Jedno wielkie pasmo sukcesów

Państwowe Ratownictwo Medyczne od zawsze było wzorcową służbą, stawianą za wzór na całym świecie. W 2018 ustawodawca postanowił przenieść ją na jeszcze wyższy poziom. W tym celu znowelizował ustawę o Państwowym Ratownictwie Medycznym powołując dyspozytornie medyczne. Dyspozytornia to „komórka organizacyjna urzędu wojewódzkiego wskazana w wojewódzkim planie działania systemu, utworzona w celu przyjmowania i obsługi zgłoszeń alarmowych przekazywanych z centrów powiadamiania ratunkowego”, „przyjmowanie powiadomień o zdarzeniach oraz wykonywanie zadań przez dyspozytorów medycznych”. Planowanie działania to kolejny etap bitwy o zdrowie po zaadoptowaniu kontraktacji trzody chlewnej na potrzeby ochrony zdrowia na początku XXI wieku.

Art. 18. Organami administracji rządowej właściwymi w zakresie wykonywania zadań systemu są:
1) minister właściwy do spraw zdrowia;
2) wojewoda.

Centralizacja i precyzyjne planowanie usprawni działanie systemu ratownictwa i pozwoli lepiej adresować pomoc. Należy z całą mocą podkreślić, iż nie mają racji ci, którzy twierdzą, że na potrzeby opieki zdrowotnej zaadoptowano najgorsze komunistyczne wzorce, ponieważ to nie jest prawda. W PRL za przekroczenie planu były premie i nagrody, w III RP przekroczenie planu zwie się „nadwykonania”, łączy ze stratami finansowymi i jest karygodne.

Na zorganizowanie ratownictwa medycznego po nowemu było dwa lata. Dlatego w noc sylwestrową po cichutku, bez rozgłosu, pod osłoną godziny policyjnej dyspozytornie pogotowia ratunkowego powinny przejść pod nadzór wojewodów. Wojewoda mazowiecki jest dobrze przygotowany i wie co robić, żeby służby po nowemu działały równie sprawnie jak zreformowane sądy. Właśnie poprosił ministra obrony narodowej o oddelegowanie wojska do dyspozytorni z uwagi na niedobory kadrowe. Inni wojewodowie, choć także są z PiS-u, wykorzystali ustawę covidową by odwlec wejście w życie dobrej zmiany w ratownictwie.

Skoro o służbie zdrowia mowa to należy odnotować, że Polska według Bloomberga znalazła się w pierwszej dziesiątce państw najgorzej radzących sobie z epidemią. Ranking ocenia bogate kraje biorąc pod uwagę 10 kluczowych wskaźników, jak wzrost liczby zakażeń, ogólną śmiertelność, możliwości testowania, wydolność systemu opieki zdrowotnej, wpływ restrykcji na gospodarkę, swobodę przemieszczania się. Na 53 wzięte pod uwagę kraje Polska uplasowała się na zaszczytnym 47 miejscu. W Europie gorszej wypadły Rumunia, Włochy i Grecja. Bratnich Węgrów w zestawieniu nie ma z uwagi na to, że ich gospodarka jest tak maciupka, że aż niedostrzegalna z zewnątrz. Ten sukces aż prosi się, by go uczcić sutymi premiami i nagrodami. A przecież przed nami kolejne, jak chociażby narodowy program szczepień. Skoro już dziś chęć zaszczepienia się zadeklarowało aż 30% personelu medycznego, czyli ludzi wykształconych, którzy rozumieją wagę szczepień, to można domniemywać, że liczba chętnych z pozostałych grup przekroczy 100%, bo wielu zechce zaszczepić się dwa razy różnymi szczepionkami. Na wszelki wypadek. W końcu za program odpowiada bliski i równie utalentowany współpracownik Sasina. Tymczasem Komisja Europejska opublikowała ulotkę informacyjną dotyczącą szczepionki przeciwko COVID-19 firmy Phizer/Biontech. Wśród działań niepożądanych nie ma śmierci czy konieczności przeszczepiania płuc.

A tymczasem policja przygotowuje się do egzekwowania zakazów związanych z „walką z covidem”. inspektor Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy tejże przekonuje, że policjantowi wolno wszystko, a już szczególnie nie musi stosować się do przepisów, ponieważ działa na rozkaz. Policjant nie jest od dyskutowania. Nie jest od określenia, czy przepisy są konstytucyjne, czy niekonstytucyjne. Ja słowa rzecznika odebrałam jako apel, żeby nie wchodzić na ścieżkę dyskutowania z policją, a w momencie, kiedy czujemy, że nie popełniliśmy wykroczenia, że nie naruszamy prawa, skorzystać z odmowy przyjęcia mandatu karnego. Taka interpretacja oznacza, że najkrótszy kawał o milicjancie znowu stał się aktualny: stoi policjant i myśli. Kuriozalnie brzmi taka gadanina w ustach człowieka, który ślubował, że

Ja, obywatel Rzeczypospolitej Polskiej, świadom podejmowanych obowiązków policjanta, ślubuję: służyć wiernie Narodowi, chronić ustanowiony Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej porządek prawny, strzec bezpieczeństwa Państwa i jego obywateli, nawet z narażeniem życia. Wykonując powierzone mi zadania, ślubuję pilnie przestrzegać prawa […]

Zdumiewające słowa także dlatego, że

Art. 58.
1. Policjant jest obowiązany dochować obowiązków wynikających z roty złożonego ślubowania.
2. Policjant obowiązany jest odmówić wykonania rozkazu lub polecenia przełożonego, a także polecenia prokuratora, organu administracji państwowej lub samorządu terytorialnego, jeśli wykonanie rozkazu lub polecenia łączyłoby się z popełnieniem przestępstwa.

