Dopalacz + ustawa = śmierć

Skomentowałem wiadomość prasową. Wiadomość prasowa mówiła o tym, co premier Kopacz powiedziała. A powiedziała, że Ustawa o in vitro jest wielkim zwycięstwem wolności, to nie jest żaden oblig, nikt nikomu niczego nie nakazuje, ale daje szansę dla 1,5 mln tych ludzi, rodzin, które dzisiaj nie mogą mieć z różnych powodów swoich własnych dzieci. Czytam, oczy przecieram, własnym oczom (na szczęście oszczędziłem uszy) nie wierzę. Uchwalanie ustaw służących społeczeństwu to nie żaden oblig (co to w ogóle jest!?), tylko zwycięstwo!? Czyje? Nad kim?

No więc nie mogąc wyjść ze zdumienia skomentowałem tę wiadomość, dzieląc się tym, z czego nie mogę wyjść. A ponieważ wszystko mi się kojarzy, to i tym razem skojarzyło mi się dzisiejsze… wystąpienie premier Kopacz z niegdysiejszym wystąpieniem minister Kopacz. Na antenie publicznego radia minister Kopacz mówiła: Dzisiaj możemy powiedzieć, że od kilku miesięcy nie mamy ani jednego zgonu spowodowanego zatruciem dopalaczami, mamy naprawdę z dwustu kilku osób, które jeszcze w ubiegły roku trafiały na oddziały toksykologii, pojedyncze przypadki. Mamy 52 substancje, to jest najwięcej w Europie, zidentyfikowane w tych dopalaczach, które będziemy oferować jako prezent naszym kolegom ministrom z innych krajów europejskich, mówiąc: weźcie te substancje, one już są przebadane przez nasz Narodowy Instytut Leków, możecie już je zakazać u siebie w kraju. Kawał dobrej roboty zostało zrobione w związku z dopalaczami, ale dzięki temu mam takie poczucie, że to się przełoży przede wszystkim na spokój rodziców, ale też na bezpieczeństwo tych, którzy po te dopalacze sięgali.

Dzisiaj niestety, nie możemy powiedzieć, że nie mamy ani jednego zgonu spowodowanego zatruciem dopalaczami. Wręcz przeciwnie, musimy powiedzieć, że mamy. Czy tamte buńczuczne słowa można puścić w niepamięć? Czy działania, odtrąbione jako zwycięstwo, których efektem są ofiary śmiertelne to był oblig, zwycięstwo? Czy może raczej klęska, bezmyślna krótkowzroczność? Sięgnijmy jeszcze raz do wynurzeń minister Kopacz, by ze smutkiem skonfrontować je ze stanem obecnym: Na przedostatnim takim spotkaniu nieformalnym ministrów Europy, ministrów zdrowia Europy ja opowiedziałam o naszej akcji, opowiedziałam o naszej ustawie, opowiedziałam o tym, jak szybko identyfikujemy te substancje. I muszę państwu powiedzieć, że rzeczywiście zainteresowanie było olbrzymie. My jesteśmy gotowi podczas tej naszej prezydencji, tak jak pan redaktor powiedział, właśnie przy inauguracji naszej prezydencji już na początku lipca w Sopocie, to jest 5–6 lipca, gdzie oczywiście wszystkie państwa zapraszamy, będzie mówić nie tylko o dopalaczach, będziemy mówić o naszej polskiej transplantologii, którą już zaczynamy się chwalić, a więc to zaczyna działać, będziemy mówić niewątpliwie o tych dopalaczach w kategorii tego, co możemy zaoferować innym. Jeśli macie problem, skorzystajcie już z przerobionego pomysłu przez Polskę.

Czy premier Kopacz chwaliła się ministrom zdrowia Europy jak sytuacja wygląda dzisiaj? Że ustawa to klęska, że podaż dopalaczy nie tylko nie zmalała, ale jest dziś wielokrotnie większa? Że już nie tylko trują, ale i zabijają?

