Dolna granica — suplement

Wczoraj wspomniałem o „Limes inferior” Janusza A. Zajdla. Autor puścił wodze fantazji, ale — z dzisiejszej perspektywy — bardzo wybiórczo. Trudno jednak mieć mu to za złe. Żyjącemu w gnuśnym PRL, gdzie na podłączenie telefonu czekało się kilka lat, trudno było sobie wyobrazić powszechną łączność bezprzewodową, a także inne nośniki informacji poza znaną i powszechnie stosowaną taśmą magnetyczną czy papierem. Dziś jednak zarzucić to można każdemu, łącznie z najlepszymi, nie wyłączając Stanisława Lema. U Zajdla telefon na sznurku i taśma magnetofonowa to nieistotne tło, ponieważ ważny i proroczy jest świat, który opisał, a który bardzo, ale to bardzo przypomina obecną chińską rzeczywistość. Zachęcając do sięgnięcia po powieść pozwolę sobie przytoczyć jeszcze dwa fragmenty. Pierwszy opisuje działanie systemu, a drugi konsekwencje dla zwykłego śmiertelnika.

Na marginesie warto zauważyć, że zwykle „zwykłej” dyktaturze, działającej w oparciu o służby specjalne i aparat przymusu, kres kładły albo wewnętrzny rozkład i degeneracja instytucji, albo rewolucja. Dyktatura „elektroniczna” z kolei, można by rzec e-dyktatura, zbudowana w oparciu o permanentną inwigilację możliwą dzięki informatyce, sztucznej inteligencji i wymyślnych systemach elektronicznych staje się ślepa i głucha z powodu… awarii zasilania. Na ten aspekt zwrócili uwagę bracia Strugaccy w powieści „Przenicowany świat”. Tam ludzi trzymała w ryzach sieć nadajników, odpowiednik dzisiejszej telefonii komórkowej. Wystarczyło pozbawić je zasilania, żeby położyć kres dyktaturze.

Teraz obiecane cytaty. Najpierw podstawy ekonomi. Dla przypomnienia — każdy obywatel miał swój osobisty Klucz, na którym zapisane były wszystkie dotyczące go dane wraz ze stanem konta. Nie ma sklepów z ludzką obsługą, natomiast

istnieją dwie grupy automatów przeznaczonych do dokonywania transakcji punktowych przy użyciu Kluczy: do pierwszej należą automaty do drobnych transakcji: sprzedające gazety, papierosy, a także bramki wejściowe do metra, do kina i tak dalej. Słowem te, w których wydatkuje się drobne sumy punktów, nie dające możliwości większych nadużyć. Do grupy tej należą również automaty rozliczeniowe, to znaczy te, w których punkty z Klucza jednego obywatela mogą być przepisane na Klucz innego. Tutaj też nie zachodzi możliwość nadużyć na szkodę społeczeństwa, bo żaden towar nie zostaje wydany w prywatne ręce. Wszystkie automaty tej grupy działają w sposób bardzo prosty. Przy zakupie, gdy wprowadzasz swój Klucz do otworu automatu, on czyta stan rejestrów punktowych zapisany w Kluczu, czyli, innymi słowy, sprawdza, czy masz pokrycie na dokonanie transakcji. Z chwilą, kiedy dotykasz właściwego sensora na płytce automatu, żądając wydania określonego towaru, automat odejmuje od sumy figurującej w odpowiednim, powiedzmy, żółtym rejestrze punktowym Klucza kwotę należności, zapisuje tę należność w innym pomocniczym rejestrze obrotów bieżących twojego Klucza i dopisuje do tej pozycji, wciąż tylko w twoim Kluczu, numer identyfikacyjny automatu, w którym dokonano zakupu. Automat nie kontaktuje się z Bankiem, nie sprawdza zgodności stanu punktowego na Kluczu ze stanem twojego konta zapisanym w Banku. Przyjmuje niejako „na wiarę”, że stan Klucza jest prawdziwy. Również automat nie zapisuje „u siebie” numeru Klucza, z którym odbyła się transakcja. Jedyny więc ślad dokonanego zakupu zostaje na twoim Kluczu i polega na przerzuceniu części punktów z rejestru głównego do bieżących obrotów oraz na zapisaniu numeru automatu, w którym dokonałeś zakupu. Podobnie ma się sprawa przy osobistych rozliczeniach: na Kluczu dawcy zmniejsza się stan rejestru głównego, w rejestrze bieżących obrotów pojawia się jako rozchód przelana kwota, a także numer Klucza, na który dokonano przelewu. Klucz biorcy rejestruje odpowiednio przychód i numer dawcy.

