Jak wydać miliardy i nie mieć nic

Portal, który według najnowszych danych „tylko 1 na 300 osób czytających artykuł wspiera darowizną”, opublikował omówienie raportu WiseEuropa i Client Earth „Subsydia: motor czy hamulec polskiej transformacji energetycznej?” Już na początku autor udaje, że cytuje

„Tylko w latach 2013-2018 z budżetu państwa i rachunków za energię dopłaciliśmy do energetyki około 45 mld złotych. Aż 30 mld zł trafiło do energetyki konwencjonalnej” – czytamy w raporcie.

Niestety, nie możemy tego czytać w raporcie, bo czegoś takiego w nim po prostu nie ma. Jest natomiast informacja, że

W latach 2013-­2018 sektor energetyki konwencjonalnej otrzymał łącz­ne wsparcie w wysokości niemal 29 mld PLN, z czego ponad połowa (około 52%) wynikała z pomocy w ramach systemu EU ETS1) oraz wypłaty rekompen­sat za rozwiązanie KDT (odpowiednio 27% oraz 25% całkowitej puli wspar­cia).

Konia z rzędem temu, kto wie co to jest „system EU ETS1)” i KDT. To pierwsze to unijny system handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych, a drugi to kontrakty długoterminowe. Dalej czytamy także, że

Kryzys w górnictwie węgla kamiennego w 2015 r. doprowadził do skokowe­go, względem ubiegłych lat, wzrostu wielkości wsparcia dla tej branży. Tylko w latach 2016­-2018 bezpośrednia pomoc państwa dla całego sektora wynio­sła około 4 mld PLN, co oznacza, że wynosiła zaledwie 300 mln PLN mniej niż skumulowana suma dotacji budżetowych za dziewięć lat poprzedzają­cych kryzys w 2015 r. (łącznie około 4,3 mld PLN w latach 2007-­2015).

Z jakiego raportu pochodzą cytowane przez „portal sprawdzający fakty i prowadzący dziennikarskie śledztwa” fragmenty skoro w omawianym ich nie ma? Czy aby nie brak rzetelności, wyssane z palca cytaty, dzielenie czytelników na lepszych zarejestrowanych i gorszych pozostałych, jest przyczyną, że tylko jeden na 300 jest skłonny sięgnąć do kieszeni?

Raport skupia się na zbyt wielu aspektach, łącznie z prawnymi, jest zbyt hermetyczny i rozwlekły, by mógł zainteresować przeciętnego odbiorcę. Dlatego omówienie jest jak najbardziej zasadne i potrzebne. Chociażby po to, by do społeczeństwa dotarło wreszcie jak szkodliwą i bezmyślną politykę energetyczną prowadzą kolejne rządy. Z tego, że należy stawiać na alternatywne źródła energii zdawał sobie sprawę Gierek, dlatego na początku lat siedemdziesiątych rozpoczęto przygotowania do budowy polskiej elektrowni atomowej. O tragicznej kondycji polskiej energetyki komunistyczne media specjalistyczne informowały już w latach osiemdziesiątych. Mimo to otoczony wianuszkiem kosztujących krocie doradców Donald Tusk w połowie roku 2013 oznajmił, że Potwierdziliśmy gotowość rządu do budowy elektrowni Opole i po przeanalizowaniu wszystkich danych uznaliśmy, że rząd znajdzie środki i sposoby, aby ta inwestycja była prowadzona zgodnie z naszymi zamiarami. Trudno wymagać od historyka, żeby znał się na energetyce, ale można wymagać od premiera, że zasięgnie opinii specjalistów. Mimo, iż powołał do życia w sumie 105 różnych ciał doradczych, w tym 46 zespołów, 13 komitetów, 15 rad, 16 komisji i 15 pełnomocników, to prezesa, kumpla zresztą, który kwestionował ekonomiczny sens inwestowania bez mała 12 miliardów w przestarzałą technologię, po prostu wywalił.

Uprawnienia do emisji gazów cieplarnianych zostały wprowadzone z myślą o modernizacji sektora energetycznego. Pieniądze pozyskane w ten sposób miały być przeznaczane na inwestycje w czyste źródła energii. Choć cena jednego uprawnienia, odpowiadającego emisji jednej tony CO2, jest ustalana w oparciu o podaż i popyt, to kraje takie jak Polska część uprawnień dostawały bezpłatnie.

