Łaska pańska

Mariusz Kamiński uważa w związku z uchwałą Sądu Najwyższego, że sąd nie ma prawa sądzić Mariusza Kamińskiego. W związku z wydaną w dniu dzisiejszym uchwałą Sądu Najwyższego, uważam, że w świetle obowiązujących przepisów prawa, żaden Sąd, w tym Sąd Najwyższy nie ma uprawnień do oceny konstytucyjnych prerogatyw Prezydenta RP. Sąd Najwyższy wydając takie rozstrzygnięcie sam stawia się ponad prawemoświadczył Mariusz Kamiński.

W sprawie wyroku SN głos zabrał także wiceszef kancelarii prezydenta Paweł Mucha, który rzekł: W naszym przekonaniu uchwała podjęta dzisiaj przez Sąd Najwyższy nie ma należytej podstawy prawnej, nie może ona być podstawą ingerencji przez władzę sądowniczą, przez Sąd Najwyższy w ten zakres, który jest przypisany, co podkreślamy, jako bezpośrednia prerogatywa głowy, głowy państwa. Sprawę skwitował sekretarz stanu w kancelarii prezydenta Krzysztof Łapiński: Polska potrzebuje, krótko mówiąc, demokracji a nie sędziokracji.

Dzięki temu poznaliśmy nowe słowo i nową definicję starego. Sędziokracja jest tam, gdzie sądy decydują o tym co jest zgodne z prawem, kto popełnił przestępstwo, a kto jest niewinny. Demokracja z kolei to ustrój, w którym o winie nie decyduje sąd, lecz sam zainteresowany i przekonanie jego kolegów partyjnych

To tłumaczy dlaczego sprawa zatrzymanego mężczyzny, który zmarł na komisariacie policji Wrocław Stare Miasto ślimaczyła się przez rok. Funkcjonariusze uważali, że postępowali zgodnie z prawem, a ich przełożeni podzielali to przekonanie. Dlaczego po roku poleciały głowy? Ponieważ chociaż co prawda zainteresowani nadal nie mają sobie nic do zarzucenia, to ich przełożeni zmienili zdanie i przestali podzielać pogląd, że nic się nie stało.

Co to oznacza dla Jana Kowalskiego? W zasadzie niewiele. Chyba, że ktoś uzna, że w jego przekonaniu Kowalski popełnił przestępstwo w świetle obowiązujących przepisów, ponieważ nie miał prawa zrobić tego, co zrobił. Jakich przepisów? Obowiązujących. Sąd być może nie podzieliłby tej opinii, ale jak wiadomo w demokracji to nie sąd decyduje co jest zgodne z prawem, a co nie. Oczywiście to nie musi oznaczać dla Kowalskiego kłopotów, bo zawsze może zostać uniewinniony. Bez znaczenia czy jest winny, czy nie jest, ponieważ uniewinniony z definicji jest niewinny bez względu na to co zrobił, ewentualnie zrobi. I żaden sąd nie ma uprawnień do kwestionowania jego niewinności.

Według ministra Łapińskiego sprawa, którą rozpatrywał Sąd Najwyższy pokazuje, że niekoniecznie trzeba konstytucji przestrzegać, ale koniecznie trzeba ją zmienić. Ta sprawa pokazuje, że Polska potrzebuje konstytucji, która będzie na tyle precyzyjna, żeby do interpretacji jej jednego zdania nie będzie potrzeba pracy kilku sędziów przez kilka miesięcy. Niestety, p. Łapiński myli się. Do interpretacji konstytucji wcale nie jest potrzebny siedmiomiesięczny namysł siedmiu sędziów. W zupełności wystarczy zdanie zainteresowanego potwierdzone przekonaniem członków kancelarii prezydenta, wśród których jest absolwentka UJ, doktor nauk prawnych ze specjalnością prawo konstytucyjne.

Warto rzucić okiem na to, co mówi konstytucja, którą należy zmienić tak, żeby nawet prezydent ją rozumiał. Otóż w art. 139 mówi, że Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski. Mimo, że artykuł jednoznacznie, w sposób nie budzący żadnych wątpliwości stwierdza, że prezydent stosuje prawo łaski, to prezydent bardzo często prawa łaski nie stosuje. Na przykład we czwartek 22 kwietnia 2017 roku odmówił zastosowania prawa łaski wobec 3 osób, choć W sprawach tych Sądy orzekające w I lub I i II instancji pozytywnie zaopiniowały prośby skazanych o łaskę.

Otwarte pozostaje pytanie czy prezydent bardziej łamie prawo wtedy, gdy stosuje prawo łaski, czy wtedy, gdy nie stosuje.

Dodaj komentarz