… i ciemność nastanie…

Przewidywanie przyszłości jest banalnie proste. Każdy to potrafi. Mama mówi dziecku: nie będziesz jadło, nie urośniesz. Gdy dziecko jest starsze słyszy: nie będziesz się uczyło będziesz nikim. Oczywiście do tego typu przepowiedni nikt nie przywiązuje wielkiej wagi. No bo co w dzisiejszym świecie znaczy być nikim? Nic nie znaczy. Bardziej złowieszczy wydźwięk miałaby wróżba: nie będziesz się uczył, zostaniesz politykiem. Jednak bardziej przytomny dzieciak taką wróżbę mógłby zripostować pytaniem: co znaczy ‚uczyć się’ w zdeformowanej polskiej szkole? Klepać paciorki? Sukcesy edukacyjne polskich szkół mieliśmy okazję podziwiać kilka dni temu na ulicach Białegostoku. Lista wszystkich ostrzeżeń dotyczących przyszłości jest niewyczerpana. Ubierz się ciepło bo zimno (wersja przeciwna — ubierz się zimno, bo ciepło — nie znalazła zastosowania). Nie mocz nóg, bo będziesz miało katar. Włóż czapeczkę bo dostaniesz udarku. Jedz owsiankę bo zdrowa. Itp., itd., etc.

Oczywiście wszystkie te przykłady to nie tyle przewidywanie przyszłości, ile umiejętne wiązanie skutków z przyczynami. Jednak by móc przewidzieć skutki, trzeba posiadać wiedzę i doświadczenie. Dziecko nie posiada ani jednego, ani drugiego, więc jeśli nie słucha starszych, to często bardzo boleśnie uczy się na swoich błędach. Doskonałym przykładem jest tu Andzia, którą mama przestrzegała przed dotykaniem kolczastych krzewów. Andzia oczywiście wiedziała lepiej:

Nie rusz Andziu tego kwiatka
Róża kłuje — rzekła matka.
— Co mi będziesz tu gadała!
Ja wiem lepiej! — i złapała.
Wtem zamarła. Chwilę stała,
Potem w głos się rozpłakała…

Na arenę wkroczył tata, ale o tym później. Teraz spróbujemy zrozumieć dlaczego z jednej strony praktycznie wszyscy wieszczą, a z drugiej im mniej wiedzą, im mniejsze mają doświadczenie, tym bardziej karkołomne są ich przewidywania z jednej strony i oczekiwania z drugiej. Klasycznym przykładem jest stopniowanie. Jeśli młody człowiek sięgnie po piwo, to potem sięgnie po wino, następnie po wódkę, a skończy na denaturacie albo czymś jeszcze ohydniejszym. Podobnie było z dopalaczami. Najpierw młody człowiek sięgnie po dopalacz, a potem po narkotyk. Ten problem udało się rozwiązać dzięki zaliczeniu dopalaczy w poczet narkotyków.

Zatrzymajmy się na chwilkę przy dopalaczach. Są to syntetyczne związki chemiczne o działaniu psychoaktywnym stanowiące legalną alternatywę dla nielegalnych narkotyków. Ich produkcja stała się możliwa dzięki rozwojowi chemii. Pojawiły się w Stanach Zjednoczonych już w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Jeśli klasyczne narkotyki przeważnie są pochodzenia naturalnego i bez trudu można sporządzić ich listę, to różnych związków chemicznych jest nieskończenie wiele. Dlatego ci, którzy tak chętnie sięgają w przyszłość, nie popisali się ani wyobraźnią, ani wiedzą, ani rozsądkiem — dopalacze także zdelegalizowali. W Polsce ustawą z dnia 20 lipca 2018 r. o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii oraz ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej (Dz. U. z 2018 r., poz. 1490) zrównano dopalacze z narkotykami. Z kolei w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii przez „nową substancję psychoaktywną” rozumie się

