Dumny rolnik bez dopłaty

Prawo i Sprawiedliwość zdobyło w wyborach aż 37,58% głosów, co przełożyło się na 51,1% mandatów w sejmie. Najliczniejszą grupą społeczną, która poparła Prawo i Sprawiedliwość w wyborach byli rolnicy. Według sondażu aż 53,3% z nich głosowało na partię rządzącą. Niebezpodstawnie. Prawo i Sprawiedliwość jest kontynuatorem polskiego ruchu ludowego; to dla nas duma i honor — deklarował podczas Zgromadzenia Wsi Polskiej w listopadzie zeszłego roku prezes PiS Jarosław Kaczyński. Zaś premier Beata Szydło zapewniła, że rząd skierował polską wieś na realną drogę rozwoju. Żeby zaś polska ziemia nie trafiła we wraże, obce ręce najpierw obiecano, a potem przygotowano stosowną ustawę. Ponieważ — jak wyjaśnił Krzysztof JurgielPotrzebą naszego narodu jest, by ziemia była uprawiana przez fachowców i nie przechodziła w niepożądane ręce. Jakie ręce są niepożądane szczegółowo określiła ustawa.

Nie tylko istotne jest jednakowoż to, by ziemia nie przechodziła w niepożądane ręce, ale ze wszech miar pożądane jest także to, by dotacje unijne trafiały w uprawnione ręce. Tłumaczyła to Beata Szydło na Konwencji PiS w Warszawie przed wyborami: Wielki problem i wielkie zadanie polskiego rządu, to, co jest dzisiaj największą krzywdą polskich rolników i o co się dopominają, a czego nie zauważa obecnie rządząca ekipa to są dopłaty dla rolników. I czas wreszcie, żeby powiedzieć bardzo wyraźnie i w Unii Europejskiej i w Brukseli rozpocząć ten proces dopominania się i zmiany tego sytemu, który jest w tej chwili niesprawiedliwy, który niesprawiedliwie traktuje polskich rolników w porównaniu z rolnikami niemieckimi, francuskimi, czy innymi, którzy w Unii Europejskiej tak samo uczciwie pracują i chcą pracować, jak nasi polscy rolnicy – trzeba zmienić system dopłat! I to jest to zadanie długofalowe, które przed rządem stoi.

Obecnie rządzącą ekipą jest rząd Beaty Szydło, który — w przeciwieństwie do poprzednio rządzącej ekipy — zauważa to, co wczoraj było największą krzywdą polskich rolników i o co się dopominali, czyli dopłaty dla rolników. Dlatego rząd Beaty Szydło natychmiast po rozpoczęciu urzędowania rozpoczął proces dopominania się i zmiany tego sytemu, który był w tamtej chwili niesprawiedliwy, który niesprawiedliwie traktował polskich rolników w porównaniu z rolnikami niemieckimi, francuskimi, czy innymi, którzy w Unii Europejskiej tak samo uczciwie chcą pracować, jak nasi polscy rolnicy.

Dziś można już powiedzieć, że na tym — nomen omen — polu rząd odniósł spektakularny sukces. Obiecał zrobić porządek z dopłatami i zrobił. Rolnicy są zachwyceni. Choć jeszcze wczoraj blokowali drogi, protestowali ochoczo i pod byle pretekstem, dziś popierają politykę rządu czynem — ciężko acz uczciwie pracując na zagrodzie oraz oczywiście w polu. A powodów do wdzięczności jest sporo. Nie tylko mogą już wycinać wszystko, co im na ziemi skąd ich ród wyrosło, nie tylko nikt obcy ziemi od nich nie kupi, ale także nie dostaną dopłat unijnych. W sumie to logiczne — suwerenności nie da się kupić za unijne srebrniki.

Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa od grudnia zeszłego roku nie jest w stanie uruchomić sytemu komputerowego. Systemu, co oczywiste, nie kupionego w Polsce u polskich programistów, lecz w Ameryce od szacownej firmy Hewlett-Packard. Ponieważ system nie działa pracownicy agencji wnioski wklepują ręcznie, co choć idzie błyskawicznie, to  jednak powoduje pewne opóźnienia w wypłacie dopłat za rok 2016 (część rolników przez złe wyliczenia dostała za dużo, więc inni nie dostali nic, bo pieniędzy brakło) i za rok 2017, na które wnioski dopiero spływają. Osób uprawnionych jest 1.350.000. Zaprzyjaźniony absolwent przedszkola wyliczył, że jeśli przyjęcie i rozpatrzenie wniosku będzie trwało sekundę, to na przyjęcie i rozpatrzenie wszystkich potrzeba 47 dni roboczych po 8 godzin każdy, czyli dwa miesiące. W związku z tym minister Jurgiel podjął decyzję o przedłużeniu terminu „naboru wniosków” o 2 tygodnie,  do 31 maja 2017 roku.

Problem nie polega na tym, że rolnicy nie dostaną pieniędzy. Uwierzyli, że dzięki PiS-owi będzie im lepiej, to uwierzą też, że doskonale poradzą sobie bez dopłat. Problem polega na tym, że za bałagan i opóźnienia grożą kary. A te, jeśli zostaną nałożone, zapłacą nie rolnicy, nie sympatycy PiS-u, ale wszyscy podatnicy solidarnie. Jedyna pociecha, że na jednego mieszkańca (wliczając w to dzieci poczęte) wypadnie raptem jakieś siedem stów. To niewielka cena za całkowitą suwerenność — nie będzie nam Unia mówić co i jak mamy robić z jej pieniędzmi! A nawet, jak przekonywał prezydent, jeśli Unia ośmieli się nałożyć karę, to będzie musiała zacząć pracować nad tym, aby Polska odzyskała do niej zaufanie.

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. Rolnicy dostają dopłaty do upraw. Także dopłaty do środków produkcji, np.traktorów, kombajnów. W tym przypadku wysokość dopłat sięga nawet 50%. Nie płacą podatku dochodowego, a tylko podatek gruntowy. Nie płacą składek zdrowotnych, a składki emerytalne są symboliczne.

    I mimo takich dopieszczeń finansowych, nawet będąc miliarderami, płacą na składkę emerytalną mniej niż pani z kiosku.

    Czy mnie martwi, że na konta rolników nie wpłyną należne im kwoty? Przejmuję się tym tak samo, jak oni przejmują się kilkuzłotowymi dopłatami do emerytur. To nie mściwość. Jest mi to po prostu obojętne i już. Może przy następnych wyborach zastanowią się i nie posłuchają wskazań plebanów, a egoistycznie pomyślą o….sobie. Może nieudolność ministra wpłynie na otrzeźwienie głów.

    Bo czego jak czego, ale chłop oszukiwany być nie chce .A kto chce? Niektórzy jednak zgadzają się. W tym przypadku może postawić widły na sztorc. Jeśli jeszcze widły w zmechanizowanym gospodarstwie ma.

    1. Oczywiście nie należy się martwić tym, że władza sobie nie radzi. Zapewne inaczej będzie oceniana nieporadność przy wypłacie na przykład emerytur czy rent, ale tak to już jest, że bliższa koszula ciału. Niestety, coraz jaskrawiej widać, że jeśli jedyną kompetencją jest lojalność, a nie doświadczenie i wiedza, to perspektywy nie są różowe.

      1. No, nie są. Namawianie na oszczędzanie  na czas gdy jest się na emeryturze, to kolejne oszustwo. Bo albo będzie jakaś światowa zapaść finansowa, albo zapaść krajowa, albo jak teraz mając pieniądze od kilku lat koncie, nie przybywa tam środków, bo procenty są zerowe.Czy obywatele RP dadzą namówić się na to, by sami dbali o swoją emeryturę, czy raczej będą woleli by emerytura była wypłacana przez ZUS?

        To nie Szwajcaria czy Luksemburg, a Polska.