Koronawirus przebiegał inaczej

Powiadają, że głupi ma szczęście. Niestety, nic nie trwa wiecznie, więc i szczęście głupiego kiedyś wreszcie opuści. Poza tym głupota ma to do siebie, że nie jest kwestią ‚czy’, lecz ‚kiedy’ doprowadzi do nieszczęścia. Cóż bowiem komu z tego, że zjadł wszystkie rozumy, jeżeli nie ma własnego? (Sokrates)

Można zrozumieć i wybaczyć władzom blokady krajów, bo nie było na świecie mądrych, nikt nie wiedział jak bardzo groźny jest nowy wirus i nikt bez lepszego rozpoznania zagrożenia nie chciał ryzykować życiem i zdrowiem obywateli. Niestety, za szybko odtrąbiono sukces, za szybko uwierzono, że epidemia już jest pod kontrolą. Przejechał się na tym cały świat, nie tylko Polska. Różnica jest taka, że poza nielicznymi wyjątkami rządzący słuchają uczonych i starają się przeciwdziałać, robią co mogą, by nie dopuścić do wymknięcia się epidemii spod kontroli..

Wygląda na to, że w Polsce testy wykonuje się tylko po to, by pokolorować mapkę. Przedstawiciel ministerstwa nie mówi bowiem „zrobiliśmy to i to, tak i tak, w najbliższym czasie zrobimy jeszcze to i to, a gdy sytuacja nie poprawi się, to wprowadzimy takie to a takie obostrzenia”. Zamiast planu działań, scenariusza jest solenne zapewnienie, że jest źle, a będzie jeszcze gorzej. Wyników, które od kilku dni prezentujemy państwu, około tysiąca przypadków dziennie, powinniśmy się w najbliższych dniach także na pewno w tej liczbie spodziewać. Jeżeli chodzi o listę powiatów z obostrzeniami, tydzień temu tych powiatów było 11, były trzy powiaty czerwone i 8 w strefie żółtej, w tym tygodniu mamy w tych dwóch strefach 21 powiatów: 2 powiaty są w strefie czerwonej, 18 w strefie żółtej, ponadto 10 powiatów znalazło się w tak zwanej strefie alertowej. Postęp jest widoczny. A przecież rozsądek podpowiada, że to właśnie w strefach alertowych powinny być wprowadzane ograniczenia i obostrzenia właśnie po to, by nie dopuścić do wzrostu zakażeń i zmiany statusu. Rząd jednak przyjął odwrotną strategię. Czeka, aż strefa alertowa stanie się strefą żółtą lub czerwoną i dopiero wtedy wprowadza restrykcje. Co to daje? Sukcesywny i coraz szybszy wzrost liczby zdiagnozowanych zakażonych, powolne, choć coraz szybsze blokowanie się szpitali i… nic poza tym.

Na pytanie jakich można spodziewać się obostrzeń rzecznik ministerstwa zdrowia z uśmiechem od ucha do ucha daje wyczerpującą odpowiedź: Myślę [sic!], że z pewnością państwo się przekonacie w przyszłym tygodniu. Pełen profesjonalizm. Chcesz rodaku wiedzieć czy ci nie zamkną firmy z dnia na dzień, nie zablokują możliwości przemieszczania się lub nie wymyślą czegoś na kształt zakazu wstępu do lasu? Chcesz wiedzieć co im może strzelić do głowy? Obserwuj i przewiduj! Albowiem każdy z nas może przewidywać obserwując to, co się dzieje w innych państwach, choćby w Europie, jakie są wprowadzane restrykcje, restrykcje raczej dotyczące większych zbiorowisk, tam gdzie więcej osób się organizuje, gdzie więcej osób się spotyka, ale podkreślam, no tu już mini ster Adam Niedzielski państwu przedstawi te rekomendacje. Chcesz wiedzieć co cię czeka i jakoś zabezpieczyć się? Na dziś pozostawię państwa z takim domniemaniem tego, co się może wydarzyć, a w przyszłym tygodniu państwa poinformujemy.

