Dobrze znamy z czasów PZPR użycie pałek

W 1989 roku p. Szczepkowska wyszła przed szereg i ogłosiła, że 4 czerwca 1989 skończył się w Polsce komunizm. Nie przewidziała, że z komunizmem jest jak z koronawirusem — kończy się w czerwcu, a wraca jesienią. Trudno podać jednoznaczną datę kiedy to nastąpiło, ale na pewno w roku 2020 proces zdecydowanie przyspieszył.

W czasach sprzed końca komunizmu parlament pełnił rolę listka figowego, którego zadaniem było przekonanie społeczeństwa i świata, że demokracja socjalistyczna w niczym nie ustępuje demokracji, a nawet ją przewyższa. Dlatego w wyborach z reguły brało udział 99,99% uprawnionych, a na kandydatów rekomendowanych przez rządzących głosowało 99,99% z nich. Ówczesny sejm charakteryzował się tym, że wszyscy posłowie byli zgodni, że władzę należy wspierać z całych sił. Dlatego w czasach trudnych, gdy ludzie wylegali na ulice, a milicja…

Małe wyjaśnienie. Milicja, która nie była zwykłą, pospolitą milicją lecz Milicją Obywatelską, różniła się od policji tym, że nie używała pałek teleskopowych. Owszem, zwłaszcza jej zmotoryzowane ramię, czyli ZOMO, uwielbiało pałować wrogów ludu, stąd na przykład ścieżki zdrowia, czyli otaczanie demonstrujących ze wszystkich stron i pozostawianie wąskiego przejścia wzdłuż szpaleru funkcjonariuszy z pałkami. Policja, co trzeba podkreślić z całym naciskiem, nie stosuje takich metod. Jeśli nawet otoczy zgromadzonych szczelnym kordonem, to tylko po to, żeby im ułatwić rozejście się.

No więc w czasach trudnych, gdy ludzie z sobie wiadomych, przyziemnych powodów wylegali na ulice milicja, czasem także ze wsparciem wojska, z poświęceniem przywracała porządek w imię interesów ludowej ojczyzny, klasy robotniczej, inteligencji pracującej i innych grup społecznych, nigdy w imieniu władzy. Tymczasem w sejmie przedstawiciele ludu prześcigali się w deklaracjach poparcia dla władzy. Na przykład… Z przykładami jest problem, ponieważ mimo, iż w Internecie jest wszystko, to wiernopoddańczych tyrad klakierów z nieznanych względów próżno w nim szukać. Na szczęście historia kołem się toczy, więc po przykłady nie trzeba sięgać do zamierzchłej przeszłości. Zanim do nich przejdziemy przypomnijmy słowa byłej premier Beaty Szydło, która uwypuklała różnice między tym co było, a tym co jest i będzie: Dlatego ja dzisiaj zwracam się do tych wszystkich z państwa, którzy protestujecie i ci, którzy byli na manifestacjach, bo każdy obywatel ma w Polsce prawo do manifestowania, ma prawo do wyrażania własnych opinii i na pewno za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości my policji przeciw manifestantom wyprowadzać nie będziemy tak, jak robiła to Platforma, bo szanujemy dialog, szanujemy wolność i różnice poglądów. Tymczasem nie dalej niż wczoraj poseł Paweł Rychlik był łaskaw powiedzieć tak: Niestety z przykrością należy stwierdzić, że imperatyw, którym kierują się przedstawiciele opozycji od początku tej i którym kierowali się w poprzedniej kadencji, jest taki: im gorzej w Polsce, tym lepiej dla nich. Widzimy to jak na dłoni od kilu tygodni, chodzi o to, co dzieje się na ulicach w czasie pandemii.

Aby być w zgodzie z prawdą historyczną należy w miejsce opozycji wstawić wrogów ludu, chuliganów, elementy antysocjalistyczne, odwetowców z Bonnn lub temu podobne wraże siły. Obowiązkowym punktem wystąpienia oprócz wskazania wroga i dania mu odporu były pochwały kierowane pod adresem władzy: Z kolei rząd Prawa i Sprawiedliwości buduje sprawiedliwą, dostatnią Polskę. Ta sprawiedliwa Polska to również zdrowy system sądownictwa. I tutaj reforma sądownictwa, która jest prowadzona przez rząd Mateusza Morawieckiego, wzoruje się bardzo często na rozwiązaniach, które były wdrożone w innych krajach Unii Europejskiej. Hasło tow. Gierka brzmiało: „żeby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej”. Towarzyszyła mu zachęta-pytanie: „Pomożecie?” Szybko okazało się, że pomoc zdała się psu na budę.

