Klimat zmienia się niezmiennie

Klimat się nie zmienia, choć zmieniał się zawsze, a globalne ocieplenie to mit mający za zadanie wyłudzić kasę od biednych, a zwłaszcza Polaków. To tezy dwóch artykułów opublikowanych w ostatnim numerze tygodnika „Do Rzeczy”.

Z problemem klimatu zmierzyli się dwaj specjaliści — pisarz SF Rafał A. Ziemkiewicz oraz Tomasz Cukiernik, absolwent wydziału Prawa i Administracji oraz Akademii Ekonomicznej. W wywodach obu panów musi budzić ogromne zdumienie pogarda z jaką odnoszą się do nauki. Ustalenia uczonych, fakty, przeciwstawiają opiniom, uczonych dyletantom, mylą pojęcia i przekonują, że jeśli ktoś nie podziela opinii całego środowiska naukowego, to on ma rację, a nie naukowcy. Przecież jeśli ktoś nie umie liczyć, nie zna matematyki, to nie jest w stanie stwierdzić, czy matematyk, który twierdzi, że dwa i dwa to cztery kłamie czy nie. Jeśli oprze się na opinii podobnego sobie dyletanta, to będzie przekonywał, że na pewno pięć.

Aby wykazać że próba zapobieżenia globalnej katastrofie i zagładzie ludzkości to szwindel i przekręt Ziemkiewicz sięga po przykłady z przeszłości pilnie bacząc, by ich dobór potwierdził postawioną na wstępie tezę. Jednak jego wywody, wbrew intencjom, przypominają jeremiadę żebraka, któremu pan poskąpił jałmużny. Owszem, pojedynczego człowieka bardzo łatwo oszukać, ponieważ nikt w dzisiejszym świecie nie zna się na wszystkim. Ale jeśli pisarz SF zaprzecza rzeczywistości i faktom ubolewając jednocześnie, że ktoś „zniewala bądź okrada całe społeczności nadużywając zaufania do nauki”, to właśnie okłamuje własnych czytelników. Sporą część artykułu poświęcił naświetlaniu problemu z różnych stron. Zaczął od teorii rasowych, które „przyniosły tak fatalne skutki zeszłowiecznemu światu”, choć jego środowisko podziela je i kultywuje do dziś. Zahaczył o komunizm, by poprzez system finansowy dojść do meritum.

Nie sposób, mając te doświadczenia w pamięci, nie być sceptycznym wobec ogłuszającej propagandy „zmian klimatycznych”. Widać tu te same sposoby histeryzowania mas, których użyto już wielokrotnie — z kruszeniem oporu młotem „stwierdzonej naukowo, obiektywnej prawdy”.

Po takim wstępie można by oczekiwać konkretów, dowodów na to, że naukowcy mylą się, bo prawda jest zupełnie inna. Nic z tych rzeczy. Takie same wodolejstwo jak na początku, tylko tym razem dotyczące klimatu. Dlaczego? Ponieważ

Nawet jeśli ktoś skłonny jest zaangażować swój czas i wysiłek w weryfikowanie tych zapewnień, trudno mu dotrzeć do opinii naukowców, którzy, odrzucając profity czekające na każdego, kto przyłącza się do orkiestry straszącej klimatycznym końcem świata, przedstawiają kontrdowody. Jeśli dotrze — nie jest w stanie zweryfikować sprzecznych danych, obliczeń i wykresów.

Oczywiście, że trudno dotrzeć do „kontrdowodów”, bo „kontrdowodów” po prostu nie ma! Żaden szanujący się uczony mając przed nosem wyniki badań, obserwacji, symulacji komputerowych nie zaprzeczy faktom! Do opinii naukowców, którzy odrzucając profity przedstawiają kontrdowody kulistości Ziemi też trudno dotrzeć. To nie oznacza, że ci, którzy twierdzą, że jest płaska mają rację. W przypadku klimatu powszechnie dostępne i zweryfikowane dane mówią dokładnie to, czemu Ziemkiewicz zaprzecza.

