Dialog szanuje i respektuje

Dzisiaj zostałem brutalnie zaatakowany. Jak co rano wyszedłem do sklepu po bułkę, która przestała być chrupiąca zaraz po opuszczeniu piekarni. Nagle zaczepił mnie jakiś człowiek i brutalnie zapytał: „Przepraszam pana, jak dojechać do centrum?” Zignorowałem natręta zachowując wyniosłe milczenie. Nie odpuszczał i nagabywał mnie aż do wejścia do placówki handlowej. Niestety, wezwana na miejsce policja nie zastała agresywnego osobnika, ponieważ samowolnie oddalił się z miejsca zdarzenia. Odmówiła mi także ochrony.

Mini ster Adam Niedzielski wracał do domu. Ledwo powłóczył nogami po całym dniu ciężkiej i uczciwej pracy. Pod domem czekało na niego kilka osób chcąc zadać kilka pytań dotyczących epidemii i sposobu w jaki ministerstwo i sam minister traktuje obywatelki i obywateli. Pan mini ster udawał głuchego, patrzył na natrętów baranim wzrokiem kontynuując przemieszczanie się w kierunku swojego apartamentu. Bezpiecznie ukryty za drzwiami zrobił to, co każdy uczciwie pracujący urzędnik państwowy zrobić w takiej sytuacji powinien — wezwał policję. Policja stawiła się na wezwanie, ale groźni obywatele, którzy chcieli z ministrem porozmawiać gdzieś się ulotnili. W tej sytuacji nie pozostało nic innego jak objąć urzędnika państwowego wysokiego szczebla ochroną, co też uczyniono, o czym z dumą poinformował sam zainteresowany. W czasach minionych zaczepianie ministra czy sekretarza na ulicy czy przed domem było nie do pomyślenia! Dlatego p. min i ster podziękował za wyrazy, albowiem nagabywanie przed miejscem zamieszkania to nie hejt, to bezmyślna agresja!

Bardzo dziękuję za wszystkie wyrazy wsparcia i współczucia dotyczące wczorajszej sytuacji. Zostałem objęty ochroną. Podjęte zostaną również kroki prawne. Bezmyślna agresja nie może zdominować naszego życia publicznego i pozostać bez reakcji.

Incydent nie pozostawia wątpliwości, że im bardziej suweren wstaje z kolan, tym większego cykora mają przedstawiciele władzy. Tłumaczy także dlaczego człowiek, który 2 i pół roku temu zadał prezydentowi Gdańska kilka ciosów nożem do tej pory nie stanął przed sądem.

W katastrofie pod Smoleńskiem zginęło, czy może, zgodnie z najnowszymi ustaleniami komisji Macierewicza, poległo 96 osób. To straszna tragedia. Nieporównywalna ze skazaniem 80 osób na śmierć, zwłaszcza gdy są to kobiety. Dlatego z listy leków refundowanych po cichutku zniknęły leki potrzebne do terapii przy rozsianym raku piersi HER2. Adam Niedzielski zgłębił problem i rozmawiał o nim ze swoim zastępcą. Tutaj zagadnienie refundacji leków prowadzi pan wice mini ster Miłkowski. Wczoraj rozmawialiśmy długo na ten temat i mamy takie podejście, że absolutnie nie będziemy ograniczać dostępności do tego leczenia. Proszę pamiętać, że każda lista refundacyjna, którą przygotowujemy jest przedstawiana do konsultacji i wcześniej nie otrzymywaliśmy tego, takich sygnałów, a ta lista, proszę pamiętać, już funkcjonuje od miesiąca… … a nawet niemowlę wie, że jeśli coś funkcjonuje od miesiąca, to musi być dobre. Zwłaszcza, że każdy odpowiedzialny chory studiuje na bieżąco listę leków refundowanych i od razu wie kiedy coś z niej znika, choć nie wie dlaczego. To pozwala mu zareagować w porę, a nie dopiero wtedy, gdy przyjmowane leki skończyły się, a na nowe go nie stać. Poza tym problem jest wydumany, ponieważ Tutaj zidentyfikowaliśmy, że w skali kraju to dotyczy mniej więcej 80 kobiet, ale oczywiście przywrócimy możliwość refundacyjną w związku z tymi sygnałami, bo konsultowaliśmy się między innymi z prof. Krzaklewskim i summa summarum ta sytuacja będzie w tym tygodniu rozwiązana, więc proszę się nie niepokoić.