Tymi wątpliwościami podzieliłem się w komentarzu. Dlaczego o tym wspominam? Bo miałem pięć minusów na pięć głosów (teraz ktoś statystyki nieco popsuł klikając plusik). Nie potrafię zrozumieć co jest oceniane negatywnie. Przypomnienie buty i arogancji władzy, która wbrew doświadczeniom całego świata, wbrew obecnym tendencjom skłaniającym się raczej do luzowania rygorów prawnych, wbrew rozsądkowi i nauce zdelegalizowała sklepy, wpisała kilka związków chemicznych na listę substancji nielegalnych i odtrąbiła sukces?

Cały świat zaczyna dostrzegać, że kosztująca krocie „walka” z narkotykami nie zdaje egzaminu. Kartele narkotykowe obracają miliardami, a niebezpieczeństwo, że pokusie ulegną także funkcjonariusze państwowi wcale nie jest małe i rośnie wraz ze wzrostem cen. Ulegają funkcjonariusze w bogatych Stanach, to tym bardziej mogą ulec w biednej Polsce. Zwłaszcza, że za przykładną służbę można wylecieć z roboty i z wymiarem sprawiedliwości mieć kłopoty. To po co się narażać, skoro można nie tylko bezstresowo pracować, ale jeszcze sobie ze trzy pensje dorobić na boku nie dostrzegając tego, czego dostrzeganie jest niewskazane?

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Komentarze powinny służyć przedstawianiu własnych poglądów. Gdyby tak było, to politycy mieliby choć cząstkową wiedzę, co niepokoi, z czego są zadowoleni obywatele.

    Okazało się jednak, że internet to dość tanie i wygodne medium na mącenie w głowach. Gdy na osobę spadną po raz któryś słowa (powiedzmy naganne), które mają za cel zranić, zdyskredytować nie za wyrażoną opinię, albo za brak pozytywnej/negatywnej oceny według jakichś kryteriów opłaconych lub wynikających z sympatii, to korzyści nie ma nikt.

    Najlepiej widać to w słowach dotyczących Kubicy. Są tacy, dla których zawsze ma on jakieś niedociągnięcia. I wtedy kiedy jeździł w F1, teraz gdy jeździ w rajdach. Taki mądrala wszystko gadający nie bierze pod uwagę, że Kubica jest inwalidą i musi ponieść trud wyścigu i pokonanie własnego kalectwa. On wie, on pisze, on klika i jest we własnym pustym mniemaniu „pan”. Jakoś trzeba się dowartościować. A że czyimś kosztem? Kogo to obchodzi, my… … jesteśmy narodem wybranym.

    Wybrałam się dziś do sklepu wielkopowierzchniowego po większe zakupy. Mąż prowadził wózek sklepowy, ja torbę na kółkach. Zajęta wybieraniem warzyw i ich wkładaniem na wózek sklepu, zapomniałam o swoim prywatnym. Po zrobieniu zakupów, tuż przed kasą, zorientowałam się, że gdzieś tam jest mój „pojazd”. Nie wiedziałam gdzie. Spytałam pana z obsługi czy ktoś nie dostarczył im wózka-torby. Okazało się, że nie, ale chodząc po sklepie zauważył samotnie stojący wózek. Poszedł i przyprowadził. Podziękowałam mu bardzo. Stojąca przed nami kobieta powiedziała: co tak pani dziękuje, nie ma powodów, to obowiązek robola. Powiedziałam, że porad nie oczekuję, a nieuprzejmości takiej nie akceptuję. Gdyby ten wzrok mógł zabijać. Patrząc na odzież tej klientki to była bardzo kosztowna, ochroniarz tak bogato nie wyglądał.

    To taka dygresja do polskich zachowań, oceniania. Brak patrzenia szerzej, a tylko przez pryzmat własnego widzi mi się.

    Może do szkół trzeba wprowadzić filozofię, etykę z etykietą, umiejętność dyskusji, nawet na tematy religii, ale na zadane tematy.Może czas by dyskutować ile diabłów mieści się na czubku szpilki (jak w Średniowieczu robiono)

    Dlaczego dostałeś minusy? Może jakaś grupa niekoniecznie trzymająca władzę, ma Ci coś za złe?