Kanał

Pozostając w klimacie ekologii, przyjrzymy się krótko sytuacji jeziora Jamno. Materiał na ten temat znajduje się we wspomnianym wczoraj i przedwczoraj tygodniku „Do Rzeczy”. To być może ostatnia okazja, żeby docenić wysoki poziom merytoryczny periodyku, ponieważ zakup wyczerpał cały tegoroczny fundusz celowy przeznaczony na inwestycje w pisma tej klasy rzetelności.

Co to jest jezioro Jamno? To dawna zatoka marska, a później ściek. Jeszcze później sytuacja poprawiła się, ale obecnie znowu pogarsza.

Według „Do Rzeczy” jest odwrotnie. Degradacja

postępuje, odkąd w 2013 r. za ok. 23,5 min zł przebudowano kanał jamneński i postawiono wrota sztormowe uniemożliwiające wlew wody morskiej do jeziora. Akwen wysycha. Brak wymiany wody zniszczył unikatowy ekosystem, uniemożliwił migrację organizmów żywych pomiędzy morzem a jeziorem. W efekcie w Jamnie najlepiej czują się sinice.

Kto winę za ten stan rzeczy ponosi? Oczywiście PO ponosi. Bo wybudowała wrota sztormowe.

Wrota miały być remedium na podtopienia zabudowań w okolicy jeziora. Kiedy przed dwoma laty sztorm Axel nawiedził wybrzeże, lokalni urzędnicy odpowiedzialni za meliorację i urządzenia wodne ogłosili, że to wrota sztormowe uratowały Mielno i Unieście przed zalaniem. Tymczasem dr hab. Tomasz Łabuz z Instytutu Nauk o Morzu Uniwersytetu Szczecińskiego wyjaśniał w „Głosie Koszalińskim”, że sztorm jest przykrywką dla wrót, a wrota dla falochronu (też pochłonął miliony). Tłumaczył, że cofka jest zjawiskiem naturalnym, a woda powinna się rozlewać na łąki i pola. — Nie wolno wydawać pozwoleń na budowę na terasach zalewowych do 2—3 m n.p.m. To przestępstwo — mówił i tłumaczył, że woda wpływająca w związku ze sztormem do jeziora chroni plaże, wydmy i klif przed erozją.

Po tym jak zrealizowano inwestycję na jeziorze Jamno, jej oceny na zlecenie zachodniopomorskiego sejmiku dokonali naukowcy z Katedry Hydrologii Uniwersytetu Gdańskiego. Uznali, że budowa wrót sztormowych na Jamnie była zbędna. Podkreślili, że może mieć katastrofalne skutki dla fauny i flory jeziora.

Dr hab. Tomasz A. Łabuz jest wykładowcą w Instytucie Nauk o Morzu Wydział Nauko Ziemi Uniwersytetu Szczecińskiego, od ponad 20 lat bada wybrzeże koszalińskie. Przestrzegał (nie on jeden) przed betonowaniem wybrzeża. Bezskutecznie — politycy, niezależnie od opcji politycznej, zawsze wiedzą lepiej. Powspominajmy wraz z autorką:

W PRL zanieczyszczano jezioro bez umiaru, odprowadzając tam ścieki m.in. z zakładów Płytolen, które wykorzystywały w produkcji len, co powodowało powstawanie ogromnej ilości szkodliwych płynnych odpadów. Wszystko to spływało do Jamna. W latach 90. stan wody był fatalny, ale zarówno Koszalin, jak i Mielno zbudowały oczyszczalnie ścieków. Sytuacja się poprawiła na tyle, że dopuszczono jezioro do użytku sportowego, na Jamno wróciło żeglarstwo.

Tutaj dochodzimy do miejsca, w którym „Do Rzeczy” piórem swojej dziennikarki chce przekonać czytelników, że woda morska płynie pod górę. Jak pamiętamy na początku autorka napisała, że jezioro wysycha, bo PO odcięła mu dostęp do morza i woda morska nie może swobodnie wpływać. Tymczasem

Lokalna społeczność, żeglarze, wędkarze, ekolodzy, miłośnicy Jamna zaniepokojeni sytuacją na jeziorze zaprotestowali przed rokiem. W maju 2018 r. fundacja Jantar zorganizowała manifestację przy sztormowych wrotach. Już wtedy sytuacja była bezprecedensowa. Poziom wody w jeziorze obniżył się o 60 cm. — Został obniżony — zaznacza Najda. — To było świadome działanie Wód Polskich — wskazuje. Wody Polskie to państwowa jednostka zajmująca się gospodarowaniem wodami.