Aby obezwładnić opór mas, mówimy im: „nauka” — ale w istocie odwołujemy się do ich wiary w naukę. Na szczęście, oprócz wiary człowiek ma jeszcze zdrowy rozsądek. I w nim nadzieja, że ogłuszająca propaganda, wbijająca w setki milionów głów „konieczność radykalnej walki z emisją CO2”, może znaleźć skuteczny odpór.

Właśnie odrzucając naukę, w oparciu o zdrowy rozsądek i chłopski rozum, działają wszelkiej maści szarlatani oferujący cudowne metody walki z rakiem, sposoby na szybkie wzbogacenie się. Do ich grona dołącza Ziemkiewicz przekonując, że to, co dzieje się za oknem — wysychające rzeki z jednej strony, gwałtowne ulewy i huraganowe wiatry z drugiej — to nic takiego, złudzenie, fatamorgana. Nic to, że ci, którzy ostrzegali, że zjawiska atmosferyczne będą coraz gwałtowniejsze mieli rację, a prognozy tych, którzy negowali zmiany i uspokajali nie sprawdziły się. Najbardziej zdumiewa jednak biadolenie, że inni chcą wzbogacić się, choć nie mają do tego prawa.

Mają natomiast działania uzasadniane „koniecznością ratowania Ziemi” wpływ na kondycję całych narodów. Pod pretekstem „nadciągającej katastrofy” kraje bogate usiłują narzucić regulacje, które trwale zubożą na ich rzecz i uzależnią od nich energetycznie kraje biedniejsze. Skoro nie udaje się to na skalę świata — to przynajmniej w ramach Unii Europejskiej. Wspierające na różne sposoby klimatyczną histerię w Polsce i naciskające na „dekarbonizację” nad Wisłą Niemcy opublikowały w ostatnich dniach (bez wielkiej reklamy) swoją strategię energetyczną, z której wynika, że same bynajmniej „dekarbonizować” się nie zamierzają — ani do roku 2030 (wedle ortodoksyjnej wersji „klimatyzmu” ostatniego, by ratować Ziemię), ani nawet do 2050.

To ciekawe wieści, ponieważ po pierwsze

W Berlinie odbyła się konferencja Berlin Energy Transition Dialogue 2019 poświęcona transformacji energetycznej w Niemczech i na świecie. Przedstawiciele rządu niemieckiego przekonywali, że współpraca międzynarodowa umożliwi w przyszłości wytwarzanie energii w 100 procentach ze źródeł odnawialnych.

Po drugie w zeszłym roku

Pierwszy raz w historii Niemcy pokryły całe swoje zapotrzebowanie na moc odnawialnymi źródłami energii (OZE). Ceny prądu spadły do wartości ujemnych, a ogromny nadmiar energii musiał trafić do sąsiadów.

Rewelacje Ziemkiewicza mające jak widać bardzo luźny, by nie rzec żaden związek z rzeczywistością służą tezie, że ‚oni’ zarobią, a ‚my’ stracimy. Zarówno zdrowy rozsądek jak i chłopski rozum podpowiadają, że zamiast narzekać i stawać okoniem, domagać się ulg, zwolnień i prawa do nicnierobienia, należy przyłączyć się do nich i wspólnie zarabiać.

Na handlu limitami emisji C02, na narzucaniu biednym krajom „ekologicznych” technologii, będących w wyłącznym posiadaniu zachodnich koncernów (włącznie z tak bezsensownymi jak instalacje do „wyłapywania” z atmosfery, zestalania i magazynowania pod ziemią C02), na wyłączaniu ich systemów energetycznych i zmuszaniu do kupowania energii od bogaczy można zbić biliardowe majątki i rozszerzyć wpływy polityczne w stopniu porównywalnym z epoką kolonialnej „dyplomacji kanonierek”.

