Eee tam!

Jedni dopatrują się w ostatnich wydarzeniach zamachu stanu, inni prób destabilizacji państwa. Prawda jest zaś nie tyle brutalna, co banalna — nic się nie stało. Świadczy o tym wiele faktów. Przeanalizujmy niektóre z nich po kolei. Nagrywanie jak pamiętamy zapoczątkował Adam Michnik nagrywając Lwa Rywina. Nagrał, odczekał pół roku, pominął wszystko co było dla niego niekorzystne i opublikował. Potem został nagrany Józef Oleksy. Te dwie sprawy miały jedną wspólną cechę — zarówno Lew Rywin jak i Józef Oleksy w tym czasie nie pełnili żadnych ważnych funkcji w państwie.

Prawdziwe wydarzenia bez znaczenia zaczęły się dopiero w czwartej RP. Oto dwóch ministrów z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Jarosława Kaczyńskiego kupczy stanowiskami państwowymi w celu pozyskania nowych członków dla partii, co pozwoli uzyskać większość w parlamencie. Donald Tusk grzmi żądając dymisji rządu Jarosława Kaczyńskiego i samorozwiązania Sejmu. Zainteresowany zaś ze stoickim spokojem oświadcza, że nie ma zamiaru ani podawać się do dymisji, ani nikogo dymisjonować, ponieważ były to najzwyklejsze w świecie rozmowy koalicyjne. Czyli nic wielkiego, normalka, nie ma o czym mówić.

Następnie władzę objęła ekipa, która z IV RP powróciła do III, chociaż standardy pozostawiła na czwartym poziomie. Dlatego po ujawnieniu nepotyzmu w koalicyjnym PSL-u minister rolnictwa, jak wcześniej Andrzej Lepper, najpierw został zdymisjonowany, a gdy sprawa przyschła z powrotem mianowany ministrem. Potem było już standardowo. Nagrania, z których wynikało kupczenie stanowiskami podczas wyborów na przewodniczącego partii skwitowano wzruszeniem ramion. Przecież to normalna, choć twarda i odważna kampania wyborcza. Nie ma o czym mówić.

W międzyczasie podsłuchano polityków PO na cmentarzu. Tutaj akurat było o czym mówić, więc czym prędzej wysmażono ustawę ‚antyhazardową’, tak restrykcyjną, że nielegalne stało się nawet organizowanie loterii fantowych w przedszkolach. Doszło także do kilku dymisji.

I oto wreszcie ktoś postanowił sprawdzić czy także nic się nie stanie i nie będzie o czym mówić gdy rzuci się na rynek tyle nagrań, że będzie można z nich utworzyć listę przebojów, a pierwsze radio informacyjne zmieni hasło na „podsłuchaj, aby zrozumieć”.

W związku z ostatnimi, nie mającymi żadnego znaczenia wydarzeniami, rodzą się niepokojące pytania. Na przykład jak to możliwe, że czołowi politycy, od których zależy los nas wszystkich strategię działania i politykę kadrową rządu omawiają w knajpach przy wódce? Z kolei od tego kto nagrywał ważniejsze jest kto o treści rozmów wiedział. Omawiana jest na przykład sprawa ustawy i miesiąc później projekt ustawy pojawia się na stronach rządowych. Pada żądanie zastąpienia wicepremiera i ministra finansów człowiekiem ‚technicznym niepolitycznym’ i wicepremier i wicepremier i minister finansów traci stanowisko zastąpiony przez człowieka kompletnie nieznanego i bez zaplecza politycznego. Trzeba przyznać, że jeśli Merkel i Putin znali treść uzgodnień, to niczego nie dali po sobie poznać.

Widać więc wyraźnie, że nic się nie stało. Świadczy o tym także ponowiona akcja ABW w redakcji Wprost. Swoją drogą zdumiewające i jednocześnie żałosne jest takie wzmożenie po fakcie. Dowiedziawszy się z gazety, że członkowie rządu zostali podsłuchani, organa ścigania stały się niebywale aktywne i rzutkie. Jednak nie można się oprzeć wrażeniu, że ta nadgorliwość skierowana jest nie tyle na rozwiązanie problemu ile na zablokowanie dalszych publikacji.

Swego czasu pan premier mówił, że Ja i cała Platforma Obywatelska jesteśmy gotowi na rozmowę i umowę z każdym, kto przyłączy się do planu wielkiej budowy, kto rozumie, że dziś przyszedł czas na polski cud gospodarczy. (…) Pamiętajmy, że PiS już raz wygrał wybory i nie było ani koalicji, ani realizacji obietnic, SLD też już rządziło. Trudno nie przyznać panu premierowi racji — alternatywą dla nieudolnego rządu PO jest równie nieudolny rząd PiS. Tylko czy to można nazwać wyborem?

 

P.S.
Gościem Dominiki Wielowieyskiej o poranku był Krzysztof Gawkowski, sekretarz generalny SLD. Tematami audycji miały być afera podsłuchowa i wotum nieufności dla rządu. Prowadząca była jednak sprytniejsza i przywołała okraszając cytatami przypadek Józefa Oleksego. Niestety, pani Redaktor nie wyjaśniła podstawowej kwestii: No i co z tego, że Oleksy? Nie ma także nic przeciwko temu, żeby minister Sienkiewicz prowadził śledztwo we własnej sprawie.

Dodaj komentarz