Komunia, komuniści, zgorszenie

Ostatnio zdominowany przez koalicję sejm przyjmuje jedną ustawę po drugiej. To na co trzeba było czekać latami teraz w cudowny sposób uchwalane jest ekspresowo. Okazało się, że można i uchwalić ustawę o in vitro, i przyjąć ustawę o ratyfikacji Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, i wybrać Adama Bodnara na Rzecznika Praw Obywatelskich. Można i nawet straszny PiS staje bezradny, nie będąc w stanie powstrzymać legislacyjnego pędu Platformy. Zwłaszcza gdy ta się uprze, że musi coś przeforsować. Co to oznacza? Ano tylko to, że przez osiem lat byliśmy okłamywani, względnie robieni w konia, w ostateczności nabijani w butelkę. Przez osiem lat propaganda partyjna wmawiała nam bowiem, że nic się nie da zrobić, bo ten straszny PiS na nic nie pozwoli. Aż nagle, tuż przed wyborami, gdy zaistniała pilna potrzeba wykazania, że PO od PiS-u różni się nie tylko nazwą, okazało się, że da się! Że wystarczyła porażka prezydenta, żeby nawet „konserwatyści” zdobyli się na odwagę i głosują jak oczekują wyborcy, a nie Episkopat.

Obecne wzmożenie ma jednakowoż także i inny wymiar. Oto uświadomiliśmy sobie, że w rytmie cepôrza koncertowo zmarnowaliśmy osiem lat. Bo tak naprawdę to nie PiS wszystko blokowało, lecz unikano podejmowania niepopularnych decyzji, nie reformowano, bo nie było takiej potrzeby, bo polityka ciepłej wody w kranie zapewniała komfort i bezstresowe trwanie przy władzy bez konieczności podejmowania niepopularnych decyzji. Nie można jednak zadłużać państwa w nieskończoność i nie robiąc nic wmawiać, że się je reformuje. Społeczeństwo oczekuje zmian, potrzebuje gospodarza z wizją, nastawionego na pracę dla dobra ogółu, a nie wyłącznie dla swojej partii i siebie. Nowa przewodnicząca w te pędy zaczęła więc zarządzać głosowanie jedno po drugim, wprowadzać dyscyplinę partyjną, walczyć z dopalaczami niczym dzielni Amerykanie z alkoholem w latach dwudziestych, odważnie i bezkompromisowo multiplikując zyski przestępców. A ponieważ pieniądze z nacjonalizacji oszczędności emerytalnych już się rozeszły, więc zaciąga się nowe kredyty, żeby mieć czym finansować rozdawnictwo, przywileje, ulgi, zwolnienia i kampanię wyborczą.

W tej sytuacji nie mogła pozostać obojętna władza zwierzchnia. Prezydent Bronisław Komorowski i parlamentarzyści, którzy wbrew nauczaniu Kościoła i oficjalnych próśb Episkopatu Polski poparli ustawę o in vitro, popełnili publiczny grzech ciężki i stali się źródłem zgorszenia dla wiernych — informuje organ prasowy świątobliwego gremium i zadaje dramatyczne pytanie: Czy zatem mogą przyjmować Komunię św.? Odpowiedź jest oczywista — nie! Nie mogą przyjmować. Absolutnie! Kanonadę głosów potępienia wzmacnia sam kanonista, ks. prof. Wojciecha Góralski z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego: Głosowanie za ustawą in vitro i podpisanie jej przez prezydenta, to ewidentny publiczny grzech ciężki (…). W tej sytuacji mamy obowiązek przypominania tym co poparli in vitro, że nie mogą przystępować do Komunii św. Może to także zrobić ksiądz przed Mszą św., widząc, że osoba która publicznie poparła in vitro, a nie zmieniła swoich poglądów i trwa w grzechu ciężkim, może chcieć przystąpić do Komunii św.

Na szczęście idą wybory, a do wyboru są grzesznicy, którzy całe lata są bezgrzeszni, a grzeszą tylko wtedy, gdy im widmo klęski wyborczej w oczy zagląda i ci, którzy mogą komunię przyjmować, czyli komuniści. Oni zresztą nie tylko komunię mogą przyjmować, ale i polecenia. Nawiasem mówiąc wynika z tego, że w 2011 roku PO musiała być pewne zwycięstwa, skoro nie uchwalała niczego sprzecznego w Episkopatem, a wręcz posunęła się do nacjonalizacji składek emerytalnych. Ale to jeszcze nie koniec, bo wynika z tego także, że nie kłamstwo, kradzież, oszustwo, szwindel, korupcja, nepotyzm, ale sprzeciwianie się woli Episkopatu jest grzechem ciężkim. To by tłumaczyło milczenie świątobliwego gremium chociażby w sprawie szwindli Komisji Majątkowej. W tym kontekście o pedofilii nawet wspominać nie warto.