Czy jeśli jakieś państwo zamiast rozwijać przemysł, naukę, produkować i budować woli nie robić nic, to bogaci nie powinni mu sprzedawać dóbr? Nie wolno im zarabiać na głupocie, bezradności, nieudolności i imposybilizmie, jak to zgrabnie nazwał p. prezes? Rafał A. Ziemkiewicz kończy swój wywód tak:

W gruncie rzeczy najsmutniejsza jest powtarzalność tych wszystkich zjawisk. Zmieniają się hasła, ideologie — ale mechanizmy ogłupiania i histeryzowania mas nie. Co pokazuje, do jakiego stopnia ludzkość niczego się nie jest w stanie na kolejnych swych paroksyzmach nauczyć.

Trudno się z tym nie zgodzić. Yes, yes, yes! Zawsze, jak świat światem, jedni badali otaczający świat, stawiali hipotezy, próbowali zrozumieć, poznać prawdę, a inni spoglądali na nich z wyższością nieuka, zaprzeczali faktom, negowali wyniki badań, w oparciu o chłopski rozum i zdrowy rozsądek. Po co badać, zgłębiać, dociekać, skoro wiadomo, że będzie jak bóg zechce? Dlatego Ziemkiewicz pominął przykład Kopernika. To właśnie uczeni mężowie przyobleczeni w fikuśne, powłóczyste szaty negowali jego odkrycia, zaprzeczali faktom. Nauka, w przeciwieństwie do wiary, nie kreuje się na nieomylną. Buduje obraz, brakujące części układanki wypełniając hipotezami, teoriami, które albo potwierdzą się i staną wiedzą, albo zostaną oblane. Z tego, że jakaś hipoteza nie znalazła potwierdzenia, okazała się błędna, tylko dureń może wyciągnąć wniosek, że cała nauka jest nic niewarta, a uczeni nie wiedzą co mówią.

Dlatego jak najbardziej może się pisarzowi SF wydać niewiarygodne, że uczeni widzą coś, czego on nie dostrzega. Ale bierze się to stąd, że dysponują wieloma narzędziami, do których on nie ma dostępu, a nawet gdyby miał, to najprawdopodobniej nie byłby w stanie zrozumieć i zinterpretować tego, co widzi. Dla specjalisty obraz przekazany przez tomograf komputerowy nie ma tajemnic. Co z niego zrozumie laik?

Wywodami Cukiernika zajmiemy się następnym razem. Nie dlatego, że takie mądre i odkrywcze, lecz dlatego, że bardzo charakterystyczne dla antynaukowej propagandy wspieranej pseudonauką. Na dodatek doskonale komponują się z wywodami Ziemkiewicza, który sięga po przykłady z przeszłości, by wykazać, że uczeni od zarania dziejów zdobywają wiedzę tylko po to, by ogłupiać uczciwych ludzi. Rozumowanie jest jasne, acz zdumiewające — mądrzy powinni dostosować się do głupich!

Niezwykle trudno w tej sytuacji sklasyfikować Ziemkiewicza. Dlatego pochylimy się nad Cukiernikiem, może to coś wyjaśni.

Dodaj komentarz


komentarzy 9

  1. Ja tam Ziemkiewiczowi się wcale nie dziwię, że nie szanuje autorytetów naukowych. Ekspert prawny PIS (splagiatował pracę swojej studentki) opracował dopuszczalne zmiany w prawie by przejąć Trybunał Konstytucyjny. Nazywa się Jarosław Szymanek.  prof. Jan Żaryn, prof. Krzysztof Szczerski, prof.Krystyna Pawłowicz, prof.Piotr Gliński, prof. Andrzej Zybertowicz, prof.Karol Karski, prof.Ryszard Terlecki, prof.Lech Kaczyński.

    Nie można zapomnieć o doktorach praw: dr Jarosław Kaczyński, dr Andrzej Duda. Poza tym prawie sami tam magistrzy. Najbardziej znani to Gowin, Ziobro, Morawiecki, Szydło, Karczewski. itd. Same wykształciuchy!!

