Recenzja czy może raczej subiektywna ocena trylogii Cixina Liu wkrótce. Dziś taka trywialna konstatacja, że darmowe kadłubki płatnych wersji programów oferują bardzo skromne możliwości. Niestety, płatne wersje także często nie spełniają pokładanych w nich nadziei.
Z uwagi na to, że gdy chandra, czyli stan przygnębienia, złe samopoczucie, niskie poczucie wartości, apatia, poczucie beznadziei, czarna rozpacz, zbyt doskwiera, pojawia się nie wiadomo skąd potrzeba wygadania się, zwierzenia, wyspowiadania. W tym stanie ludzie, którzy na co dzień nienawidzą poezji nagle sami przeistaczają się w poetów i często bardzo im się podoba, to co, wyszło spod ich pióra czy klawiatury, choć Mickiewicza czy Broniewskiego uważają za nudziarzy.
Jest program umożliwiający darmowe generowanie zarówno muzyki jak i śpiewu do zadanego tekstu. Oczywiście potrafi także generować tekst, wystarczy mu zadać temat i — ewentualnie — słowa kluczowe, ale efekty nie są zachwycające. Choć słuchając niektórych przebojów trudno oprzeć się wrażeniu, że słowa są dziełem albo dziecka, albo bardzo sztucznej inteligencji. Płatna wersja programu ma więcej możliwości, ale nie mam pewności czy na przykład da się poprawić sam wokal, gdy „wokalista” nieprawidłowo akcentuje.
Ponieważ nieszczęścia przeważnie chodzą parami, więc dopadła mnie zarówno chandra jak i wena, a cierpieć będziecie Wy, drodzy Czytelnicy. Ale dopiero po wciśnięciu przycisku ►. A ponieważ nie potrafiłem zdecydować, która wersja lepsza, więc dałem obie, wybór pozostawiając Wam.
Historia jednej miłości wersja pierwsza.
Historia jednej miłości wersja druga.
Prawda jest taka, chłopcy i dziewczyny, że bardo tęsknię, że brak Michaliny.
Sztuczna inteligencja potrafi nieźle namieszać dodając coś od siebie, powtarzając niektóre zwrotki, zmieniając ich kolejność. Na dodatek w darmowej wersji programu czasem pojawiają się przerwy, brakuje jakiegoś fragmentu tekstu, stąd bonusowy wierszyk o dwojgu seniorów sklejony jest z dwóch różnych wygenerowanych wersji piosenki (oryginalny tekst jest tutaj).