Ale są także i dobre wieści. Otóż nie prof. Piotr Gliński, lecz dr Beata Szydło zostanie premierem po wygranych przez PiS wyborach. Jako premier p. Szydło zrobi to, czego nie zrobiło PiS gdy w 2005 roku wygrało wybory, nie zrobiła PO gdy w roku 2007 wygrała wybory, nie próbowało zrobić PiS gdy przez osiem lat było w opozycji. Co zrobi Szydło, czego nie zrobił nikt przez 10 lat? Zlikwiduje NFZ! Będzie to posunięcie ze wszech miar zasadne. Jako i w 2005 roku było. Wtedy jednak likwidacja ograniczyła się do „odzyskania” władzy nad Funduszem. Potem do władzy doszła PO i nie robiła nic, poza konserwowaniem status quo.

Nawiasem mówiąc wielka szkoda, że potencjalnych wyborców dowolnej partii nie interesuje skąd ci, których popierają, wezmą pieniądze na to, co obiecują. Ministerstwo finansów skrupulatnie policzyło swego czasu ile Duda obiecał wyborcom i skromnie przemilczało hojność Komorowskiego. Teraz też zapewne mało kto wie, że ratowanie SKOK-ów odbywa się kosztem budżetu. Czyli mniej pieniędzy będzie na inne pilne potrzeby.

Beata Szydło zapewnia więc, że NFZ zostanie zlikwidowany i zastąpiony inną czapą, państwową, zarządzaną przez swoich. Czyli będzie tak, jak dotąd, z tą różnicą, że trzeba będzie dodatkowo zapłacić za likwidację Funduszu, odprawy, powołanie nowej instytucji itp. itd. Służba zdrowia musi odejść od tej zasady, którą wprowadziła Platforma Obywatelska, że to jest płaszczyzna, w której liczy się przede wszystkim zysk. Pacjenci traktowani są jako cyfry w bilansie finansowym, a lekarzom została przypisana rola księgowych.

Starsi pamiętają, że komuniści próbowali przez niemal pół wieku odchodzić od tej zasady, a im bardziej odchodzili, tym bardziej im się nie udawało. Na potrzeby odchodzenia stworzyli nawet specjalną, socjalistyczną ekonomię. Szydło bardzo szybko może przekonać się, że aż tyle czasu nie ma, ponieważ PO w ciągu ośmiu lat udało się potroić dług publiczny. A to oznacza, że „odejść od zasady” po prostu nie ma za co. Na szczęście p. Szydło nie zdradza szczegółów ani jak odejdzie, ani gdzie. A poza tym…

A poza tym nie da się wykluczyć, że Beata Szydło tak będzie premierem, jak nie był premierem Jarosław Kaczyński: Jeśli Lech Kaczyński zostanie prezydentem, ja nie będę premierem. O tym, że takiego scenariusza nie da się wykluczyć świadczy to, co mówił w pierwszym wywiadzie po wyborach prezydenckich. Otóż zapytany o to, czy zostanie premierem jeśli PiS wygra wybory parlamentarne odpowiedział, że premierem będzie ten, kogo wskaże Andrzej Duda. Ponieważ To on ma legitymację do zmiany w Polsce. Ja wcale nie muszę być premierem. A skoro tak, to jak Duda wskaże prezesa, to przecież prezes prezydentowi nie odmówi…

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. Może zadziałały słowa, które przytoczę, może to tak będzie po wyborach.

    „I jeszcze trzy słowa do wszystkich Polaków. Polska potrzebuje rozliczenia win. Ale Polska jeszcze bardziej potrzebuje zgody. Chciałem się zwrócić o tę zgodę opartą na prawdzie do naszych przyjaciół z Platformy Obywatelskiej”

    Kto tak przemawiał?

    1. I jeszcze trzy słowa do wszystkich Polaków. Polska potrzebuje rozliczenia win. Ale Polska jeszcze bardziej potrzebuje zgody. Chciałem się zwrócić o tę zgodę opartą na prawdzie do naszych przyjaciół z Platformy Obywatelskiej, abyśmy szybko zakończyli prace dotyczące wspólnego rządu, żebyśmy ten rząd utworzyli. Chciałbym zwrócić się do Donalda Tuska, który wspaniale walczył w tej kampanii, z wyrazami mojego najszczerszego szacunku i sympatii. I w końcu chciałbym się zwrócić do prezesa mojej partii, Jarosława Kaczyńskiego. To był głównym strategiem, to on jednoczył ludzi, czasem wbrew mojemu oporowi. Dzisiaj mogę mu powiedzieć: panie prezesie, melduję wykonanie zadania!

       

      Ja widzę, dopuszczam taki scenariusz, że po wyborach premierem będzie, powiedzmy, Szydło, a wicepremierem Kopacz.

      1. Kto wie? kto wie? Może jak w tych słowach: „Ja jestem Polak, a Polak jest wariat,
        a wariat to lepszy gość (…).” K.I.Gałczyński

        Wszystko się zdarzyć może. Czy przy tym zdarzeniu Ziobro będzie pełnił inne funkcje niż poselskie? Pomoc Rydzyka może spowodować, że posłem zostanie, niestety. Może wsparcie uzależniono od dania możliwości panu Zero