Funkcjonariusze polityczni spod ciemnej gwiazdy

Przy okazji afery mieszkaniowej okazało się, że nie wszystkie kobiety życzą sobie żeńskich końcówek i to nawet przy nazwisku. Rzeczniczka Nawrockiego nazywa się Wierzbicki, a nie Wierzbicka i wszystkie pismaki potulnie „przyjęły to do wiadomości”. Nawet ci, którzy z upodobaniem kaleczą język polski używając jakichś połamańców, których nawet odmienić nie potrafią. Zabawnie bywa, gdy jakiś redaktorzyna nie potrafi poradzić sobie z odmianą dziwolągu, którym epatuje przy każdej okazji i używa męskiej formy, bo poprawna żeńska nie wiedzieć czemu nie przejdzie mu przez gardło. Dziennikarze mają obowiązek posługiwać się poprawną polszczyzną (art. 12 prawa prasowego):

1. Dziennikarz jest obowiązany:

3)  dbać o poprawność języka i unikać używania wulgaryzmów.

Dbać o poprawność, a nie ze względów ideologicznych wymuszać zmiany i to wbrew regułom. Innymi słowy obowiązkiem dziennikarza jest stosowanie się do istniejących zasad, a nie wymyślanie, forsowanie i narzucanie nowych.

Przy okazji afery mieszkaniowej po raz kolejny potwierdziło się jak nędznej proweniencji ludzie gromadzą się wokół Jarosława Kaczyńskiego. I nie dotyczy to tylko członków partii, ale także, a może przede wszystkim jej sympatyków. Z mieszkaniami Nawrockiego nie byłoby problemu, bo nie jest przecież grzechem ani zbrodnią posiadanie kilku, gdyby nie kłamstwa i matactwa. Potwierdziła się w całej rozciągłości znana od wieków prawda, że na złodzieju czapka gore. Jeśli ktoś postępuje uczciwie, to do głowy mu nie przyjdzie kłamać, bo po co miałby to robić? Nie ma przecież nic do ukrycia, niczego złego nie zrobił. Świetnie zilustrował to Kornel Makuszyński w powieści „Szatan z siódmej klasy”.

Bohater miał czworo rodzeństwa. Pewnego razu któreś z nich zjadło jego lody i nie chciało się przyznać. Sposób na wykrycie sprawcy okazał się prosty. Wystarczyło nalać do miski wody, miskę postawić w ciemnym pokoju i nakazać wszystkim by zanurzyli w wodzie ręce. Lody zjadł ten, kto miał suche ręce.

Jakiś mądry sędzia w Bagdadzie wykrył złodzieja w ten sposób, że dziesięciu podejrzanym kazał dotknąć zabłoconego brzucha osła. Każdy niewinny czynił to śmiało i bez zastanowienia się, opryszek jednak pomyślał: „To jakaś pułapka” i udał tylko, że dotyka oślego brzucha. W ten sposób ten, co miał nieczyste ręce — miał czyste ręce. Zdradziła go zbytnia chytrość.

Człowiek mający czyste sumienie szczerze i bez wahania odpowiada na pytania. Co innego, gdy zdaje sobie sprawę, że nie wszystko było uczciwe. Dlatego od ładnych kilku miesięcy mamy eskalujący festiwal mętnych tłumaczeń obywatelskiego kandydata z ramienia PiS-u Karola Nawrockiego. W grudniu wyszły na jaw jego co najmniej podejrzane znajomości. W styczniu prof. Antoni Dudek ostrzegł, że to człowiek bez zahamowań i skrupułów. Jako prezes Instytutu pamięci Narodowej wsławił się bowiem wyrzucaniem doświadczonych historyków za poglądy, pozbywaniem się ludzi zabiegających o prawa pracownicze czy wykorzystywaniem IPN-u do promowania siebie. W lutym wybucha afera związana z wykorzystaniem apartamentu w kompleksie hotelowym IPN-u. W marcu okazało się, że jako Batyr nie tylko wychwalał Nawrockiego i vice versa, ale nawet spotykał się z nim. Wreszcie w kwietniu sam wywołał sprawę mieszkania. A w maju są wybory. Tego było już za wiele nawet dla Sławomira Mentzena.

