Gdy się przejesz, to pamiętaj…

Wisława Szymborska:

Oda do starości

Co to za życie bywa w MŁODOŚCI !?
Nie czujesz serca, wątroby, kości,
Śpisz jak zabity, popijasz gładko
i nawet głowa boli cię rzadko.

***

Dopiero człeku twój wiek DOJRZAŁY!
Odsłania życia urok wspaniały,
Gdy łyk powietrza, z wysiłkiem łapiesz,
Rwie cię w kolanach, na schodach sapiesz,
Serce jak głupie szybko ci bije,
Lecz w każdej chwili czujesz że ŻYJESZ!

Więc nie narzekaj z byle powodu
Masz teraz wszystko, czego za młodu
Nie doświadczyłeś.
Ale DOŻYŁEŚ!

***

Więc chociaż czasem w krzyżu cię łupie
Ciesz się dniem każdym!

Miej wszystko w DUPIE!!!

:-)))

Dodaj komentarz


komentarzy 9

    1. Co tam pan Alzheimer, minęła 100 rocznica uzyskania praw wyborczych przez Polki. Nikt tego zdarzenia nie świętował. Bo obecnie ma być w Polsce jak kiedyś w ościennym państwie Kinder, Küche, Kirche czyli dziecko, kuchnia, kościół. W Polsce to kościół, kuchnia, kołyska. A.H. wręczał „Ordery Macierzyństwa”, u nas będą emerytury.

      p.s. Sama choroba jest przerażająca, bo człowiek przestaje być homo sapiens sapiens. Czyli człowiek rozumny właściwy.

      1. Choroba jest straszna tylko dla otoczenia chorego. Sam chory jest zapewne szczęśliwy, bo nie ma pojęcia że chociaż Alzheimer umarł, nikt o nim nie pamięta, to jego choroba jest nadzwyczaj popularna.
        Co do kobiet- na temat pracy kobiet mam niepopularne zdanie: co jest złego w kuchni i dzieciach? W wielu miejscach wizyta w kościele to okazja do spotkania towarzyskiego. Kobiety powinny MÓC pracować, ale nie OBOWIĄZEK. Żadna opiekunka nie zastąpi dzieciom mamy.

        1. Byłam kobietą pracującą i wychowującą dzieci. I NIE sama je wychowywałam ale razem z mężem. Jak okazuje się,gdy po rozwodzie zona rozwodzi także z nim swoje dzieci, niezbyt dobrze wpływa to na ich wychowanie. Dodam, że z naszych synów,ich sposobów na życie, zdobyciu zawodów, możemy być bardzo dumni. Jeden jest singlem (i nie mamy zamiaru przymuszać go – słownie- do czegokolwiek), drugi jako ojciec jest dobrym przykładem na to, jaki ojciec być powinien.

          Dlatego SPRZECIW, że TYLKO kobieta ma wychowywać. Poza tym obowiązki prowadzenia domu NIE POWINNY spoczywać tylko na barkach kobiety!!! Czy powinny one pracować? Zdecydowanie TAK!!, bo życie może im przynieść różne niespodzianki jak choroba męża, śmierć męża, rozwód. I z czym wtedy zostaje na starość? A obecne doniesienia mówią, że w przyszłości emerytury będą stanowić niewiele ponad 30% zarobków. Wtedy dwie emerytury dają łatwiejsze borykanie się z chorobami, z losem i jak to w Polsce jest często: z niedostatkiem,odmawianiem sobie leków lub jedzenia.

          To strona praktyczna. Bo po to mamy prawo do głosowania by nie wrzucać kart na osoby, które wskazuje jakiś oczajdusza, leniwy facet w sukience coś tam udającej. Przypomnę, że Polka z pochodzenia Maria Curie zdobyła DWA NOBLE W DWÓCH RÓŻNYCH DZIEDZINACH, co nie udało się żadnemu Polakowi. Poza literaturą nie zdobyli Nobla w innych dziedzinach.

          Poza tym siedzenie w domu, oglądanie badziewia w tzw. telenowelach ogłupia, niszczy osobowości kobiet. Do garów to wysyłać należy facetów, którzy dla SWOJEJ WYGODY, Z LENISTWA tak robią.

