Demokracja to dziwny system. Raz na jakiś czas wybierana jest władza, która rządzi w imieniu wyborców. Zdawać by się mogło, że skoro tak, to wybrani w wolnych wyborach przedstawiciele społeczeństwa nie będą podejmować decyzji sprzecznych z jego wolą. Z prozaicznego powodu — wyborcy już ich nie wybiorą. Okazuje się jednak, że można demokrację tak zgrabnie dostosować do własnych wymagań, by wybierani byli tylko właściwi ludzie plus liderzy partyjni. Aby osiągnąć zamierzony cel wystarczy mieć decydujący wpływ na kształt list wyborczych. To daje gwarancję, że nikt niepożądany, mogący zagrozić liderowi, do parlamentu nie trafi. Oczywiście ma to negatywny wpływ na jego jakość, ale z punktu widzenia lidera to zaleta, a nie wada.
Gdy porówna się pierwszy, jeszcze kontraktowy sejm z obecnym widać, jak bardzo obniżyły się standardy. I to zarówno pod względem kultury osobistej parlamentarzystów, jak i ich poziomu intelektualnego. Gwałtownie zmienia się w związku z tym sens i znaczenie niektórych określeń. Na przykład jeszcze niedawno pojęciem ‚nieparlamentarne’ określano maniery człowieka nieokrzesanego, nie potrafiącego się zachować. Dziś parlamentarzystę od marginesu można odróżnić tylko po tym, że margines nie śpi w rynsztoku w garniturze.
Jak ta sytuacja przekłada się na życie poszczególnych członków społeczeństwa? Różnorako. Generalnie ci, którzy nie mają tak zwanych pleców, układów, znajomości, koneksji, mają przechlapane. Dotyczy to także uczciwych. Zależność jest prosta — im bardziej nieuczciwy, tym ma łatwiejsze życie, tym bardziej przepisy są dlań łagodne, albo nie ma ich wcale. A organa kontrolne wyrozumiałe i pobłażliwe. Weźmy pierwszy z brzegu przykład. Sarkazm niestety konieczny w celu odreagowania.
Wszyscy, którzy mają samochody wiedzą, że im większy przebieg ma samochód, tym jest bezpieczniejszy. A najbezpieczniejsze są powypadkowe. Niestety, nie wiadomo dlaczego Polacy nie chcą kupować samochodów z dużym przebiegiem. Żeby im ułatwić podjęcie decyzji oferenci cofają liczniki. Dzięki temu po Polsce jeżdżą miliony aut z licznikiem cofniętym o 100.000 km i więcej. Ich posiadacze z reguły nie mają o tym zielonego pojęcia. Znawcy tematu szacują że na dziesięć sprowadzonych samochodów w dziewięciu cofnięto licznik. Jeśli import wynosi rocznie blisko 800.000 używanych aut, to można sobie wyobrazić skalę zjawiska. Domniemywać można, że w normalnym kraju w tym miejscu wkracza i zdecydowanie reaguje władza. W normalnym tak. Na Zachodzie manipulacje z licznikiem są surowo karane. Bo tam władzy naprawdę zależy na bezpieczeństwie kierowców. Na straży uczciwości stoją nie tylko fotoradary i mandaty, ale także przepisy.
A u nas? U nas oszust to ewidentnie oczko w głowie władzy. Choć trzeba oddać sprawiedliwość ministerstwu sprawiedliwości, że raz, choć nieśmiało, to jednak spróbowało. Otóż w 2011 r. zaproponowało, by uzupełnić artykuł 306. kodeksu karnego o paragraf: „Kto dokonuje modyfikacji wskazań licznika przebiegu całkowitego pojazdu mechanicznego, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech”. Jednak tak zwana Komisja Kodyfikacyjna słyszeć o czymś takim nie chciała. Uznała, że problem jest „marginalny”, a na dodatek dotyczy „starych aut o znikomej wartości”.
A teraz z zupełnie innej beczki. Jakub Gajewski sprowadził do Polski olej z konopi. Ponieważ przynosi ulgę w cierpieniach jego rodzicom, chorym na raka. Pomaga także innym chorym, na przykład trzyletniej dziewczynce cierpiącej na padaczkę lekoodporną. Ponieważ p. Jakub nie krył się zbytnio, a olej konopny kompletnie nie nadaje się do odurzania, policjanci ani chybi udali się do niego po olej do głowy. Po drodze jednak zmienili zdanie i zamiast z olejem wyszli z Jakubem w kajdankach. Bowiem szybko, za pomocą kalkulatora przenośnego będącego na wyposażeniu policji obliczyli, że z tej ilości oleju można otrzymać 40.000 działek. Czyli po kropelce na łeb. Grozi mu za to, uwaga, 15 lat więzienia.
