Koniec epidemii planujemy 19 kwietnia o godz. 12:35

Młodzi ludzie mają nareszcie okazję przekonać się na własnej skórze jak wygląda zamordyzm w praktyce. Oczywiście nigdy to, co jest nie jest wierną kopią tego, co było. Przeważnie teraźniejszość przypomina przeszłość odbitą w krzywym zwierciadle. Niemniej jednak istnieje wiele podobieństw. Bolszewikom po rewolucji nie była potrzebna epidemia, żeby swoich obywateli chwycić za twarz i ograniczyć ich prawa. Po wojnie w Polsce budowniczowie, a w zasadzie właściciele Polski Ludowej, także traktowali kraj jak łup wojenny, na potęgę wykorzystywali przywileje jakie daje władza i skupiali się wyłącznie na jej utrzymaniu. Obecnej władzy spadła z nieba epidemia, która stanowi doskonały pretekst do wprowadzania kolejnych obostrzeń i przyznawania sobie coraz to nowych uprawnień. Przy okazji powolutku wprowadza się cenzurę, na razie w postaci blokady informacji. Ułatwia to przepchnięta wspólnie z opozycją tak zwana „tarcza antykryzysowa”, która zawiesza bieg terminów. To oznacza, że urząd nie musi odpowiadać na pisma, a dostęp do informacji publicznej stał się fikcją.

W czasie zagrożenia wszyscy winni koncentrować się na walce z nim, współpracować i szukać jak najlepszych rozwiązań. Istotny jest również niezakłócony przepływ informacji, chociażby po to, by można było w porę reagować z jednej strony i unikać błędów z drugiej. Jak bardzo jest to ważne świadczy sytuacja w służbie zdrowia, która wygenerowała aż 30% zakażeń. Owszem, jest rządowa strona poświęcona epidemii, ale ilość informacji nie przyprawia o zawrót głowy. Wita kolorową mapą Polski z zaznaczonymi województwami, jest też także „tabela zachorowań”, charakteryzująca się tym, że wybranie wszystkich województw powoduje, że znika informacja dotycząca całego kraju. Znajduje się tu tylko nazwa województwa, liczba zdiagnozowanych zakażonych oraz liczba zgonów. Nieco więcej danych i wykresy, a nawet informacje po chińsku, można znaleźć na Twitterze. I tu ujawnia się jeszcze jedna różnica między dawnymi i obecnymi czasy, ponieważ wtedy władza miała pełny monopol informacyjny, częściowo przełamywany przez zachodnie rozgłośnie, dziś mamy internet i ludzi, którym się chce. Informacje w formie wykresów i zestawień, których próżno szukać na stronach rządowych, są gromadzone, przetwarzane i prezentowane prywatnie na przykład pod adresem www.koronawirusstatystyka.pl.

P. Beata Biel z portalu konkret24.pl opowiada o polityce (dez)informacyjnej rządu: My w Konkrecie próbujemy od pewnego czasu się dowiedzieć przede wszystkim. Nie ukrywam, że coraz częściej zdarza się, że pytania, które zadajemy czy to lokalnym sanepidom, urzędom wojewódzkim, czy ministerstwu, pozostają bez odpowiedzi. Oznacza to, że informacje są reglamentowane, ponieważ wygląda na to, że te testy, które są robione w firmach prywatnych, one trafiają do statystyk ogólnych dopiero po zaakceptowaniu przez sanepid. One nie trafiają od razu, czasem mamy kilkudniowe opóźnienie. Różnią się statystyki dotyczące liczby zmarłych, co było już podnoszone. Jak poważnie traktują urzędnicy obowiązek informowania najlepiej świadczy fakt, że kiedy próbujemy się dowiedzieć w jakim wieku są osoby zakażone dostajemy odpowiedź na przykład „w wieku od 8 do 89 lat”.

Taka polityka informacyjna nie zdziwi nikogo, kto pamięta czasy minione. Im bardziej bowiem władza oddala się od standardów demokratycznych, tym trudniej przechodzi jej przez gardło prawda, tym bardziej kluczy, mataczy i coraz więcej ma do ukrycia. Dopóki jednak istnieją w miarę wolne media, w miarę niezależny internet i — jaka by nie była — opozycja, dopóty monopol informacyjny będzie przełamywany. Niestety, brak zaufania do władzy przekłada się na większe zaufanie do wszelkiego rodzaju plotek i zwykłych kłamstw. Zwłaszcza wtedy, gdy wydają się bardziej prawdopodobne niż to, co podają media.