Są jednak dziedziny, gdzie udało się osiągnąć sukces: Nie mamy jakiejś jednej, celowanej grupy zawodowej, w której by ten korona, koronawirus przebiegał inaczej, gdzie notowalibyśmy dość duże wzrosty, nie mamy też firm, dużych ognisk w dużych zakładach pracy… Jeszcze miesiąc, dwa tremu, gdy zakażeń było 500-600 „tak duża liczba” brała się stąd, że były duże ogniska. Gdy zakażeń jest ponad 1.000 „tak duża liczba” jest tak duża dlatego, że nie ma ognisk. Co to oznacza? To oznacza, że teraz już wszyscy mogą zakażać wszystkich. Nie wiadomo kto jest nosicielem, kto jest zdrowy, kto jest chory. Ale ewentualnie przebadany zostanie dopiero gdy wystąpi u niego komplet objawów. Objawy niekompletne, 3 zamiast czterech, a także nietypowe, nie są w ogóle brane pod uwagę i lekarz leczy je w ciemno zakładając, że to nie covid. Gdy leczenie aspiryną i herbatą z cytryna nie przyniesie efektu, stan chorego pogorszy się zamiast poprawić, lekarz przyjmie delikwenta, opuka, osłucha i podejmie decyzję czy go przetestować czy dalej kurować. Tymczasem pacjent rozniesie chorobę po całym osiedlu, całej przychodni i najwidoczniej o to chodzi!

A tymczasem w telewizji, u p. Morozowskiego, poseł Jan Strzeżek (PiS-Porozumienie) przekonuje, że jeśli chodzi o kronawirusa, to jeżeli pan poseł [Andrzej Halicki, drugi z zaproszonych gości] mówi, że musimy wypłaszczać do poziomu europejskiego, to we Francji dzisiaj mamy do czynienia z 16.000 zakażeń, a w Czechach, które są znacznie mniejsze od Polski też tych zakażeń ostatnio jest na poziomie dwóch i pół trzech tysięcy. Czyli pocieszające jest to, że inni mają gorzej. Niestety, już Napoleon Bonaparte zauważył, że „Głupiec jest jednak z czegoś zadowolony: zawsze jest zadowolony z siebie.” Z kolei George Bernard Shaw, tak podsumował zlecenie druku kart wyborczych: „dureń, gdy zrobi głupstwo, zawsze tłumaczy, że było to jego obowiązkiem”.

P.rezydent nie byłby sobą gdyby nie wytłumaczył ciemnemu ludowi, że co prawda pandemia nie jest w odwrocie, ale pandemia jest pod kontrolą w naszym kraju [chodzi o Polskę]. Ponieważ pandemia to epidemia o kontynentalnym względnie globalnym zasięgu, to znaczy, że p.rezydent wie co mówi. Prezydent podkreśla od samego początku, że nie brakuje ani łóżek w szpitalach, ani nie brakuje respiratorów, jest odpowiedni zapas na to przygotowany, natomiast nie ma co się, nie ma co kryć proszę państwa, ja rozmawiałem z głównym inspektorem sanitarnym [specjalistą od lodu w majtkach i maseczek z biustonosza] jestem z nim w stałym kontakcie, jakiś czas temu mówił mi, że właśnie w tym okresie, koniec września, druga jego połowa i do połowy października spodziewają się wzrostu liczby zakażeń ze względu na powrót z wakacji, ze względu na to, że ludzie się spotykają w związku z tym teraz częściej, że wrócili do pracy, że ruszył rok szkolny, a więc ruszyła nauka w szkołach. […] Jest po prostu wzrost, który był przewidywany i prawdopodobnie możemy się spodziewać, że do połowy października mogą być jeszcze wzrosty, tak mnie informowano, spodziewamy się od połowy października wypłaszczenia. Tako rzecze prezydent, który się zna, bo rozmawiał. Z premierem nie rozmawiał więc nie wie, że premier spodziewał się czegoś wręcz przeciwnego. I to nie z końcem września do połowy października tylko już w czerwcu, podczas wyborów. Chcę też powiedzieć o sytuacji epidemicznej. Drodzy państwo, uważam [i nie potrzebuję rozmawiać z Pinkasem, żeby tak uważać], że ona [wtedy] też [tak jak i teraz] jest opanowana!

