Etykobrednie czyli prawdy objawione

Jedna bojowniczka o prawo kobiet do brania kasuje swoje wpisy wraz z komentarzami. Inna, walcząca na szerszym froncie — o prawo kobiet i duchownych do brania — nie trawi krytycznych komentarzy. Ten biskup, co to bredził o cnocie, która krytyk się nie boi najwidoczniej nie wiedział o kim mówi. Bo — parafrazując piękną pieśń  Maryli Rodowicz do słów Agnieszki Osieckiej — dziś prawdziwej cnoty już nie ma…

mebaisog

Dzisiaj nadszedł czas na głos polemiczny do innego głosu. Głosu określającego odmienne poglądy mianem Etykobrednie. Trudno nie zgodzić się a Autorką, gdy pisze:

Otóż redaktor prowadząca, w ciągu niecałych 12 godzin zadaje dwóm różnym etykogościom etykoidiotyczne pytanie: jak można z na jednej lekcji uczyć tego, że prezerwatywa jest be a na drugiej, że uczyć wychowania seksualnego.

Święta prawda! Nie można! Trzeba na wszystkich lekcjach uczyć, że prezerwatywa jest be i sprzeczna z planem bożym, który istnienia prezerwatywy nie bierze pod uwagę. Dlaczego? Oczywiście ze względu na niewolnictwo, któremu — nawiasem mówiąc — poświęcono sporo miejsca w Piśmie Świętym:

Ile z dorosłych kobiet czytających teraz ten tekst ma za sobą niewolnictwo tabletki antykoncepcyjnej tylko dlatego, żeby panu w łóżku było wygodniej? Ile z Was drogie panie teraz je zażywa na śniadanie ponieważ wiecie, że gdyby się zdarzyła zbyt dzika impreza i się zapomnicie -to i Wasz facet na pewno się zapomni, a ze skutkiem zostaniecie Wy?

Właśnie (niektórzy w tym miejscu używają polskiego słowa exactly) ile? I co odpowiedzą na to pytanie? Że przyczyna „niewolnictwa tabletki antykoncepcyjnej” tkwi w  ideologii, która z kobiet robi istoty podrzędnego sortu, niewolnice, których przeznaczeniem jest służenie mężczyźnie, spełnianie jego zachcianek i folgowanie chuciom? Przecież stoi jak byk: Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą. Jak powiedział, tak zrobił. A mężczyźni skwapliwie to wykorzystali. I panują.

Ale nie należy narzekać, ani tym bardziej, broń boże, uczyć się jakichś świństw. Ponieważ

Dzieciaki i bez etykogości wiedzą, że lepiej się nie starać niż postarać i odpowiedzialność zrzucić na dziewczynę, która ma zadbać o gumkę albo najeść się tabletek by chłopak spokojnie przeżywał swoją rozkosz.

Jak widać uczenie dziewcząt jak należy odmawiać chłopakom i co mówić, gdy chłopak domaga się dowodu miłości nie wchodzi w grę. Bo — jak wspomniano wyżej — zgodnie z doktryną kobiety, a dotyczy to także dziewcząt, są stworzone do służenia swemu panu, spełniania jego zachcianek i folgowania chuciom. W końcu pedofilia ma starą jak świat tradycję — za mąż wydawano kilkunastoletnie dziewczynki. Zanim rozwinął się handel niewolnikami kwitł w najlepsze handel córkami. Dawniej pan młody kupował sobie żonę płacąc jej rodzicom, dziś żona kupuje sobie męża wyposażając go w posag…

Charakterystyczne jest nazywanie odmiennych poglądów bełkotem. Zwłaszcza, gdy spogląda się w dół z wyżyn autorytetu swego:

Wychowanie seksualne nie może być właśnie takim przekonywaniem młodych ludzi, że mają środki i muszą z nich korzystać ponieważ  chłopak trzynastoletni ma ochotę, a dziewczyna ma mieć ochotę a jak nie ma, to lepiej żeby się zabezpieczyła na wypadek bezrozumnego naśladowania swoich koleżanek.

Ta odkrywcza myśl rzucana jest w sytuacji, gdy wychowania seksualnego nie ma praktycznie wcale. Gdy dziewczyna od rodziców nie dowie się jak się bronić przed napalonym chłopakiem, jak mu odmawiać i gdzie odesłać, gdy domaga się dowodu miłości. Za to dowie się, że jest k…ą i suką jak już ulegnie, lub zostanie zmuszona do uległości. Bo — jak wynika z rozumowania przytoczonego wyżej — dzieci dzielą się na tych, które są chłopcami i na lekcjach dowiedzą się o swoim prawie do zaspakajania swoich chuci i tych, które są bezwolnymi, bezrozumnymi popychadłami, które mają obowiązek mieć ochotę, a jak nie mają, to lepiej żeby się zabezpieczyły na wypadek bezrozumnego naśladowania swoich koleżanek. I — trzeba to z całą mocą podkreślić — nie chodzi tu o koleżanki zrzeszone w klasztorze.

Jeśli wierzyć statystykom, to mówią one, że populacja ludzka składa się mniej więcej w połowie z osobników płci męskiej i osobniczek płci żeńskiej. Najwidoczniej to są statystykobrednie, albowiem:

Wychowanie seksualne nie gryzie się wcale z lekcjami religii. Jak nazwa wskazuje ma wychowywać i uczyć, że szacunek dla partnerki jest ważniejszy niż buzujące jąderka. Że do seksu trzeba dorosnąć i mieć co zaoferować partnerce w łóżku. Coś więcej oprócz gumki i tabletek hormonalnych.

Ponieważ nie odnotowano występowania „buzujących jąderek” u osobniczek żeńskich, wynika z tego, że wychowanie seksualne ma wychowywać i uczyć jedynie osobników wyposażonych w buzujące jąderka. I dopiero taki z owymiż wychowany i nauczony szacunku ma w łóżku zaoferować partnerce lekcje pieszczot i odpowiedzialności. Zamiast gumki i tabletek hormonalnych. To gwarantuje, że żadnych kłopotów nie będzie.

Bo tak bogiem a prawdą moi drodzy chodzi o to, by tym z jąderkami zorganizować czas i zająć czymś ręce. Albowiem gdy

Nie mają czasu na mizianie się w kątach szkolnej toalety. Nie są narażone na gwałt w szkole pod czujnym okiem nauczycieli.

Najlepszym bowiem środkiem antykoncepcyjnym, drodzy etycy i drogie e-tyczki, jest czujne oko i brak czasu. Jąderka przestają buzować, gdy palce zajęte są różańcem, a usta modlitwą. Wiecie już teraz drodzy etycy, dlaczego takim uznaniem i popularnością cieszą się szkoły katolickie czy nawet prywatne-świeckie? Właśnie dlatego!

I na koniec uwaga do pani redaktor. Następnym razem niech zapyta czy można pogodzić lekcje historii, na której mówi się o zbrodniach nazizmu z lekcjami języka niemieckiego.

To rzuca nowe światło na powód, dla którego z programów nauczania wycofano łacinę…

Dodaj komentarz