    Dlaczego zakładać, że Ziemkiewicz nie ma racji, chociażby i niewielkiej o postaciach wywodzących się z „nauki polskiej”? Przecież Ziemkiewiczowi nie płacą za mądrość, a za dyspozycyjność.

    p.s. Z czegoś musiała wziąć się „mądrość” o szkodliwości szczepień. Ziemkiewicze ja rozpropagowali

    1. Ależ wręcz przeciwnie. Oni bardzo szanują autorytety naukowe, ale tylko takie, które mówią to, co oni chcą usłyszeć. Aż dziw bierze, że na poparcie swoich tez nie przywołali najlepszych na świecie uczonych radzieckich względnie rosyjskich trolli. Bo dla nich autorytetami są uczeni bez dorobku, najlepiej z zupełnie innej  dziedziny, opłacani przez tych, którzy na kopalinach zarabiają miliardy. Przerażające jest natomiast to, że zaprzeczają faktom, które nawet ślepy już dostrzega. RMF wczoraj:

      W Polsce w całym kraju sytuacja jest bardzo podobna. Od czterech lat nie mieliśmy tak niskich stanów rzek, a co najgorsze, w najbliższych dniach opadów będzie wciąż mało i stan wody będzie cały czas opadał.

      Poziom może zacząć podnosić się, jeśli trafilibyśmy na kilka deszczowych dni, a najlepiej kilka deszczowych tygodni i jeśli do tego utrzymywała się temperatura z początku lipca, czyli chłodne noce i niskie parowanie – podkreśla Paweł Staniszewski, hydrolog z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Poprawa nastąpi prawdopodobnie jesienią i zimą – dodaje.

      Stan suszy obowiązuje teraz w czternastu województwach – wynika z danych hydrologów. Sprawy nie poprawią prognozowane na ten tydzień opady deszczu. Najtrudniejsza sytuacja jest na zachodzie Polski: w województwach lubuskim i wielkopolskim. Właśnie tam są gminy, w których deszcz po raz ostatni padał w kwietniu.

      Najlepiej jest na południu kraju, w tym przede wszystkim w Małopolsce i na Podkarpaciu. Tam było najwięcej opadów w okresie wiosennym, w maju, paradoksalnie, gdy mówiliśmy o podtopieniach i powodziach. Gdyby nie to, dziś byłoby bardzo źle w całym kraju – dodaje hydrolog.

      W centralnej i zachodniej Polski trwa szacowanie spowodowanych suszą strat rolników. Jak dowiedział się nasz dziennikarz w Krajowej Radzie Izb Rolniczych, są gminy, w których przekroczyły one 70 procent.

      Ziemkiewicze i im podobni przestaną uprawiać propagandę paliwowego lobby dopiero wtedy, gdy jedna po drugiej zaczną być wyłączane elektrownie, bo zabraknie wody do ich chłodzenia. Bez prądu nie będą mogli ani pisać głupot, ani ich drukować.

      Wirrtualna Polska:

      Alert to najdalej wysunięte na północ zamieszkane miejsce na Ziemi. Kanadyjska osada leży nieco ponad 800 kilometrów od bieguna północnego.

      Daleko za kołem podbiegunowym słupki rtęci pokazały 21 stopni Celsjusza. Tak wysoka temperatura w miejscowości Alert to zasługa układu wysokiego ciśnienia znad Grenlandii, który sprzyja ciepłym, południowym wiatrom na Oceanie Arktycznym.

      Arktyka rozgrzewa się trzy razy szybciej niż inne części planety – to tam najlepiej widać zmiany klimatu. Topniejący w gwałtownym tempie lód powoduje podwyższenie powodu wód i zmianę prądów oceanicznych, które kształtują pogodę. Topi się też wieczna zmarzlina, uwalniając ogromne złoża metanu, który może być nawet 25 razy groźniejszy dla klimatu niż dwutlenek węgla.

      Pytanie za 100 punktów: Ziemkiewicze uwierzą w te dane, czy uznają je za sfałszowane?

