Droga przez mękę

Podejrzenie, że władza nic nie robi, tylko koncentruje się na wyciąganiu pieniędzy od obywateli pod postacią opłat, składek i podatków nie ma pokrycia w rzeczywistości, jest niesprawiedliwe i wielce krzywdzące. Władza bowiem robi wszystko. Weźmy takie śmieci, zwane odpadkami. Wiadomo jak ogromny stanowią problemem i jakie zagrożenie stwarzają dla środowiska. I władza robi wszystko, żeby ten problem rozwiązać. Wprowadza na przykład zasadę, że za śmieci nie płaci użytkownik, który przecież nie ma wpływu na to w co i jak zapakowany jest towar, lecz producent — do ceny opakowań doliczany jest koszt ich wywozu i utylizacji. Użytkownik ma jedynie za zadanie je posegregować.

Niestety, takiej władzy nie ma nigdzie. Wszędzie każdej zależy na tym, by śmieci było jak najwięcej, bo na opłatach na ich wywozie, utylizacji i odzysku można zarobić. W niektórych krajach ten wywóz odbywa się do lasu, a utylizacja polega na podpaleniu wysypiska. Dlatego władza nie koncentruje się na zachęcaniu do zmniejszania „produkcji” śmieci, lecz skupia się wyłącznie na udoskonalaniu sposobu poboru opłat. Warszawa na ten przykład zamierza powiązać koszty wywózu śmieci ze zużyciem wody. Ci, którzy sortują zapłacą cenę wody zimnej, ci, którzy nie sortują ciepłej. Oczywiście to nie jest ostatnie słowo urzędników i na pewno wymyślą coś jeszcze bardziej absurdalnego, ponieważ ich pomysłowość w wyciąganiu pieniędzy od tych, którzy ich wybrali jest nieograniczona.

Charakterystyczne jest tłumaczenie. Otóż powiązanie opłat za śmieci ze zużyciem wody wprowadzane jest nie po to, by rozwiązać problem odpadów, ale z uwagi na to, że trudno taki system oszukać. Urzędnicy, w przeciwieństwie od zwykłych śmiertelników, są bowiem ludźmi kryształowymi. Wszyscy oszukują, oni nigdy. Powiązanie opłaty za śmieci z liczbą mieszkańców prowadziło do nadużyć, bo nie wszyscy zgłaszali prawdziwą liczbę lokatorów. To generowało „straty”, ponieważ wiadomo, że trzy osoby generują trzy razy więcej odpadków niż jedna, a dwie dwa razy więcej. Co prawda w gminie są jakieś rejestry, bazy danych, obowiązek meldunkowy nie został zniesiony, ale prościej jest uznać, że wszyscy mieszkańcy to potencjalni oszuści niż wprowadzić proste, akceptowalne zasady. Cała Polska wygląda jak jeden wielki śmietnik, torby foliowe walają się wszędzie, a dzięki władzy tubylcy wkrótce poczują, że to nie przelewki.

Tymczasem kandydatka na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska odchodzi w niesławie. Zacna ta niewiasta mogła zostać zapamiętana jako człowiek żelaznych zasad, który nie idzie na kompromisy, a honor nie pozwala jej na udział w sprzecznej z Konstytucją farsie. Zamiast odejść w glorii chwały zaskarbiając sobie uznanie i szacunek upierała się przy kandydowaniu i dziś odchodzi z pięknym odciskiem buta tam, gdzie plecy nazwę swą szlachetną kończą. Ale nawet z tym piętnem nie potrafiła odejść z godnością. Wierzę, jestem pewna, że za kilka tygodni będziemy mieli nowego prezydenta, że ta trudna sytuacja w naszym kraju prawna, konstytucyjna się skończy. Druga, że nie będę brała udziału w tych wyborach. W Polsce są 2 bezpieczniki, które mogą za 3 mać złe działania. Jedne no to jest senat, drugą to nasze samorządy. I kiedy rządzący wpadli na szatański pomysł, żeby wybory robić w środku pandemii nie licząc się ze zdrowiem osób, które w tych wyborach miałyby wziąć udział, ale także tych, które je mają organizować, a także chcieli je zrobić niezgodnie z prawem, z Konstytucją, zasadami państwa demokratycznego nie mogłam milczeć i musiałam to głośno powiedzieć. I gdyby nie mój mocny głos i mówienie o bojkocie te wybory w maju pewnie by się odbyły, a tak zauważono to, ludzie zaczęli o tym mówić, Kaczyński się zatrzymał, Senat i samorządowcy spowodowali, że mamy szanse na wolne i demokratyczne wybory. Taką gadkę młodzież kwituje krótko: ROLF*.

Ile trzeba mieć tupetu z jednej strony i nie mieć za grosz przyzwoitości z drugiej, żeby takie brednie wygadywać? Owszem, za kilka tygodni rozpoczyna się nowa kadencja, więc i prezydent będzie nowy, choćby nawet nosił to samo nazwisko co stary. 29 marca Kidawa-Błońska oznajmiła: Nie wycofuję się z kandydowania, ale żeby wziąć udział w wyborach, wybory muszą się odbyć w terminie, w którym Polacy będą mogli także aktywnie uczestniczyć. Dwa tygodnie później zapewniała, że Traktuję ludzi, Polaków i całą tę kampanię bardzo poważnie. Dlatego nie będę brała udziału w fikcji, natomiast jestem przekonana, że wymusimy na rządzie decyzję o przełożeniu wyborów na czas bezpieczny. Nie będzie brała udziału biorąc udział, bo z kandydowania nie zrezygnowała. 28 kwietnia stwierdziła kategorycznie, że W „wyborach” przygotowanych przez PiS jako usługa pocztowa nie wezmę udziału. Bo, jak wyjaśniła 9 maja, kandyduje na urząd prezydenta Rzeczypospolitej Polski w wyborach, które będą przeprowadzone zgodnie z polskim prawem, zgodnie z polską Konstytucją i w czasie dla Polaków bezpiecznym. I właśnie dlatego nie rezygnuje! Niech oni zrezygnują z organizowania wyborów w terminie, który jej nie odpowiada! Tak wyglądał szlak walki i męczeństwa tej niezłomnej kobiety. Wyborcy docenili jej szlachetność i poparcie osiągnęło kilka procent.

