Jest już klimat

Adam Mickiewicz opisał przypadki pewnego wyjątkowego misia, który zamiast wyświadczyć ludzkości niedźwiedzią przysługę przekazał jej niedźwiedzie przesłanie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Identycznie jest z politykami i przywódcami — prawdziwych poznaje się w godzinach próby.

Gdy w Białymstoku niezłomni polscy patrioci zamiast butelek z benzyną rzucali w swoich rodaków słoikami z moczem, lżyli, kopali, PSL (dawna przybudówka PZPR) zrównało katów z ofiarami. Gdy zorganizowano marsz protestu i solidarności z pobitymi wydało oświadczenie, pod którym podpisał się sam Kosiniak-Kamysz. Długi do nieba przywódca ludowy wie, i nie waha się podzielić tą wiedzą z innymi, że jak ktoś idzie w pochodzie i głosi hasła braterstwa, pokoju, tolerancji to prowokuje i obraża uczucia religijne.

W ostatnich miesiącach mamy w Polsce do czynienia z rosnącym poziomem napięcia na tle światopoglądowym. Prowokacje mające miejsce na marszach i demonstracjach środowisk LGBT, wymierzone są w uczucia osób wierzących oraz służą do profanacji symboli religijnych będących świętością dla katolików.

Zboczki najbardziej słusznie dostały wpier… w kość, więc o żadnym współczuciu i braniu w obronę nie może być mowy, ponieważ raniłoby to uczucia.

Z uwagi na to, że kolejne radykalne demonstracje stają się w Polsce miejscem eskalacji sporów światopoglądowych i częstokroć forum do prowokacji oraz obrażania uczuć religijnych osób wierzących – co z wolnością nie ma nic wspólnego – politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego nie wezmą udziału w marszu w Białymstoku.

Czy nie prowokuje i nie obraża uczuć religijnych ksiądz zachęcając wiernych, by przekazali sobie znak pokoju? A skąd wiadomo, czy obok nie stoi jakiś zboczek prowokator? Przekonania ludowców podziela koalicja populistyczna, która w ostatnich miesiącach zmieniała nazwy równie często jak Schetyna poglądy. Jej działacze wiją się jak glisty tłumacząc dlaczego nie jest im po drodze z bitymi i prześladowanymi. Przoduje w tym eks tow. Arłukowicz Bartosz, który dawniej serce miał po lewej stronie, a teraz nie ma. Podobne przepoczwarzyny przeszła Barbara Nowacka, która także miała serce z tamtej strony, ale gdy przyszło co do czego, potulnie dołączyła do chóru Nitrasów, Halickich, Neumannów, Kierwińskich, Tomczyków i oświadczyła, że Białystok potrzebuje spokoju, a nie kolejnej manifestacji, na którą zaprosili trzej panowie. Nie ulega wątpliwości, że gdyby zaprosił jeden pan, któremu przysięgła miłość, szacunek i posłuszeństwo bez granic, czyli pan Schetyna, to pognałaby na złamanie karku. Taka postawa opozycji dobrze wróży na przyszłość, ponieważ stanowi gwarancję, że po wygraniu wyborów będzie równie stanowcza i skuteczna jak obecnie. Warto młodszym przypomnieć, że identycznym językiem posługiwali się komuniści. Jaruzelski zaczął urzędowanie na fotelu premiera od zaapelowania do Solidarności o „90 spokojnych dni”.

W Rumunii porwanej przez bandytę nastolatce udało się dodzwonić na policję. Błagała o pomoc. Policja podeszła do zgłoszenia tak sprawnie i profesjonalnie, że porywacz zdążył dziewczynę zgwałcić i zabić. Zszokowani, oburzeni ludzie wyszli na ulice by zaprotestować przeciw takim porządkom. Wtedy do akcji wkroczyła władza i oznajmiła, że zostanie przeprowadzone referendum w sprawie… zaostrzenia kar dla gwałcicieli, pedofilów oraz sprawców zabójstw. Brzmi znajomo? Obywatele i obywatelki! Możecie być pewni, że gdy was ktoś zgwałci lub zabije, bo policja będzie miała ważniejsze sprawy na głowie niż reagować na wasze zgłoszenia, to władza zrobi wszystko, by sprawcę zlokalizować i na długie lata osadzić w więzieniu. Chyba, że jest to nieznany sprawca.

