Jak nie pęknie, to zniknie

Cztery lata temu, w lutym 2017 roku Beata Szydło, która wtedy była premierem (po nowemu premierą czy jakoś tak), miała wypadek. Dwa lata później dwie płyty, na których znajdowały się dowody, zapis z kamer monitoringu dokumentujący wypadek, znienacka pękły. W wyniku pęknięcia stały się nie do odczytania. Kolejne dwa lata później ni stąd ni zowąd oraz zupełnie niespodziewanie płyty przestały pękać i zaczęły znikać. Najpierw z Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe zniknęły płyty DVD z kilkudziesięcioma tomami akt ze śledztwa dotyczącego tak zwanej mafii lekowej prowadzonego przez gdańską prokuraturę regionalną. Następnie ulotniły się jak kamfora płyty zawierające przesłuchania i protokoły ze śledztwa w sprawie śmierci mężczyzny zatrzymanego przez policję. To potwierdza jak pilne i palące jest jak najszybsze dokończenie reformy sądownictwa, dzięki której wyroki staną się wreszcie przewidywalne. Nie może być tak, że ktoś wytypowany na winnego jest przez sąd uniewinniany i aby temu zapobiec należy „zniknąć” dowody. Gdy sądy zaczną wreszcie robić to, czego się od nich oczekuje dowody nie będą musiały znikać z prozaicznego powodu — nie będą miały żadnego znaczenia i w żaden sposób nie wpłyną na wyrok. Ma więc rację mini ster sprawiedliwości, gdy pisze na Twitterze:

Ataki na reformę sądownictwa to element wojny hybrydowej ze strony UE, wymierzony w polski system prawny. Unia mówi, że Niemcy mogą mieć wpływ na skład tamtejszego Sądu Najwyższego, bo o tym decyduje niemiecka demokracja, czyli politycy. Ale u nas mają decydować sędziowie.

Niedoczekanie! U nas też muszą decydować politycy, a i to nie wszyscy, lecz tylko ci, wybrani w demokratycznych wyborach, którzy nie tylko mają większość, ale także monopol na nieomylność. Albowiem ludzi tak prawych i sprawiedliwych próżno ze świecą szukać nawet w kurii. Jak istotna jest kwestia sprawnego współdziałania wszystkich instytucji z sądami, które decyzję potwierdzą, potwierdza przypadek pewnej dziewczyny, która czekała przy krawężniku chcąc przedostać się na drugą stronę jezdni. Zgodnie z nowymi przepisami kierowca ma obowiązek przed przejściem dla pieszych „zachować szczególną ostrożność”, czyli zwolnić, zaś pieszy ma bezwzględne pierwszeństwo. Na udostępnionym nagraniu z monitoringu doskonale widać, że choć kierowca nadjeżdżającego samochodu musiał z daleka widzieć dziewczynę przepuszczającą samochód poruszający się przeciwległym pasem, to ani myślał zdjąć nogi z gazu. Przepuściwszy samochód dziewczyna wchodzi dziarskim krokiem na jezdnię i wtedy najwidoczniej dostrzega pędzący na nią samochód, który nie zatrzymał się, choć powinien. Przyspiesza kroku, ale samochód jest szybszy.

Reporterka Małgorzata Marczok relacjonująca to „zdarzenie”… Teraz wszystko jest zdarzeniem. Na autostradzie doszło do zderzenia dwóch samochodów. Z ust redaktora lub funkcjonariusza słyszymy, że „na autostradzie doszło do zdarzenia polegającego na zderzeniu samochodu z samochodem”. Wybuchł gaz. „Do zdarzenia doszło… ” Jan łomem utorował sobie drogę do sklepu i wyniósł z niego artykuły, których potrzebował. „Do zdarzenia doszło…” Klient w restauracji za dwie frytki, plasterek pomidora i szprotkę zapłacił 197 zł. „Do zdarzenia doszło…”

No więc reporterka relacjonująca tamto „zdarzenie” twórczo podeszła do tego, co „widzimy na nagraniu”. Według niej przysłonięta przez drzewo, a więc niewidoczna osiemnastolatka idąc chodnikiem w pewnym momencie po prostu wbiega na przejście dla pieszych. To nie wszystko, albowiem kierująca tym samochodem hamowała, ale niestety było już za późno”. Pełna zgoda! Na hamowanie po potrąceniu pieszego jest zdecydowanie za późno. Podobnie bezsensowne jest hamowanie po wjechaniu na drzewo. Nie byłoby o czym mówić, gdyby nie to, że gdy sprawa trafi do sądu, to nie wiadomo jaki wyrok zapadnie. A co gdy okaże się, że policja ukarała mandatem pieszą, bo za kierownicą siedział członek rodziny lub znajomy prominentnego członka partii? Chyba raczej nie warto ani sugerować, ani oczekiwać od telewizji serwującej prawdę o każdej porze dnia i nocy by koncentrowała się na faktach powstrzymując się od moralizatorskich kazań i opowiadania filmów.