Wody Polskie, instytucja powołana do życia przez obecną władzę, zareagowały na protesty:

W przesłanym nam piśmie czytamy, że „w bardzo krótkim czasie od powstania 1 stycznia 2018 r. podjęły szereg działań dla ratowania jeziora Jamno. Szybka interwencja uratowała ten unikatowy akwen przed katastrofą ekologiczną”. Wody wyliczają m.in. takie działania jak zamówienie zamknięcia, za pomocą którego możliwe są regulacja objętości wód uchodzących do morza i migracja ryb; regularny przegląd cieków wodnych czy przetarg i podpisanie umowy na koncepcję przebudowy węzła wodnego na kanale jamneńskim.

W rezultacie działań Wód Polskich i zamknięcia drogi wodom uchodzącym do morza (sic!) na wiosnę 2019 roku lokalny biznesmen Rafał Krutul

wysłał do Prokuratury Okręgowej w Koszalinie wniosek o „podjęcie pilnych działań kontrolnych, dotyczących dokonania zmian w pierwotnym ekosystemie jeziora Jamno oraz spowodowanie natychmiastowego przywrócenia zmienionych stosunków wodnych na gruntach przyległych”.

— Wskazałem, że poprzez dotychczasowe, bezprawne i długookresowe piętrzenie wody na jeziorze Jamno Wody Polskie doprowadziły do wzrostu poziomu wód gruntowych na gruntach do jeziora przyległych, w tym w Podamirowie, a teraz próbują to jeszcze zalegalizować. Wskazałem, że działanie Wód Polskich w zakresie nieuprawnionego wykonania zastawek wodnych na jeziorze Jamno w sposób bezpośredni zmieniło stosunki wodne na tym obszarze, co jest sprzeczne z wieloma ustawami oraz spowodowało powstanie szkód środowiskowych. Ale na żadne moje wnioski, a było ich dużo, wciąż nie otrzymałem odpowiedzi — zauważa Rafał Krutul.

Jeśli wybudowane za czasów PO budowle były wadliwe, to od 2013 roku było dość czasu, żeby je poprawić albo rozebrać. Jednak dopiero teraz da się dostrzec światełko w tunelu. Kosztem milionów złotych państwowa spółka wchodząca w skład grupy kapitałowej Energa dokona niezbędnych korekt.

W połowie lipca wyłoniona w przetargu Energa Invest ma ogłosić wstępną koncepcję, przedstawić działania ratunkowe, a do 15 listopada pełną koncepcję przebudowy kanału jamneńskiego. Firma nie chciała nam zdradzić, co zakłada koncepcja. Biuro prasowe poinformowało, że dotrzymają zapisanego w umowie terminu (12 lipca). Koncepcja wstępna ma zawierać wariant naprawczy, który ma na celu doraźne rozwiązanie głównych problemów związanych z obecnym funkcjonowaniem wrót sztormowych.

Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej zapowiada, że przebudowa rozpocznie się na początku 2020 r. — Wrota sztormowe były partacką inwestycją — stwierdził minister Gróbarczyk kilka tygodni temu w Polskim Radiu Koszalin. Koszt przebudowy resort szacuje na ponad 20 min zł.

Warto wspomnieć, że kanał łączący jezioro z morzem pięknie wybetonowano, bo co beton, to beton. A dlaczego jezioro Jamno ulega degradacji? Uczeni wiedzą.

W jeziorze jest za dużo sinic. Ponad 60 procent fitoplanktonu to właśnie one. A to związane jest z tym, że w Jamnie fosfor i azot przekraczają wielokrotnie dopuszczalne stężenia. Stan Jamna określany jest więc dziś jako zły. Osady też są silnie zanieczyszczone. Zawierają m.in. pozaklasowe wartości rtęci. Ale najważniejsze jest to, że wszystkie, bez wyjątku, dopływy Jamna, są fatalnej jakości. — Wykonaliśmy ocenę wszystkich dopływów, nawet popularnej „smródki”, zbadaliśmy też jakość odpływu, czyli kanału jamneńskiego — słyszymy od naukowców. Wyniki? Wszystkie rzeki są w stanie złym. — Natomiast królową brudu jest Dzierżęcinka — mówi doktor Pikuła. To zaskoczenie, bo ta rzeka, ale także Unieść i Strzeżenica, były jeszcze niedawno uznawane za rzeki czyste. — Niestety, od czasu gdy do koszalińskiej oczyszczalni ścieków trafiają ścieki z Sianowa, rzeka dostarcza do Jamna siarczany, azot amonowy, fosforany. Prawdopodobnie po prostu oczyszczalnia nie daje już rady tego przerobić.

Susza powoduje, że w rzekach jest coraz mniej wody, więc stężenie ścieków jest coraz wyższe. Wybudowane ze czasów Platformy wrota sztormowe spowodowały, że jezioro przestało się oczyszczać. Zamiast jednak zainwestować w porządne, wydajne oczyszczalnie ścieków, miliony otrzyma państwowa spółka. Sytuacja nie zmieni się, bo problemem nie są wrota, lecz spowodowana zmianami klimatycznymi susza i zanieczyszczenie rzek.