Tegoroczne lato nie pozostawia wątpliwości, że z klimatem nie ma żartów i do działania należy przystąpić natychmiast, ponieważ zagrożone jest istnienie cywilizacji ludzkiej. Ilu przywódców to rozumie? Ilu podejmuje działania, szuka rozwiązań? W czołówce „walki” z globalnym ociepleniem znajduje się Unia Europejska, a w ogonie kilku jej członków, którym przewodzi Polska. Obecne władze kraju w sprawie klimatu nie kiwną palcem, ponieważ po pierwsze zbliżają się wybory, a po drugie, żeby kiwnąć trzeba wiedzieć jak i którym. Z kolei opozycja zrzeszona w koalicji populistycznej dopiero po wyborach będzie zastanawiała się co jej czynić wypada. Jej lider co prawda dostrzegł zmianę, ale wyłącznie klimatu społecznego. Ale nawet w obliczu tej zmiany nie powiedział, jak na prawdziwego przywódcę przystało, zrobię to, to i to! Nie. On niczego nie zrobi, on będzie chciał zrobić, on wierzy, że potrafi, on jest przekonany, że zrobi: Jestem przekonany, że jeśli wygramy wybory, to uchwalimy związki partnerskie; klimat społeczny się zmienił, Polska dojrzała do związków partnerskich, społeczeństwo przyzwyczaja się do tego, że to jest coś normalnego.

Czy Schetyna jest przekonany, że trzeba podjąć pilne działania w związku z globalnym ociepleniem? Skąd! Nawet nie odróżnia smogu od efektu cieplarnianego. Gdy przedstawiciele Greenpeace Polska umieścili na siedzibach PO i PiS ogromne transparenty z napisem „Polska bez węgla 2030”, G Schetyna napisał:

Mamy na Wiejskiej w Warszawie niespodziewanych, ale sympatycznych gości. Łączy nas wspólny cel: czyste powietrze dla Polek i Polaków.

Wspólnym celem wszystkich, zarówno kobiet jak i mężczyzn, jest niedopuszczenie do katastrofy. Z powodu zmian klimatycznych już giną ludzie. Szczodra władza może nawet wynagrodzi rolnikom wyschnięte lub zalane plony. Tyle, że odszkodowaniami ani rolnicy, ani społeczeństwo nie najedzą się. Zamiast przeznaczać natychmiast jak największe środki na zbiorniki gromadzące wodę, retencję, przywracać rzeki naturze, miliardy pakowane są na poronione pomysły typu przekopy mierzei, psu na budę potrzebne lotniska oraz rozbudowę elektrowni węglowych. To ostatnie zakrawa wręcz na sabotaż i próbę ludobójstwa.

Jakie jest wyjście z obecnej sytuacji? Z obecnej sytuacji nie ma wyjścia, ponieważ do władzy pretendują równie wielcy nieudacznicy bez kompetencji i wiedzy jak ją sprawują. Na dodatek społeczeństwo zamiast stawiać na najmądrzejszych, zadbać o to, by reprezentowała je i prowadziła elita intelektualna stawia na durniów, których jedyną umiejętnością jest składanie nierealnych obietnic.

Dodaj komentarz


komentarzy 8

  1. Gazeta.pl

    „Migracje klimatyczne są faktem. Wystarczy przypomnieć, że to długotrwała susza w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie spowodowała upadek rolnictwa, migrację z obszarów wiejskich do miast w poszukiwaniu pracy i przy jej braku radykalizację i wzrost niezadowolenia. Konsekwencją była Arabska Wiosna i wojna w Syrii, co doprowadziło do tzw. kryzysu migracyjnego. Kryzys migracyjny się nie skończył. On dopiero się zaczął” (….)

    „O 10-milionowym Ćennaj (znanym także pod historyczną nazwą Madras) w południowo-wschodnich Indiach stało się głośno pod koniec czerwca, kiedy okazało się, że w mieście zabrakło wody. Zbiornik, który jej dostarczało, niemal wysechł. Ludzie walczyli o wodę z beczkowozów. Na początku lipca zaczęło jej brakować w szpitalach. Jak podaje Bloomberg, niemal wszystkie były zależne wyłącznie od dostaw prywatnych firm, które szukały wody nawet 100 kilometrów od Ćennaj.”

