L jak lipa

Telewizja transmitowała konwencję lewicy. Słuchałem i uszy przetykałem ze zdumienia. Takiej dawki populizmu nie serwowała nawet koalicja populistyczna i PiS razem wzięte. Tutaj każde hasło, każda obietnica bez pokrycia odczytana jak na prawdziwych towarzyszy przystało z kartki, kwitowana była wymuszonym aplauzem i skandowaniem przez klakierów przygotowanych wcześniej kwestii. Trochę zamieszał Robert Biedroń, ponieważ najwyraźniej w scenariuszu było co innego do skandowania niż wynikało z tego, co powiedział i zamieszanie trochę trwało.

Być może to, co ma do zaoferowania lewica kogoś przekona. Niestety, ludziom mającym odrobinę zdrowego rozsądku wysyp obietnic musiał zjeżyć włosy na głowie. Pierwszy z brzegu przykład — służba zdrowia. Przecież to właśnie lewica zafundowała barbarzyński system, którego kolejki są integralnym składnikiem. To ten niewydolny, marnotrawny system sprawia, że czas oczekiwania na wizytę u lekarza wydłuża się coraz bardziej. To ten system odpowiedzialny jest za śmierć na SOR-ach. Neobolszewicy nie zamierzają nic zmieniać, tylko podsypią grosza, zwiększą „nakłady na służbę zdrowia” do 7% PKB. Co to da, skoro brakuje lekarzy z jednej strony, a z drugiej ci, którzy są nie chcą pracować pod presją, nie chcę, by o tym, jaką procedurę zastosować decydował urzędnik, a nie ci, którzy za stan pacjenta odpowiadają bezpośrednio.

Innym bolszewickim pomysłem jest podniesienie płacy minimalnej do 2.700 zł. PiS wywindowało ją do poziomu 2.250 zł, a od stycznia przyszłego roku ma wzrosnąć o kolejne 200 zł do 2.450 zł. 2.700 to jeszcze o 250 zł więcej. Co w praktyce oznacza populistyczna obietnica „podniesiemy minimalną płacę do 2.700 zł na miesiąc”? Próbę zmuszenia pracodawców do płacenia pracownikom minimum tyle. Bolszewicy zawsze chętnie szafowali cudzymi pieniędzmi bez oglądania się na konsekwencje. A ponieważ w ekonomii nie ma cudów, więc wszystko znacjonalizowali podporządkowując ideologii. Ich spadkobiercy też mają zamiar utrzymywać i umacniać własność państwową. W tej kwestii niczym się od PiS-u nie różnią. Niczego się nie nauczyli, żadnych wniosków nie wyciągnęli, choć wiadomo przecież czym to się skończyło — kartkami na większość towarów i banknotami z imponującą liczbą zer.

2 miliony

Można długo analizować „program” będący w rzeczywistości zbiorem populistycznych, pobożnych życzeń, ale szkoda czasu. To, co mamy do wyboru to nie jest nowoczesna, europejska lewica. To neobolszewicy, którzy dorwawszy się do władzy równie szybko i sprawnie jak PiS doprowadzą kraj do ruiny. Nie przypadkiem dużo było mowy o płacach, pracownikach, umowach śmieciowych, a o przedsiębiorcach tylko w kontekście przykręcania śruby. Firmom lewica ma do zaproponowania wyłącznie wzrost obciążeń — macie płacić wyższe podatki państwu i wyższe pensje swoim pracownikom. Ale najlepszym potwierdzeniem absurdalności tego „programu” jest sprawa leków. Otóż lewica nie ma zamiaru wspierać przemysłu, wspomagać przedsiębiorstw, stymulować wzrostu gospodarczego, by w ten sposób napędzać wzrost płac. Zamierza robić to, co umie najlepiej — reglamentować biedę. Zamiast podnieść emerytury, by emeryta było stać na wykupienie leków, miliardy wpakuje w dotowanie przemysłu farmaceutycznego za pomocą niejasnego, skrojonego pod nią korupcjogennego systemu refundacji. Dzięki temu w aptece zapłaci tyle samo babcia mająca 800 zł emerytury i emeryt Jarosław Kaczyński. Bo tak jest sprawiedliwie.

Czas na prywatę. W swej bezgranicznej naiwności sądziłem, że lewica będzie stanowić alternatywę dla koalicji populistycznej. Nie stanowi.

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. Zobaczyłam faceta znanego ze swoich sweterków, a odświętnie odzianego w gajerek i wyszłam z pokoju.  I nie zdziwiła mnie Twoja relacja. Ale ufam tej ocenie wyrażonej przez Ciebie. Dzięki.

    Czy w kraju gdzie NFZ to 90 mld zł, a 500+ = 40 mld zł wyrzuconych, zmarnowanych i żaden z chętnych na bezproduktywne bytowanie, nawet nie zająknie się jak to zmienić, to nie słucham, nie czytam już „obietnic”.

    1. Co co media, zwłaszcza związane z Agorą, nazywają „programem lewicy” mieli już na sztandarach wypisane bolszewicy. Niech więc nie stroją się w piórka obrońców wolności, bo samorządy są dla nich taką samą solą w oku jak dla PiS-u. Nie da się bowiem pogodzić ich postulatów z samorządnością.