Według rzecznika funkcjonariusz nie musi znać przepisów, bo po co skoro prawem jest to, co mu rozkaże przełożony? Tymczasem w ustawie o policji czarno na białym stoi, że policjant nie ma prawa być bezmyślnym narzędziem w rekach władzy i nie może ślepo, niczym automat, wykonywać jej poleceń. Owszem dziś, gdy niczym w Rosji wszystkie służby i większa część wymiaru sprawiedliwości podlegają władzy może bez obaw łamać prawo i ręce, nadużywać uprawnień w poczuciu całkowitej bezkarności, ale musi się liczyć z tym, że kiedyś dzisiejsza nadgorliwość może mu nie ujść na sucho.

Oczywiście to nie jedyne osiągnięcia, ponieważ czego nie tknie się ta władza ma się dobrze, bardzo dobrze lub wspaniale. Weźmy takie rozliczenia 1% na organizacje pożytku publicznego. Podatnicy chętnie przekazywali w tym roku 1% dochodów, więc fundacje bezpodstawnie spodziewały się, że dostaną więcej pieniędzy. Dzięki temu, że rozliczenia przejęło Centrum Kompetencyjne Rozliczeń z Bydgoszczy nie tylko mniej dostały, ale nie wiedzą nawet który urząd skarbowy ile przekazał. Gdy któryś zwróci się z wnioskiem o zwrot pieniędzy w związku z korektą złożoną przez podatnika lub pomyłką urzędnika, to organizacja nie ma nawet jak sprawdzić, czy z tego urzędu w ogóle wpłynęły jakieś pieniądze. Albo ZUS. W ramach „tarczy antykryzysowej” przedsiębiorcy mogli sobie odliczyć składki, ale musieli złożyć wniosek elektronicznie, przesłać pocztą lub wrzucić do specjalnych skrzynek w urzędzie. Ci, którzy nie skorzystali z drogi elektronicznej nie uzyskali pomocy z powodu „przekroczenie terminu składania wniosków”. Sukcesów oczywiście jest dużo więcej, wystarczy nie włączać TVP by natknąć się na kolejne.

Premier ma nadzieję, że narodowy program szczepień to będzie taka akcja ponad podziałami. Ja bardzo gorąco zachęcam wszystkich do tego, żeby w takiej akcji wzięli udział. O jakich podziałach mówi i kogo zachęca? Janusza Kowalskiego, sekretarza stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych, który zadeklarował, że „na chwilę obecną” nie zaszczepi się, bo „to jest kwestia wolności i decyzji każdego człowieka”? Podobno sam Jarosław Kaczyński tupnął nogą, walnął pięścią w stół i z wykrzywioną wściekłością twarzą zagroził, że wywali z rządu Morawieckiemu każdego, kto będzie mówił, że się nie zaszczepi. Kowalski na razie śmieje się kułak.

Jutro wigilia. To oznacza, że do rodziny z piątką dzieci może przyjść dziadek z babcią, ale już dziadka i babci ta rodzina odwiedzić nie może. Trzeba wielkiego talentu, żeby coś takiego wymyślić.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Odwiedzał nas (24, 25, 26, 27 grudnia), starszy syn z żoną i ich dwoma synami. Donosów sąsiedzkich nie było, jak to zdarzyło się w Szczecinie. Policjanci poszli, sprawdzili, ale wszystko było w porządku.

    Młodszy pojechał odpoczywać na Wyspy Kanaryjskie – 23 stopnie, niebieskie niebo. Miał wracać do Gdańska 27 XII, ale Wielka Brytania zamknęła granice. Nowy Rok (jak się uda) spędzi jednak w Gdańsku. Wyleci samolotem z Kanarów 29 XX do Dublina, gdzie będzie nocował, a następnego dnia po południu poleci do Gdańska.

    Mój dziadek Antoni Ojciec Mamy) zmarł na hiszpankę, gdy Mama była niemowlakiem. Mieszkał na ówczesnej Litwie, dziś to Białoruś. W jego domu, w rodzinie wielopokoleniowej zachorowali na hiszpankę wszyscy. Antoni jako jedyny zdrowy, silny młody, zajmował się wszystkimi. Ale gdy wszyscy zdrowieli, dziadek położył się chory do łóżka i jako jedyny zmarł.

    Wtedy rządy po I WŚ nie zajmowały się chorującymi ludźmi, problemy były inne. Jednak sto lat później wiedza medyczna jest inna. Ale społeczeństwo ciągle nieświadome zagrożeń.

    Czytając o patogenach zaskoczyło mnie to, że gruźlica jest chorobą odzwierzęcą. Gdyby nie było szczepionek ludzie nadal „marli by jak muchy”