Jak leczenie to tylko w placówce… w kraju!

1 maja 2004 Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Jest to istotna informacja z uwagi na fakt, że po przystąpieniu Polski do Unii obowiązują w Polsce niektóre unijne uregulowania prawne. Na przykład w 2011 roku Unia przyjęła dyrektywę, która uprawnia do refundacji leczenia za granicą nie tylko w razie nagłej potrzeby, ale także przy leczeniu planowym. Dyrektywa wchodzi w życie 25 października. Polski rząd ponad dwa lata bał się, że gdy pacjenci zaczną korzystać ze swoich praw budżet NFZ tego nie wytrzyma. Ponieważ dyrektywę przyjęto w roku 2011 i dano dwa lata na dostosowanie prawa krajowego, więc nie było pośpiechu. A skoro nie było pośpiechu, to rząd się nie spieszył, ponieważ co nagle to po diable, a na dodatek wiadomo, że pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł. Tak więc w roku 2011 nie zrobiono nic, zaś w roku 2012 nie kiwnięto palcem. W roku 2013, czyli w roku wejścia w życie dyrektywy, wczesną wiosną, rząd ogłosił, że przygotowuje nowelizację ustawy zdrowotnej i zajął się organizacją przedterminowych wyborów w partii.

W sprawie dyrektywy przesłanie rządu brzmiało mniej więcej tak: „Pacjentom w Polsce wydaje się, że skoro płacą składki, to należy im się opieka medyczna. Owszem, należy im się, ale priorytetem jest sprawne funkcjonowanie systemu. Dlatego pieniądze w pierwszym rzędzie kierowane są na obsługę centrali i 16 wojewódzkich oddziałów NFZ. Potrzeba na to ponad miliard rocznie. Co prawda w programie wyborczym obiecywaliśmy likwidację NFZ i reformę służby zdrowia, ale chyba nikt nie traktował tych obietnic poważnie. Naszym celem była władza, a nie zmiany. A działaniom przyświeca prosta zasada, dająca się streścić jako 3z + 3k, czyli zaostrzyć, zabronić, zdelegalizować i karać, k…wa, karać. Dlatego nie liczcie na to, że pozwolimy wam leczyć się poza granicami Polski.”

Przesłanie odebrał telepatycznie sześcioletni niedoszły uczeń, któremu termin wizyty u lekarza okulisty w specjalistycznym szpitalu wyznaczono na rok 2016. Odpowiedzialność władzy polega na tym, by nie dopuścić by Polacy wpadli przed terminem w łapy obcych lekarzy. Płacą składki tutaj i tutaj mają być leczeni. Że muszą poczekać? No muszą. I co z tego? Nauczą się cierpliwości. Pośpiech, jak wiadomo, wskazany jest przy łapaniu pcheł, a nie w medycynie, zaś ułomność w niczym nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie — uszlachetnia. Ani urzędnicy w NFZ, ani władza, ani nawet lekarze nie widzą problemu. To dowodzi, że ślepota zupełnie nie przeszkadza w karierze. System, gdyby nie roszczeniowi pacjenci, działałby sprawnie i bez problemów. No i zamiast strat przynosiłby zyski. Przecież oczywistą oczywistością jest, że jeśli wszyscy — od lekarza w przychodni do sprzątacza w siedzibie — otrzymują wynagrodzenie niezależne od efektów pracy, to elementem nadmiarowym, a więc całkowicie zbędnym, jest pacjent.

W tej sytuacji utrudnianie pacjentom dostępu do lekarzy specjalistów z innych krajów to półśrodki. Należy w trybie pilnym podjąć odważne i twarde, choć niepopularne decyzje. W pierwszym rzędzie należy wzorem dopalaczy i narkotyków zdelegalizować wirusy i bakterie a posiadaczy surowo karać. Ministerstwo powinno przygotować listę drobnoustrojów zakazanych. Nie powinno być z tym żadnych kłopotów, ponieważ rząd uwielbia tworzyć wszelkiego rodzaju listy. Przykładowo listę 200 produktów, którymi nie wolno handlować w punktach aptecznych zastąpiono listą blisko 2.000 produktów, którymi można. Nielegalny posiadacz kataru mógłby być karany grzywną, a grypy aresztem. To rozwiązanie pozwoliłoby rozwiązać wszelkie problemy trapiące służbę zdrowia i raz na zawsze zlikwidować kolejki do lekarzy. Z drugiej strony lekarze, którym pacjenci nie będą zawracać głowy dolegliwościami będą mogli pracować krócej, zgodnie z wymogami Unii i kodeksu pracy. Całodobowe dyżury lekarskie staną się zbędne, a uwolnione środki można będzie przeznaczyć na podwyżki, premie i łatanie budżetu.

W dalszej, choć niezbyt odległej perspektywie należy wystąpić z Unii, zamknąć granice umorzywszy sobie wprzódy wszelkie długi. Bo na co nam Unia, która tylko utrudnia rządzenie, dotacje każe zwracać, a prawa przestrzegać?

Dodaj komentarz