Gdybyśmy nic nie zrobili…

Główną przyczyną, i to trzeba sobie powiedzieć bardzo wyraźnie, rozwoju tej sytuacji i takiego przyspieszenia pandemii to jest mutacja brytyjska koronawirusa — powiedział mini ster zdrowia Adam Niedzielski. Mutacja brytyjska to ta, którą rząd sprowadzał masowo w okresie świąt Bożego Narodzenia. Do kompletu brakuje mutacji brazylijskiej i południowoafrykańskiej, ale to nic straconego, ponieważ zbliżają się kolejne święta, które rodacy z Polski zamierzają spędzić w egzotycznych krajach, a mieszkający zagranicą w kraju.

Niemal rok temu mini ster od zdrowia (wtedy) Szumowski zapewniał, że W tej chwili mamy redukcję zakaźności na poziomie 24,5%. Żebyśmy mogli powstrzymać tę epidemię musimy mieć powyżej 50%, a nawet 60%. W związku z tym musimy robić wszystko, żeby nadal redukować poziom zakaźności. Stwierdził również, że Gdybyśmy nic nie zrobili, dziś byłoby 8500 zakażeń. Tylko osobnik skrajnie nieodpowiedzialny mógłby w tej sytuacji zapytać coście takiego zrobili, że po roku osiągnęliście ponad trzy razy lepszy wynik? A może gdybyście nie robili wszystkiego lecz to, co trzeba, co postulowali fachowcy, to dziś byłoby nie tylko o połowę mniej zakażeń, ale także o dwie trzecie mniej bankructw i ludzkich tragedii?

Gdy kilka dni później osiągnięto 7500 zakażeń okazało się, że znowu udało się uniknąć nieszczęścia, ponieważ w przypadku Polski wdrożenie wielu daleko idących obostrzeń było dużo większym wyzwaniem. W zeszłą środę liczba potwierdzonych przypadków przekroczyła u nas 7,5 tysięcy. Gdybyśmy nie wprowadzili tych daleko idących restrykcji, mielibyśmy dziś do czynienia z 30-60 tysiącami zakażeń. Takie są szacunki specjalistów. Znaczna redukcja liczby zachorowań to efekt odpowiednich decyzji, ale także skutecznych działań służb, w tym dzielnych i niezastąpionych służb medycznych i policji. To także wielka zasługa dyscypliny, którą polskie społeczeństwo tak wytrwale znosi. Tym bardziej, że wielu Polaków ma całkowite prawo czuć się zmęczonych tą „społeczną kwarantanną”.

Przez rok polityka informacyjna rządu zmieniła się o 180°. Teraz ani mini ster, ani premier nie wychodzi i nie mówi, że „gdybyśmy nie zrobili nic, gdybyśmy do kraju nie ściągnęli na święta rodaków z Anglii, to mielibyśmy do czynienia ze 130-160 tysiącami zakażeń”. Teraz przedstawiciele rządu solennie zapewniają, że jest źle, ale bez obaw, bo najgorsze dopiero przed nami. Dobrej myśli jest jedynie prof. Andrzej Horban, który co prawda ma kłopoty z teraźniejszością, ale za to przyszłość zna doskonale. Na pewno przełamanie będzie w ciągu 2, 4, 5 tygodni. Będzie mniej zakażeń. Po pierwsze, zmniejszy się liczba podatnych, czyli tych, którzy mogą zachorować. Po drugie, mam nadzieję, że szczepionki zaczną działać. Horban jest dobrym doradcą, bo zwykle mówi to, co władza chce usłyszeć. Ktoś, kto mówi co innego, ostrzega, jest złym doradcą. Oczywistą oczywistością jest, że na pewno myli się ktoś, kto nie potakuje.

Głupstwa, Mowę-trawę, nie mającą większego sensu zwie się koszałki-opałki. Tomasz Trela stwierdził, że Polacy już się nie nabierają na te numery — tu z jednej strony 500 plus, a z drugiej będziemy taczkami wywozić pieniądze publiczne spółek. Możliwości są dwie. Albo Trela opowiada trele-morele, albo Polacy nie wiedzą, że już się nie nabierają. No bo jak inaczej wytłumaczyć, że PiS nadal popiera 30% Polaków, a Trelę z towarzyszami ledwie 8%?

W marcu wśród osób, które chciałyby wziąć udział w wyborach do Sejmu, największe poparcie uzyskało PiS -30 proc.; na drugim miejscu jest KO – 24 proc., na trzecim Ruch Polska 2050 Szymona Hołowni – 14 proc. — wynika z sondażu Kantar. Lewicę poparłoby 8 proc. wyborców, a Konfederację – 5 proc.

Jeśli ktoś postanowi udać się na prawo, to nie dowie się co by było gdyby poszedł na lewo. Oczywiście pewne rzeczy, wydarzenia, konsekwencje, zjawiska, można przewidzieć, ale trzeba posiadać choćby elementarną zdolność wiązania skutków z przyczynami. Gdy wydarzy się nieszczęście można dociekać, czy można było mu zapobiec. Jednak nie da się zrobić nic więcej — stało się. Ktoś, kto nie ma umiejętności przewidywania, nie rozumie otaczającej rzeczywistości nie jest w stanie podjąć właściwej decyzji. Taka tragiczna sytuacja ma miejsce teraz w Polsce. Odsunięcie PiS-u od władzy może doprowadzić nawet do wojny domowej, ponieważ ci ludzie nie cofną się przed niczym. Będą kontestować każdą decyzję władzy, będą organizowali manifestacje i burdy jak to wielokrotnie czynili gdy byli w opozycji. I będą mieli poparcie, ponieważ sytuacja jest tragiczna i będzie coraz gorsza. Potwierdzeniem jest fakt, że po transformacji ustrojowej wrogiem numer jeden stał się Balcerowicz, autor reform gospodarczych, a nie 45 lat nieudolnych rządów. Ledwie kilka lat po obaleniu komuny pogrobowcy bolszewików znowu doszli do władzy.

Odpowiedzialni politycy pozwolą PiS-owi dokończyć dzieła, by nikt nie miał wątpliwości komu zawdzięcza katastrofę. W przeciwnym razie nie tylko nie wygrają wyborów, ale mogą trafić za kratki. Czas pozostały do wyborów wystarczy aż nadto by wyeliminować niepokornych sędziów i podporządkować sobie sądy całkowicie.

Dodaj komentarz