Każdy, nawet niemowlak przyzna, że postawa ministra zdrowia godna jest największego uznania i podziwu. Trzeba mieć niezwykłe, ba nieziemskie kwalifikacje, by najpierw problem stworzyć, potem długo rozmawiać o nim z wiceministrem, konsultować z profesorem, by w ostateczności, po kilku tygodniach wytężonej zbiorowej pracy umysłowej, przywrócić stan pierwotny. Bezczelne kobiety, które zostały pozbawione leku stwierdziły, że poczuły się tak, jakby ktoś wydał na nie wyrok śmierci. Mini ster Niedzielski uznał, że „używanie takich słów” jest niedopuszczalne. Uważam, że używanie takich słów jest nadużyciem. Dlaczego? Bo tutaj my jesteśmy w dialogu zw wszystkimi organizacjami pacjenckimi, pan mini ster Miłkowski bardzo ten dialog szanuje i respektuje, więc jeżeli widzimy takie sygnały to je absolutnie natychmiast analizujemy, nie jestesmy bezbłędni, też popełniamy właśnie błędy i tym razem go bardzo szybko naprawimy. Sprawa jest więc klarowna — kobiety powinny przeprosić za swe niedopuszczalne słowa, a nie minister za swe nieodpowiedzialne decyzje.

Od kogoś, kto odpowiada za zdrowie i życie milionów można, a nawet należy oczekiwać, że zrobi wszystko, żeby błędów nie popełniać, bo każdy błąd to czyjeś cierpienie, stres, pogorszenie stanu zdrowia, a nawet śmierć. Nie dotyczy ministra Niedzielskiego, ponieważ dialog prowadzi wice mini ster Miłkowski, choć wybuchające regularnie skandale związane z listę leków refundowanych sugerują, że to raczej monolog. Na korzyść tej tezy przemawia fakt, że liczbę chorych kobiet ustalono i z prof. dr hab. n. med. Maciejem Krzaklewskim, krajowym konsultantem w dziedzinie onkologii klinicznej, skonsultowano się dopiero po usunięciu leku z listy.

Zamiast przygotować rozwiązania systemowe mini ster uprawia populistyczną propagandę. Właśnie przedstawiłem wczoraj projekt zniesienia limitów w dostępie do specjalistów i to dotyczy wszystkich specjalistów w tej opiece specjalistycznej. Poza tym akurat w przypadku onkologii i kardiologii zastosowaliśmy takie dwa specjalne rozwiązania w postaci krajowej sieci onkologicznej i krajowej sieci kardiologicznej, w ramach których właśnie pacjenci mają być w taki bardziej skoordynowany sposób zaopiekowani, te diagnozy, konsylia mają być robione przez ośrodki, które się specjalizują w tych dziedzinach czyli te decyzje dotyczące procesu terapeutycznego mają być jaki najlepszej jakości. No i rozwijamy też to podejście propacjenckie, gdzie są infolinie dla pacjentów, jak wspomniałem wcześniej jest koordynator dla pacjenta onkologicznego i teraz ten sam schemat stosujemy czy będziemy stosować w kardiologii. Zarządzamy tym, co mamy, oczywiście inwestujemy w nowych absolwentów kierunków lekarskich, ale te inwestycje będą miały zwrot dopiero za kilka, może nawet kilkanaście lat, więc teraz trzeba rozsądnie zarządzać tym, co się ma. Co z tej paplaniny wynika? Nic, absolutnie nic. Rzeka słów, zero treści. Zniesienie limitów do specjalistów to czysta propaganda, chociażby dlatego, że ich brakuje. A Polski Ład zwiększając obciążenia fiskalne dla lepiej zarabiających — a do tej kategorii zaliczają się także lekarze specjaliści — sprawi, że będzie brakować ich jeszcze bardziej. Na dodatek nawet najlepsza i najnowocześniejsza sieć zda się psu na budę jeśli onkolog lub kardiolog ustali kurację, a przepisany lek nagle zniknie z listy leków refundowanych.

W PRL-u wszystko było proste. Zarobki ustalał I Sekretarz w oparciu o aktualny stan sufitu. Po ponad dekadzie od transformacji wróciliśmy w ochronie zdrowia do zasad, które przez 45 lat (nie) sprawdzały się w rolnictwie — kontraktacji usług medycznych.  Po 30  latach powróciliśmy do korzeni także w sferze wynagrodzeń. Porozumienie, które zaproponowaliśmy dotyczy właśnie wszystkich, jest gwarancja wzrostu minimalnego wynagrodzenia i co najważniejsze, bo, bo przy tych wszystkich manipulacjach z którymi mamy do czynienia, to proszę pamiętać, że to porozumienie zostało podpisane przez wszystkie trzy strony w ramach Zespołu Trójstronnego. Podpisał to oczywiście rząd, podpisali pracodawcy i podpisały to również przedstawiciele pracowników. Tam są trzy związki zawodowe, dwa zagłosowały ‚za’, a jeden przeciw. I znowu jak w starych, dobrych czasach zarobki nie zależą od wiedzy i doświadczenia, jakości świadczonych usług oraz kondycji finansowej placówki medycznej, lecz wyłącznie od widzimisię ministra i działaczy.