Jaki jest cel takiej pełnej sprzeczności, nierzetelnej pisaniny? Tytuł wyjaśnia wszystko: „Bajoro Platformy”. Żeby wyleczyć chorobę, trzeba ją zdiagnozować. Jeśli od prawdy ważniejszy jest wydźwięk propagandowy diagnozy, skutki leczenia będą opłakane, a koszty ogromne.

Dodaj komentarz


komentarzy 6

  1. Dzierżęcinka jeszcze w PRL zwana była Smródką. Na przesmyku między Jamnem a morzem bardzo dużą inwestycję mieli robić Norwegowie. Ale czy coś budują? Mieli jakieś problemy z ekologami (chodziło o ewentualne zniszczenie rzadkich roślin).

    Cofka czyli wpływanie wód morza w górę rzeki to stałe zjawisko przy silnych wiatrach północnych lub północno-zachodnich. Niezrozumiałe jest także zamykanie wrót. Po co?

    W Polsce nie zdarza się by ktokolwiek ponosił odpowiedzialność za bezrozumne decyzje. Jeśli zaś chodzi o betonowanie wybrzeża, to jest to przerażające, bezmyślne działanie. Wzdłuż morza wyrastają potworki architektoniczne, ozdobione paskudnymi krzykliwymi reklamami. Niedługo będzie tak, że znikną dzikie plaże, miejsca spokoju, nadzwyczaj urokliwe.

    W wielu wioskach (dawniej pełnych rybackiej biedy) teraz już połowów ryb nie ma, bo i ryb w morzu już nie ma. Za to wybudowano koszmarki – hotele.Tak jest nie tylko na Zachodnim Pomorzu, ale i nad jez. Gardno i jez.Łeba. (Pomorze Wschodnie) Tłumy, prawdziwe watahy Hunów, bezmyślnie zadeptujących przyrodę to polska norma kulturowa. Liczy się tylko zarobek. Politycy, urzędnicy to najczęściej misiewicze, którzy „wiedzą”, nawet gdy pojęcia o problemach nie mają, o właściwe zadbanie o naturę nie potrafią się postarać.

    Brak jakiejkolwiek odpowiedzialności takiemu panoszeniu się głupoty bardzo sprzyja.

    1. Po pierwsze betonowanie wybrzeża skończy się katastrofą, a żywioł sobie poradzi z betonogłowymi betoniarzami. Po drugie watahy Hunów dopóty depczą, dopóki jest po co dreptać. Gdy chciwcy przesadzą i doprowadzą do degradacji środowiska zostaną sami w pustych hotelach. Chyba, że zostaną wreszcie zamknięte granice. Syn leci do Hiszpanii, bo tam jest taniej…

    2. Moja obserwacja może być złudna, bo i krótka (tylko obecny rok) i sugestywna. Wiatry zachodnie lub północno-zachodnie to była u nas norma. inne kierunki wiatrów bywały, ale niezbyt często. Obecnie obserwuję bardzo dużo wiatrów z kierunku wschodniego lub pośrednich z północy czy południa, ale powiązanych ze wschodnim. Czy te wschodnie podmuchy mają wpływ na coraz wyższe temperatury? Nie wiem. Ale obserwowanie mam ułatwione dzięki mewom srebrzystym obserwuję wiatr. Mewy siadają na dachu budynku dwupiętrowego, który jest naprzeciw moich okien, i gdy wiatr zmienia kierunek, to zawsze dziobami odwracają się w stronę skąd wieje. Widać nie lubią gdy im dmucha w kuper 🙂 Stąd bez obserwacji chmur wiem „skąd wieje”, a ze wschodu wieje często. Może to sprawka Putina, zwanego przeze mnie Pućką 🙂

      W Parsęcie, mimo że morze uzupełnia ilość wody, jej poziom jest bardzo niski. Zatrważająco niski. Ujęcie wody dla miasta jest w Bogucinie https://www.google.pl/maps/place/Uj%C4%99cie+wody+MWiK/@54.1222672,15.6108649,3a,75y,90t/data=!3m8!1e2!3m6!1sAF1QipOMoJEv1ZkfZns-CmmDUZkL8e5w8IaCZNHTujPD!2e10!3e12!6shttps:%2F%2Flh5.googleusercontent.com%2Fp%2FAF1QipOMoJEv1ZkfZns-CmmDUZkL8e5w8IaCZNHTujPD%3Dw152-h86-k-no!7i5344!8i3008!4m13!1m7!3m6!1s0x470015982cc2571f:0x34ab029cff14c00d!2sKo%C5%82obrzeg!3b1!8m2!3d54.1759173!4d15.5832667!3m4!1s0x47003f80672dbfc3:0xb0ca9887a1b1ec4c!8m2!3d54.1222671!4d15.6108642 Na razie nie ma apeli o oszczędzanie wody.