimy wszystko, co możemy, to Protasiewicz jest małym, złośliwym tchórzem, bo zamiast jako wiceprzewodniczący PE pojawić się tutaj i doprowadzić do tego, by sytuacja była chociaż ciut lepsza niż jest, to robi swoją kampanię wyborczą do europarlamentu, jeżdżąc po swoim okręgu wyborczym, zamiast być tutaj.

Przedpotopowi Polacy mawiali: „Nie pchaj się na afisz jeśli nie potrafisz”. Nie można tego jednak powiedzieć o największej partii opozycyjnej i jej prezesie. Nikt tak nie potrafi krytykować, narzekać i potępiać w czambuł. Czy ludzie, którzy w swym otoczeniu nie dostrzegają niczego pozytywnego, wszystkich mają za półgłówków i cwierćinteligentów są w stanie coś sensownego stworzyć, zbudować? Z drugiej strony jak bardzo trzeba być inteligentnym żeby uwierzyć, że zabranie pieniędzy zgromadzonych na indywidualnych kontach pracowników i zapisanie ich w postaci długu na indywidualnych kontach pracowników zmniejszyło zadłużenie państwa?

Dodaj komentarz