Inną cechą charakterystyczną reżimów totalitarnych jest tendencja do wybielania się i obarczania innych winą za własne błędy. W ciągu ostatnich kilku dni liczba wykonywanych testów drastycznie spadła. 11 kwietnia wykonano ich 11,2 tysiąca, 12 kwietnia 8,4 tysiąca, 13 kwietnia – 5,6 tysiąca, 14 kwietnia – 4,6 tysiąca, 15 kwietnia 8,1 tysiąca. Kto jest odpowiedzialny za to spowolnienie? Oczywiście nie podlegający władzy sanepid, który decyduje kogo przebadać, a kto nie spełnia wymogów, lecz lekarze, którzy „nie zlecają badań”.

Władze totalitarne chcą mieć wszystko pod kontrolą, więc za pomocą prawa usiłują regulować wszystkie aspekty życia. Czynią to na ogół nieudolnie, bełkotliwym językiem, co praktycznie uniemożliwia zwykłemu śmiertelnikowi zrozumienie o co chodzi. Najświeższy przykład znajdziemy w ostatniej nowelizacji rozporządzenia rady ministrów, w którym między innymi „uregulowano” konieczność noszenia maseczek ochronnych. Otóż należy je nosić w „miejscach ogólnodostępnych”. Nikt nie chyba ma wątpliwości gdzie to jest, ale rozporządzenie na wszelki wypadek doprecyzowuje, że są to drogi i place, zakłady pracy, budynki użyteczności publicznej, acz nie wszystkie, lecz tylko „przeznaczone na potrzeby: administracji publicznej, wymiaru sprawiedliwości, kultury, kultu religijnego, oświaty, szkolnictwa wyższego, nauki, wychowania, opieki zdrowotnej, społecznej lub socjalnej, obsługi bankowej, handlu, gastronomii, usług, w tym usług pocztowych lub telekomunikacyjnych, turystyki, sportu, obsługi pasażerów w transporcie kolejowym, drogowym, lotniczym, morskim lub wodnym śródlądowym”. Dodatkowo „za budynek użyteczności publicznej uznaje się także budynek biurowy lub socjalny”. Oprócz tego takim miejscem są obiekty handlowe lub usługowe, placówki handlowe lub usługowe, targowiska (stragany) oraz teren nieruchomości wspólnych w rozumieniu art. 3 ust. 2 ustawy z dnia 24 czerwca 1994 r. o własności lokali. Kto bez sięgnięcia po przepisy będzie wiedział kiedy znajduje się na „terenie nieruchomości wspólnych”?

art. 3 ust. 2. Nieruchomość wspólną stanowi grunt oraz części budynku i urządzenia, które nie służą wyłącznie do użytku właścicieli lokali.

Czyli na przykład rynna i zsyp. W obliczu zagrożenia prawo powinno służyć bezpieczeństwu. Powinno być jasne, zrozumiałe, nie budzące wątpliwości i akceptowane. Tymczasem władza tworzy zawiłe przepisy nie po to, żeby służyły społeczeństwu, a jedynie pokazaniu, że jest i że czuwa. Zaś funkcjonariusze państwowi interpretują niejasne prawo tak, jak im wygodnie karząc po uważaniu kogo popadnie. Nie muszą nosić maseczek, ale gdy zażądają należy odsłonić nos i usta.

Na koniec warto wspomnieć jeszcze jedną cechę — gigantomanię. Kilka dni temu PAP podała, że gigantyczny samolot o ładowności 250 ton przywiezie z Chin 400 ton ładunku:

Największy transportowy samolot świata, po Wielkanocy przywiezie do Polski 400 ton sprzętu do walki z koronawirusem – nawet 7 milionów masek, kilkaset tysięcy kombinezonów ochronnych i kilkaset tysięcy przyłbic zakupionych przez KGHM i Lotos – poinformowała we wtorek spółka KGHM Polska Miedź.

W rzeczywistości przyleciało 80 ton. Jeśli tak samo wiarygodne są pozostałe podawane przez władzę dane…

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Ależ dane są „robione” pod suwerena. Jest powiedzenie, że napisać można wszystko, bo papier to przyjmie. Gówno też się do niego przylepi.

    Takie małe pytanie: Czy osoby oszukujące w podawaniu danych GIF, GUS, powinny być za oszustwa ukarane, czy należy im darować? Czy ukrywanie zachorowań na COVID-19 w konkretnych miejscowościach jest przestępstwem? Czy to ukrywanie stanowi zagrożenie dla mieszkających tam osób? Darować oszustom czy karać oszustów? That is the question!

    1. Więc powiadasz, że mocodawcy powinni zostać bezkarni, a karać należy wykonawców poleceń, zwykłych pracowników? Skąd pewność, że GIF podaje nieprawdziwe dane, skoro każdy oddział wojewódzki podaje dane ze swojego obszaru, a do kupy zbiera je i podaje do publicznej wiadomości ministerstwo zdrowia? Lepiej jest wziąć na wstrzymanie i darować winnemu, niż ukarać niewinnego.