Art. 4
11a) […] każdą substancję lub grupy substancji pochodzenia naturalnego lub syntetycznego w formie czystej lub w formie preparatu działającą na ośrodkowy układ nerwowy, inną niż substancja psychotropowa i środek odurzający, stwarzającą zgodnie z rekomendacją Zespołu do spraw oceny ryzyka zagrożeń dla zdrowia lub życia ludzi związanych z używaniem nowych substancji psychoaktywnych […], zagrożenia dla zdrowia lub zagrożenia społeczne porównywalne do zagrożeń stwarzanych przez substancję psychotropową lub środek odurzający, lub które naśladują działanie tych substancji, określoną w przepisach wydanych na podstawie art. 44f pkt 3

Art. 44f. Minister właściwy do spraw zdrowia określi, w drodze rozporządzenia:
3) wykaz nowych substancji psychoaktywnych

Czy to rozwiązanie jest w stanie rozwiązać problem dopalaczy? Nawet kompletny laik przyzna, że nie. Po pierwsze minister nie jest w stanie nadążyć z uaktualnianiem listy, bo nowe substancje syntetyzowane są bez przerwy. Po drugie na długie lata do więzienia może trafić producent proszku do prania, nawozów sztucznych, czy środków ochrony roślin, gdy którąś z użytych substancji młodzież wykorzysta do odurzania się. Nawet popularne syropy czy środki na przeziębienie okazały się niebywale groźnymi dopalaczami. Walka z narkotykami i ich młodszymi braćmi dopalaczami może skończyć się tak, jak „przeciwdziałanie” alkoholizmowi. Każdy chętny jest w stanie wyprodukować alkohol u siebie w domu. Denaturatu także nie wycofano z obrotu. Przepis na syntezę jakiegoś świństwa z powszechnie dostępnych substancji, których sprzedaży nie da się zakazać, jest kwestią czasu.

Przewidywanie przyszłości, czyli skutków pewnych zjawisk, jest zdecydowanie łatwiejsze po fakcie, gdy już zaistnieją. W takim podejściu celują prawnicy przekonując, że ten, którego koniecznie chcą za coś ukarać „powinien był przewidzieć”. Ale pójściem na całość niewątpliwie jest oskarżenie naukowców i skazanie ich na sześć lat więzienia. Za co? Za… ludobójstwo polegające na tym, że nie przewidzieli trzęsienia ziemi! A powinni byli, ponieważ byli członkami komisji do spraw zagrożeń. Na szczęście sąd apelacyjny uwolnił ich od zarzutu zabójstwa, ale prokuratura nie odpuszcza mimo, iż nawet gdyby ostrzegli, to nikt przecież nie zdecydowałby się na ewakuację całego siedemdziesięciotysięcznego miasta.

To było we Włoszech kilka lat temu. A w Polsce? W Polsce prokuratura w Słupsku postawiła zarzuty dwóm synoptykom, którzy według niej nie dopełnili swoich obowiązków. Ich obowiązkiem bowiem było przewidzieć, że zjawisko atmosferyczne będzie niebywale gwałtowne i wystąpi na terenie obozu harcerskiego doprowadzając do śmierci dwóch harcerek. Nie podwyższyli alertu pogodowego i nie ostrzegli mieszkańców woj. pomorskiego i kujawsko-pomorskiego przed niebezpieczeństwem. Przy okazji prokuratura być może wyjaśni jakie rodzaj alertu miał znaczenie, skoro już na samym początku śledztwa oskarżyła dyrektora Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Starostwa Powiatowego w Chojnicach o to, że nie przekazał niższemu szczeblowi zarządzania kryzysowego informacji o załamaniu pogody, którą uzyskał z Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Gdańsku.

Teraz o niedopełnianiu obowiązków nie może być mowy, ponieważ Rządowe Centrum Bezpieczeństwa na wszelki wypadek ostrzega przed wszystkim. Skutek jest dokładnie taki sam jak brak ostrzeżeń — nieostrzeżony jest nieświadomy zagrożenia, a ostrzeżony kilka razy na wyrost kolejne ostrzeżenia lekceważy.

Żeby móc przewidzieć skutki trzeba dogłębnie zrozumieć przyczyny. Prawnicy mądrzy po fakcie swym bezrozumnym pędem do oskarżania o nieprzewidzenie nieprzewidywalnego czynią więcej szkody niż pożytku. Tym bardziej, że prawo to maczuga arcy potężna — można uczonych oskarżyć o nieprzewidzenie, a więc zlekceważenie zagrożenia, ale można także o fałszywy alarm.