Na wiosnę wszyscy bez szemrania poddali się restrykcjom, ponieważ mimo wyskoków głównego inspektora sanitarnego wierzyli władzy, wierzyli, że obostrzenia mają sens i są zasadne. Jednak władza na głowie stawała, żeby to zaufanie podkopać i zniszczyć. Nieoceniony jest wkład premiera Morawieckiego, ale inni politycy, z ministrem zdrowia na czele, też położyli wielkie zasługi. Można zapytać po co p.rezydent plecie duby smalone jak Piekarski na mękach, ale po co, skoro odpowiedź jest znana — on po prostu inaczej nie potrafi. Jeśli bowiem mają epidemię pod kontrolą od miesięcy, to dlaczego zapowiadają wzrost liczby zakażeń? Jaką pociechę dla ludzi cierpiących i drżących o swoich najbliższych stanowi informacja, że liczba zakażonych jeszcze wzrośnie i że teraz łóżek i respiratorów nie brakuje, skoro już dziś nie mogą dostać się do lekarza?

Co więc nas czeka w najbliższej przyszłości? Wkrótce się dowiemy.

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. Słowami biskupa Krasickiego o czasie zarazy w Polsce:

    Niósł ślepy kulawego, dobrze im się działo;
    Ale że to ślepemu nieznośne się zdało,
    Iż musiał zawżdy słuchać, co kulawy prawi,
    Wziął kij w rękę: „Ten – rzecze – z szwanku nos wybawi”.

    Idą; a wtem kulawy krzyknie: „Umknij w lewo!”
    Ślepy wprost i, choć z kijem, uderzył łbem w drzewo.
    Idą dalej; kulawy przestrzega od wody –
    Ślepy w bród: sakwy zmaczał, nie wyszli bez szkody*

    Na koniec, przestrzeżony, gdy nie mijał dołu,
    I ślepy, i kulawy zginęli pospołu.
    I ten winien, co kijem bezpieczeństwo mierzył,
    I ten, co bezpieczeństwa głupiemu powierzył.

    Był minister, co bezkarnie wydał (może z podziałem na zainteresowane osoby, a będą chronione ustawą za straty) setki milionów. Przyszedł nowy ślepiec, który szpitale, lekarzy rodzinnych, NFZ zasypuje wytycznymi, nowymi przepisami zmieniającymi się co 2-3 dni!!!!Bywa, że przepis jest aktualny także 2 lub 3 dni. A zastosowanie przepisu wydanego tydzień wcześniej może skutkować karami finansowymi w sytuacji gdy środków finansowych brakuje w niewyobrażalnej skali.

    Według zmienianych przepisów osoba zakażona z np.chorobą współistniejącą, u której w teście stwierdzono zakażenie covid-19 i która choruje już ponad tydzień, a po tym tygodniu jest totalnie osłabiona, ma kaszel, ma zawroty głowy, ma jeszcze kilka objawów charakterystycznych dla zarazy, ale już nie ma gorączki (tę miała w wys.prawie 40 stopni) jest chora bezobjawowo. I jako takiej wystarczy 10 dni zwolnienia. No chyba, że lekarz zwany potocznie domowym, w rozmowie telefonicznej stwierdzi, że potrzebne jest chorej dalsze zwolnienie.

