Kiedyś działało…

Portal Wyborczej doniósł, że Platforma Obywatelska zrobiła badania i wyszło jej, że najbardziej Polki i Polaków przeraża inflacja i wzrost cen. Przewodniczący tak sobie wziął do serca te wyniki, że spisał sobie kilka przykładowych cen, nauczył się ich na pamięć i ruszył w Polskę z dobrą nowiną o ile więcej trzeba zapłacić za wybrane produkty. Wyborcy i wyborczynie słuchają padających liczb z otwartymi ustami i myślą sobie „On ci to, będę na niego głosowała i głosował, bo nie obchodzi mnie ani co będzie, ani co mnie czeka, ani nawet co zrobi i czy w ogóle wie co trzeba zrobić. Wystarczy, że będę dobrze poinformowana i poinformowany o cenach i ich wzroście. A jak mi przy okazji obieca jakąś podwyżkę, choćby tylko o 20%, to tym lepiej.”

Lider PO w Międzyrzeczu Podlaskim wyliczał, że o 18 proc. podrożało pieczywo, drób o 32 proc., wołowina o 24 proc., a cukier o 25 proc. Pozwolił sobie nawet na ironiczne stwierdzenie, że nie podrożał drastycznie ryż, więc na miskę ryżu proponowaną przez premiera Mateusza Morawieckiego na nagraniach z restauracji Sowa & Przyjaciele (przed wyborami w 2015 r. kelnerzy na zlecenie biznesmena Marka Falenty nagrywali tam polityków obozu PO, Morawiecki był wtedy doradcą Tuska) powinno wystarczyć. Ale skrupulatnie dodał, że i ryż poszedł w górę, choć „tylko o 9 proc.”

Chleb w grudniu przed świętami kosztował 4,20 zł. Dziś kosztuje 5,70. To wzrost o 35%. Widocznie są regiony, dla których inflacja jest łaskawsza lub Tusk nie przygotował się należycie. Tak czy owak kompletnie nie wiadomo co z tego rajdu po Polsce ma wynikać. Jeśli ktoś wie i rozumie sens cytowania rocznika statystycznego, to proszę o komentarz. Zwłaszcza w obliczu ostatniej wypowiedzi p. Suskiego, który pytany o los kredytobiorców stwierdził krótko: No niestety, jak się zaciąga kredyty, no to się je spłaca. Jak zwykle niezawodne media przypomniały natychmiast wypowiedź premiera Cimoszewicza, który ludziom poszkodowanym przez powódź wytknął brak ubezpieczenia. Przywołano także Bronisława Komorowskiego, który w kampanii wyborczej poradził młodemu człowiekowi, którego siostry nie stać było na mieszkanie, żeby sobie poszukała lepszej pracy i wzięła kredyt. Do kompletu można dołożyć jeszcze słowa minister infrastruktury i rozwoju Elżbiety Bieńkowskiej, która wielogodzinne opóźnienia pociągów spowodowane oblodzeniem sieci trakcyjnej skwitowała krótko: sorry, taki mamy klimat.

Co jest wspólną cechą tych wypowiedzi? W mniejszym lub większym stopniu zrzucenie z siebie odpowiedzialności za swoją niekompetencję bądź nieudolność. Przecież po to wyborcy wybierają swoich przedstawicieli i opłacają ich, żeby ci podejmowali decyzje w ich imieniu, dbali o ich i kraju interes. Premier, minister, prezydent, poseł nie jest od pouczania, dawania dobrych rad, wzruszania ramionami, ale od działania, takiego zarządzania, podejmowania takich decyzji, żeby skutki powodzi, oblodzenia, wzrost stóp procentowych minimalizować, żeby zarobki rosły, a ludzie żyli dostatniej.

Były premier, który ma na sumieniu sporo grzeszków, od zdewastowania systemu emerytalnego po niedorozwój energetyki jądrowej o dziwo niewiele lub nic zgoła ma do powiedzenia w sprawach gospodarczych i klimatu. Kwestii praworządności także unika jak ognia.

tym razem w wypowiedziach Tuska znacznie mniej jest o polityce zagranicznej, pozycji Polski w Europie, niewiele na temat praworządności i rezultatów „reformy” sądów. Lider PO uderza w obecne władze, zarzucając im oszukiwanie wyborców, wyobcowanie oraz – co najważniejsze – niekompetencje. Na każdym kroku Tusk przedstawia PiS jako wewnętrznie skłócony obóz ludzi niekompetentnych i pazernych na posady, którzy nie są w stanie rozwiązać jakiegokolwiek problemu Polaków.

Skoro PiS nie jest w stanie rozwiązać żadnego problemu Polaków, to można oczekiwać, że PO będzie w stanie. Niestety, z opowieści o cenach to nie wynika. Potencjalny wyobraca nie wie więc co go czeka jeśli zagłosuje na PO. Czy to jest powodem mizernych wyników w sondażach? Zdecydowanie za PO opowiadają się tylko zdesperowani wyborcy, którzy uważają, że wszystko jest lepsze od PiS-u? A może także to jest powodem niechęci do tworzenia jednego, opozycyjnego bloku? No bo po co łączyć się z kimś, kto ani nie jest aż tak silny, ani nie ma nic do zaoferowania?

Dodaj komentarz