          Jeśli chodzi o moją kuchnię, czyli gotowanie, to u nas w domu był to mój obowiązek, bo mąż jest strasznym antytalenciem w tym kierunku. Brakuje mu odpowiedniej, w dzieciństwie wykształconej wyobraźni. Podobno gotuję (nawet) bardzo smacznie, różnorodnie. Ale …….nie cierpię gotować!!!!! I nie jestem jakimś wyjątkiem niezwykłym wśród kobiet. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie bym prace kuchenne wykonywała bez staranności. Zbyt szanuję swój wysiłek 🙂 Jeśli coś robię, to najlepiej jak potrafię.

          Przypomnę, że w historii najlepszymi kucharzami byli mężczyźni. W gastronomii szefami kuchni też są najczęściej mężczyźni.

          Więc  CHŁOPY DO GARÓW!!! Bo co jest w tym złego, że gotowaniem się zajmą. Co w tym złego, że dziecko wykąpią, pieluchy zmienią, odrobione lekcje sprawdzą?

          1. Chyba nie czytasz dokładnie w zacietrzewieniu feministycznym ;-))))
            Kobieta MOŻE pracować, ale nie powinna MUSIEĆ. Kobiety na rynku pracy spowodowały tylko to, że facetom zaczęto mniej płacić, na tyle żeby jedna pensja nie mogła wystarczyć na życie.
            Co do synów, to jestem ostatnim smokiem na świecie, który by miał im cokolwiek do zarzucenia: synowi który jest singlem szczerze gratuluję odwagi(bo sąsiadki mu z pewnością tyłek obrabiają)i  rozwagi. Synowi z rodziną też gratuluję odwagi(wiem co piszę) a sąsiadki obrabiają tyłek i Jemu….jestem pewien.
            Te refleksje nachodzą mnie po kolejnej świątecznej wizycie u tzw.rodziny. Wróciłem z mocnym przeświadczeniem że często lepiej jej nie mieć.
            Co do wychowywania dzieci, to facet może im pewne rzeczy mówić, ale wychowywać powinna mama. Nawet nie matka. Mama- to najbliższa osoba na świecie. To ZAWSZE powinna być osoba najbliższa.
            Co do gotowania: tak, najlepsi kucharze to zawsze byli faceci, ale z mojego doświadczenia życiowego zawsze wynika że musieli mieć sporo cech wspólnych z tancerzami i kelnerami….co mam na myśli pewnie wiesz.
            Świat się zmienił. Moim zdaniem nie na korzyść, ale tego nie zmienię.Szczerze mówiąc, coraz mniej mnie to obchodzi.

             

            1. Trochę mocno przesadziłeś z tym, ze to praca kobiet spowodowała  obniżenie pensji mężczyzn.!!!! Po wojnie kobiety musiały iść do pracy, bo ustanowiono tak niskie zarobki, ze jedna pensja mężczyzny nie zapewniała rodzinie utrzymania. Tak samo było przed wojna!!! Tylko mężowie z dobrze opłacanym zawodem gwarantowali utrzymanie na wysokim poziomie rodzinie. Poza tym to cały czas rządzą teraz faceci pod przywództwem starego kawalera, który o codziennym życiu nie ma pojęcia.

              Co do rodziny? Najlepiej z nią wychodzi się na zdjęciu!!! Kiedyś wyjechaliśmy z mężem z miasta rodzinnego, by rodzinę widywać rzadko. I to był dobry ruch, którego nigdy nie żałowaliśmy.