W PRL-u służba zdrowia jakoś działała, ponieważ granice były zamknięte, a kontakty ograniczone. Dziś młodzi absolwenci uczelni medycznych znają przynajmniej jeden język obcy, a aby dogadać się w sprawie pracy z zagraniczną placówką nie trzeba nawet wychodzić z domu. Dzięki temu ci, którzy po to idą na studia, żeby czerpać z pracy satysfakcję, rozwijać się i spełniać, wyjadą przy pierwszej okazji. Bo w tym systemie fachowiec generuje koszty chociażby zlecając badania. Zostaną więc jedynie ci, którzy na Zachodzie nie mają czego szukać, nie zależy im na rozwoju i godzą się na to, żeby o zarobkach nie decydowała ich wiedza i doświadczenie, lecz urzędnik. A ponieważ ci sami lekarze (ka)leczą zarówno „na NFZ” jak i „prywatnie”, więc pacjenci nie mogą mieć pretensji gdy okaże się, że ani za darmo, ani za opłatą lekarz nie potrafił odróżnić raka od czyraka.

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. …ci sami lekarze (ka)leczą zarówno „na NFZ” jak i „prywatnie”, więc pacjenci nie mogą mieć pretensji gdy okaże się, że ani za darmo, ani za opłatą lekarz nie potrafił odróżnić raka od czyraka.

    Ileż w tych słowach prawdy. Ale jak dotychczas żaden minister zdrowia nie wykazał się inicjatywą by tragiczną sytuację zmienić. Potrafią tylko swoich poprzedników lub następców krytykować, wytykać im (słusznie) błędy, ale sami nie zrobili nic. Nie przeprowadzono ogólnokrajowej dyskusji  o potrzebnych zmianach. Nie wypowiedzieli się ani lekarze, pielęgniarki i inne zawody medyczne. Nikt nie chciał wysłuchać chorych, spytać czego im brak w pomocy medycznej.

    Kaczyński uważa, że jeśli „dołoży” na zdrowie ileś tam miliardów, to już będzie dobrze. Tak ważną decyzję o zdrowotności obywateli podejmuje człowiek, który o niczym nie ma pojęcia. Te miliardy to kolejna strata, bo nie zostaną wydane dobrze. Zostaną przejedzone, przejechane przez urzędników, którzy znowu otrzymają premie w dziesiątkach lub setkach tysięcy bo „im się należy”

    Zawód lekarza wymaga stałego uzupełniania wiedzy medycznej. A często odnoszę wrażenie, że nie mają oni jej nawet takiej, jaką oferują słabiutkie artykuły o nowościach. Problemem ogromnym będzie brak pielęgniarek. Przeciętny wiek pielęgniarki to 50+ Gdy przejdą na emerytury nie będzie miał kto zająć się chorymi. Szkoli się podobno pielęgniarki, ale tylko ok.20% z nich podejmuje pracę w zawodzie. Niskie pensje, ciężka, zmianowa praca nie zachęca by być pielęgniarką. Zniechęca także to, co widzą na praktykach w czasie szkoły. Widzą jak lekarze/lekarki  potrafią poniżać pielęgniarki, mieć pretensje, że nie zrobiły za nich pracy.

    A dziwne problemy się mnożą. Kiedyś w karetkach jeździli lekarze, teraz tylko pielęgniarze. I gdy zdarzy się, że chory umiera w domu (co stwierdza ratownik), jest problem z wystawieniem odpowiedniego dokumentu, bo… żaden lekarz nie chce się pofatygować by zmarłego zobaczyć i stwierdzić zgon. Nawet tak prostego problemu nie rozwiązuje się. Przypuszczam, że jakiś pomysłodawca z lewizny każe płacić rodzinie.

    O problemach onkologicznych, o tym że nie można czekać z leczeniem aż pandemia przeminie, o tym, że każdy dzień  bez badań, leków zmniejsza szansę na wyleczenie mówiło sporo lekarzy.Nikt ich nie słyszał, nikt nie reagował.

    Czy w Polsce istnieje profilaktyka? Nic mi o tym nie wiadomo!!!

    Czy w Polsce są specjaliści geriatrzy? Na Pomorzu Zachodnim podobno jest jeden w Szczecinie. Podobno jest taka specjalistyczna przychodnia na Śląsku Górnym, gdzie starzy ludzie witani są z uśmiechem. Gdzie pamięta się o tym, że starzy ludzie utracili pewność siebie, boją się, że zostaną potraktowani opryskliwie, wyśmiani, a ich problemy zignorowane. Jest taka przychodnia, gdzie wiedzą o tym, że u starych ludzi trzeba prowadzić leczenie całościowe, a nie jeden od lewej nogi, drugi od serca, a trzeci jeszcze od czegoś innego. I zachowują się jakby człowiek miał tylko ten organ, na którego leczenie zrobili specjalizację.

    Jest jeszcze jedna sprawa związana ze starością. Opieka nad starymi a schorowanymi ludźmi. Wszystkie takie domy opieki są niewyobrażalnie drogie, a opieka jest taka, że jej prawie nie ma. I nikt tego problemu nie widzi.

    1. Ależ widzi, widzi! A dlaczego nic z nim nie robi? A dlaczego miałby coś robić, skoro ciemnemu ludowi wystarczy opowiedzieć bajkę o „zwiększeniu nakładów”, żeby od razu poczuł się lepiej? Dlaczego miałby coś robić, skoro korzyści odnoszą ci, którzy powinni? Neobolszewicy nie wywróciliby przecież działającego, sprawdzonego systemu!