Gorszy sort wirusa

Kandydat na prezydenta nie kryje, że jest prezydentem partyjnym. W 2015 roku, kiedy przejmowaliśmy władzę od koalicji PO-PSLoznajmił był w Krakowiebezrobocie wynosiło ponad 9%. W najgorszym momencie pandemii koronawirusa bezrobocie wzrosło do 6%, czyli było niższe niż wtedy, kiedy oni rządzili. Byli gorszym wirusem niż, proszę państwa, koronawirus!

Z danych GUS wynika, że bezrobocie od lutego 2013 roku, gdy wynosiło 14,4%, systematycznie spadało aż do października ubiegłego roku, gdy osiągnęło rekordowo niski poziom 5%. O tego czasu zaczęło znowu powoli piąć się w górę. Dlaczego? Ponieważ wyczerpał się potencjał gospodarczy pozostawiony przez poprzedników. Dane GUS-u wyraźnie pokazują z jakim opóźnieniem rynek pracy reaguje na kryzysy. Dlatego musi budzić zdumienie, że opozycja zamiast wspierać rząd ze wszystkich sił w ratowaniu miejsc pracy postanowiła uszczęśliwić tych, którzy ją stracili. Rozdawanie cudzych pieniędzy nic nie kosztuje, a wdzięczność i radość beneficjentów ogromna

Sejm odrzucił w piątek większość poprawek Senatu do ustawy o dodatku solidarnościowym, m.in. zmiany podwyższające to świadczenie i zasiłek dla bezrobotnych do 1500 zł.

acz krótkotrwała

Dodatek będzie przysługiwał za okres nie dłuższy niż od dnia 1 czerwca 2020 r. do dnia 31 sierpnia 2020 r., przy czym nie wcześniej niż za miesiąc kalendarzowy, w którym został złożony wniosek o ustalenie prawa do dodatku solidarnościowego.

Niebywale krótkowzroczna polityka i jednych, i drugich. Zamiast wypłacać zasiłek pracującym po to, by odciążyć pracodawców i pozwolić im złapać oddech, czeka się aż pracownicy stracą pracę i rozdaje się pieniądze. Przy czym nikt nie liczy kosztów całej operacji — gromadzenia i weryfikacji niezbędnych oświadczeń, poświadczeń, zaświadczeń oraz dodatkowej pracy urzędników. Teoretycznie rząd nie musi przejmować się losem tracących pracę, ponieważ płacą ledwie jedna piątą tego, co państwo ściąga na wiele wymyślnych sposobów, np. w postaci VAT-u, akcyzy czy podatku od działalności. Tyle, że gospodarka to system naczyń silnie ze sobą połączonych. Mniejsze zatrudnienie, to mniejsza siła nabywcza. Mniejsza siła nabywcza to mniejszy popyt. Mniejszy popyt to mniejsza produkcja i mniejsze wpływy do budżetu. Mniejsza produkcja to niższe zatrudnienie. W ten sposób koło się zamyka. O tym, że sytuacja budżetu nie jest różowa najlepiej świadczy fakt, że na stronie Ministerstwa Finansów (konia z rzędem temu kto wie jak nazywa się minister) nie ma danych za 2019 rok.

Cel ukrywania danych z jednej strony i rozdawanie pieniędzy z drugiej jest oczywisty. Chodzi o kupienie sobie czasu i głosów z jednoczesnym uzależnieniem od władzy. Przekaz brzmi: głosuj na nas, to my ci damy. Jak oni będą mieli swojego prezydenta, to ci podniosą wiek emerytalny, wprowadzą euro oraz małżeństwa homoseksualne i zagonią do roboty. Niestety, nawet komuniści, którzy kontrolowali wszystko, z mediami na czele, nie byli w stanie ukryć, że rządzone przez nich państwo zbankrutowało. Rząd też niebywale oszczędnie i niechętnie informuje o sytuacji gospodarczej. Na stronie ministerstwa znajduje się informacja, że

Zadłużenie Skarbu Państwa (SP) na koniec marca 2020 r. wyniosło 1.036.437,2 mln zł, co oznaczało:
• wzrost o 39.038,7 mln zł (+3,9%) w marcu 2020 r.,
• wzrost o 63.099,0 mln zł (+6,5%) w porównaniu z końcem 2019 r.

Jeśli do tego dodać ponad 35 miliardów w kwietniu, to w ciągu czterech miesięcy zadłużenie wzrosło o bez mała 100 miliardów złotych. Co to oznacza? Jeśli przyjąć, że dorosłych Polaków jest tylu, ilu wyborców, czyli 30 milionów, to to jest po ponad 3.000 zł na głowę. Inaczej. Jeśli przyjąć, że respirator kosztuje 100.000 zł (kosztuje mniej, ale też mamy gest, bo kupujemy na targu od handlarza starzyzną), to za te pieniądze, nawet grubo przepłacając, można kupić milion (1.000.000.000) tego typu aparatów. Jeszcze inaczej. Ostatnio SOP, czyli Służba Ochrony Państwa (Dudów), kupiła pancerny SUV (Sport Utility Vehicle) za 3 miliony zł. Za 90 miliardów mogła by sobie sprawić trzydzieści tysięcy takich autek. Dla porównania zadłużenie służby zdrowia przekracza 15 miliardów. Na co poszło te 100 miliardów jeśli nie tylko nie zmniejszyło się ani o złotówkę, ale wręcz wzrosło?

Trzeba być niebywale — ujmijmy to najdelikatniej jak się da — nierozsądnym, żeby przekonywać, że maj był „najgorszym momentem pandemii koronawirusa”, ponieważ epidemia trwa w najlepsze. Doskonałym dowodem na to, że triumf jest przedwczesny są Niemcy, które znacznie lepiej radząc sobie niż Polska poluzowały rygory i odnotowały gwałtowny wzrost współczynnika reprodukcji. Oczywiście można wzorem Chin czy Korei Północnej, mając wszystkie instytucje pod kontrolą, informować oszczędnie lub wcale o rozwoju sytuacji, ale prawda prędzej czy później wyjdzie na jaw. Co prawda będzie już wtedy po wyborach, więc niech sobie wychodzi, ale nie ma gwarancji, że wyborcy zechcą poczekać.

Na szczęście dla rządzących nawet gdy wszystko runie, spory odsetek społeczeństwa nie powiąże tego z nieudolnością władzy i będzie szukać winnego gdzie indziej. Jest to zdumiewające, ponieważ nawet malusieńkie dziecko wie, że jeśli nie zrozumie się na czym polega zadanie, to nie da się się go rozwiązać. Jednak w miarę dorastania gdzieś się ta wiedza ulatnia i wielu dorosłych jest przekonanych, że nie jest złym lekarzem lekarz leczący raka naparem z ziół, a wyłączną winę za nieskuteczność terapii ponoszą ich producenci.

Co więc zmieni prezydent z opozycji? Niewiele. Państwo będzie gnić nadal, nadal będzie trwoniony wysiłek ostatnich trzydziestu lat. Komuniści doprowadzili kraj do bankructwa i oddali władzę. Tyle, że oni dotrzymywali umów i zobowiązań. Jak będzie 30 lat później?

Dodaj komentarz