    „Pogoda w Indiach wydaje się stawać coraz bardziej ekstremalna, szczególnie jeśli chodzi o temperatury –  pisze BBC. Fale gorąca – za takie uważa się okres, kiedy temperatura na danym terenie przekracza o 4,5 stopnia zwykłą średnią przez ponad dwa dni – występują w Indiach coraz częściej. W latach 1980-1999 było ich 213, a od 2000 do 2018 roku już 1400. Tylko w ubiegłym roku oficjalnych fali upałów było 484. To powoduje obawy, że niedługo ogromne obszary tego gęsto zaludnionego państwa staną się niezdatne do zamieszkania przez ludzi.
    Już dwa lata temu grupa badaczy z Massachusetts Institute of Technology prognozowała, że do 2100 roku 70 procentom mieszkańców Indii będą grozić ekstremalne upały i opady – z powodu zmian klimatu.
    „Co zrobią miliony ludzi w południowej Azji? Będą musiały się przeprowadzić. W części będą to zapewne migracje wewnętrzne, w obrębie kraju. Ale wielu poszuka lepszych warunków do życia gdzie indziej. To znaczy, że czeka nas ogromna fala migracji. Szczególnie, że chodzi nie tylko o Indie.
    – Zgodnie z modelem temperaturowym NASA i analizami Międzynarodowego Panelu Klimatycznego (IPCC) w 2100 roku okresowe ekstrema temperaturowe, w szczególności fale gorąca, będą przekraczać 45-47 stopni Celsjusza na znacznym obszarze Ziemi – mówi Kamil Wyszkowski z UN Global Compact Network Polska. ”
    „- Bardzo wysokie temperatury będą panować na obszarach Bliskiego Wschodu, Półwyspu Arabskiego, Afryki Północnej, na granicy Indii i Pakistanu, w centralnej Australii, na zachodnim wybrzeżu USA ze szczególnym uwzględnieniem Kalifornii oraz w centralnych i południowo-zachodnich Chinach. Gatunki stałocieplne, żeby przetrwać, będą musiały migrować – mówi.
    Nieco ponad miesiąc temu ONZ opublikował raport, w którym stawia tezę, że świat czeka „klimatyczny apartheid” – między biednymi, którzy nie będą w stanie poradzić sobie w obliczu zmian klimatu i bogatymi, którzy mają możliwość przed negatywnymi skutkami katastrofy klimatycznej się obronić. Do 2030 roku 120 milionów ludzi może wpaść w biedę przez zmiany klimatyczne.
    „To nieco przewrotne, ale podczas gdy najbiedniejsi są odpowiedzialni za zaledwie ułamek globalnych emisji, będą musieli ponieść ciężar zmian klimatu, choć będą mieli najmniejszą zdolność do ochrony siebie” – napisał Philip Alston z ONZ.”
    p.s. jeśli cytatów jest zbyt dużo, to część można usunąć

    1. Mnie zastanawia inna kwestia. Mianowicie jak bogaci się „obronią” gdy nie będzie co jeść? Skoro zostałem zaatakowany cytatami, to odpłacę pięknym na nadobnie i także zacytuję:

