Królik a sprawa boska

Klimat zmienia się gwałtownie na naszych oczach. Rzeki, jeziora, zaczynają wysychać. Podnosi się za to poziom oceanów. Tam gdzie jeszcze niedawno falowały zboża, teraz po horyzont rozciąga się spalona ziemia. Już nie milionom, ale miliardom ludzi zagraża głód, ponieważ na coraz większych areałach nie da się już niczego uprawiać. W Stanach Zjednoczonych wysycha rzeka Kolorado będąca zarówno źródłem energii dla położonych w jej pobliżu miejscowości jak i wody dla całego żyznego zagłębia zbożowego. W Stanach zaczyna drożeć żywność, niedługo być może będą zmuszone zacząć ją importować. A wtedy podrożeje drastycznie na całym świecie.

Co z tego rozumieją polscy politycy, zwłaszcza prawicowi? Nic nie rozumieją. I nie muszą, póki — zwłaszcza dzięki embargu nałożonym przez Rosję — żywność jest stosunkowo tania. A co się stanie, jak w krótkim czasie podrożeje dwukrotnie lub trzykrotnie? Roman Królik znalazł odpowiedź. Jego sposób jest prosty, choć nawet w jego środowisku niezbyt szeroko stosowany. A polega na tym, by jak najczęściej zamykać się ze swoją aktualną żoną w ciemnym pokoju i płodzić, płodzić, płodzić potomstwo płci różnej.

Jaką takie rozwiązanie ma przyszłość? Żadnej, poza chwilową, przeważnie jednostronną przyjemnością. Po rozum do głowy poszedł nawet papież przypominając wiernym, że ludzie to nie króliki. Królik jak można było się spodziewać zawrzał świętym oburzeniem, poczerwieniał i ryknął: Jestem królikiem, a dobry katolik nie musi nim być. Skoro optimum jest troje dzieci, to niech papież wskaże, które z moich jest nieoptymalne.

Tak, drodzy parafianie i parafianki oraz ci, którzy uniwersalne mądrości wywodzicie z innych źródeł. Pan Królik myśli odwrotną stroną medalu, czyli narządem, który zwykłym ludziom służy do zgoła innych celów, więc zwraca się do papieża z żądaniem, by ten mu wskazał które z już spłodzonych dzieci jest „nieoptymalne”. Odpowiedź, że najmłodsze do Królika nie przemówi, bo jemu nie mieści się w tym tam, że papież apelował do ludzi, nie do królików, żeby mniej energii wkładali w ciupcianie, a więcej w myślenie. Szczególnie przed dokonaniem czynu. Bo Królik, choćby mu sto lat tłumaczyć, nie zrozumie, że nie da się zabić tego, czego nie ma.

Wbrew pozorom jednakowoż żądanie Królika nie jest wcale pozbawione sensu. Przecież na okrągło wbija się do łbów dziatwie, że za wszystkim stoi Bóg. I nic nie dzieje się bez jego woli i zgody. Nawet globalne ocieplenie. I to on, a nie człowiek powołuje do życia. W świetle tych faktów Królik jest niewinny. Można sobie także z grubsza wyobrazić jak to mogło wyglądać. Oto pan K. napisał błyskotliwy felieton, w którym odkrywczo porównał pigułkę dzień po do holokaustu i ludobójstwa. Zadowolony rozparł się w fotelu, za którym stał Pan.
— Romeczku — przemówił do Królika z pominięciem uszu. — Romeczku, ładny artykulik napisałeś. Idź teraz do domeczku. Tam czeka żoneczka. Poswawol z nią nieco. O nic się nie martw, ja o wszystko zadbam. Ale broń Boże nie zabezpieczaj się przypadkiem. Nie wkładaj niczego na głowę. I nie myśl, bo to ci szkodzi. Jeśli już musisz to pomyśl o ojcu Wirgiliuszu, co zrobić, żeby mu dorównać. Może powinieneś bardziej przyłożyć się do roboty? Robić to z żoną dwa razy częściej? Bo wolną wolę to ja dałem tym, których obdarzyłem także i rozumem. Więc ciebie to nie dotyczy.

Charakterystyczne jest, że nasz bohater nie odniósł się do innych słów papieża. Franciszek wyraził bowiem przekonanie, że w rodzicielstwie najważniejsza jest odpowiedzialność. I tu nastąpiła burza w mózgu.
— Odpowiedzialność? Co to… jest? Odpowiedzialność to powinien zawsze ponosić ten, kto obraża święte uczucia religijne. Dożywocie albo kula w łeb. To jest odpowiedzialność. Ale w rodzicielstwie?! Przecież jestem odpowiedzialny. Pilnuję, żeby z łóżka nie spadła przed, w trakcie i po. W suficie zamontowałem telewizor i kupiłem stopery, żeby się nie nudziła i nie rozpraszała jak dyszę, stękam i pojękuję. To co? Ja jestem nieodpowiedzialny? Aaaa. Teraz do mnie dotarło! Chodzi o odpowiedzialne rodzicielstwo? No to nikt nie jest tak odpowiedzialny jak ja! W ósmym miesiącu zwalniam ją z cięższych prac. Nie musi codziennie myć podłóg, sprzątać, prać, prasować, wynosić śmieci i robić zakupów. Nie wyciągam konsekwencji nawet wtedy, gdy coś przesoli, przypali czy przeskrobie. Oddałem ją w opiekę Panu swemu, dałem na mszę, a ksiądz modlił się codziennie za co łaska. W dniu porodu dałem jej na taksówkę, żeby nie tłukła się do szpitala autobusem. I co, ja nie jestem odpowiedzialny!?

Nasi politycy, i nie tylko oni, uważają, że świętym obowiązkiem chrześcijanina jest płodzić dzieci jak króliki nie stosując żadnych zabezpieczeń, bo prezerwatywa to ludobójstwo, pigułka holokaust, a wiedza i nauka to dzieło szatana. Nie obchodzi ich co będzie potem, bo tak daleko myślą nie wybiegają. Głód, zatrute środowisko, powiększające się obszary nie nadające się do zamieszkania, nędza, to nie ich zmartwienie. I mogą być spokojni — nikt ich nie pociągnie do odpowiedzialności, gdy przez swoją od Boga daną „mądrość” sprowadzą zagładę na całą ludzkość.

Uwaga! Podobieństwo pana Romana K. do kogokolwiek jest przypadkowe i niezamierzone. Wszystkie wypowiedzi zostały zmyślone z wyjątkiem wypowiedzi papieża o króliku i królika o papieżu.

Dodaj komentarz