      1. Gdy zabraknie prądu by pisać, to zostaną ambony by głosić: kara boska za lewactwo, za gender, za aborcję, za in vitro, za walkę z KK. A lud będzie składał się na zamawianie mszy proszalnych, pójdzie walczyć ze znanymi sobie ateistami. I będzie miał wsparcie z ONR, WOT.

        „Robert Bąkiewicz z ONR: Demokracja to jeden z najgłupszych systemów, jakie stworzył człowiek” za Gazeta Prawna.

        Wyborcza.pl:

        „- Tych ludzi musimy zatrzymać, aresztować, dać im najlepszych obrońców i oskarżyć ich zgodnie z prawdą, zgodnie z prawdą ich osądzić, a jak zasłużą, to skazać na śmierć – mówił w Łodzi Robert Bąkiewicz, szef Marszu Niepodległości. O kim?(….)

        – Kiedyś, podczas rozmowy w pewnym zamkniętym gronie mówiliśmy o tym, że jeśli doszłoby do sytuacji uchylenia takiego okienka geopolitycznego dla Polski, kiedy powstaje chaos i Polacy już wiedzą o tym, że ten to zdrajca, ten to łobuz i dokonują linczu, to ja powiedziałem: nigdy do tego linczu, nawet za cenę własnego życia, nie możemy dopuścić. My tym ludziom co musimy zapewnić? Tych ludzi musimy zatrzymać, aresztować. Musimy przywrócić prawodawstwo z karą śmierci włącznie i dać im najlepszych obrońców. I musimy oskarżyć ich zgodnie z prawdą, zgodnie z prawdą ich osądzić, a jak zasłużą na to, to wtedy ich skazać na śmierć. Wtedy będziemy bronili tego, czego bronili nasi przodkowie. (…..)

        Bąkiewicz mówi dalej. Między innymi o Owsiaku, żeby go nie atakować. Żeby zbudować to samo, co on, ale bez lewackiej ideologii. Mówca zamartwia się o młodzież, która zamiast na Marsz Niepodległości chodzi na Marsze Równości. Postuluje świadomą politykę antyimigracyjną – nieograniczającą się do płytkich haseł jak „Czeczeni won” czy „Ukraińcy won”. Wreszcie mówi o demokracji: prawo głosu w wyborach powinno być zarezerwowane dla najuczciwszych.”

        Przy klęsce upału będzie bardzo łatwo znaleźć spragnionym wody poparcie. Gdy woda będzie rozdzielana Ziemkiewiczom na pewno jej nie będzie mało dane.

        Mapka o stanie wód w Polsce jest na samym końcu http://kolobrzeg.infometeo.pl/

            1. Wszyscy wymienieni pracowali na uczelniach. Może ich studenci dobrze wspominają? Chociaż ja znałam takiego „profesora”, który nie powinien nawet  przechodzić obok uczelni.
              Teraz w szkołach profesorów już dawno nie ma. Ale tam to był tylko zwrot grzecznościowy, wynikający z dawnych tradycji.

              1. Praca na uczelni niczego nie oznacza. Na uczelni pracuje także portier. Poza tym można być specjalistą w swojej dziedzinie i wygadywać idiotyzmy na tematy, o których ma się blade, bądź żadne pojęcie. To, co dzieje się teraz obnaża zarówno nędzny poziom moralny jak i intelektualny sporej części elit.

                  1. Zasługi ma cała klasa polityczna, na czele z tak zwaną „opozycją demokratyczną”, która przejęła władzę, ale homo sovieticus w niej pozostał i ograniczał horyzonty. Oczywiście, że jeśli ktoś nie ma woli przestrzegać prawa, to go przestrzegał nie będzie, ale demokrację zaczęto rozmontowywać praktycznie w momencie tworzenia jej zrębów. Duże zasługi w dziele destrukcji ma facet obnoszący się z matką boską w klapie. Kto dziś pamięta p. Falandysza, który żonglował prawem nie gorzej niż PiS? Przywódcy Solidarności wystarczyło talentu, by obalić komunizm, ale brakło rozumu, żeby z rozpędu nie zacząć obalać demokracji.