Dlaczego nie zostałem mistrzem olimpijskim?

Ktoś powiedział do mnie:
— W demokracji każdy może zostać prezydentem. — Chodziło mu o Wałęsę, Jaruzelskiego i Kwaśniewskiego. Kaczyński, jeszcze wtedy, prezydentem nie został. Chodziło mu też trochę o mnie. Tak delikatnie zasugerował: — Co ty tutaj się mądrzysz? Będą wybory to sobie wystartuj. Dopiero jak wygrasz, to zobaczysz w co wpadłeś. — Kolega dobrze gadał, ale dziewczyny słuchały i ja, żeby moje było na wierzchu: odpaliłem z mańki:
— Ja nie mogę zostać prezydentem!
— Dlaczego? – zapytał znajomy.
— Bo ja nie chcę zostać prezydentem.

Dziewczynom to się spodobało.

Trochę przez przypadek, powiedziałem coś mądrego. Pierwszy warunek, żeby  coś osiągnąć, jest taki, że trzeba mocno chcieć to zrobić (nie wystarczy, że się chce). Bez tego nic się nie zrobi. Wola to podstawa. Choć od tej zasady są wyjątki. Jedno łatwo jest osiągnąć. Co innego osiągnąć jest bardzo trudno. Nie zostałem mistrzem olimpijskim, ponieważ nigdy nie chciałem nim zostać. Gdybym chciał zostać mistrzem, to może miałbym na to szansę (w jakiejś konkurencji).

Fakt jest, że czasem coś zrobi się samo. W niektórych krajach syn prezydenta może zostać prezydentem mimo woli. Wałęsa też podobno nie chciał, tylko musiał. Mnie się wydaje, że jednak chciał. Nauczyłem się też czegoś innego: Gdy krytykuję, np. jakiegoś dziennikarza telewizyjnego, a z boku ktoś  podpowiada mi: To idź tam i zrób to lepiej, odpowiadam: „Ja nie chcę tego robić”. Chcę, żeby on to robił lepiej, albo żeby kto inny robił to zamiast niego.

Przeczytaj: >>> Mistrzostwa Świata w świetle Teorii Gier

 

Adam Jezierski

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Gdy coś krytykuję i słyszę….powiedzmy słowa niepiękne….albo popularne: zrób to sama, zobaczymy czy potrafisz, odpowiadam tak: Butów sobie nie zrobię, bo nie mam wiedzy, umiejętności, chęci. Ale zawsze wiem czy są wygodne, czy cisną, obcierają. Do tego umiejętność szewca nie jest mi potrzebna.

    Czasami na argument o szewcu brak odpowiedzi, czasami jestem zasypywana oskarżeniami, że coś tam, coś tam, nieprawidłowo uważam. Mimo, że z mojej wypowiedzi wcale to nie wynikało.

    Czy do szkoły nie powinny być wprowadzone lekcje logiki, zarysu filozofii, albo obowiązek dyskutowania o „tym ilu diabłów zmieści się na końcu szpilki”. Bez przekrzykiwania,bez przerywania, z obowiązkiem poczekania na koniec wypowiedzi poprzednika, bez możliwości używania epitetów.

    1. p.s. Niektórzy zostają prezydentem, nawet jeśli nigdy zostania nim nie planowali. Niektórzy odnajdują sens swojego istnienia jako lump, a chcieli być co najmniej posłem. Czasami zostają posłami/posłankami, bo wiadomo, że „prochu nie wymyślą”, itd. Życie jest zaskakujące i dziwne