Jak oni śmią informować!?

Wśród zalewu złych wieści,. gdy codziennie umiera kilkakrotnie więcej osób niż zginęło w zamachu smoleńskim, bywają i dobre. Na przykład wicepremier Jacek Sasin poinformował na Facebooku, że miał zaszczyt.

Miałem zaszczyt podpisać akt erekcyjny budowy Łuku Triumfalnego, który upamiętni 100-lecie Bitwy Warszawskiej oraz pobyt Marszałka Józefa Piłsudskiego na Ziemi Tomaszowskiej. 🇵🇱 Postument stanie przed Liceum Ogólnokształcącym im. Bartosza Głowackiego w Tomaszowie Lubelskim.

W dobie pandemii nie ma niczego ważniejszego od łuku triumfalnego. Należy tylko pilnie baczyć, by go przez przypadek lub niedopatrzenie nie pomalować w tęczowe barwy. Tęcza bowiem, o czym nie wolno zapominać, jest łukiem jeno nieco większym.

Nie zasypia gruszek w popiele także Polskie Towarzystwo Mykologiczne, które stoi za wielu inicjatywami, a

Jedną z inicjatyw Polskiego Towarzystwa Mykologicznego było powołanie Komisji ds. Polskiego Nazewnictwa Grzybów, której zadaniem jest uporządkowanie polskich nazw grzybów. Komisja rekomenduje nazwy polskie tym grzybom, które ich nie posiadają lub których nazwy muszą ulec zmianie (np. ze względu na zmiany w systematyce). Wskazówki jak tworzyć polskie nazwy znajdą Państwo tu [link do wskazówek].

Zmieni się nie tylko nazwa polska, ale i łacińska. Na przykład grzybiarze, którzy dotąd wrzucali do koszyka podgrzybki brunatne (Xerocomus badius) w tym roku będą musieli schylać się po podgrzyby brunatne (Imleria badia). Zainspirowany przez Polskie Towarzystwo Mykologiczne portal gazeta.pl już dokonuje własnych korekt.

Jeśli chodzi o bardziej znane grzyby, to warto zwrócić uwagę na grupę koźlarzy — np. koźlarza bruzdkowanego czy koźlarza grabowego. Zgodnie z nową sugestią powinny one zmienić nazwę na „koźlarek bruzdkowany” i „koźlarek grabowy”. Zmiana jest także konieczna w wypadku borowika usiatkowanego (nazwa sugerowana w publikacji z 2004 roku), który znany jest też jako „borowik usiatkowany podgatunek grabowy”. Zgodnie z obecną sugestią powinien nosić nazwę po prostu „borowik grabowy”. Poza tym maślak szary powinien według nowych sugestii zostać „maślakiem lepkim”, podgrzybek czerwonawy „parkogrzybkiem czerwonawym”, podgrzybek brunatny „podgrzybem brunatnym”, borowik szatański „krwistoborowikiem szatańskim”, a opieńka torfowiskowa „podopieńką torfowiskową”.

I w ten sposób, puściwszy wodze fantazji, wierszówka leci, a czytelnicy mają co czytać. Brakuje jedynie informacji, że w najbliższym czasie Polskie Towarzystwo Mykologiczne nie zamierza wprowadzać żadnych zmian wyglądu i smaku grzybów.

Dobre wieści nadeszły z frontu walki z obostrzeniami. Oto p. Marcin Warchoł ukazał się bez maseczki, na co osobiście zareagował w niedzielę mini ster Niedzielski: Pandemia nie ma barw politycznych — zażartował z poważną miną — i nie ma zgody na to, żeby osoby, które nie przestrzegają standardów, regulacji i zaleceń były, no, że tak powiem, inaczej traktowane niż poprzez negację. Jeśli przedstawiciel władzy nie przestrzega reguł przez tę władzę ustanowionych, to „nie ma akceptacji”. W przeciwnym razie jest kara.

Na tym zakończmy przegląd wieści dobrych i skupmy się na pozostałych. „Fakt” umieścił na okładce zdjęcie nauczycielki, która przyjęła szczepionkę AstraZeneca i źle się poczuła. Materiał zatytułowano »„Fakt” sprawdza ZAKRZEPY po szczepionce?!« W artykule opisano  kobietę z Gdańska, która została zaszczepiona, źle się poczuła i spotkała się z pełnym profesjonalizmem ze strony służb podległych ministrowi Niedzielskiemu.

– W nocy obudziło mnie intensywne pulsowanie twarzy, zaczęłam puchnąć z minuty na minutę – opowiada przerażona kobieta. Pani Agata z trudem nabierała powietrze i bała się o życie. Przerażona zadzwoniła na pogotowie. – Zbagatelizowali moje wołanie o pomoc. Zalecili, bym rano zgłosiła się do lekarza rodzinnego, a ja przez całą noc nie zmrużyłam oka. Bałam się, że się uduszę i już się nie obudzę – wspomina dramatyczne chwile.

Następnej nocy dolegliwości powróciły

Przyjechało pogotowie, ale znów nikt tego nie wiązał ze szczepionką. Ratownicy mówili, że to może przez nowy proszek, ale ona oprócz szczepionki nic nowego w życiu nie miała. Teraz pani Agata zaczęła się skarżyć na rozdzieranie w klatce piersiowej. Badania wykazały zakrzepy krwi.– Wszystkie objawy wiążę z przyjęciem szczepionki. Uważam, że ludzie zasługują na uczciwą informację – mówi kobieta. Nauczycielka z Gdańska jest w trakcie leczenia silnymi sterydami.

