Dupiary czy cycówy?

Prezydent Warszawy w programie rozrywkowym przyznał się, że był dupiarzem. Przyznał to trzy tygodnie temu, 16 maja. Wtedy nikomu to nie przeszkadzało. Nikt nie kruszył kopii, nie rwał szat i włosów z głowy, nie załamywał rąk, nie łkał. Nikt nie poczuł się oburzony urażony, znieważony, zniesmaczony. I oto nagle i niespodziewanie w poniedziałek, 6 czerwca…

W poniedziałek 6 czerwca wielu polskich internautów poznało nowe słowo – „dupiarz”. Terminem tym posłużył się prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, opisując swoje miłosne podboje w młodości. Cały temat zaczął się od omawiania znajomości polityka z aktorem, Michałem Żebrowskim. W ramach podcastu „WojewódzkiKędzierski” prezydent Warszawy wyjawił, że w młodości pojawiał się u niego na spotkaniach z kobietami.

Na problem spojrzymy z góry, z pozycji dawniej pani marszałek, a teraz po prostu marszałkini Senatu. Zacna niewiasta zapytana o słowa Trzaskowskiego palnęła mówkę umoralniająco-uświadamiającą wyznaczając granice, których nikt przekraczać nie powinien. Chyba, że pochodzi z jej ugrupowania, to wtedy nie ma o czym mówić. Ale tylko wtedy. Śmiejąc się stwierdziła, że nie są to rozmowy, które powinny się odbywać w towarzystwie i nie są to też określenia, ja dalej się próbuje domyślać co miał na myśli. Typowe, prawda? Nie wiem, nie rozumiem, ale wypowiem się. Nie wiem, nie rozumiem, ale zagłosuję, bo kazali. Bo ja jeszcze, ja w ogóle nie, spotykałam się z rożnymi określeniami się spotykałam w moim życiu, ale, no, nie jestem z Warszawy więc być może w Warszawie tak mówią albo w Krakowie. Po przeanalizowaniu o co może chodzić przyszła pora na konkluzję. No to są takie rozmowy na poziomie dwóch panów, którzy, no nie wiem, trudno mi jest powiedzieć, ja nie widziałam ani nie słyszałam tej rozmowy, którzy sobie żartują, no, tak jak nie powinni sobie żartować, no i tyle, no. Dlaczego nie powinni? Ponieważ p. senatorka uważa, że nie powinni i tyle. Albowiem oczywistą oczywistością jest, że w demokratycznym państwie to politycy powinni decydować co jest dopuszczalne, a co nie. Ja nie oceniam. Oczywiście mi się to bardzo nie podoba, nie lubię jeżeli się tak mówi o kobietach.  Mój mąż by nigdy tak nie powiedział. Jako ciekawostkę dodam, że mąż mojej żony też nigdy nie powiedział, że jest księdzem, choć często zarzekał się, że nie jest duchem świętym i nie wie wszystkiego. Być może dlatego, że po prostu nie jest.

Gdyby ktoś stwierdził, że podstarzała marszałkini leczy swoje kompleksy, to byłoby to oczywiście stwierdzenie niedopuszczalne, uwłaczające jej godności i w ogóle skandaliczne. Co innego gdy jedna baba drugiej babie niezobowiązująco opowiada o czym rozmawiało ze sobą trzech chłopów. Przy czym, co trzeba podkreślić z całą mocą, ani marszałkini, ani jej męża żadną miarą nie można zaliczyć do kategorii podstarzały. To jest taka dla mnie rozmowa podstarzałych panów, no naprawdę, tak mi się kojarzy. No jak sobie patrzę na Kubę Wojewódzkiego, to dokładnie to taki podstarzały pan, który zawsze chciałby być chłopcem i dlatego używa tego typu, zresztą w ogóle jego styl jest taki. Wydawać by się mogło, ale tylko naiwnym, że kto jak kto, ale parlamentarzysta parlamentarnie powstrzyma się od recenzowania cudzych wypowiedzi, bo nie od tego jest. W przypadku Trzaskowskiego spotkali się trzej panowie, którzy wspominali czasy, gdy oglądali się za dziewczętami. W przypadku senatorki spotkały się dwie baby, za którymi już nikt się nie ogląda, co jest trudne do zniesienia i mocno deprymujące.