Ponieważ dotychczasowe reguły funkcjonowania omawianej derogacji2) nie spełniają dobrze swojej roli, prawodawca unijny, nowelizując w 2018 r. dy­rektywę ETS, bardzo zaostrzył reguły przyznawania przez państwa człon­kowskie wsparcia z art. 10c. Wspierane inwestycje, co do zasady, muszą być wybierane w drodze konkurencyjnych przetargów, z udziału w których wyklu­czone są moce węglowe.

Polskie władze zamiast inwestować w czyste źródła energii postanowiły środki pozyskane ze sprzedaży uprawnień do emisji przeznaczyć na dotacje dla emitentów. Jest to polityka tak niebywale bezmyślna i krótkowzroczna, że ręce opadają.

Polskie władze zdecydowały się nie kontynuować korzystania z art. 10c po 2020 r. Zgodnie z rządowym komunikatem, całość odnośnych uprawnień ma zostać sprzedana na aukcjach, a dochody z ich sprzedaży mają zasilić nowy krajowy fundusz celowy na modernizację sektora energetycznego, zarządza­ny przez ministra ds. energii. Najprawdopodobniej zatem całość dostępnych w ramach omawianej derogacji2) na lata 2021-­2030 środków trafi do sektora elektroenergetycznego, ale w innej formie (tj. już nie uprawnień, ale np. bez­pośrednich dotacji).

Raport wyjaśnia, choć nie wprost, do czego władzy potrzebne banki i instytucje finansowe. Choć cały świat odchodzi od węgla, to przecież instytucje państwowe nie muszą zważać na rachunek ekonomiczny i mogą inwestować w co się tylko władzy zamarzy.

Zgodnie z podpisaną umową inwestycyjną, dwa zarządzane przez Polski Fundusz Rozwoju fun­dusze inwestycyjne mają dokapitalizować spółkę Nowe Jaworzno poprzez ob­jęcie nowo tworzonych udziałów w zamian za wkłady pieniężne (po 440 mln zł każdy). W połowie 2018 r. zgodę na dokonanie takiej koncentracji wydał Prezes UOKiK. Zgodnie z informacjami zawartymi w ostatnim sprawozdaniu finanso­wym Taurona, spełnione zostały wszystkie warunki zawieszające wymagane do przystąpienia funduszy do spółki Nowe Jaworzno. […]

W Elektrownię Jaworzno III zaangażował się również BGK. Nastąpiło to w formie udzielenia gwarancji bankowej zwrotu zaliczki do wysokości kwo­ty 48 mln zł oraz gwarancji bankowej należytego wykonania umowy głównej dotyczącej budowy bloku – do kwoty około 126 mln zł. Na takich samych zasadach w przedsięwzięcie zaangażował się m.in. bank PKO BP oraz przedsię­biorstwo ubezpieczeniowe PZU.

Tauron to pierwsza spółka, która dostała zgodę na podniesienie cen energii dla odbiorców indywidualnych. Forsowanie rozwiązań wbrew logice, światowym trendom, zdrowemu rozsądkowi, dyrektywom unijnym,  w obliczu nadchodzącego kryzysu ekonomicznego i klimatycznego nie wróży niczego dobrego. Skalę problemu dostrzegł rząd likwidując ministerstwo energii i powierzając rozporządzeniem Prezesa RM z 18 listopada 2019 r. ministrowi Aktywów Państwowych Jackowi Sasinowi misję kierowania działami: „energia” oraz „gospodarka złożami kopalin”. Jednak gorący kartofel, czyli dział „energia”, na mocy znowelizowanej ustawy o działach administracji rządowej, przejdzie z Ministerstwa Aktywów Państwowych do Ministerstwa Klimatu. Klimat, gdy tylko się o tym dowiedział, odetchnął z ulgą.

Żeby upiec dobry chleb trzeba wiedzieć jak. Żeby wyciąć ślepą kiszkę nie wystarczy wiedzieć gdzie ona jest. Żeby rządzić krajem nie trzeba wiedzy, umiejętności, doświadczenia, kwalifikacji. Wystarczy rekomendacja prezesa.