Co zrobiły władze, niektórzy dziennikarze i stosowne służby, zwłaszcza te, które są odpowiedzialne za badanie niepożądanych odczynów poszczepiennych? To co zwykle robią w takich sytuacjach — nie posiadali się z oburzenia. Dziennikarze na ten przykład, którzy jeszcze kilka dni temu demonstrowali jak będzie wyglądał rynek mediów po wprowadzeniu podatku od reklam dziś bez żenady i wstydu dają do zrozumienia, że bez podatku będzie wyglądał podobnie. Na przykład Joanna Miziołek bez ogródek uważa, że im mniej czytelnicy wiedzą, tym lepiej. „Rzetelne informowanie” to według niej nieinformowanie względnie „straszenie ludzi”.

Ogromna NIEODPOWIEDZIALNOŚĆ! Straszenie ludzi szczepionkami dla chwilowej sensacji. Szczególnie starszych, bo to oni w dużej mierze kupują „Fakt”. Media mają kluczową rolę w rzetelnym informowaniu o zdrowiu publicznym w czasie epidemii.

Można „straszyć” ludzi pandemią, koronawirusem, ale powikłaniami niewiadomego pochodzenia nie wolno. Oczywiście Niedzielski nie byłby sobą, gdyby w tej sprawie nie zabrał głosu. Nie po to, by ją wyjaśnić, uspokoić, przedstawić wyniki badań, których przecież nie zlecił. Szef resortu uważa, że taka publikacja powinna być potępiona przez wszystkich dziennikarzy, przez całe środowisko. Dlaczego? Bo media nie są od informowania? Na szczęście mini ster dostrzega już światełko w tunelu. Na szczęście widzę już tego wyraźne symptomy, ale myślę, że epidemii, którą mamy, nie może towarzyszyć takie skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie dziennikarskie, epatujące lękiem, epatujące niepokojem, starające się straszyć wszystkich obecnych. Niezlecenie badań, nieodniesienie się merytorycznie do przypadku p. z Gdańska jest jak najbardziej odpowiedzialne i profesjonalne, prawda? Do grona oburzonych dołączyli miedzy innymi Maciej Bąk z radia Zet i Tomasz Żółciak z „Dziennika Gazety Prawnej”, który ujawnił, co będzie potem.

A potem Fakt będzie rozliczał ze zbyt wolnego tempa podawania dawek, pokazywał, że w Izraelu to już mają za sobą, a my jeszcze w lesie.

Pasmo sukcesów

Niewykluczone, że w „Fakcie” tak będzie gdy w „Dzienniku Gazecie Prawnej” Żółciak postawi szlaban tego typu wieściom. W końcu nie za to ludzie płacą, żeby wiedzieć. Dlatego żadnego zaniepokojenia nie wzbudza idąca w tysiące liczba dawek zutylizowanych, co wiąże się bezpośrednio z tym, że od szczepienia znacznie ważniejsze są kolejność i harmonogram. Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do Niedzielskiego, który żonglując słowami jest w stanie udowodnić co zechce. Wystarczy na przykład informacje o wypadku nazwać „straszeniem ludzi” lub „sugestią”. Jestem oburzony publikacją jednego z dzienników, który w sposób skandaliczny sugeruje niebezpieczeństwo szczepienia preparatem AstryZeneki.

Na oficjalnej stronie dotyczącej szczepień znajduje się niepowiązana z niczym, bez słowa wyjaśnienia, goła „liczba niepożądanych odczynów”, która dziś wynosi 5 084. To uspokaja i nastraja pozytywnie? Próba uciszania mediów, narzucenia cenzury, nieinformowanie o przypadkach powikłań to jest podejście odpowiedzialne, nikogo nie przerazi, nikogo nie zniechęci? Jaka jest prawdziwa przyczyna — modne ostatnio znowu słowo — nagonki na gazetę informującą o dziwnych objawach, które wystąpiły po zaszczepieniu się? Czyżby podawana przez ministerstwo liczba była zaniżona? Czy redaktor naczelna „Faktu” nie ma racji, gdy pisze, że

Władza ma obowiązek przyjmować do wiadomości i skrupulatnie sprawdzać wszelkie niepokojące incydenty występujące w związku ze szczepieniami. A obywatele mają prawo je zgłaszać. Nikogo nie wolno lekceważyć. Nie wolno się z tych zgłoszeń śmiać, ani tym bardziej potępiać osób, które takie incydenty sygnalizują. Niedopuszczalna jest sytuacja, którą opisuje dziś Fakt. Pacjentka dusiła się w krótkim czasie od przyjęcia szczepionki, a przedstawiciele służby zdrowia nie chcieli przyjąć do wiadomości, w jakim jest stanie. Takie przypadki trzeba szczegółowo wyjaśniać.

Prawdziwy dziennikarz zajmuje się wyjaśnieniem spraw, domaga się informacji. Pismak jest oburzony, woli cenzurować niż informować. Dziś potępi „Fakt” za opisanie samopoczucia nauczycielki, jutro wraz z mediami rządowymi przystąpi do ataku na nagłośniających sprawy dwóch wież czy posiadłości znajdujących się w posiadaniu prezesa…

 

PS.
Wczoraj oburzałem się na lekarzy, którzy nie chcą zdawać egzaminu ustnego. Dziś muszę ze skruchą przyznać, że zdawanie tak ustawionego egzaminu nie ma najmniejszego sensu i w żaden sposób nie wpływa na umiejętności. Lekarz zdaje go w odległej placówce, więc musi jechać nieraz kilkaset kilometrów co w obecnej sytuacji jest absurdem. Odszczekuję com napisał i trzymam kciuki za zainteresowanych.

Dodaj komentarz