Na koniec obiecana prawdziwa historia Andzi z różą w dłoni.

— Nie rusz Andziu tego kwiatka.
Róża kole — rzekła matka.
— E tam — Andzia powiedziała.
— Co mi będziesz zabraniała!

I nie trzeba mi cię wcale,
Dam se radę doskonale.
A jak zaraz nie przestaniesz
Powiem tacie i dostaniesz.

Na tę scenę tata wchodzi.
— Rusza różę? Nic nie szkodzi.
Niech na kolce ręką machnie,
Róża głównie pięknie pachnie.

Andzia ręką różę łapie,
Róża kole, róża drapie.
Andzia cała zapłakana,
A na dłoni wielka rana.

Więc do matki się zwróciła
— Czemuś na to pozwoliła?
Czemuś mnie nie powstrzymała
Gdym tę różę w rękę brała?

Tata zamarł ze zdumienia,
Aż głos podniósł z podniecenia:
— Nie rozumiem, powiem szczerze!
Skąd ten problem się twój bierze?

Chciałaś decydować sama,
Niepotrzebna ci jest mama,
Więc zdecyduj się, kochanie,
Suwerenność czy poddanie?

Widząc niezrozumienie w oczach córki wyjaśnił:

Mama przecież ostrzegała,
Żebyć kwiatka nie ruszała.
Zadecydowałaś sama,
W czym ci zawiniła mama?

Andzia szlochać wnet przestała.
— Już rozumiem — powiedziała.
— Gdy ktoś rozum ma malutki
Nie wie jakie działań skutki…

 

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Był taki czas, gdy w sztukach, książkach naśmiewano się z głupoty. Był….. teraz książek wielu nie czyta, sztuk nie ogląda. Płytkość przekazów telewizyjnych, które dla zbyt wielu są źródłem wiedzy, stają się przyczyną swoistego rozumienia rzeczywistości.

    I wykształcenie nie ma tu znaczenia. Biorąc pod uwagę politykę, gdzie zdecydowana większość to wykształciuchy a jednocześnie widząc bylejakość tworzonego prawa, głupotę wypowiedzi, ograniczoną umiejętność analizowania, rozumienia stanowionego prawa, bezmyślną rozrzutność, można nabrać przekonania, że wiedza nic nie daje. Jednak takie myślenie byłoby wielką omyłką. Bo to nie zasoby wiedzy są czemukolwiek winne, a zasady edukacji.

    Powiem, że skazanie lub oskarżenie kogokolwiek za nieprzewidzenie skutków pogody jest czymś tak dziwnym, tak niebywałym  i tak głupim, że aż wydaje się nieprawdziwym. Czy opiekujący się harcerzami po usłyszeniu prognozy zwinęliby obóz? A może kazaliby opuścić obozowisko i skryć się……. gdzie? Czy ludzie, którzy słuchają nawet alertów pogodowych, zawsze na nie reagują? Najczęściej nie, bo w wielu przypadkach ostrzeżenia nie sprawdzają się dla ich terenu, bo „burza przeszła obok”.

    Rozumiem, że nie podano nazwiska prokuratora. A szkoda, bo być może to chętny na zrobienie kariery w stylu Ziobry, oskarżającego lekarza, a gdy wyrok skazujący nie zapadł, chciał tworzyć prawo, na skutek którego lekarze nie podejmowaliby ryzyka leczenia operacyjnego.

    Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i ludzka głupota.Co do tej pierwszej są jednak pewne wątpliwości. Albert Einstein

    p.s. Gdy o dopalaczach w Polsce jeszcze nie było mowy, młodzież kupowała i stosowała prosty środek do oszołamiania się. Spowodowało to nawet zakaz sprzedaży większej ilości środka oraz zakaz sprzedaży w ogóle młodzieży …… kropli walerianowych.

    A co do chęci skazywania za nieprzewidywanie skutków, to zastanawiam się nad jedną sprawą. Czy opłacenie i zamówienie mszy z prośbą o wyzdrowienie, może być powodem wniesienia sprawy do sądu o odszkodowanie,  gdy zdrowia jednak nie odzyskano? Poza tym o odszkodowanie za utraconą wiarę w bożą moc?