 

PS.
Na portalu wPolityce.pl pojawił się artykuł, którego autor (nie pierwszy raz zresztą) powołując się na badania naukowe daje odpór tezie, że czarne jest czarne. Już tytuł mówi sam za siebie: »Kolejne badania naukowe nie potwierdzają antropicznej teorii globalnego ocieplenia«. Otóż według autora

Okazało się, że największymi emitentami dwutlenku węgla nie są wcale państwa wysoko rozwinięte i uprzemysłowione, lecz biedne kraje Afryki Zachodniej. Erupcja owego gazu do atmosfery nie wynika tam bezpośrednio z działalności człowieka, lecz jest związana z naturalnymi procesami zachodzącymi w przyrodzie.

Niestety, żeby o czymś pisać trzeba mieć o przedmiocie choćby blade pojęcie. Kilka pseudofachowych określeń typu „antropiczny” (nie ma takiego słowa; „zasada antropiczna” to pojęcie z dziedziny kosmologii), erupcja (z kontekstu wynika, że chodzi o emisję), CO2, CH4, OCO-2 itp. niczego nie zmienia. Oczywiście na ludziach niewykształconych, a ewidentnie do nich portal adresuje przekaz, taki pseudonaukowy, nie mający żadnego związku z rzeczywistością, niczym nie poparty bełkot może robić wrażenie. Nie wdając się w szczegóły nic się nie okazało. Naturalne emisje gazów cieplarnianych są wielokrotnie wyższe, niż antropogeniczne (sic!). Tyle, że są pochłaniane, bilans wychodzi na zero. Przyroda nie jest jednak w stanie poradzić sobie z nadwyżką produkowaną przez człowieka. Paul I. Palmer wraz z współpracownikami w artykule pod tytułem  »Net carbon emissions from African biosphere dominate pan-tropical atmospheric CO2 signal« pisze, że wysokie emisje, którymi tak podniecił się Górski wPolityce, choć naturalne, mogą i najprawdopodobniej mają związek z działalnością człowieka — wylesianiem, zmianami w sposobie użytkowania gruntów, wzniecaniem pożarów.

Trzeba zwracać uwagę na tego typu szkodliwe publikacje. Ale jeśli to robi portal, który pozwala sobie na zamieszczanie cytatów wziętych z sufitu… Na szczęście akurat z tekstem wPolityce rozprawił się. Marcin Popkiewicz. Z kolei na portalu Nauka o klimacie artykuł polemiczny pod nie rzucającym się w oczy tytułem »Manipulacja wPolityce, czyli odwracanie kota ogonem« został zilustrowany zrzutem ekranu z olbrzymim tytułem z wPolityce, co konfunduje.


1) Skrót nieco mylący, ponieważ ETS to Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Jednak w tym przypadku to nazwa angielska i oznacza UE Emissions Trading System, czyli unijny system handlu emisjami.
2) Derogacja to czasowe lub trwałe wyłączenie nowego członka Unii Europejskiej spod niektórych zasad prawnych Unii.

Dodaj komentarz


komentarzy 10

  1. Gazeta.pl

    Rekordem pochwalił się Energinet, duński operator sieci elektrycznych i gazowych. Z danych firmy wynika, że aż 47 proc. prądu zużytego w Danii w 2019 roku pochodziło z farm wiatrowych. W 2018 roku było to 41 proc., co oznacza wzrost aż o 6 procent rok do roku.

    Biznes/alert:

    Jak poinformował portal Gramwzielone.pl, w pierwszej połowie 2019 roku pracujące za naszą zachodnią granicą odnawialne źródła energii osiągnęły 44-procentowy udział w niemieckim miksie wytwarzania energii elektrycznej – wynika z analizy zaprezentowanej przez federalne stowarzyszenie BDEW i instytut ZSW. Obie instytucje podkreślają jednak, że bez nowej, ambitniejszej strategii osiągnięcie niemieckiego celu OZE na rok 2030 nie będzie możliwe.

    Według kalkulacji federalnego stowarzyszenia branżowego BDEW i instytutu ZSW, w pierwszych sześciu miesiącach tego roku udział OZE w produkcji energii elektrycznej w Niemczech wzrósł wyraźnie w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku – z 39 proc. do 44 proc. Taki wynik jest zasługą nie tylko uruchomienia kolejnych odnawialnych źródeł energii, ale także wyższej efektywności uruchomionych za Odrą farm wiatrowych dzięki bardziej sprzyjającym warunkom pogodowym – dużo wyższym niż przed rokiem zwłaszcza w miesiącu marcu.