              Mnie raczej nie pouczano, nie „sugerowano”, bo moje riposty bywały cięte, złośliwe i mocno podkreślające wady „nauczycielek”. Najwięcej do powiedzenia zwykle mają osoby, którym sporo w życiu nie wyszło. Odwiedzający nas wiedzą, że u nas prawie nic o polityce (chyba że ktoś jest mądry – to mu wolno, ale niewiele), absolutnie nic z plotek, za to kawały (nawet te tzw. „świńskie”) mile widziane. Jednak mało kto chce rozmawiać o książkach.:-(

              1. Książki… Fantastyka naukowa to bajki, a ponieważ teraz jest bajowy okres to króciutki fragmencik „Korzeni Fundacji” Isaaca Asimova:

                – Tak więc należy zwiększyć ilość kredytów prosząc obywateli o przekazanie części ich dochodów na cele rządowe. Przypuszczalnie, ponieważ rząd będzie w takich warunkach pracował wydajnie, obywatele będą mogli w lepszy sposób wydawać swoje kredyty zamiast je odkładać – każdy człowiek na swoje potrzeby – gdyby żyli w niebezpiecznej i chaotycznej anarchii.

                Chociaż jednak te wymagania są rozsądne, a obywatele lepiej by zrobili płacąc podatki, które byłyby ceną za utrzymanie stabilnego i wydajnego rządu, niestety czynią to niechętnie. Po to by przełamać tę niechęć, rządy muszą wyjaśnić, iż nie zabierają zbyt wielu kredytów, a także że biorą pod uwagę prawa i korzyści obywateli. Innymi słowy, muszą obniżyć oprocentowanie pobierane od niskich dochodów; muszą pozwolić na odpisy różnego rodzaju, zanim zostanie oszacowany podatek. I tak dalej.

                W miarę upływu czasu sytuacja podatkowa staje się nieuchronnie coraz bardziej skomplikowana, gdyż różne sektory na każdym ze światów i różne działy ekonomii żądają i wymagają specjalnego traktowania. W rezultacie rozrasta się rządowy dział zbierania podatków, staje się wielki i skomplikowany, i coraz trudniej go kontrolować. Przeciętny obywatel nie jest w stanie zrozumieć dlaczego i ile musi płacić podatków, co mu wolno, a czego mu nie wolno. Rząd i agencja podatkowa bardz0 często również tego nie wiedzą. Co więcej, wciąż trzeba przeznaczać coraz większe części zbieranych funduszy na prowadzenie wielce wymyślnej agencji podatkowej, na prowadzenie zapisów ściganie przestępstw podatkowych. Tak więc pomimo wszelkich wysiłków zmniejsza się ilość dostępnych kredytów przeznaczanych na dobre i użyteczne cele.

                W rezultacie sytuacja podatkowa przytłacza inne dziedziny, a nawet staje się powodem niezadowolenia i rebelii. W książkach historycznych tendencyjnie przypisuję się te sprawy chciwym biznesmenom, skorumpowanym politykom, brutalnym wojownikom czy ambitnym wicekrólom, ale oni są tylko jednostkami, które odnoszą korzyści z nadmiernego wzrostu podatków.

                I jeszcze jeden fragmencik bardzo na czasie, choć wielce obrazoburczy. No ale rzecz dzieje się na drugim krańcu galaktyki w odległej przyszłości:

                – Andorin, czy wierzysz w bogów?
                – W co takiego? – spytał Andorin gapiąc się na Namartiego.
                – W bogów.
                – Nigdy nie słyszałem tego słowa. A co to takiego?
                – To nie mieści się w standardzie galaktycznym. To wpływ sił nadprzyrodzonych.
                – Och, wpływ sił nadprzyrodzonych. Trzeba było od razu tak mówić. Nie, nie wierzę w coś takiego. Już z samej definicji wynika, że jeśli coś nadprzyrodzonego to jest poza prawami natury, a nic nie istnieje poza prawami natury. Czy zaczynasz wierzyć w mistycyzm? – Andorin zadał to pytanie żartem, ale zmrużył oczy, jakby się czymś martwił.
                Namarti przyglądał mu się. Tymi gorzejącymi oczyma potrafił przygwoździć każdego.
                – Nie bądź głupcem. Czytałem o tym. Biliony ludzi wierzą w sity nadprzyrodzone.
                – Wiem – odpowiedzieli Andorin. – Zawsze wierzyli.
                – Chyba wierzyli już, zanim zaczęła się historia. Nie jest znane pochodzenie słowa „bogowie”. Najwyraźniej jest ono pozostałością po jakimś prymitywnym języku, którego ślady już nie istnieją. Pozostało jedynie to słowo… Czy wiesz, ile istnieje różnych odmian wiary i najróżniejszych bogów?
                – Powiedziałbym, że w przybliżeniu tak wiele, ilu jest głupców w populacji galaktycznej.

