Kiedy ta fala uderzy w nas? Jest odpowiedź!

Redaktor Piasecki jako wyga dziennikarski z prawdziwego zdarzenia zadał swojemu gościowi, którym była osoba ministra zdrowia Adama Niedzielskiego arcymądre, arcydociekliwe i arcyfundamentalne pytanie: Jeśli ten wzrost zakażeń, który obserwujemy od parunastu dni, to jest trzecia fala polskiego koronawirusa, to kiedy ta fala uderzy w nas najmocniej? Niestety, minister nie sprostał pytaniu i ględził zamiast odpowiedzieć wprost: Panie redaktorze kochany! Trzecia fala uderzy w nas najmocniej we wtorek, 23 marca o godzinie 9:16 rano. Na szczęście liczba zakażeń nie przekroczy 12.832 ponieważ dzień wcześniej, w poniedziałek o 11:42 po południu, wprowadzimy obostrzenia, dzięki którym liczba zakażeń nie wzrośnie do 13.274 i zatrzyma się na tym właśnie podanym przeze mnie poziomie. Słysząc taką odpowiedź Konrad Piasecki nie zapyta: A skąd pan to wie, panie ministrze? A ponieważ nie zapyta, więc mini ster nie odpowie: Mogę być tak precyzyjny, ponieważ to my zbieramy i publikujemy dane o liczbie zakażeń. W wyniku konsultacji ze specjalistami i uzgodnień z naszymi koalicjantami na dzień 23 marca została przyjęta taka właśnie liczba, a ponieważ jest najwyższa, więc to będzie szczyt trzeciej fali. Bo potem zmienimy sobie czas co bardzo zdezorientuje wirusa. Bo choć za oknami będzie wiosna, to czas będzie letni.

Dzienna liczba zakażeń
Dzienna liczba zakażeń. Źródło: Center for Systems Science
and Engineering (CSSE) at Johns Hopkins University (JHU)
Dzienna liczba wykonanych testów
Dzienna liczba testów
Źródło: Koronawirus w Polsce (SARS-CoV-2)

Wirus zgłupieje także dlatego, że Polacy dotąd posługiwali się językiem, w którym określone słowa miały określone znaczenie. Teraz zarzucili ten zwyczaj, zwłaszcza w polityce i mediach, na rzecz zupełnej dowolności, co poszczególnym słowom umożliwiło powstanie z kolan. Uzyskana w ten sposób pełna swoboda pozwoliła z kolei na kompletnie wyzwolenie się spod jarzma kontekstu. Na przykład słowo ‚fala’ dotąd oznaczało nasilenie się jakichś zjawisk. Dziś niby też coś oznacza, ale już na pewno nie to. By przekonać się o tym wystarczy rzucić okiem na zobrazowanie dziennej liczby zakażeń od początku epidemii. Wyraźnie widać, że cały czas zmagamy się z pierwszą falą i jeśli można uznać, że poradziliśmy sobie z nią, to zbliża się druga, a nie trzecia. O trzeciej fali można od biedy mówić wyłącznie w odniesieniu do dziennej liczby wykonanych testów. Czy jednak można mieć za złe redaktorowi pracującemu w wolnych mediach, że bezrefleksyjnie powtarza banialuki za przedstawicielami rządu i zadaje bezdennie mądre i nieziemsko dociekliwe pytania?

P. redaktorowi udało się, choć nie ma w tym jego zasługi, obnażyć bezradność i brak kompetencji ministra zdrowia. Zacny ten jegomość nie wie co robić, nie ma zdania, nie ma planu działania, pomysłu. Na pytanie czy luzować, czy zaostrzać? A może zacząć jednak robić kroki w tył, a nie kroki naprzód? p. mini ster odparł, że to jest bardzo trudne pytanie w tym sensie, że wszyscy mamy, wszyscy mamy to podkreślam, oczekiwanie, że trzeba po prostu powoli wychodzić i akceptować pewne ryzyka, które są związane z luzowaniem.

Wkrótce będziemy obchodzić 11 rocznicę katastrofy smoleńskiej, w której zginęło 96 osób. Żałoba narodowa trwała ponad tydzień. Teraz od miesięcy codziennie umiera w Polsce wielokrotność 96 osób i… cóż, trzeba akceptować pewne ryzyka, pogodzić się z tym, że nie wszyscy dożyją lepszych czasów. Gdy w drugiej połowie grudnia cała kontynentalna Europa izolowała się od Anglii, w której wykryto nową, bardziej zaraźliwą odmianę wirusa, Polska jako jedyna zachowała stoicki spokój i do Londynu wysłała po rodaków największy samolot jaki miała na wyposażeniu, po czym wprowadziła narodową kwarantannę. Czy trzeba lepszego dowodu, że władza wie co robi? Nie trzeba, ale po co ograniczać się? Według nieoficjalnych informacji zdobytych przez dziennikarzy RMF-u rząd ma zamiar przywrócić część restrykcji, acz nie po to, żeby zahamować rozprzestrzenianie się wirusa, lecz po to, żeby pokazać Polakom, że jest, czuwa i podejmuje jedynie słuszne decyzje. Otóż

idea jest taka, by zamykać te rzeczy, które będą miały stosunkowo najmniejszy wpływ na gospodarkę.