    Gazeta.pl:

    W 2019 r. prawie dwukrotnie pobiliśmy rekord importu energii elektrycznej z ubiegłego roku. Z zagranicy sprowadziliśmy 10,6 TWh prądu. Wydaliśmy na to ponad 2 mld zł, ale import obniżył ceny prądu w Polsce, na czym skorzystali odbiorcy i sprzedawcy.

    Tylko tyle jako komentarz. Dyletanctwo, brak wiedzy, partyjne i kościelne interesy prostaków myślowych, brak wizji i długoplanowego rozwoju – można mieć dość. Ale w moim wypadku na wyjazd do innego kraju, jest już za późno.

    1. Powiedz szczerze czego spodziewałaś się po tłukach i bęcwałach? To oczywiste, że sternik bez doświadczenia wpakuje statek na rafy. Tyle, że po stronie tak zwanej opozycji wcale nie roi się od fachowców. Zważ, że prawdziwy przywódca słucha fachowców i przechodzi do historii. Populista wsłuchuje się w głos ludu i schlebia mu na każdym kroku. Kiedyś wspominałaś o przywilejach dla szlachty, które wykończyły Polskę. A czymże przywileje dla szlachty różnią się od przywilejów dla górników, mundurowych, rolników, dzieciorobów i innych, którym się należy?

      1. Największym wrogiem prawa jest przywilej.

        Der größte Feind des Rechtes ist das Vorrecht. (niem.)

        Napisała w 1893 r Austriaczka Marie von Ebner-Eschenbach

        Przypomnę, że w bezrządzie sporo jest historyków, którzy historycznych przekazów nie pojmują. Morawiecki, Sasin

        1. Ignacy Krasicki:

          W mieście, którego nazwiska nie powiem,
          Nic to albowiem do rzeczy nie przyda;
          W mieście, ponieważ zbiór pustek tak zowiem,
          W godnem siedlisku i chłopa i żyda;
          W mieście (gród, ziemstwo trzymało albowiem,
          Stare zamczysko, pustoty ohyda).
          Były trzy karczmy, bram cztery ułomki,
          Klasztorów dziewięć, i gdzieniegdzie domki.

          W tej zawołanej ziemiańskiej stolicy
          Wielebne głupstwo od wieków siedziało:
          Pod starożytnem schronieniem świątnicy
          Prawych czcicielów swoich utuczało.

          1. Wrócimy niedługo do dawnych czasów. KK co rusz „walczy” skutecznie o nowe place pod budowę kościołów. A jak nie nazbierają na kościół zawsze mogą postawić jakieś dwie wieże!!! Jak to już robią w Warszawie, na Mazurach!!!!

            1. Australijczycy wybrali sobie niewierzących konserwatystów. Czyli takich, którzy głęboko wierzą w to, czego nie widzą, ale nie wierzą w to, co widzą. Pali się? No to się pali, bo zawsze się paliło. Nie ma się czym przejmować. Nie dziwota że premier Australii dostał histerii gdy mu nastolatka próbowała uświadomić że to, czego on nie przyjmuje do wiadomości, to rzeczywistość.

              Mogłabyś prześledzić moje rozumowanie i ewentualnie wskazać w którym miejscu jest fałszywe? Otóż wydaje mi się, że jeśli w demokracji naród wybiera sobie władzę, która nie kieruje się wiedzą, lecz wiarą, nie słucha uczonych, lecz lobbistów i podejmuje populistyczne decyzje, to gdy ten naród zacznie przymierać głodem, ludzie będą umierać z powodu zatrucia to należy mu współczuć i pomagać? Z jednej strony pozostawienie tych ludzi jest niehumanitarne. Z drugiej swoim egoizmem sprowadzili nieszczęście na wszystkich. Kopali dołki, kopali, a gdy w końcu sami w nie wpadli należy ich wyciągać w sytuacji, gdy zaraz możemy wszyscy powpadać?