    Jeśli stwierdzi, że chora już wyzdrowiała, to może iść między ludzi do pracy i zarażać…. zarażać….zarażać…. i chorych przybędzie jak przewiduje jakaś nędza urzędnicza. Ktoś zapyta: a co z testami? Bardzo słuszne pytanie. Zrobią/nie zrobią chorej testu? Dotychczas by osobę zarażoną uznano za zdrową odpowiedni przepis nakazywał zrobienie dwóch testów. I jeśli obydwa dawały wynik negatywny, to uznawano chorą za ozdrowieńca. Nowy minister-idiota w odpowiednim zarządzeniu zakazuje takiego testowania. Jeśli urzędnik pisi mówi, że zdrowy, to jest zdrowy. Czy wszelkie dalsze chorowanie będzie uważane za niezgodne z prawem? wszystko być może.

    Jeśli chora osoba ma rodzinę, to tej nakazuje się dwutygodniową kwarantannę. Członkowie rodziny mieli gorączkę? Mieli, dość wysoką. Ale już nie mają? Już nie. No to są kolejni ozdrowieńcy. I nikt im testów robił nie będzie.!!! A co jeśli są zakażeni bezobjawowo i nadal mają w sobie aktywnego wirusa?

    Opinia urzędnika, że zachorowań będzie więcej na 100%potwierdzi się. A suwerenowi pokazuje się jakich mądrych i zdolnych ludzi pisie zatrudniają.

    To wielokrotnie powtarzane badania przesiewowe są kluczem do pandemii COVID-19. Testowanie osób, które nie mają objawów, zmniejsza liczbę nowych zakażeń, a co za tym idzie, hospitalizacji i zgonów.

    Chodzi o to, aby objąć badaniami możliwie dużą część populacji, a nie tylko osoby z objawami choroby – uważają naukowcy z Massachusetts General Hospital (Boston). Badania przesiewowe prowadzone wśród osób bez objawów i wielokrotnie ponawiane wyłapią tych, którzy są źródłem infekcji, a tym samym zmniejszą liczbę kolejnych zakażeń, hospitalizacji i zgonów.

    Są dwa rodzaje badań na COVID-19. Pierwsze to testy ogólne, wykonywane technologią PCR (testy genetyczne) na obecność koronawirusa, przeprowadzane wśród osób z objawami, w celu potwierdzenia diagnozy. Drugie to badania przesiewowe, obejmujące osoby, które nie mają żadnych objawów. Takie testy mają za zadanie wyłonić tych, którzy są nieświadomymi nosicielami wirusa.

    Udostępnienie testów na COVID-19 wszystkim osobom z objawami wskazującymi na chorobę, a także rozszerzenie programów badań przesiewowych na całą populację – w tym na osoby bez objawów – może zmniejszyć liczbę hospitalizacji i zgonów, umożliwiając bezpieczne wznowienie działalności gospodarczej i kontaktów społecznych

    – piszą autorzy badania na łamach czasopisma „Clinical Infectious Diseases”.

    Ale prostackiej, niedouczonej hołocie na urzędzie nie będą w obcych językach mówić, co należy robić. Czy suweren zareaguje? Może tak, jeśli przeżyje czas zarazy i jeśli zdrowotnie będzie miał siłę.

      1. Jeśli chodzi o jakość, możliwości służby zdrowia, dostęp do odpowiednich testów, odpowiedniego przeszkolenia, to szanse chorych są znikome. Pociechą jest złapanie korony przez Szumowskiego. Pociechą jest także wrażliwość rodaków, którzy życzą mu szybkiego powrotu do zdrowia po użyciu kupionych przez niego respiratorów.

        Niewątpliwie w szpitalach,ratownicy, pielęgniarki pracują ciężko i ofiarnie. Ale ich wysiłek często idzie na marne, bo zarządzają służbą zdrowia durnie -„Niektórzy  wysoko lecą  nie dzięki skrzydłom, a plecom” (Sztaudynger) I takie miernoty decydują. I jak się okazuje tytuł profesorski to tylko taki kurek na kominie