Nawrocki zrobił rzecz całkowicie obrzydliwą. Przejął mieszkanie od starszej i schorowanej osoby, nie płacąc za nie. Do tego skłamał u notariusza, że zapłacił, zmusił też do kłamstwa sprzedającego mieszkanie. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak coś takiego może być akceptowalne dla kogoś z jakąkolwiek wrażliwością społeczną. Tymczasem cały PiS tego broni. I to co godzinę w inny sposób, bo wersje obrony zmieniają się cały czas.

I dalej:

Całą kampanię atakowałem Trzaskowskiego i Tuska. Bo sobie na to zasłużyli. Oszczędzałem Nawrockiego, pomimo tego, że nie wydawał się najlepiej wybranym kandydatem. Ale są pewne granice, które Nawrocki, a wy razem z nim, przekroczyliście. I nie dam sobie wmówić, że tolerowanie obrzydliwych rzeczy jest dobre dla Polski.

Wywód podsumowuje następująco:

Ludzie, którzy głosują na nieudaczników, złodziei, zdrajców i oszustów, nie są ich ofiarami. Są ich wspólnikami.

Śmieszne i żałosne zarazem są tłumaczenia Nawrockiego i jego popleczników, że nie czerpał z tego mieszkania żadnych korzyści. Przecież już samo posiadania mieszkania jest korzyścią. A już szczytem bezczelności jest twierdzenie, że ponosił koszty, ponieważ opłacał czynsz. Takie koszty ponosi każdy, nie tylko właściciel, ale także zwykły najemca. Kogoś przekona takie tłumaczenie? Jednak największe obrzydzenie budzi bezwzględne żerowanie na nieszczęściu, chorobie, nieporadności związanej z wiekiem lub stanem psychicznym przez stwarzanie nadziei, zastraszanie lub wprowadzanie w błąd w celu wyłudzanie pieniędzy, wartościowych przedmiotów czy nieruchomości. Zwłaszcza ludzie starsi nie zawsze nadążają za tym, co się wokół nich dzieje, a często cierpią na różnorakie zaburzenia neurodegeneracyjne, które zniekształcają osąd, utrudniają a czasem wręcz uniemożliwiają zrozumienie konsekwencji działań i decyzji. Niestety, władza nie kwapi się stanąć w obronie takich właśnie bezradnych zagubionych ludzi. Dlatego nikt nie wie ile w większych miastach kamienic zostało w taki właśnie sposób wyłudzonych lub przejętych, ile osób zostało zastraszonych lub oszukanych przez ludzi pozbawionych skrupułów.

W przypadku Nawrockiego sprawdza się także druga maksyma, zgodnie z którą tonący brzytwy się chwyta. Ujawnienie jego matactw przypisano… służbom specjalnym! Jeśli naprawdę im zawdzięczamy to, że szwindle ujrzały światło dzienne, to tylko pogratulować pierwszego większego sukcesu. Przez ostatnie lata skupiały się bowiem głównie na ukrywaniu i zamiataniu nieprawidłowości pod dywan. Wreszcie do sprawy odniósł się sam Jarosław Kaczyński. Nie dał sobie wmówić, że czarne jest czarne i przekonywał, że jest białe. Nie poświadczył nieprawdy. Państwo nie znają praktyk prawniczych w tej dziedzinie i proszę mnie o to nie pytać. Gdy dziennikarze naciskali wyjaśnił, że wymyślacie sobie, jesteście funkcjonariuszami politycznymi spod ciemnej gwiazdy.

Trudno zrozumieć dlaczego koalicja robi wszystko, by ludzie podejrzanej proweniencji spod jasnej gwiazdy powrócili do władzy. Przed wyborami do Sejmu nie potrafili dogadać się w sprawie wspólnej listy, teraz też ważniejsze okazały się osobiste ambicje i korzyści od dobra ogółu. Można dostać mdłości słuchając zapewnień Biejat i Hołowni, że startują tylko po to, by Polska rosła w siłę, a Polkom i Polakom żyło się dostatniej, podczas gdy w rzeczywistości ich start działa na korzyść kandydatów konkurencyjnych partii.

Dodaj komentarz