W tym miejscu zostawiamy p. Jakuba, który wyszedł zresztą z aresztu za kaucją, by wspomnieć o można by rzec analogicznej sprawie. Otóż policjanci z Lublina rozpracowali proceder handlu dopalaczami na wielką skalę. 29-latek miał w domu między innymi ponad 13 kilogramów dopalaczy (policja wcześniej informowała o 16 kg), wartych na czarnym rynku — dla odróżnienia od białego, na którym jest taniej — około 1.300.000 złotych. Dla przypomnienia — pan Jakub, przypomnijmy, miał niecały litr oleju, który rozprowadzał wśród chorych. Właścicielowi 13 kilogramów dopalaczy (policyjne kalkulatory nie potrafiły tego przeliczyć na działki) oraz 400 gramów marihuany i 238 tabletek ekstazy za wprowadzanie do obrotu znacznych ilości środków odurzających grozić może kara — uwaga! — do 12 lat więzienia!
Nie ma sensu dociekać, dlaczego p. Jakubowi bardziej opłaca się faszerować rodziców dopalaczami i ekstazy. Należy przyjąć do wiadomości, że tak po prostu jest. Posiadacz skręta i kilku liści na własne potrzeby zostanie skazany, posiadaczowi nienadającego się do ćpania oleju grozi 15 lat, a dilerowi narkotyków 12. Ta, zauważona na wstępie troska o nieuczciwych i przestępców znajduje tu potwierdzenie w całej rozciągłości. Zasygnalizowana na wstępie troska o nieuczciwych i przestępców znajduje potwierdzenie w całej rozciągłości — złapany ze skrętem i kilku listkami zostanie skazany, sprowadzającemu olej w celach leczniczych grozi 15 lat, dilerowi 12, a ci, którzy obracają setkami kilogramów, w ogóle wymiaru sprawiedliwości nie interesują.
Banki także ułatwiają oszustom życie umożliwiając założenie konta na podstawie zeskanowanego dowodu osobistego. Sposobów na „wejście w posiadanie” takiego skanu jest wiele. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że nieuczciwi są praktycznie bezkarni, a uczciwi — często z mocy wyroku sądowego — spłacają kredyty, których nie zaciągali. Co na to władza? Zastanawia się, czy przypadkiem nie należy pieniędzmi podatników wspomóc tych, którzy wzięli kredyty we frankach. I tu ciekawostka. Normalnie jest tak, że gdy PO jest za, to PiS przeciw. Ale wspomagać spłacających kredyty zaciągnięte we frankach chcą wszyscy, od prawa do lewa, bez podziału na opozycję i koalicję. Cud?
Radość i gorycz. Dwa skrajne odczucia. Radość była po czerwcu 1989 r. Radość, nadzieja na normalność, przestrzeganie prawa, uczciwość.
Co mam w 2015 roku? Gorycz, smutek, zniechęcenie i brak nadziei na normalność. Mam też gorzką pewność: zmiany na lepsze szybko nie nastąpią.
W czasie gdy posiadający odpowiednio wysokie dochody mogli brać kredyty we frankach, ci biedniejsi także brali kredyty. Ale w złotówkach. Różnica w spłatach jest ciągle na korzyść „frankowiczów”. Ci złotówkowi nie mają takiego przebicia w mediach, polityce jak „frankowicze”.
Dlaczego tak Cię dziwi zgodność od lewa do prawa? To nie pierwszy raz. Niedawnym przykładem była sprawa soli do posypywania dróg. Okazało się, że nie ma potrzeby za oszustwo nikogo karać, bo „nikt nie umarł” z powodu oszustwa. I przeciwko tej decyzji nie zabrzmiał jeden głos sprzeciwu. Tak od prawa do lewa. Nie zabrzmiał głos z ambon, że tak nie można.
Bo można, można. W Poznaniu Kk już umawia się na sprzedaż działki z deweloperem. Działka jeszcze jest własnością miasta. Jak chcą rozgrzeszenia Ci z władz miejskich, jak nie chcą ekskomuniki – no, niech spróbują nie przekazać wspomnianego gruntu.