Niedzielski uważa, że nie należy podejmować decyzji ani rozsądnych, ani przemyślanych, ani nawet zgodnych z nauką. Absolutnie uważam, że takie odważne decyzje trzeba podejmować. Ta strategia, która w Europie się nazywa dance and hammer czyli taniec i młotek polega właśnie na takiej walce z pandemią, że jak tylko można, to trzeba luzować, a potem oczywiście trzeba w przypadku jakichś przyspieszeń podejmować odpowiednie kroki, czyli to jest cały czas takie balansowanie. Strategię młota i tańca opisał w marcu zeszłego roku Tomas Pueyo (polskie tłumaczenie). Młot, czyli lock down, miał przyhamować rozprzestrzenianie się wirusa by dać czas rządom na podjecie skutecznych kroków. Taniec to utrzymywanie współczynnika zakażalności R poniżej 1, testowanie, śledzenie kontaktów, izolacja, higiena i dystans społeczny, a także zakaz zgromadzeń. W tym „trybie” większość ograniczeń miała zostać zniesiona. Rząd wziął sobie do serca tę strategię i tak przywalił młotem na wiosnę zeszłego roku że w środku dnia wszyscy zobaczyli gwiazdy. Czas został kupiony, czyli cel udało się osiągnąć. Niestety, zamiast przejść płynnie do fazy tańca zaczęto wykonywać dziwne, nieprzemyślane i nieskoordynowane kroki. Słowem zamiast młotka kafar, breakdance zamiast dance, pląsawica zamiast tańca.

Niedługo minie pierwsza rocznica wykrycia koronawirusa w Polsce, a my oczywiście cały czas badamy różne opcje, ja przez weekend mieliśmy dosyć intensywne rozmowy między innymi z prezesem Radkiem Sierpińskim, czyli prezesem Agencji Badań Medycznych, o którym, z którym rozmawialiśmy w jaką, w jaki mariaż w jaki, jaką współpracę wejść z naszą siecią badań klinicznych, bo niedawno taką sieć sobie powołaliśmy i pod tym kątem chcemy nawiązać współpracę z firmą, która jest na przykład w trzeciej fazie badań klinicznych i w ten sposób wejść w szczepionkę, ale to znowu jest przedsięwzięcie długoterminowe. Wydaje się, że szybciej można przez jakieś partnerstwo kapitałowe pozyskać partnera do współpracy, ale to są bardzo trudne rozmowy, bo te firmy mają pozycję no komfortową na rynku, mówię szczególnie o tych firmach, które produkują z użyciem tej najnowszej technologii mRNA, więc tutaj to toczą się rozmowy za kulisami i dżentelmeni nie mogą o nich informować.

Czy można jaśniej dać do zrozumienia, że nie ma żadnej strategii, że młot służy wyłącznie do walenia po głowie przedsiębiorców i obywateli, a taniec jest zastrzeżony dla przedstawicieli władzy?

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. SJP: Strategia to przemyślany plan działań w jakiejś dziedzinie

    Mija rok a nie słychać by jakiś plan opracowano. Plan, który określi, kto, w jaki sposób realizuje się jego założenia w chwili zagrożenia: pandemią, powodzią, wiatrem, suszą. Od premiera do starosty, burmistrza. Przy tworzeniu takiej strategii należy skorzystać z wiedzy, doświadczeń ludzi bardzo wielu specjalności. Plan taki powinien powstać już bardzo dawno.

    Ale gdy najważniejszym kryterium zatrudniania „na urzędach” jest przynależność partyjna, dobre stosunki z kk lub tzw. znajomości, anie wiedza, doświadczenie, to jest tak jak jest w Polsce.

    Czy teraz lub w przyszłości jest nadzieja na racjonalność? Niestety, ale nie widzę takiej możliwości. Polacy nie są społeczeństwem współpracujących ze sobą ludzi. Najczęściej padają słowa: dobrze, ale …………

    „Wolnoć Tomku w swoim domku”

    „Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie”

    VETO…… czyli nie pozwalam”