              Dlatego nie ma obawy, nie wrócimy do starych czasów. Po prostu jeśli nadal idioci będą u władzy w kluczowych państwach, to przyszłości nie będzie. Nie zazdroszczę przyszłej cywilizacji, jeśli jakaś się pojawi, bo do dyspozycji będzie miała zdewastowaną, zatrutą planetę z wyeksploatowanymi zasobami naturalnymi.

              Ostatnio obejrzałem kilka filmów, w których krwiożerczy kosmici nie szczędząc sił i środków przylecieli na Ziemię, żeby pożerać ludzi kładąc kres ludzkiej cywilizacji. Czy jeśli czołowi światowi przywódcy realizują taki scenariusz, to można założyć, że są kosmitami czy raczej bezrozumnymi istotami z planety  idiotów, które nie są w stanie przyjąć do wiadomości nawet tego, co widzą? Czy gdyby jakaś przyjazna dusza wyłączyła premierowi Australii klimatyzację, to może by chociaż coś poczuł skoro dostrzec nie potrafi?

              1. Nadszedł teraz czas, by zrozumieć co czuła Kasandra córka Priama.

                Wikipedia

                Społeczność wolnych obywateli, dorosłych mężczyzn, stałych mieszkańców zamieszkujących dem, lub wywodzących się zeń, prawidłowo wywiązujących się z obowiązków wobec społeczeństwa, przez co ujętych w spisach obywateli jako demotes i posiadających polityczne prawo głosu. Obywatelstwo demu mogło zostać odebrane, jako kara za niegodną postawę etyczną. Według niektórych ocen, w starożytnych Atenach okresu Peryklesa, demotes stanowili 40 tysięcy, spośród około 120 tysięcy ogółu ludności[2].
                W okresie Grecji klasycznej rozwinięto też pojęcie abstrakcyjne demosu, rozumianego jako lud – źródło praw i władzy[3] – jednak ograniczano je do ogółu pełnoprawnych obywateli, ujętych w spisach stałych mieszkańców gmin.

                demos i kratos czyli władza ludu mogła sprawdzić się w niewielkiej społeczności, gdzie wiedziano o sobie wzajemnie wszystko. Demokracja jako rządy ludu w wielomilionowych społeczeństwach nie sprawdzają się. Przykład to USA, Polska, Węgry.

                Czy starożytne Ateny przetrwały dzięki zasadom demos i kratos? Czy Republika Rzymu nie ugięła się przed Cezarem, którego imię w różnej formie (cesarz, cesar, car) przyznane jednostce najczęściej stwarzało państwo przemocy i tyranii.

                Mieszkańcy Europy przedchrześcijańskiej czyli Celtowie, Germanie, Słowianie też tworzyli swoje demos i kratos. Polonusi spotykali się na wiecach czyli zjazdach plemion, gdzie recytowano prawa obowiązujące wszystkie plemiona, a które mogły być zmienione za decyzją ogółu.

                Wiece obowiązywały też w samych plemionach, a wodza/dowódcę wyprawy wybierano tylko na czas jej trwania.

                Dlaczego więc to dobro nie przetrwało, jeśli rzeczywiście dobrem było? Czy w Polsce kiedykolwiek była demokracja, jeśli ogromne wpływy polityczne miała i ma niezbyt duża (ok.50 tys.) grupa obiboków, wyłudzaczy, oszustów w imię religii? Czyż nie jest to swoista tyrania, przemoc?

                Ale jeśli nie demokracja, to co?

                1. Można próbować demokracje ulepszyć. I jeśli cywilizacja przetrwa, to będzie można zaprząc do pomocy informatykę. Uda się pod warunkiem, że ludzie pójdą po rozum do głowy. Większości jednak myślenie, zdobywanie, weryfikacja informacji, wiedza nie mieści się w głowie. Wierzą w cuda, bzdury, dają się wodzić za nos, okłamywać i dobrze4 im z tym. Sąsiad oburzony, bo ze spółdzielni przyszło pismo z dość znaczną podwyżką czynszu. On nie rozumie jak prąd, płaca minimalna, koszt wywozu śmieci itp. może wpłynąć na wysokość czynszu. Przecież rząd obiecał, że prąd nie podrożeje! Zasugerowałem, że za tym, że rząd oszukuje to wina Tuska. Zgodził się, że to wszystko  przez opozycję.