Jak pewna prezes złożyła prośbę nie składając prośby

Język żyje — przekonują poloniści i prof. Bralczyk. A ponieważ żyje, to pewne słowa wychodzą z użycia, a pewne wchodzą. Przy czym od jakiegoś czasu wychodzą polskie, a wchodzą angielskie. Na przykład na początku XXI wieku w polskiej Wikipedii pojawiło się pojęcie „Mowa nienawiści”. Przez lata nie robiło na nikim żadnego wrażenia i nie było wykorzystywane. Dopóki nie pojawił się hejt i hejter gdzieś tak w okolicach późnego Tuska. Wtedy okazało się, że hejtem jest wszystko, od inwektyw po zniewagę i pomówienie, a hejter to każda osoba, która wyraża odmienne opinie lub wykazuje dramatyczny brak kindersztuby i obycia. Niedawno dwie nastolatki zginęły pod kołami pociągu i zaczęło się. Na profilach tragicznie zmarłych użytkownicy prześcigali się w niekulturalnych komentarzach i niestosownych żartach. W tak zwanym realu tego typu zachowanie jest ignorowane, kwitowane wzruszeniem ramion, a w skrajnych przypadkach kończy się mordobiciem. Dawniej ci, którzy pozwalali sobie na prostackie zachowanie skazywani byli na ostracyzm — czyli coś, co dzisiaj jest nie do pomyślenia. Obecnie bowiem to nie chamstwo i brak kultury, poziom, do którego człowiek kulturalny nigdy się nie zniży,  lecz „hejt”, z którym należy „walczyć”. Charakterystyczne i nie budzące zdziwienia jest to, że przeważnie najgłośniej „łapać hejtera” krzyczą ci, którzy sami z kulturą i przyzwoitością są na bakier.

Szczekają kundelki od samego rana
Hau, hau ależ kretyn i idiota z pana.
Zagadnięty na to odszczekuje zgrabnie —
A pan jest hejterem i skończy pan na dnie.

Niepostrzeżenie do lamusa (wraz z samym lamusem) przeszło słowo cyganić. Ten sam los niebawem czeka kłamstwo. Od dawna nikt nie cygani, a od niedawna także nie kłamie, lecz posługuje się postprawdą. Na przykład prawda jest taka, że I Prezes Sądu Najwyższego nie złożyła na ręce prezydenta RP A. Dudy wniosku o prawo do dalszego orzekania wraz z dokumentacją psychologiczną i lekarską. Dla pani podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Anny Surówki-Pasek to paradoks. Dla mnie to paradoks — tłumaczy pod sekretarz. Z jednej strony pani prezes złożyła prośbę o wyrażenie zgody na dodatkowe zatrudnienie do pana prezydenta na podstawie nowych przepisów ustawy o SN, a z drugiej strony uważa, że ta ustawa nie obowiązuje. Istnieje rozdźwięk w postawach pani prezes.

Na czym polega paradoks i rozdźwięk? Wyjaśnia to w tym samym wywiadzie p. podsekretarz osobiście: Do ostatniej chwili czekaliśmy na oświadczenie pani I prezes. Z naszej strony była gotowość, aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom I prezes i umożliwić jej dokończenie kadencji. Niestety mogliśmy tylko usłyszeć, że pani I prezes oświadczenia składać nie będzie.

Kilka dni temu, przed wysłuchaniem w Radzie UE w Luksemburgu, Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyjaśniło innym krajom Unii dlaczego można skrócić kadencję I Prezesa SN.

Prawdą jest, że sześcioletnia kadencja Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego jest zapisana w Konstytucji, mogą jednak zajść okoliczności w których ta kadencja będzie faktycznie krótsza […] i dokładnie to miało miejsce zanim aktualna Pierwsza Prezes objęła stanowisko – jej poprzednik zmarł w czasie swojej kadencji.

Ponieważ poprzednik poprzednika p. prezydenta Andrzeja Dudy zmarł tragicznie w czasie swojej kadencji, więc domniemywać należy, że jego kadencja też może ulec skróceniu w dowolnym momencie.

Z Sądu Najwyższego ma zostać usunięte około 40% składu. Mimo to według pani podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Anny Surówki-Pasek Nigdy zamiarem pana prezydenta nie było czyszczenie czy pozbywanie się kogokolwiek z SN. Wręcz przeciwnie. Jednak z uwagi na to, że p. prezydent chodzi na pasku p. prezesa, dlatego zamiary często nie pokrywają się z czynami.

Dodaj komentarz