Dziś większości polskich polityków brakuje kindersztuby, nie wiedzą co wypada. Niektórzy w ogóle nie (u)znają tego pojęcia, bo uważają, że im wypada wszystko, bo są przecież wybrańcami narodu. Nie tylko nie potrafią ubrać się stosownie do okoliczności, ale często zachowują się jak przekupka lub menel, nie maja żadnych hamulców. Przyczyna tego stanu rzeczy jest prozaiczna, a wyjaśnienie nie nastręcza żadnych trudności. To jest jedno z bezdyskusyjnych zwycięstw bolszewików i ich polskich odpowiedników. Towarzysze przeorali naród, zniszczyli i wywrócili na nice kształtowany przez wieki porządek społeczny. Nie byłoby problemu, gdyby zachowali zasady, zadbali o to, by nowe elity nie odbiegały poziomem od starych, pilnowali by aby awansować trzeba było równać w górę. Niestety, promowali i premiowali brak kultury, taktu, ogłady, kindersztuby. Uczynili z chamstwa cnotę i wzór do naśladowania. Skutek jest taki, że dziś politycy i pożal się Boże dziennikarze co i rusz muszą leczyć kompleksy. Wydaje im się, że jak kogoś obsmarują, oburzą się na wypowiedź, wygląd czy wiek, to wzbudzi podziw i uznanie u odbiorców. On taki mądry jest — myśli sobie słuchacz, czytelnik lub widz — zna dobro i zło, wie co jest dopuszczalne, a ja jestem ćwok i prostak i niczego nie kumam. Gdyby mi nie powiedział, to bym w ogóle nie wiedział co o sprawie myśleć, byłbym ciemny jak tabaka w rogu. I nie chodzi tu o róg kanapy.

Weźmy takiego męża mojej żony. Tylko dzięki senatorce i kilku pismakom pojął, że jeśli Wojewódzki jest podstarzałym panem, to Trzaskowski nie mógł być dupiarzem w młodości, bo to dziś uwłacza kobietom. Dlaczego? Bo nie tylko polityczce wszystko im się kojarzy. A przecież wielki, acz anonimowy polski poeta wielbił „dupiary i cucówy” już w roku 2012, ale to nikomu to nie uwłaczało, albowiem pisał o dziewczynach, nie o sobie. No i zapewne nie był podstarzały wtedy. Albo taki Bohumil Hrabal, Czech, który w dziele zatytułowanym „Pociągi pod specjalnym nadzorem” wprowadził podział:

Dyżurny ruchu, pan Całusek, dzielił kobiety na dwie kategorie: te, które miały przewagę od pasa w dół, nazywał — jak panią hrabinę — dupiarami, te natomiast, co miały przewagę od pasa w górę, a więc piękne piersi, określał mianem — cycówy. Tak jak fujara, spluwa, zasuwa i tak dalej.

Może gdyby Trzaskowski przyznał, że uganiał się za dupiarami, w przeciwieństwie do Wojewódzkiego, który wolał cycówy, to kto wie? Niestety, mleko się rozlało i szybko się go nie zagasi, jak stwierdził niezawodny p. Petru. W telewizji serwującej prawdę całą dobę Katarzyna Górniak przygotowała materiał na ten temat, w którym dupiarzowi panie nie szczędziły słów krytyki. Nie dziwiła obecność oburzonych przedstawicielek PiS-u, w końcu mowa o znienawidzonym prezydencie Warszawy. Dołączyły do nich przedstawicielki lewicy, co też nie dziwi, bo je oburza wszystko. Miło było zobaczyć Annę Milczanowska z PiS-u obok Anny Marii Żukowskiej czy Beaty Maciejewskiej z Lewicy. Bycie dupiarzem to jest po prostu uprzedmiotowienie kobiet — poinformowała Żukowska, a Agnieszka doprecyzowała te słowa są po prostu obraźliwe wobec kobiet. Te słowa… Nie mam pojęcia o co chodzi, ale skoro towarzyszki z PiS-u nie posiadają się z oburzenia, to i ja mu dokopię.

