Dobry fachowiec, ale ateista

Mój mąż jest z zawodu dyrektorem — przedstawiała męża żona zawodowego dyrektora w pamiętnym filmie „Poszukiwany poszukiwana”. Oczywiście partyjnym dyrektorem, ponieważ inni wtedy dyrektorować nie mogli. Dziś mąż lub żona jest z zawodu politykiem. Choć na dyrektora, czy może raczej prezesa, też się nadaje, bo kompetencje i wiedza podobne. Później, gdy pokazany w firmie Barei system chylił się ku upadkowi tow. Mieczysław Rakowski rzucił hasło „Dobry fachowiec, ale bezpartyjny”. I — o dziwo — na stanowiskach kierowniczych zaczęli pojawiać się ludzie nie związani z PZPR.

Bogatą tradycję ma także donos. „Życzliwi” istnieli zawsze, ale w czasach realnego socjalizmu zostali podniesieni do rangi bohaterów narodowych. Wydawało się, że wraz z odzyskaniem niepodległości także i anonim wyląduje na śmietniku historii, a o awansie nie będzie decydował światopogląd. Nic z tych rzeczy. Jest człowiekiem chamskim, grubiańskim, nieprzyjemnym i w dodatku nie wierzy w Boga — napisali w donosie skierowanym do komendanta wojewódzkiego o swoim nowym szefie anonimowi radomscy policjanci. Dawniej napisali by oczywiście, że nie wierzy w „zdobycze socjalizmu”. Aby komendant nie był osamotniony w podjęciu decyzji, przesyłali kopię także do biskupa radomskiego, czyli dzisiejszego odpowiednika sekretarza wojewódzkiego PZPR. Jakąż to zbrodnię popełnił chamski oraz grubiański komendant? Najstraszliwszą. Gorszą niż zdjęcie ze ścian portretów Marksa, Engelsa i Lenina. Komendant miejski otóż nie tylko dopuścił się zdjęcia krzyży, ale na dodatek namawiał do tego innych. Wywierał także presję na podwładnych, by nie udawali się na pielgrzymkę do teraźniejszego odpowiednika Mauzoleum Lenina, czyli na Jasną Górę.

Rzeczą oczywistą jest, że jeśli w donosie występuje słowo ‚socjalizm’, czyli obecnie ‚krzyż’, to donos musi być potraktowany z całą powagą. I tak też się stało. Chamski i grubiański przełożony „życzliwych” został natychmiast wezwany przed oblicze Komendanta Wojewódzkiego policji państwowej. Można bowiem nie reagować na burdy wszczynane przez kiboli. Można latami prowadzić śledztwa, ale sprawa krzyża, na dodatek zdjętego, to sprawa wagi państwowej. W tym przypadku okazało się, że krzyże zostały zdjęte w ilości hurtowej — jeden komendant zdjął w swoim gabinecie, ale ciągle było mu mało, więc w szale ekskrzyżycjonizmu na tym nie poprzestał i pozdejmował także w sekretariacie oraz w sali narad. A przecież wiadomo, że tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem policjant przestępcę częstuje kopniakiem. Jakby tego było mało po chamsku i w grubiański sposób komendant zerwał ze ściany święty obrazek przedstawiający świętego Michała Archanioła, patrona policji!

Sprawą, a jakże, zajęła się z marszu prokuratura, która słynie z tego, że sprawy, których nie da się od razu umorzyć bada latami. Zostanie więc wszczęte śledztwo, w drodze procesowej prokuratura będzie wyjaśniać wszystkie okoliczności. — Będziemy chcieli przesłuchać konkretne osoby, którym pan komendant Szwalbe kazał zdjąć krzyż i zebrać materiał dowodowy. Komendant Szwalbe zostanie przesłuchany na końcu — poinformowała Joanna Żak, wiceszefowa kozienickiej prokuratury. Dlaczego prokuratura nie zajmowała się równie gorliwie tymi, którzy te krzyże — łamiąc prawo i konstytucję — na ścianach wieszali pozostanie wielką tajemnicą tego państwa, którego rząd już w wieku XXII „nie będzie klękał przed księdzem”.

Myliłby się jednak optymista, który by sądził, że wyzwoliwszy się z jednej doktryny, wyzwolimy się z i drugiej. Nie wyzwolimy się, ponieważ tamta doktryna zmuszała do współpracy. Z tą większość establishmentu kolaboruje jawnie, gorliwie i dobrowolnie. Więc na „dobrego fachowca, ale ateistę” nie ma co liczyć. Załatwi go jeden donos…

Dodaj komentarz