Jedno w tej sprawie bije po oczach. Otóż dotąd kandydatce zawsze towarzyszył ktoś ze sztabu lub osobiście sam kierownik partii. Jednak decyzję o rezygnacji obwieściła sama jak palec. To dobrze o niej świadczy, ponieważ w przeciwieństwie do tchórzliwego kierownictwa i sztabu wyborczego miała odwagę osobiście to zakomunikować. Gdyby nie plotła jak Piekarski na mękach można by uznać, że odchodzi z klasą. A jeszcze 11 maja Borys Budka zapewniał, że Małgorzata Kidawa-Błońska jest kandydatką Koalicji Obywatelskiej. Była zatwierdzona w wyborach, które wczoraj się zakończyły. Nie mogła zostać wybrana przez wyborców, ponieważ uniemożliwił to Sasin i spółka. Pięć dni później zabrakło mu odwagi, by stanąć obok kandydatki i zmierzyć się z pytaniami dziennikarzy. Z takim kierownictwem i sztabem wyborczym kandydat koalicji populistycznej, kimkolwiek by nie był, nie ma żadnych szans. To tłumaczy dlaczego Donald Tusk nie zamierza startować. Nie chce mieć konkurentów przed sobą i nieudolnych nieudaczników za plecami.

Ponieważ p. Kidawa-Błońska poszła w odstawkę, więc można spodziewać się przyspieszenia w Senacie, bo przecież nie chodzi o to, żeby było zgodnie z prawem i bezpiecznie, lecz korzystnie dla partii. Podziwu godna jest wiara liderów, że mianowana przez Dudę Państwowa Komisja Wyborcza i zobligowana ustawą marszałek Witek przeprowadzą wybory szybko, sprawnie i — najważniejsze — uczciwie. Niestety, tylko niemowlę, a i to nie każde uwierzy, że zmiana ordynacji wyborczej na miesiąc przed wyborami dokonywana jest nie po to, by zapewnić wygraną określonemu kandydatowi, lecz po to, by zwiększyć transparentność i rzetelność procesu wyborczego. Jak więc to może wyglądać? Senat wnosi poprawki i przekazuje poprawioną ustawę do Sejmu. Sejm jednym wprawnym ruchem wyrzuca wszystkie poprawki do kosza, a Witek ustala tak kalendarz wyborczy, że na zebranie 100.000 podpisów nie będzie czasu. Mini ster zdrowia na wszelki wypadek ogłasza, że z uwagi na wzrost zagrożenia epidemicznego zbieranie podpisów musi odbywać się w ostrym reżimie sanitarnym i nie można tego robić na wolnym powietrzu. A nawet jeśli uda się uzbierać wystarczającą liczbę, to może okazać się, że są sfałszowane. W ten oto prosty sposób Schetyna zakończy pomyślnie zadanie polegające na przegraniu wszystkich wyborów pod rząd.

Decyzja Kidawy-Błońskiej to bardzo zła wiadomość dla ministra Sasina, ponieważ nie będzie można wykorzystać zapobiegliwie wydrukowanych 30 milionów kart do głosowania. Pocieszające jest to, że nie ma najmniejszego znaczenia czy kandydat koalicji populistycznej weźmie udział w wyborach, ponieważ zwycięzca może być tylko jeden.

 

PS.
Banialuki wygadywane przez kandydatkę powtórzył szef partii ogłaszając jednocześnie, że nowym kandydatem w niedemokratycznej, niekonstytucyjnej farsie pisowskiej zwanej wyborami jest prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Jeśli, jak chce Budka, dzięki determinacji p. marszałek Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, samorządowców, Senatu, Koalicji Obywatelskiej te złe, nieuczciwe i niebezpieczne wybory nie odbędą się w maju, to wypada życzyć Trzaskowskiemu szczęścia w dobrych, uczciwych i bezpiecznych wyborach, które dzięki determinacji samorządowców, Senatu i Koalicji Obywatelskiej odbędą się w czerwcu. Niemniej jednak jawna pogarda okazywana inteligencji wyborców przez kierownictwo partii źle kandydatowi rokuje…

Kandydat na prezydenta Rzeczypospolitej rozłożył bezradnie ręce i oznajmił, że świat się zmienia. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że koronawirus już nam nie podskoczy, bo dzięki opozycji, dzięki Senatowi, dzięki twardej postawie samorządów, no i oczywiście dzięki Małgorzacie Kidawie-Błońskiej idziemy na wybory, które będą bezpieczne, idziemy na wybory, które będą demokratyczne, które będą powszechne, które będą tajne. Skąd Trzaskowski to wie? Chodzą słuchy, że we śnie ukazała mu się osobiście matka Bosaka.


* Rolling On Laughing Floor czyli tarzać się za śmiechu.

Dodaj komentarz