Politycy i dziennikarze zdumiewająco łatwo i szybko przechodzą do porządku dziennego nad wielomiliardowymi przekrętami, marnotrawstwem, korupcją. Wystarczy jednak, że ktoś coś powie, a naświetlać temat będą ze wszystkich stron i wałkować do znudzenia. Nawet profesor Bralczyk był łaskaw spojrzeć z wyżyn autorytetu swego i zmarszczyć brew, co oznaczało zadumę. I faktycznie, pod kopułą doszło do zdarzenia. To nie jest słowo, którego powinien używać prezydent stołecznego miasta. Zwłaszcza dzisiaj jest to wysoce niestosowne i myślę, że kobiety, które stanowią znaczny elektorat prezydenta, mogą się czuć urażone. Ciekawe jak zareagowałby p. prof. gdyby ktoś przygotował dla niego listę słów, których nie powinien używać, „bo to by mogło…”

Niesłychanie ważne jest wskazanie tych, którzy daną wypowiedzią, określeniem, czymkolwiek „mogą poczuć się urażeni”. Ale — co należy podkreślić z całym naciskiem — przepraszania ich domorośli specjaliści od dobrych manier nie uznają. Wychodzą bowiem ze słusznego skądinąd założenia, że jeśli ktoś przypadkiem w autobusie kogoś potrąci, to nie wystarczy, że przeprosi potrąconego, powinien przeprosić wszystkich, z kierowcą włącznie. Kogo więc powinien przepraszać Trzaskowski? Wszystkich, a zwłaszcza tych, których nie oburza, że w dzieciństwie był dupiarzem i którym nie wiedzieć dlaczego nie wszystko kojarzy się z dupą. Których nie oburza duplika, duplet, dupla, nie gorszy ich nawet duplikowanie.

Jedno jest bardzo charakterystyczne i znamienne. Umiarkowanie lub wcale niezależne media i politycy opozycji nie reagują na słowa polityków obozu rządzącego. Może dlatego, że spływa to po nich jak woda po kaczce i nic sobie z krytyki nie robią, Na dodatek media przychylne władzy albo bagatelizują sprawę, albo tłumaczą intencje. Prawda — czytamy, widzimy lub słyszymy — powiedział to, co powiedział, ale miał zupełnie co innego na myśli, a jego wypowiedź została wyrwana z kontekstu i zmanipulowana. Inaczej jest w przypadku przedstawiciela opozycji. Tu nie ma zmiłuj, a media narodowe nie muszą nic robić, bo sprawę nagłośnią, pomyje wyleją, potępią, zmieszają z błotem, wdepczą w ziemię, odsądzą od czci i wiary, całą żmudną brudną robotę odwalą portale niezależne i wolne. Trudno, zaiste niebywale trudno oprzeć się wrażeniu, że wolne wyłącznie od rozsądku, przyzwoitości i taktu.

Dla poprawy nastroju odnotujmy wypowiedź Władysława Kosiniaka-Kamysza. Nie, nie użył słowa, które mogłoby kogoś urazić. Choć pewności nie ma, bo do końca nie wiadomo co kogo może urazić. Tym razem lider ludowców użył kilka razem słowa „razem”. W ustach polityka, który słyszeć nie chce, żeby iść do wyborów razem z pozostałymi partiami opozycyjnymi. Okazuje się, że razem jesteśmy w stanie ich pokonać, tą butę, pogardę, tą arogancję, tych konfidentów, tych donosicieli. Jesteśmy w stanie z nimi wygrać. To naprawdę jest możliwe. I właśnie dlatego, że razem jesteśmy w stanie z nimi wygrać pójdziemy do wyborów osobno. Tak nam dopomóż Bóg!

Dodaj komentarz