Połączenie z bankiem ma druga grupa automatów oferujących ekskluzywne, drogie lub luksusowe produkty, jak chociażby wspomniane wczoraj piwo. One

mają bezpośrednie połączenie z Bankiem. Kiedy wkładam Klucz do szczeliny, automat czyta stan rejestru głównego i sprawdza, czy jest on zgodny ze stanem zapisanym w Banku. Jeśli w okresie od ostatniego takiego sprawdzenia nastąpiła zmiana na Kluczu, bo na przykład dostałem od kogoś prywatnie parę punktów lub kupiłem papierosy, o czym Bank jeszcze nie wie, to wówczas komputer Banku sprawdza rejestr pomocniczy mojego Klucza, notuje transakcje na moim koncie i zapisuje u siebie nowy stan konta. Jeśli natomiast wpłynęła na moje konto w Banku jakaś kwota, której nie mam jeszcze zapisanej w Kluczu (na przykład miesięczna wypłata), to wówczas Bank przy okazji dopisuje ją w moim Kluczu, tkwiącym w automacie. W ten sposób stan Klucza i konta w Banku zostaje uzgodniony i potwierdzony. Dopiero teraz mogę wybrać i otrzymać towar z automatu.

A  teraz konsekwencje:

Co za perfidny system przymusu! […] Jak łatwo przywołać do porządku każdego, kto choć o cal wyłamie się z przypisanych mu ramek. Dopóki jesteś w porządku, respektujesz wszystkie, głupie i mądre, zarządzenia administracyjne, nie buntujesz się, pracujesz, kiedy ci każą, a kiedy cię zwolnią, nie protestujesz, dopóki jesteś potulnym barankiem w tej owczarni, dostajesz co najmniej minimum tego, co niezbędne do egzystencji. Ale spróbuj tylko wystawić rogi! Bez Klucza zdechniesz, samotny pośród milionów ludzi, goniących za własnym interesem.

Niejako mimochodem Zajdel rozprawia się z mrzonkami komunistów:

Problem zatrudnienia spodziewano się rozwiązać drogą skracania dziennego czasu pracy i zwiększania zmianowości. Szybko okazało się to utopią. W teoretycznych rozważaniach pomylono rzeczywistość z pobożnymi życzeniami idealistycznych demagogów: zbyt serio potraktowano nieprecyzyjnie rozumiany aksjomat o równości wszystkich ludzi. Bo cóż to znaczy, że jeden człowiek jest równy drugiemu? Człowiek — rzec można — jest istotą wielowymiarową; któreż z jego cech uznać mamy za reprezentatywne dla porównań? Ani możliwości, fizyczne czy umysłowe, ani potrzeby, materialne czy duchowe, zunifikowane nie są i ujednolicić się nie dają. Wprowadzenie powszechnie obowiązującego wyższego wykształcenia, mającego zrównać możliwości i szansę, obnażyło jedynie niezaprzeczalne różnice poziomów umysłowych i zdolności. System klasyfikacyjny stał się niezbędny dla określenia, kto i w jakim stopniu zdolny jest sprostać wymogom złożonego układu. Upychanie na stanowiskach pracy ludzi z miernymi zdolnościami byłoby absurdem. O wiele prościej i taniej zapewnić im byt bez zatrudnienia, niż tworzyć fikcyjne stanowiska pracy!

I na koniec

Należy zwrócić uwagę, że historia wykazała także powierzchowność innego sądu, wywodzącego się ze starożytności, a głoszącego, iż lud potrzebuje jakoby tylko chleba i igrzysk. Nieraz mogli się przekonać różni późniejsi władcy, że otrzymawszy sam chleb, lud niechybnie zapyta zaraz o masło i wędlinę, bojkotując najatrakcyjniejsze nawet igrzyska.

Pocieszające może być to, że chiński model może nie zdążyć się upowszechnić. Wcześniej bowiem kres cywilizacji ludzkiej położą albo zmiany klimatu, albo szaleńcy u władzy, którzy doprowadzą do globalnego konfliktu.

Dodaj komentarz