Jeleń

Michnik ujawnił taśmy, na których nagrano Rywina. Gudzowaty ujawnił taśmy, na których nagrano Oleksego. Beger ujawniła taśmy, na których nagrano ministrów z rządu PiS. Ujawniono taśmy z kupczeniem stanowiskami w państwowej spółce podczas wyborów na nowego szefa regionu. Barbara Blida zginęła podczas próby aresztowania jej. Co łączy te wszystkie przypadki? Że nic się nie stało. A na dodatek ujawnienie takich nielegalnych nagrań i informacji destabilizuje państwo i utrudnia rządowi rządzenie.

Kiedyś było patriotycznie:

Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią. Dorobek wielu pokoleń, wzniesiony z popiołów polski dom ulega ruinie. Struktury państwa przestają działać. Atmosfera niekończących się konfliktów, nieporozumień, nienawiści, sieje spustoszenie psychiczne, kaleczy tradycje tolerancji.

Dziś jest dramatycznie:

Nie lekceważąc lekcji, która płynie z nagrań, zdaję sobie sprawę, że prawdziwym problemem jest fakt, że grupa przestępców pozwalała sobie na nielegalne nagrywanie, a następnie publikowanie materiałów. Dzisiejsza dyskusja i kryzys polityczny wywołany jest przez przestępców.

Trudno się z takim wyjaśnieniem nie zgodzić. Przestępcy wywabili bogu ducha winnych ministrów i ich rozmówców z dobrze chronionych gabinetów, kusząc przysmakami i napitkami zwabili do restauracji i kazali czytać z kartki destabilizujące państwo treści. Główne skrzypce grał tutaj potentat węglowy, który na długo przed wizytą premiera na Śląsku wiedział, że rząd postawi na węgiel i zamiast rozwiązać problem górnictwa systemowo zajmie się blokowaniem importu. A on właśnie importem węgla z Rosji się para.

Unurzany po uszy jest także prezes spółki, która jeszcze dycha, ale dzięki licznym i ustawicznym kontrolom będzie niedługo do przejęcia przez skarb państwa za grosze. Korzyść będzie potrójna, ponieważ skarb państwo najpierw spółkę sprzedał, a jak przejmie za grosze, to znowu będzie mógł sprzedać. W demokratycznym państwie prawa takie praktyki, takie wykorzystywanie urzędów, instytucji kontrolnych, jest jak najbardziej naturalne.

Pan premier wystąpił w sejmie. Nie powiedział nic. Niczym Gomułka, Gierek, Jaruzelski naświetlił aktualną sytuację, poskarżył się na określone, wrogie siły, które nie ustają w wysiłkach by zdestabilizować sytuację w kraju, zdyskredytować rząd w oczach społeczeństwa i w ogóle zrobić mu wbrew. Zapewne przez roztargnienie nie oskarżył producenta nośników. Zgodnie z tradycją pogroził także nielegalnie podsłuchującym przestępcom. Ani słowem nie zająknął się za to o treści nagranych rozmów. Nie wspomniał też o największym osiągnięciu swojego rządu i podległych mu służb — milionach założonych podsłuchów i zgromadzonych bilingów. Też nielegalnych i poza jakąkolwiek społeczną czy instytucjonalną kontrolą, ale nie bądźmy drobiazgowi.

I teraz zapobiegliwość zaowocuje. Zgromadzone bilingi, nagrane rozmowy, pozwolą szybko i sprawnie ustalić sprawców. Jeśli zaś uświadomić sobie, że gros zysków niektórych mediów pochodzi od ogłaszających się w nich państwowych spółek, to można zrozumieć dlaczego nie tylko premier, ale i niektóre z publikatorów mają czytelników i słuchaczy za jeleni wmawiając im, że czarne nie jest czarne.

 

Uaktualnienie.
Jak można się było spodziewać rząd uzyskał votum zaufania. Za głosował także John Godson, któremu swego czasu było nie po drodze z Platformą, ale wybory tuż tuż. Teraz sobie wszystko przemyślał, pomodlił się, wyobraził sobie co by na jego miejscu zrobił Jezus i wyszło mu, że poparłby rząd. Poseł zorientował się bowiem, że ta decyzja może wpłynąć na jego dalszą aktywność polityczną. A nie ulega wątpliwości, że Jezusowi na sercu leżałaby dalsza kariera polityczna posła Godsona.

Dodaj komentarz