Inny przykład. P. Violetta Porowska: Tak, proszę państwa, to bardzo dobra, bardzo potrzebna uchwała przypominająca, że Polska to – dużymi literami, proszę państwa – suwerenny kraj, przypominająca najważniejsze ważności, między innymi solidarność międzyludzką, o której tak często zapomina opozycja, a wręcz ordynarnie ją wypacza. O tę solidarność między państwami zabiegał i zabiega pan premier Mateusz Morawiecki, któremu bardzo dziękuję, dziękujemy wszyscy, że, myśląc o przyszłości Polski, myśli również o przyszłości Unii Europejskiej! P. poseł Violetcie wtóruje Daniel Milewski nie pozostawiając wątpliwości kto tu ma rację: My mamy całą rację. Europa potrzebuje debaty o praworządności. Wy dzisiaj zaczęliście dzień posiedzenia od opowiadania o jakichś rzekomych nieprawidłowościach w funkcjonowaniu polskiej Policji. Okej, wyjaśniajmy to, ale mówmy też o tym, jak pacyfikowane są demonstracje w Grecji, teraz, w tym tygodniu, jak pacyfikowane są manifestacje w Niemczech.

Trzeba uczciwie przyznać, że są pewne różnice miedzy dawnymi i nowymi czasy. Wtedy nikt nie ośmieliłby się podważać roli ówczesnej Unii, czyli Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej oraz ówczesnej Brukseli, czyli Moskwy. Dziś można na jednym oddechu porównywać Unię do ZSRR jednocześnie ją krytykując i stając okoniem. „Europa potrzebuje debaty o praworządności” przekonuje poseł jakby nie zauważył, że Europa debatę toczyła od kilku lat, odkąd na Węgrzech władzę objął Orbán, a w Polsce Kaczyński. Wreszcie uznała, że nie ma co dalej deliberować, bo sprawa jest jasna — trzeba bezwarunkowo powiązać wypłatę unijnych środków z przestrzeganiem praworządności, której fundamentem jest niezależny od władzy wymiar sprawiedliwości.

Mateusz Morawiecki tak to widzi: Dobrze znamy z czasów PZPR, z czasów komunistycznych użycie tych pałek propagandowych: rewizjonizm, kułak, element antysocjalistyczny. Starsi jeszcze doskonale to pamiętają. Owszem, pamiętają. A ponieważ pamiętają, to nie widzą żadnego związku z Unią, za to dostrzegają analogię z dzisiejszym obozem władzy mimo zmiany przypisania niektórych pałek propagandowych. To w PRL-u o tym, co jest zgodne z prawem decydował członek partii, a nie sąd. Właściwym miejscem do toczenia sporów o prawo jest więc Trybunał Sprawiedliwości, a nie polska Rada Ministrów czy widzimisię tego lub innego przedstawiciela władzy. Premier zastanawia się Czym groziłoby przyjęcie już dzisiaj takiego rozporządzenia, które mogłoby być w dowolny sposób interpretowane przez iluś biurokratów z Brukseli? Dobre pytanie, tylko dlaczego najpierw nie rozważyć czym grozi rozporządzenie zmuszające chociażby do noszenia maseczek, które nie ma umocowania ustawowego?

Syn boży dawno dawno temu zapytał: Jak możesz mówić swemu bratu: Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku, gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Premier nie dostrzega tego, co ma pod nosem. Nie przeszkadza mu, że nie są publikowane ani wyrok Trybunału Konstytucyjnego, ani uchwalona przez Sejm i podpisana przez prezydenta ustawa. Stawia pytanie i odpowiada na nie: Groziłoby po prostu na późniejszych etapach rozpadem Unii Europejskiej, bo ten instrument, jak myślicie, dziś skierowany przeciwko nam, Węgrom, może Słowenii, może jeszcze jakiemuś krajowi z Europy Środkowej, za kilka lat, za dwa, trzy lata może być skierowany przeciwko komuś innemu. Musi budzić zdumienie, że tego niebezpieczeństwa nie lękają się 24 państwa, a drżą ze strachu tylko trzy, zupełnie przypadkiem będące z przestrzeganiem prawa na bakier.

Niejako przy okazji okazało się, że Polska jest i słaba i silna zarazem. Unia, gdzie jest europejska oligarchia, która karze tych dzisiaj słabszych i wciska ich do kąta, to nie jest Unia Europejska, do której wchodziliśmy, i to nie jest Unia Europejska, która ma przed sobą przyszłość. Unia Europejska musi się opierać na fundamencie prawa i pewności prawa. Polska, która jest karana przez oligarchów, bo dzisiaj jest słaba, pręży muskuły, bo dzisiaj jest mocna. Moją ojczyzną jest Polska. Polska, która jest silnym, dużym państwem dbającym o to, żeby wszystkie kraje członkowskie były traktowane równo w Unii Europejskiej. Za słaba, żeby się z nią liczono, dostatecznie mocna, żeby warcholić. A ponieważ jest przedmurzem i mesjaszem narodów musi, po prostu musi troszczyć się o innych, choć ci w mniej lub bardziej zawoalowany sposób dają jej do zrozumienia, że obejdzie się. Dlatego zrobimy wszystko, żeby przywrócić pewność prawa, tę fundamentalną zasadę unijną i fundamentalną zasadę także w Polsce — grzmi premier, a to, co dzieje się w prokuraturze, sądach, trybunałach, z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, a przede wszystkim na ulicach dowodzi, że w Polsce już się udało. Jeszcze tylko zmusić Unię, by stosował polskie standardy i…