Wczoraj cytowaliśmy księdza Lemańskiego, który pofatygował się na granicę i potwierdził spostrzeżenia Władysława Frasyniuka. W programie „Jeden na jeden”, który co prawda nie zniknął, można go znaleźć zarówno na liście programów jak i w ramówce, ale dziwnym trafem nie da się go odtworzyć (działa jedynie audio), Stanisław Karczewski, który jest senatorem, zastanawiał się czy ksiądz Lemański to jeszcze w ogóle ksiądz. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Nie wiem, czy ksiądz jest jeszcze księdzem, nie wiem, czy ksiądz jest księdzem czy nie, ja widzę na wszystkich akcjach, nie widziałem jeszcze modlącego się księdza Lemańskiego. Tutaj należy wyjaśnić podkreślając z całą mocą, że choć Karczewski modli się żarliwie na wszystkich akcjach, to księdzem nie jest. Dlaczego Karczewski zwątpił? Ponieważ ksiądz Lemański udał się na granicę i mówił niepochlebne rzeczy o podległych towarzyszom senatora służbach.

Trudno zrozumieć postawę działających pod dyktando Łukaszenki polityków, którym podlegają służby. Jeśli bowiem, jak chcą politycy, są to majętni, wykształceni emigranci ekonomiczni, to przygarnięcie ich przeniesie same korzyści. Dlatego jedynym sensownym wytłumaczeniem uporu władz jest paniczny strach przed ludźmi przedsiębiorczymi, zaradnymi, wykształconymi, mądrzejszymi od nich, którzy więcej wiedzą, umieją, rozumieją i potrafią. Bardziej niezrozumiała jest postawa kleru, który w większości nabrał wody w usta i generalnie nie grzmi o miłosierdziu, miłości bliźniego i temu podobnych wartościach chrześcijańskich. Biskupi po długim namyśle wydali miałkie oświadczenie, ale żaden nie raczył pofatygować się na miejsce. Strach, że go nie dopuszczą czy wygoda i gnuśność? A może strach przed konkurencją, obawa przed wpuszczeniem do kraju ludzi, którzy nie wierzą w boga jedynego, który jest potrójny?

Z sondażu przeprowadzonego przez Social Changes na zlecenie portalu wPolityce.pl wynika, że na pytanie „Czy według Pani/Pana Polska powinna uszczelnić granice i zbudować ogrodzenie na granicy z Białorusią, jeżeli napływ imigrantów będzie się nasilał?” zdecydowana większość respondentów, w sumie 61%, odpowiedziała „tak”. Portal wyciągnął z tego wniosek, że

budowę solidnej bariery na wschodniej granicy Rzeczypospolitej popiera zdecydowana większość Polaków

Dywersja na granicy

Niestety, nie jest to takie oczywiste, ponieważ pytanie było nie tylko nieprecyzyjne, ale i warunkowe. Nie zapytano wzrost o budowę ogrodzenia za ponad 400 milionów zł (kwoty nie podano). Zapytano czy Polska powinna uszczelnić granice i zbudować mur w sytuacji, gdy napływ imigrantów będzie się nasilał. Konieczność uszczelnienia granic jest bezdyskusyjna. Jednak budowa płotu gdy napływ imigrantów będzie znikomy nie ma najmniejszego sensu. Zwłaszcza, że jeszcze go dobrze nie zbudowano, a już w perfidny sposób Łukaszenka zniszczył. Dostrzegł to mini ster Mariusz Błaszczak i wezwał opozycję by się opamiętała. Na dołączonych zdjęciach widać jak na dłoni, że w zdarzeniu wykorzystano sprzęt specjalistyczny znajdujący się wyłącznie na wyposażeniu białoruskich służb specjalnych — młotek, gwoździe, piłę do drewna i drewno.

Problem na granicy 🇵🇱-🇧🇾 to brudna gra Łukaszenki i Kremla. Uszkodzenie ogrodzenia to także efekt działaności 🇧🇾 służb, co widać na zdjęciach. Posłowie opozycji i ich happeningi na granicy wpisują się w scenariusz Łukaszenki. Nie bądźcie pożytecznymi idiotami, opamiętajcie się!

Dziś dzielni polscy funkcjonariusze straży granicznej i żołnierze pilnują granicy i budują na niej płot, jutro będą tego płotu pilnowali. Jakże przewidujący był poprzedni mini ster Antoni Macierewicz podpisując kontrakt na dostawę tysięcy dronów. Poinformował o tym z dumą Michał Dworczyk 20 listopada 2017 roku:

Dziśo15.00w obecności @Macierewicz_A zostanie podpisana umowa naDRONY BOJOWE dla WP 🙂 Zapraszamy na briefing.Niedowiarki zPOzjedzą język 🙂

W tym roku 22 maja nie mogąc się doczekać tysięcy Mariusz Błaszkak dokupił kilka w bratniej Turcji.

Min. @mblaszczak: Chcę się podzielić ze słuchaczami dobrą wiadomością. #WojskoPolskie będzie wyposażone w nowoczesny sprzęt, w bezpilotowce #Bayraktar TB2, które mają siłę uderzeniową i sprawdziły się na wojnach na wschodzie naszego kontynentu. Były też wykorzystywane w Afryce.

Dzięki dalekowzroczności obu ministrów płot znajdzie się pod czujnym okiem dronów więc mysz się nie prześliźnie, a jakakolwiek próba zniszczenia cennego ogrodzenia zostanie udaremniona. Chyba, że służby białoruskie zostaną wyposażone w łopaty.

Dodaj komentarz