Współczesna Polska to współczesne galery. Modnym jest obsobaczać trzech zaborców. To taka piękna postawa, to takie patriotyczne. Ale brak wiedzy (?), zastanowienia się co doprowadziło do upadku I Rzeczpospolitą. Każdy, kto wskaże przyczyny niezgodne z obowiązującym tryndem zostanie sponiewierany słownie. Oponenci będą wiedzieli lepiej, rozumowali poprawniej.
Jako idealistka, która straciła swoje ideały na całej linii, powiem z goryczą, że ideały to głupota, bezmyślność. Rację mają cwaniacy, ustawiający się tak, by kasa płynęła w ich kierunku.
Jest pomnik. Składają pod nim wieńce. I jeden przez drugiego wrzeszczy, że jest tym lepszym Żaden słów z pomnika nie zna albo nawet nie pamięta. Nawet słów zapisanych nie przeczyta.
Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,
Choćby przed tobą wszyscy się kłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze dzień jeden przeżyli,
Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta.
Możesz go zabić – narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.
Lepszy dla ciebie byłby świat zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.
Trochę więcej optymizmu! Nie wszystko jest znowu takie beznadziejne. Choćby to, że możemy swobodnie rozmawiać bez obawy, że zapukają do drzwi smutni panowie oskarżając o próbę obalenia siłą ustroju jest wartością samą w sobie. A że złodziej i oszust mają z górki? Cóż. W końcu ten naród miał nad sobą obcy but przez wieki. A gdy tylko złapał chwilę oddechu chwyciła go za gardło czarna dłoń i dławi. Ktoś, kto nie rozumie na czym polega hipokryzja powinien poczytać Biblię.
Są dni lepsze, są gorsze. Dlaczego jednak nie zakładać, że „znów nie będzie Teleranka i stanie u drzwi załoga Dżi” Niekoniecznie w takim samym ubranku jak kiedyś. 😉
Uśmiechnęłam się 😉
Pani przedszkolanka pomaga dziecku założyć wysokie, zimowe butki. Szarpie się, męczy, ciągnie…
– No, weszły!
Spocona siedzi na podłodze, dziecko mówi:
– Ale mam buciki odwrotnie…
Pani patrzy, faktycznie! No to je ściągają, mordują się, sapią… Uuuf, zeszły! Wciągają je znowu, sapią, ciągną, ale nie chcą wejść….. Uuuf, weszły!
Pani siedzi, dyszy a dziecko mówi:
– Ale to nie moje buciki….
Pani niebezpiecznie zwężyły się oczy. Odczekała i znowu szarpie się z butami… Zeszły!
Na to dziecko :
-…bo to są buciki mojego brata ale mama kazała mi je nosić.
Pani zacisnęła ręce mocno na szafce, odczekała, aż przestaną jej się trząść, i znowu pomaga dziecku wciągnąć buty. Wciągają, wciągają….. weszły!.
– No dobrze – mówi wykończona pani – a gdzie masz rękawiczki?
– W bucikach.
———–
Którego polityka widziałbyś tak „przećwiczonego”?
Myślę, że żadnego. Mielibyśmy umorzoną sprawę o zabójstwo dziecka.
Przed wojną dziecina przyszła do sklepu postawiła na ladzie dzbanek i mówi:
— Mama kazała miodu w dzbanuszek za 50 groszy.
Sklepikarz nalał odpowiednią ilość miodu do dzbanuszka postawił na ladzie i pyta:
— A gdzie pieniądze?
— W dzbanuszku…
Na babskiej imprezie rozmawiają trzy mężatki.
Pierwsza mówi: – Wiecie jak kocham się z moim Zenkiem, to on zawsze ma zimne jajka.
Druga mówi: – Faktycznie, jak ja się kocham z moim Frankiem, to on także ma zimne jajka.
Na to trzecia: – Wiecie, ja nie wiem? Nigdy nie sprawdzałam jakie ma jajka mój Jacuś w trakcie stosunku.
Po dwóch dniach ponownie się spotkały w tym samym gronie. Trzecia mężatka (ta od Jacka) przychodzi cała poobijana, z potarganymi włosami i ubraniem. Pozostałe dwie pytają się – co ci się stało?
Ona odpowiada:
– Kochałam się z Jackiem, sprawdzam te jego jajka i tak mu mówię:
– Jacek !!! Ty masz w trakcie kochania tak samo zimne jajka- jak Zenek i Franek ….
😀