Elementy antydemokratyczne

Od zarania dziejów człowiek współpracuje. Od zarania dziejów człowiek bezinteresownie dzieli się posiadanymi dobrami. To naturalna potrzeba. Posiadanie, gromadzenie dla gromadzenia, w samotności nie sprawia radości. Zgromadzone dobra nie cieszą, jeśli nie ma się nimi z kim podzielić, komu pochwalić, z kim ich podziwiać.

Ma to podłoże ewolucyjne – gatunek ma szansę przetrwać tylko wtedy, gdy jego przedstawiciele będą ze sobą współpracować, będą kierować się altruizmem, a nie egoizmem. To zjawisko obserwuje się u wszystkich gatunków społecznych.

Dzisiaj grupa pazernych szaleńców chce wymusić zachowania sprzeczne z naturą. Sami pozbawieni instynktu samozachowawczego chcą pozbawić go wszystkich. Dzielenie się na przykład muzyką z tymi, których na jej zakup nie stać to zbrodnia, proceder, który należy ukrócić i zwalczać wszelkimi dostępnymi środkami. A dzielenie się pożywieniem z głodującymi, których na posiłek nie stać? Przecież to także ohydne piractwo, które producentów żywności naraża na olbrzymie straty. A dzielenie się wiedzą? Nauka?

W obronie zagrożonej wolności zaczęły się demonstracje. Na pierwszy rzut oka transparenty, pokrzykiwania, wulgarne hasła wywołują poczucie niesmaku, wręcz obrzydzenia. Ale po chwili nadchodzi refleksja – jak w inny sposób wyrazić sprzeciw pogardzie z jaką władza traktuje obywateli? Kto podczas konferencji prasowej ministra Boniego i pana Premiera słuchając co wygadują nie wziął imienia kobiety upadłej nadaremno? Na przykład gdy na jednym wdechu zapewniają, że ACTA w żaden sposób nie wpłynie na internet i internautów i jednocześnie, że traktat podpisać musimy, bo pan Premier nie pozwoli, żeby Polska wróciła na listę krajów, gdzie nagminnie łamie się prawa autorskie i nie chroni własności intelektualnej. Zostaliśmy z tej listy skreśleni i nie dopuszczę do tego, aby znowu Polska znalazła się w grupie innych państw, gdzie łamie się nagminnie prawa autorskie – zapowiedział. Umowa, która niczego nie zmieni zapobieże powrotowi na tę listę?

Gdy Pinokio mijał się z prawdą wydłużał mu się nos. Gdy pan premier mówi coś, w co sam nie wierzy znika mu z oblicza przyklejony pijarowski uśmiech, marszczy się brew, a oblicze przybiera srogi wyraz zatroskanego, surowego tatusia. Czy już niedługo zamiast „panie Premierze” będziemy się do Niego zwracali „Ojcze nasz”?

Warto mieć świadomość co jest kłamstwem, a co mitem. Można zapoznać się z artykułem Ludwika Krakowiaka z PC World, trochę rozjaśni. Warto…

I warto także mieć świadomość, że z uwagi na polską prezydencję działania pana Premiera wykraczają poza granice kraju. I nawet nie dlatego, że w internecie nie ma granic*. Dlatego, że czynne zaangażowanie Polski i popieranie umowy, przeciw której są społeczności państw całej Europy, umiędzynarodawia konflikt. Co nie jest korzystne w przededniu Euro 2012, do którego Polska praktycznie nie jest przygotowana. Bowiem rodzi niebezpieczeństwo, że niektórzy, korzystając z okazji, będą próbowali odreagować lekceważenie i forsowanie zamordystycznych rozwiązań przez polski rząd.


* W (prawie) pełnym tego słowa znaczeniu – co się Jankesom nie spodoba, tego nikt nie zobaczy. Bowiem wyszukiwarka twierdzi iż In response to a complaint we received under the US Digital Millennium Copyright Act, we have removed 2 result(s) from this page. If you wish, you may read the DMCA complaint that caused the removal(s) at ChillingEffects.org. A z kolei z tego nie ma prawa korzystać nikt. Coś na kształt „obrazy uczuć religijnych” na globalną skalę…

 

Dodaj komentarz