e-dukacja

W dość odległym miejscu i czasie żył sobie pewien drobny przedsiębiorca. Za środek transportu robił mu tani w eksploatacji i zwolniony z podatku od towarów i usług osioł w kratkę. Ponieważ przedsięwzięcie nie przynosiło kokosów nie mógł sobie pozwolić na dłuższe urlopy. Aż wreszcie któregoś lata postanowili z żoną że zaszaleją, zamkną interes na tydzień i pojadą na wczasy. Nasz bohater był uczciwy do bólu, więc nigdy nie korzystał ze służbowego osła w prywatnych celach. Dlatego wtaszczył do zagrody dwa dodatkowe żłoby, wypełniając wszystkie po brzegi smaczną, oślą strawą. Jakież było zdziwienie i przerażenie zarazem, gdy wróciwszy z wczasów zastał żłoby nietknięte, a osła konającego z głodu nieopodal. Wszystko wkrótce wyjaśniło się. Otóż osioł mając do wyboru tak wiele smakołyków nie mógł się zdecydować od czego zacząć ucztę, a jak już się zdecydował nie miał siły podjętej decyzji przekuć w czyn.

Naszej władzy można wiele zarzucić, ale nie brak troski o zwierzęta. Wiadomo, czego dowodzi opisana powyżej historia, że im większy wybór, tym większy zawrót głowy i problem. Rząd więc dwoi się i troi by gdzie się tylko da wyboru nie było. Na przykład stojący dotąd na dwóch chwiejnych filarach system emerytalny oparto na jednym, za to solidnym, gwarantowanym przez prezesa powoływanego przez Prezesa RM. Podobnie twardo na gruncie stoi służba zdrowia nadzorowana przez jeden, ale za to Narodowy Fundusz Zdrowia. Jedną z nielicznych dziedzin leżących odłogiem była dotąd edukacja. Dlatego niedawno wyszedł był pan premier nasz ukochany, zmarszczył czoło zatroskany i oznajmił, że od pierwszego września bieżącego roku uczniowie klas pierwszych będą mieli jeden, darmowy podręcznik. Ponieważ dzisiaj nie dość, że rodzice ponoszą bardzo duży wydatek, to ze względu na strukturę tych materiałów jakie zastępują de facto podręczniki, są to wszystko materiały jednorazowego użytku. W tym miejscu nie wypada nie zapytać co to znaczy materiały jednorazowego użytku? To znaczy po wykorzystaniu takiego materiału trzeba go wyrzucić. Następne dziecko nie może z niego korzystać. Będziemy tak pracowali, tak przygotowywali podręcznik, na razie dla pierwszoklasisty, aby w sytuacji gdy on nie jest zniszczony kolejni pierwszoklasiści mogli z niego także korzystać.

Dzisiaj jest tak, że dzieci zamiast zwykłych zeszytów korzystają z drogich, drukowanych, jednorazowych zeszytów ćwiczeń. Ich rola sprowadza się do wypełniania pustych miejsc. Żadnej samodzielności, żadnej własnej drogi do rozwiązania, zero inwencji. Pierwszy z brzegu zestaw pierwszoklasisty wypluty przez wyszukiwarkę za 195,85 zł (cena rynkowa podobno wynosi 239 zł) składa się z Podręcznika cz. 1, Podręcznika cz. 2, Zeszytu ćwiczeń cz. 1, Zeszytu ćwiczeń cz. 2, Zeszytu ćwiczeń cz. 3, Zeszytu ćwiczeń cz. 4, Matematyki cz. 1, Matematyki cz. 2, Matematyki cz. 3, Matematyki cz. 4, Zeszytu ćwiczeń do muzyki z płytą CD, Zeszytu ćwiczeń Teczki artysty, Wyprawki dla ucznia, Zeszytu do kaligrafii i Zajęć komputerowych z płytą. Tylko przez zwykłe przeoczenie brak w powyższym zestawie podręcznika i zeszytu ćwiczeń do wychowania fizycznego. A spokojnie mogłyby to być dwa nie rozbite na sześć części podręczniki i dwa zeszyty, jeden w linie drugi w kratkę za 19,90 zł (cena rynkowa 23,90 zł).