  1. albo i bywa tak:

    Idę ulicą – ktoś mi się kłania.
    Oddaję ukłoń – znam przecież drania:
    ta twarz, ten uśmiech i ten błysk w oku…
    To miły facet, znam go od roku.
    Jakże u diabla on się nazywa?….
    Dziura w pamięci. Czasem tak bywa.
    Wtedy myśl smutna w głowie się rodzi :
    Nic nie poradzisz – starość nadchodzi .

    Z trzeciego piętra schodzę radośnie,
    bo w kalendarzu ma się ku wiośnie,
    no i spaceru gna mnie potrzeba
    zwłaszcza, że słońce i błękit nieba…
    Gdy już po parku idę aleją
    nagle pot zimny koszulę klei,
    bowiem pytanie w głowie mi tkwi :
    czy aby kluczem zamknąłem drzwi?
    W spiesznym powrocie znów myśl się rodzi :
    Nic nie poradzisz – starość nadchodzi.

    Siedzę i czytam.
    Nagle myśl żywa jakimś pragnieniem z fotela zrywa.
    Robię trzy kroki, staję przy szafie i jak to cielę na nią się gapię…
    Pojęcia nie mam po co ja wstałem?
    Czego tak bardzo i nagle chciałem?
    Oj, coraz bardziej mi to już szkodzi ,że ta nieszczęsna starość nadchodzi.

    Jadę na urlop. Prasuję spodnie, żeby wśród ludzi wyglądać godnie.
    Biorę walizkę, pędzę nad morze….
    Lecz tam miast śledzić dziewczyny hoże, zamiast podziwiać plażowe akty… …
    Czy wyłączyłem wtyczkę z kontaktu?
    Może dom spłonął? Strach we mnie godzi…
    Tak to już jest, gdy starość nadchodzi.

    Żeby nie znaleźć się kiedyś w nędzy zaoszczędziłem trochę pieniędzy.
    W dużej kopercie, zamkniętej klejem, dobrze ukryłem je przed złodziejem
    I teraz… już od paru miesięcy nie mogę znaleźć moich tysięcy.
    Ech. Nie pojmiecie tego wy młodzi jak miło żyć, gdy starość nadchodzi..

    Pomimo moich najlepszych chęci -nie zawsze mogę ufać pamięci.
    Więc by jej pomóc, a przez nią sobie, czasem na chustce węzełki robię.
    A potem jeden Bóg wiedzieć raczy co który węzeł ma dla mnie znaczyć?
    Choć mi się nawet nieźle powodzi, wciąż mam kłopoty.
    Starość nadchodzi.

    Dwa razy dziennie – raz przy śniadaniu, a potem w obiad,
    po drugim daniu zażywam leki, tabletki białe:
    cztery połówki i cztery całe
    Często się pieklę (bom nie aniołem),gdy w obiad nie wiem czy rano wziąłem?
    Tę gorycz klęski wątpliwie słodzi wiedza, że oto starość nadchodzi.
    Żuję kolację – w niej polędwica me podniebienie smakiem zachwyca.
    Pogodnie dumam o tej starości….Czy ona musi stale nas złościć?
    Przecież jest piękna!!!! Masz sporo czasu…
    Chcesz iść nad wodę, albo do lasu, to sobie idziesz – nikt ci nie broni.
    Z łóżka zbyt wcześnie też nikt nie goni, bowiem nie musisz pędzić do pracy jak wszyscy twoi młodsi rodacy.
    Co prawda wigor z wolna przekwita, lecz po co wigor u emeryta?
    Podwyżki pensji już nie wyprosisz, należną gażę poczta przynosi…
    Spokojnie patrzysz jak świat się zmienia, gdyż wiek ci daje mądrość spojrzenia…
    Więc wiwat starość! Niechaj nam służy, nawet gdy trochę chwilami nuży,
    Bowiem – jak sądzę – w tym jest rzecz cała, by jak najdłużej ta starość trwała!!!