      Douglasa Rushkoffa, amerykańskiego analityka nowoczesnych technologii, poproszono o udział w konferencji w pewnym luksusowym ośrodku wypoczynkowym. Rushkoff takich imprez nie lubi, ale zaproszenie przyjął, bo zaoferowano mu połowę jego rocznej profesorskiej pensji. W spotkaniu uczestniczyło zaledwie kilku milionerów z Doliny Krzemowej. Białych, w średnim wieku. Wszyscy chcieli mówić o apokalipsie, zwanej przez nich Wydarzeniem, czyli końcu świata, jaki znamy. Czym będzie to Wydarzenie, dokładnie nie wiadomo, ale pewne jest, że później nastąpi chaos. Po Wydarzeniu nie będą już działać telefony, przynajmniej takie zwyczajne. Gdy źli ludzie przyjdą cię obrabować, nie będziesz mógł wezwać policji. Policji też już wtedy nie będzie. Zresztą policjanci zapewne dołączą do bandytów, to dla nich najrozsądniejszy wybór. Milionerzy pytali Rushkoffa, jak przygotować się do takiej sytuacji. Na przykład na co wymienić dolary? I w ogóle jak ocalić bogactwo? Główne pytanie wieczoru zadał właściciel firmy brokerskiej: Jak po Wydarzeniu zapewnić sobie lojalność ochroniarzy? Wiadomo przecież, że to nie film, gdzie strażnicy z poświęceniem bronią swego chlebodawcy. Milionerzy nie mają złudzeń – w prawdziwym świecie zabiliby go i okradli. Broker pochwalił się, że ma już bunkier, ale bez wiernej armii. Potrzebuje też wiernej służby, bo nie będzie sam sprzątał i gotował. Reszta jego kolegów ze zrozumieniem pokiwała głowami. Rushkoff zasugerował, że mogliby zapewnić sobie lojalność, traktując personel jak rodzinę, a oni się odwdzięczą. Ta rada jednak nikomu nie przypadła do gustu. Optowano za obrożami rażącymi prądem lub zatrudnieniem robotów najemników. Z dziwacznego, z pozoru zabawnego spotkania wynikła ciekawa nauka. – Dla oligarchów z Doliny Krzemowej technologia nie oznacza już „zmieniania świata na lepsze”, o którym często mówiono na konferencjach jeszcze kilka lat temu (…). Rushkoffa uderzyło, że jego rozmówcy w ogóle nie brali pod uwagę możliwości, że mogliby jakoś próbować zapobiec zjawiskom, których nadejścia się bali. Skoro dysponowali miliardami dolarów, mogliby choć ułamek tej fortuny przeznaczyć na badania dające nadzieję na zatrzymanie katastrofy klimatycznej, pandemii czy wielkiego buntu spauperyzowanych mas (…). Jednak ich interesowało przygotowanie się do Wydarzenia, a nie próba zapobieżenia mu.

      Tak czy owak, dwadzieścia dwa (jeśli uważasz, że cały artykuł jest wart grzechu wklej, to co powyżej pochodzi z „Angory”. Autorem jest Orliński, a ja darzę go bardzo ograniczonym zaufaniem)

      1. To też jest ciekawe https://hartman.blog.polityka.pl/2019/08/01/czy-ludzkosc-wyginie/

        Jeśli chodzi o bardzo bogatych (przez ułameczek życia takich widziałam, ale nie tak bogatych jak wymienieni), to ludzie ci najczęściej zachowują się jak porażeni jakąś zarazą, nieuleczalną chorobą psychiczną. To taki inny rodzaj narkotykowego szaleństwa.

        w Polsce można ich porównać do ideologa „stosowania dobrej przemocy” Jędraszewskiego. Powiem szczerze, że mnie ich postawa nie zaskoczyła. To taki wyższy poziom tych „co im się należy wszystko i za każdy koszt, poniesiony przez innych” Pieniądze to władza, a władza jest jak narkotyk. Popatrz na Suskiego, Macierewicza, Kaczyńskiego, biskupów. To specjalny stan umysłu.

        1. A jak będzie wyglądała wojna o wodę? jak zawsze. Słabsi, mniej odporni, nie posiadający umiejętności swobodnego zabijania bez wyrzutów sumienia – zginą/wyginą/przepadną. To już było w upadku wielu cywilizacji, których nazwy odczytano z kamieni, tabliczek.

          Potem jakiś władca nazwie się księciem lub od jego imienia nazwany zostanie tytuł i będzie podległymi rządził. (Cezar > cesarz, car/ Karol (wielki) – król, karol, kral) Może stanie się bogiem > patrz mitologie> katolicyzm> faraon> cesarz (w Rzymie każdy był obiektem kultu i miał kapłanów)

          A potem historia powtórzy się. Jak w Mahabharadtcie, gdzie niektórzy widzą opis skutków wojny atomowej. Jak Purany opisujące czas dawno miniony. Kto wie?

          Ale ewentualne cierpienie, strach, głód, straszne łaknienie potomków przeraża.

    1. Może wyda kolejne oświadczenie określając tego typu wspominki mianem „prowokacja”, „atak na Kościół”, „bluźnierstwo”.

      Spotkałem księdza. Chciałem mu zapłacić za modlitwę do bozi, by na PSL zagłosował wyłącznie pies z kulawą nogą. Nie wziął pieniędzy, ale obiecał zająć się sprawą i wstawić u kogo trzeba.

        1. Kiedyś chciałem dowiedzieć się jaka jest spełnialność modlitw. Nawet założyłem się z jednym Świadkiem Jehowy, że jak się będą modlił do taboretu, to uzyskam nie gorsze wyniki niż on modląc się do Jehowy. Przegrał, ale wiary nie stracił.