Nie chcemy od was pieniędzy!
Wolimy wolni żyć w nędzy.
Mennica drukuje miliardy,
A euro jest godne pogardy.
Naród wam nie uwierzy,
Że nam się hajs nie należy.

Dodaj komentarz


komentarzy 8

  1. Wyborcza.pl

    Wszystko to razem składa się na obraz człowieka emocjonalnie niestabilnego, by nie rzec: głęboko zaburzonego. Ta opinia coraz częściej jest głośno wypowiadana przez polityków opozycji (Trzaskowski: „wczoraj naprawdę było widać szaleństwo w oczach Jarosława Kaczyńskiego”) oraz przez komentatorów, nawet tak umiarkowanych jak politolog Antoni Dudek, który w wywiadzie dla Wirtualnej Polski ocenia, że „prezes coraz rzadziej kontroluje swoje emocje”.

    Już nawet publicyści sympatyzujący z obozem władzy zaczynają dostrzegać problem. Oto Piotr Semka na Twitterze stwierdza: „Jarosław Kaczyński musi zrozumieć, że emocjonalne szarże na opozycję z sejmowej trybuny służą jedynie opozycji. Taka szarża powtórzyła się kolejny raz w krótkim czasie. Jeśli to będzie się powtarzać – głosy o kryzysie przywództwa w PiS będą się nasilać”.
    W obozie władzy wiedza o stanie emocji prezesa musi być tajemnicą poliszynela. Po każdym wybuchu jego towarzysze mówią, że „został sprowokowany”. Nie tłumaczą, dlaczego tak łatwo i tak często daje się prowokować.
    Wielokrotnie widzieliśmy, jak posłowie PiS zrywali się z miejsc i formowali wokół prezesa mur, gdy usiłował podejść do niego któryś z posłów opozycji, by np. mu coś podać. Można było sądzić, że to wyraz wyjątkowej czołobitność i forma ochrony lidera przed urojoną napaścią. A jeśli wcale nie? Może partyjni towarzysze strzegli prezesa nie przed opozycjonistami, lecz przed nim samym? Bo w przypływie furii mógłby zrobić coś nieobliczalnego…

    Czy znowu będzie kolejny grudzień, w którym będą ofiary……

    Od dość dawna uważam, że otaczanie w sejmie szpalerem prezesa, ma nie pokazać prawdy o nim. Bo wtedy pisie znikną……

          1. Zależy kto po nich będzie. Albo dostaną uczciwy i sprawiedliwy proces, wtedy za marnotrawstwo wielkich rozmiarów pójdą siedzieć. Powinni wtedy też ponieść straty na majątku osobistym. jednak przypuszczam, że większość majątku już jest gdzieś tam bezpieczna.

            Albo będzie z nimi jak ze stawianiem ich przed Trybunałem Stanu.

            Przy okazji zauważę, że wszystkie demokracje są za ładem prawnym, ale…. raje podatkowe mają się coraz lepiej…. i lepiej!!

            1. Bo raje podatkowe są w interesie władz tych państw. Zważ, że po pierwsze to bardzo małe z reguły państwa. Z ich punktu widzenia lepiej pobierać 1‰ od miliardów niż nie pobierać w „normalnej” wysokości. Przecież one często nie mają żadnego przemysłu więc dla nich to niejednokrotnie jedyne źródło dochodu. Po drugie każdemu państwu prawo międzynarodowe gwarantuje swobodę w kształtowaniu systemu podatkowego.

              1. A ilu z Polski ma już zapewniony raj? Jak na razie w przygotowaniu jest „ustawa” łamiąca prawo bankowe. Waadza będzie mogła zaglądać do kont każdego obywatela. A potem (także zgodnie z ustawą) albo konto zablokuje, albo środki z konta zabierze.

                1. Cóż. Bezprawie także jest zgodne z prawem jeśli ma je kto egzekwować. Spójrz na sprawę z innej strony: czy można winić pasterza, że gna owce tam, gdzie chce, a one potulnie lezą? Strajk kobiet to nadzieja na zmiany, ale najpierw koronawirus musi przetrzebić zwolenników PiS-u. A to oznacza, że ani Tobie, ani mnie nic nie może zrobić, bo działałby wbrew interesowi narodowemu.