Kali dużego kalibru

Przegląd Techniczny to pismo zajmujące się w czasach minionych głównie techniką, ale nie tylko. Można było w nim wyczytać takie rzeczy, o których nie wspominało nawet Radio Wolna Europa. Kiedyś opisano pewien zakład produkcyjny, któremu zlecono wybudowanie transformatora. Wcześniej zakupiono stosowną licencję, ponieważ tak jak i dziś władza uważała polskich inżynierów i uczonych za głąbów, którzy nic nie potrafią. Zakład wywiązał się z zadania na medal, jednak gdy gotowy transformator chciano zabrać okazało się, że można to zrobić tylko w jeden sposób — rozbierając halę produkcyjną. Gdy wtedy czytałem takie doniesienia kiwałem ze zrozumieniem głową — cóż, taki mamy ustrój.

Dziś na takie kwiatuszki już nawet nie zwracamy uwagi. Stadion Narodowy miał służyć jako hala widowiskowo-sportowa. Ale kto by słuchał jakichś akustyków? I po co? Żeby zamiast 2,2 miliarda inwestycja kosztowała aż 2,3? Dlatego głusi Warszawiacy mają radochę — mogą sobie za spore pieniądze pooglądać zagranicznych artystów. Bo słuchać się ich oczywiście nie da — pogłos, echo, wszystko dudni, trudno zorientować się co w ogóle wykonawca wykonuje. Bezmyślność, brak odpowiedzialności jak się okazuje nie jest domeną ustroju, ale sposobu egzekwowania obowiązków. A podobnych przykładów jest oczywiście dużo więcej. Na stadionie Lecha Poznań jedną z dwóch głównych bram zbudowano tak, że nie mieści się w niej tir ze sprzętem. Wiele regionalnych ośrodków kultury, w powstanie których władowano grube miliony, posiada sprzęt grający wystarczający do nagłośnienia małego festiwalu. Ale? Ale nie pomyślano o instalacji elektrycznej odpowiedniej mocy.

Wrocławska Hala Ludowa, której swego czasu zazdrościłem Wrocławianom, miała doskonałą akustykę. Ale nie po to prowadzi się remonty, żeby było lepiej, tylko po to, żeby się wykazać i zabsorbować środki. No i wykazano się. Najpierw zdemontowano układy tłumiące i pochłaniające dźwięk, a następnie filary podtrzymujące kopułę pokryto gładkim betonem. Dzięki temu akustyka przypomina tę, znaną z kościołów, gdzie przeważnie słabo słychać księdza, za to bardzo dobrze zwielokrotnione echo.

Co łączy czasy minione z obecnymi? Dlaczego i wtedy i dziś królowała bezmyślność, sobiepaństwo, nieodpowiedzialność? Dokładnie z tego samego powodu — braku odpowiedzialności. Gdy projektant wie, że może być pociągnięty do odpowiedzialności jeśli o czymś „zapomni”, to będzie się przykładał do roboty. Gdy wie, że mu włos z głowy nie spadnie, a na dodatek jego dzieło jest chronione prawami autorskimi, to po co ma się starać? Zwłaszcza, że urzędnicy płacą i nie interesuje ich jakiej jakości jest to, za co zapłacili publicznymi środkami.

Ryba psuje się od głowy. A ręka rękę myje. Gdy w 2002 roku były szef MON Jerzy Szmajdziński pożyczył od prywatnych osób 300 tys. zł, ale w oświadczeniu majątkowym nie podał ich nazwisk, prezes PiS Jarosław Kaczyński grzmiał, że Szmajdziński powinien nazwiska pożyczkodawców ujawnić. Dziś Kaczyński, który pożyczył od kogoś 200 tys. zł, stwierdza tylko enigmatycznie, że pożyczył od prywatnej osoby, ale odmawia ujawnienia jej personaliów.

Po dwudziestu pięciu latach historia zatoczyła koło, a mentalność Kalego wykazuje zdecydowana większość polskich polityków. Gdyby na przeszkodzie nie stała granica moglibyśmy spokojnie przenieść stolicę do Kaliningradu.

Na szczęście posłowie nie zasypiają gruszek w popiele i interpelują oraz zapytowywują aż furczy. Np. poseł Henryk Kmiecik chce od ministra rolnictwa szczegółowych informacji

Można obstawiać jaka będzie odpowiedź Ministerstwa Rolnictwa.

Dodaj komentarz