Co się stało, że pan premier dostrzegł problem? Tylko złośliwi mogą twierdzić, że zbliżają się wybory, a po posadowieniu systemu emerytalnego na jednym stabilnym filarze skapnęło trochę kasy do rozdania. Prawda jest bardziej prozaiczna. Otóż p. premier aż sześć lat przyglądał się wraz z Ministerstwem Edukacji Narodowej jak to jest na Zachodzie i dostrzegł, że Tam książki są własnością szkół. Finansują je rządy i samorządy. A przede wszystkim te książki służą uczniom przez kilka lat, korzystają z nich kolejne roczniki. To nasz cel.

Radosną twórczość wydawców dzielących podręczniki na coraz drobniejsze części i oferujących coraz więcej i więcej zeszytów ćwiczeń do wszystkiego za coraz wyższą cenę już dawno należało ukrócić. W tym celu wystarczyło po prostu zalecić nauczycielom, by wybierali tylko podręczniki, i to w jednym kawałku, a zrezygnowali z drogich zeszytów ćwiczeń. Taka zmiana nawet ustawy nie wymaga, a pozwoliłaby bez żadnych nakładów zaoszczędzić rodzicom grubo ponad sto złotych. Ale to by było za proste. Zwłaszcza, że Koszty przygotowania takiego podręcznika nie powinny przekroczyć 10 mln zł, a i ta kwota zawiera pewien spory margines. Dziesięć milionów z marginesem, nawet sporym, piechotą nie chodzi. Dlatego Zdecydowaliśmypani minister, podobnie jak pan premier, mówią o sobie myże Ministerstwo Edukacji Narodowej weźmie na siebie obowiązek przygotowania i dostarczenia do szkół podręcznika. Uważamy, że podręcznik zarówno do klasy pierwszej, do klas kolejnych również (…) z punktu widzenia rodzica powinien być bez płatny.

Czego to już nie słyszeliśmy! Cyfrowa szkoła, darmowe e-podręczniki, które każdy se będzie mógł za darmo, netbooki dla każdego ucznia, komputery…. Cyfrową szkołę i e-podręczniki pan premier zapowiedział w roku 2008. W styczniu zeszłego roku na stronie cyfrowaszkola.men.gov.pl można było przeczytać, że Do dnia 31 grudnia 2012 r. sprzęt komputerowy został dostarczony, zintegrowany i uruchomiony w 399 szkołach, co stanowi 99% wszystkich szkół zakwalifikowanych do programu. Zdecydowana większość zakupów, zgodnie z założonym w programie harmonogramem odbyła się w IV kwartale 2012 r. Dla lepszego zobrazowania skali tego sukcesu wspomnieć wypada, że szkół podstawowych jest ponad 12.000. Więc do dnia 31 grudnia 2012 r. sprzęt komputerowy został dostarczony, zintegrowany i uruchomiony w 399 szkołach, co stanowi 3,3% wszystkich szkół…

Naruszamy interesy wydawców, przyzwyczajenia nauczycielichełpili się premier przy okazji obiecywania darmowego podręcznika. Czyich oni interesów odważnie i twardo już nie naruszyli! Złośliwi w tym miejscu zakrzykną „Swoich!” Ale nie będą mieli racji. Bo nie tylko. Interesów kleru też nie naruszyli. Tym niemniej przyglądając się sześć lat jak to jest na Zachodzie, zapewne z powodu odległości nie dostrzegli, że podręcznik to nie ustawa, nie napisze się go na kolanie w tydzień. Z drugiej strony trzeba wczuć się w położenie rządu, który po sześciu latach ciężkiej harówy, licznych exposé i reformach, ociera pot ze steranego czoła zastanawiając się co by tu jeszcze… Niestety, padło na edukację. Co nie powinno zbytnio dziwić, ponieważ najlepsze notowania w rządzie PO mają byli prominentni działacze PiS-u i Bieńkowska.

Zauważyć wypada, że w minionym ustroju także obowiązywał jeden podręcznik. Tak więc bez mała ćwierć wieku później wracamy do tych starych, sprawdzonych rozwiązań, które tak lekkomyślnie odrzuciliśmy. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki temu bowiem dziś stajemy przed niepowtarzalną okazją integracji. Czyli stworzenia uniwersalnego podręcznika łączącego elementarz z książeczką do nabożeństwa.

Dodaj komentarz